Podejście do Kościoła

[skrywana_fantazja]

Napisane przez PaulinciaKWC

ale przeżyłas to? nie, nikt w ciebie za przeproszeniem nic nie pchał

A co uwazasz, ze nie mam racji i nie ma mechanicznych stosunkow tylko dlatego, ze nie przezylam takiego stosunku?

[PaulinciaKWC]

Napisane przez skrywana_fantazja

Katolik powinien chcieć mieć przynajmniej jedno dziecko.



Powiem tak: wiara katolicka to nie bajka. To jest CHOLERNIE ciężka droga, która kłóci się z potrzebami niejednego czlowieka. Nie wiem, może sa urodzeni katolicy, ktorych potrzeby idealnie wpasowują się w zasady wiary i nie mają większych dylematow.
Ks Marek Dziewiecki pisze, że dojrzaly czlowiek stawia sobie wymagania takze w kwestii wiary i nie są to wymagania latwe do spełnienia, ale dobre dla nas. I że Bog poprzez takie a nie inne zasady chce naszego dobra.
Jak my sobie to dobro przetłumaczymy zeby wyszlo na KK to juz tak naprawde nasza sprawa

Tak Bóg chce dobra, jednemu te zasady pasują innemu nie. Każdy ma wybór.

Mnie tylko przeraża twoje dziwne spojrzenie na świat. Wszędzie widzisz najgorsze zachowania, różne wynaturzenia, sytuacje ekstremalne.
Inaczej bym z tobą rozmawiała, gdybyś mówiła, że pragniesz aktu seksualnego ze swoim chłopakiem, ale jesteś głęboko wierząca i się powstrzymujesz do dnia ślubu. Ok. W pełni taką postawę szanuję. Natomast twoje przykłady, że męzczyzni pchają narząd w narząd są dla mnie straszne i zastanawiam się, czy masz właściwe spojrzenie na sprawę intymności i miłosci między ludźmi.

[Kretka666]

Napisane przez skrywana_fantazja

Katolik powinien chcieć mieć przynajmniej jedno dziecko.

Powinien chcieć

[MoniaS93]

Napisane przez Kretka666

Powinien chcieć

Planowanie posiadania potomstwa jest jakby podstawowym założeniem ślubu w Kościele, jaki widzisz w tym problem? Przecież nikt ci nie każe takiego ślubu brać

[PaulinciaKWC]

Napisane przez skrywana_fantazja

A co uwazasz, ze nie mam racji i nie ma mechanicznych stosunkow tylko dlatego, ze nie przezylam takiego stosunku?

Oczywiscie, że się to zdarza. Ale ty strasznie demonizujesz rzeczywistość. Osobiscie nie znam nikogo, kto godziłby się na mechaniczny stosunek.

[skrywana_fantazja]

Nie mam, bo faceci z ktorymi bylam do tej pory klika lat temu (czego zaluję) ta czulość dawali mi tylko powierzchownie i dążyli do mechanizmu. Przez to czuję się źle, bo uruchomil sie we mnie moralny zal. Jasne, na początku byla czulość, delikatność, ale jak tylko doszlo do czegoś więcej to juz mechanicznie....
Teraz jestem z czlowiekiem ktory daje mi tyle czulosci ile potrzebuję i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Mam nadzieje, ze to sie nie zmieni.

[Kretka666]

Napisane przez MoniaS93

Planowanie posiadania potomstwa jest jakby podstawowym założeniem ślubu w Kościele, jaki widzisz w tym problem? Przecież nikt ci nie każe takiego ślubu brać

Nie mam takiego zamiaru, jestem ateistą, ale samo stwierdzenie "powinni chcieć" jest narzucaniem woli, sprowadzeniem człowieka do maszyny płodzącej dzieci.
Ale jak zauważyłaś, co według mnie sens ma - posiadanie potomstwa jest podstawowym założeniem ślubu w KK, ale nie musi to być potomstwo genetycznie spokrewnione (nawet jeśli para jest płodna i może je mieć), może być przygarnięte. O to mi chodziło, takie informacje chciałam uzyskać, tzn. odpowiedź na moje pytanie, na które skrywana_fantazja nie potrafiła bądź nie chciała odpowiedzieć.

[PaulinciaKWC]

Napisane przez skrywana_fantazja

Nie mam, bo faceci z ktorymi bylam do tej pory klika lat temu (czego zaluję) ta czulość dawali mi tylko powierzchownie i dążyli do mechanizmu. Przez to czuję się źle, bo uruchomil sie we mnie moralny zal. Jasne, na początku byla czulość, delikatność, ale jak tylko doszlo do czegoś więcej to juz mechanicznie....
Teraz jestem z czlowiekiem ktory daje mi tyle czulosci ile potrzebuję i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Mam nadzieje, ze to sie nie zmieni.

Widocznie źle wybierałaś. Jeśli przekraczali twoje granice to do odstrzału i już.

---------- Dopisano o 23:49 ---------- Poprzedni post napisano o 23:48 ----------

Poza tym, co mechanicznie? Mechanicznie cię całował czy co, bo nie bardzo wiem

[MoniaS93]

Napisane przez Kretka666

Nie mam takiego zamiaru, jestem ateistą, ale samo stwierdzenie "powinni chcieć" jest narzucaniem woli, sprowadzeniem człowieka do maszyny płodzącej dzieci.
Ale jak zauważyłaś, co według mnie sens ma - posiadanie potomstwa jest podstawowym założeniem ślubu w KK, ale nie musi to być potomstwo genetycznie spokrewnione (nawet jeśli para jest płodna i może je mieć), może być przygarnięte. O to mi chodziło, takie informacje chciałam uzyskać, tzn. odpowiedź na moje pytanie, na które skrywana_fantazja nie potrafiła bądź nie chciała odpowiedzieć.

Wiesz, to jak odpowiedziałam nie jest żadnym oficjalnym stanowiskiem Kościoła - nie sądzę, że takowe w ogóle istnieje na ten temat (tzn. czy można adoptować dzieci zamiast je płodzić) ale logicznie rzecz biorąc nie można potępić takiego aktu miłosierdzia którym niewątpliwie jest przygarnięcie sieroty. Na pewno nikt tego nie potępia w Kościele i można adoptować dzieci zamiast mieć biologiczne. Tak podpowiada logika jednak warto pamiętać, ze to taka nietypowa, rzadka sytuacja, ja jeszcze o takiej nie słyszałam

[skrywana_fantazja]

Nie bede tutaj opisywać przebiegu swego zycia intymnego, ale to bylo znacznie więcej niz tylko pocalunki.

Mialam wtedy 17, 18 lat - inaczej na to patrzylam,nie odbieralam tego jako coś zlego, wręcz przeciwnie, fajnie bylo, teraz by byli juz do odstrzału.
Żalu jednak nie moge się pozbyć, Bog mi juz wybaczyl, a ja sobie nie potrafię i to jest najgorsze

[PaulinciaKWC]

Napisane przez skrywana_fantazja

Nie bede tutaj opisywać przebiegu swego zycia intymnego, ale to bylo znacznie więcej niz tylko pocalunki.

Mialam wtedy 17, 18 lat - inaczej na to patrzylam,nie odbieralam tego jako coś zlego, wręcz przeciwnie, fajnie bylo, teraz by byli juz do odstrzału.
Żalu jednak nie moge się pozbyć, Bog mi juz wybaczyl, a ja sobie nie potrafię i to jest najgorsze

Radziłabym ci, żebyś sobie spróbowała ułożyc to wszystko w głowie, bo może to zaważyć na twoim dalszym życiu.

[skrywana_fantazja]

To nie jest grzech mieć tylko adoptowane potomstwo a nie biologiczne. - tak sądzę. Tylko trzeba byc otwartym i jak sie zdarzy wpadka to przyjąć dziecko z milościa i porządnie wychować.

[Kretka666]

Napisane przez MoniaS93

Wiesz, to jak odpowiedziałam nie jest żadnym oficjalnym stanowiskiem Kościoła - nie sądzę, że takowe w ogóle istnieje na ten temat (tzn. czy można adoptować dzieci zamiast je płodzić) ale logicznie rzecz biorąc nie można potępić takiego aktu miłosierdzia którym niewątpliwie jest przygarnięcie sieroty. Na pewno nikt tego nie potępia w Kościele i można adoptować dzieci zamiast mieć biologiczne. Tak podpowiada logika jednak warto pamiętać, ze to taka nietypowa, rzadka sytuacja, ja jeszcze o takiej nie słyszałam

Wiem, że to było Twoje logiczne wytłumaczenie, ale jest naprawdę logiczne i dobre, KK mogłoby takie mieć Ciekawiło mnie to, bo choć ja nie muszę przypodobać się zasadom KK i będę żyła po swojemu z tymi nie-moimi dziećmi, ale interesowało mnie jak KK podchodzi do takich bardziej skomplikowanych spraw, które nie są dla nich standardem. Typu te tabletki anty w celu leczenia i tym samym ubezpłodnienie, a możliwości uprawiania seksu przez cały czas (co jest zakazane) i te dzieci w małżeństwie

[szarri]

Napisane przez PaulinciaKWC

Radziłabym ci, żebyś sobie spróbowała ułożyc to wszystko w głowie, bo może to zaważyć na twoim dalszym życiu.

To stanowczo nie brzmi jak zaakceptowanie własnego człowieczeństwa, własnej cielesności (i nie mam tu na myśli braku wyrzutów sumienia po przespaniu się z kimś, kto następnego dnia nie pamięta jak mamy na imię) Ostatnie czego bym sobie życzyła to pozowanie na seksuologa czy psychologa, ale to "Bóg mi wybaczył, ale ja sobie nie" brzmi naprawdę strasznie i nie wróży szczęścia w przyszłym życiu. Niezależnie od wielu czynników seks powinien być niesamowitą, wspaniałą, szczęśliwą i pozbawioną kompleksów sferą życia dwojga kochających się ludzi, a tutaj się na to nie zanosi nawet po ślubie kościelnym przy stosowaniu npr i całej reszcie... Obym się myliła, takie mam po prostu wrażenie.

[skrywana_fantazja]

Napisane przez PaulinciaKWC

Radziłabym ci, żebyś sobie spróbowała ułożyc to wszystko w głowie, bo może to zaważyć na twoim dalszym życiu.

Nie mam pewności, ze tak czuję, ale wydaje mi się, że chodzi mi cos takiego: jak dam teraz mężczyźnie coś więcej niż niewinne pieszczoty to obydwoje się zagalopujemy i będzie powtórka z rozrywki, skonczy się czulośc - tak jak z tamtymi. I zeszmacimy całe piękno seksualności. Oboje. I chyba KK tez sie do tego przyczynil.

[szarri]

Napisane przez skrywana_fantazja

To nie jest grzech mieć tylko adoptowane potomstwo a nie biologiczne. - tak sądzę. Tylko trzeba byc otwartym i jak sie zdarzy wpadka to przyjąć dziecko z milościa i porządnie wychować.

Ok, ale wówczas z pełną świadomością (w sytuacji, kiedy poczęcie dziecka jest niemożliwe) godzisz się na to, że Twoje komórki jajowe (jeśli to partner jest bezpłodny) albo plemniki Twojego partnera (przy Twojej bezpłodności) idą na marne. Nie ma znaczenia, czy współżyjesz w gumce, czy z osobą bezpłodną, i tak dzieci z tego nie będzie. I co wówczas? Wiadomo, że zatajenie takiej sytuacji jest podstawą do unieważnienia związku małżeńskiego, ale CO wówczas, gdy komuś jest z tym WYGODNIE? Nie wychowa małych katolików, bo zupełnie bezkarnie współżyje ze świadomością, że nigdy nie będzie z tego dzieci. I nie liczyłabym na cud... (pisząc nt bezpłodności cały czas myślałam o moim... ojcu chrzestnym , który od 16 r.ż. jest bez wątpienia bezpłodny bez najmniejszej szansy na poczęcie potomka, więc nie zupełnie "z dupy")

[PaulinciaKWC]

Napisane przez szarri

To stanowczo nie brzmi jak zaakceptowanie własnego człowieczeństwa, własnej cielesności (i nie mam tu na myśli braku wyrzutów sumienia po przespaniu się z kimś, kto następnego dnia nie pamięta jak mamy na imię) Ostatnie czego bym sobie życzyła to pozowanie na seksuologa czy psychologa, ale to "Bóg mi wybaczył, ale ja sobie nie" brzmi naprawdę strasznie i nie wróży szczęścia w przyszłym życiu. Niezależnie od wielu czynników seks powinien być niesamowitą, wspaniałą, szczęśliwą i pozbawioną kompleksów sferą życia dwojga kochających się ludzi, a tutaj się na to nie zanosi nawet po ślubie kościelnym przy stosowaniu npr i całej reszcie... Obym się myliła, takie mam po prostu wrażenie.

Napisane przez skrywana_fantazja

Nie mam pewności, ze tak czuję, ale wydaje mi się, że chodzi mi cos takiego: jak dam teraz mężczyźnie coś więcej niż niewinne pieszczoty to obydwoje się zagalopujemy i będzie powtórka z rozrywki, skonczy się czulośc - tak jak z tamtymi. I zeszmacimy całe piękno seksualności. Oboje. I chyba KK tez sie do tego przyczynil.

Zgadzam się z szarri, twoje przemyślenia są naprawdę niepokojące. Po pierwsze, nie traktuj zbliżen na zasadzie "dam mężczyznie". To jest akt miłości a nie żadne dawanie. Dać to mu możesz prezent i blagam cię, nie mów że chcialabys ofiarować mu czystość w prezencie ślubnym.
Poza tym, skąd wiesz czy lęki miną po ślubie? Moze się nic nie zmienić, to siedzi w twojej głowie.

[Kretka666]

Napisane przez PaulinciaKWC

Zgadzam się z szarri, twoje przemyślenia są naprawdę niepokojące. Po pierwsze, nie traktuj zbliżen na zasadzie "dam mężczyznie". To jest akt miłości a nie żadne dawanie. Dać to mu możesz prezent i blagam cię, nie mów że chcialabys ofiarować mu czystość w prezencie ślubnym.
Poza tym, skąd wiesz czy lęki miną po ślubie? Moze się nic nie zmienić, to siedzi w twojej głowie.

Nigdy nie rozumiałam tego określenia "dać mężczyźnie". A może od niego się bierze, może to on "daje", także w materialny sposób przecież?
Poza tym określenie "dać" w mojej głowie (i nie tylko mojej jak się orientuję) jest przypisany do słowa "dupy". I nie jest to pozytywne. Także nie ma co mówić o czymś takim w kontekście związku dwójki kochających się czy darzących innym uczuciem ludzi.

[skrywana_fantazja]

Tak, tylko latwo wmowić sobie milość, szczegolnie jako nastoletnia i naiwna desperatka.
Lepiej mieć pewność, że to na pewno jest milość, a nie tylko złudzenie milości.

[szarri]

Napisane przez Kretka666

Nigdy nie rozumiałam tego określenia "dać mężczyźnie". A może od niego się bierze, może to on "daje", także w materialny sposób przecież?
Poza tym określenie "dać" w mojej głowie (i nie tylko mojej jak się orientuję) jest przypisany do słowa "dupy". I nie jest to pozytywne. Także nie ma co mówić o czymś takim w kontekście związku dwójki kochających się czy darzących innym uczuciem ludzi.

Mam wrażenie, że o to właśnie chodzi. "Dam dupy", "zrobię loda" jako określanie sfery seksualnej, i to nie tylko w stosunku do przypadkowych osób (no serio, ile % na to pójdzie? 3?), ale także w wieloletnich związkach, w których nikt tak naprawdę nie zwraca uwagi na czystą fizyczność i które planują spędzić ze sobą resztę życia. To niespecjalnie wróży szczęście i powodzenie

[Kretka666]

Napisane przez skrywana_fantazja

Tak, tylko latwo wmowić sobie milość, szczegolnie jako nastoletnia i naiwna desperatka.
Lepiej mieć pewność, że to na pewno jest milość, a nie tylko złudzenie milości.

A skąd będziesz mieć tą pewność, że to nie złudzenie?

[skrywana_fantazja]

Po slubie bede dlatego wole zaczekać. Facet, ktory nie kocha mnie nie oświadczy się mi. I wszystko jasne

[szarri]

Napisane przez skrywana_fantazja

Tak, tylko latwo wmowić sobie milość, szczegolnie jako nastoletnia i naiwna desperatka.
Lepiej mieć pewność, że to na pewno jest milość, a nie tylko złudzenie milości.

Jestem w pięcioletnim związku, zaręczyłam się (z ryczeniem ze wzruszenia, pierścionkiem i całą resztą) rok temu. Mieszkamu razem prawie 3 lata. Ślub (cywilny!) planujemu na 2015/16, kiedy będzie mnie fizycznie stać na to, by nie brać pieniędzy od mojego ojca-despoty (gdzie stan cywilny ma znaczenie) i na dołożenie się do wspólnego budżetu. Jeśli myślisz, że nasz związek jest "wmawianiem sobie miłości" i różni się na co dzień czymolwiek od katolickichi zwiąków, to życzę Ci powodzenia w dalszym życiu. Naprawdę i bez złośliwości.

[Kretka666]

Napisane przez skrywana_fantazja

Po slubie bede dlatego wole zaczekać. Facet, ktory nie kocha mnie nie oświadczy się mi. I wszystko jasne

Jakie masz naiwne pojęcie o rzeczywistości i życiu.

[PaulinciaKWC]

Napisane przez Kretka666

Nigdy nie rozumiałam tego określenia "dać mężczyźnie". A może od niego się bierze, może to on "daje", także w materialny sposób przecież?
Poza tym określenie "dać" w mojej głowie (i nie tylko mojej jak się orientuję) jest przypisany do słowa "dupy". I nie jest to pozytywne. Także nie ma co mówić o czymś takim w kontekście związku dwójki kochających się czy darzących innym uczuciem ludzi.

a mnie się zdaje, że skrywana_fantazja to trochę na takiej zasadzie traktuje. Przykre to.

Skrywana_fantazjo, małżenstwa też się rozpadają.

[Kretka666]

Napisane przez PaulinciaKWC

Skrywana_fantazjo, małżenstwa też się rozpadają.

Katolickie nie, więc nie będzie musiała się martwić

[skrywana_fantazja]

Ale nie warto podchodzić na zasadzie ,,na pewno się rozpadnie" tylko sie cieszyc. Małżeństwo z dobrym przygotowaniem do niego ma znacznie większe szanse powodzenia niż związek partnerski. Poza tym trudno nie zgodzić się z tym że dwoje ludzi biorących ślub kochają się - chyba tylko masochista ślubowałby osobie, którą hmmm... nie do konca kocha (o ile mozna to tak nazwać).

[PaulinciaKWC]

A ja mam jeszcze takie pytanie. Czy twój partner wie o twoich obawach czy wersja oficjalna brzmi "Czekamy do slubu, tak po katolicku" ?

---------- Dopisano o 00:43 ---------- Poprzedni post napisano o 00:41 ----------

Napisane przez skrywana_fantazja

Ale nie warto podchodzić na zasadzie ,,na pewno się rozpadnie" tylko sie cieszyc. Małżeństwo z dobrym przygotowaniem do niego ma znacznie większe szanse powodzenia niż związek partnerski. Poza tym trudno nie zgodzić się z tym że dwoje ludzi biorących ślub kochają się - chyba tylko masochista ślubowałby osobie, którą hmmm... nie do konca kocha (o ile mozna to tak nazwać).

Ale co zmienia papier, przysięga? Ludzi łączy uczucie, a kiedy gaśnie święty Boże nie pomoże.

A nie słyszałaś o małzenstwach z rozsądku?

[Kretka666]

Napisane przez skrywana_fantazja

Ale nie warto podchodzić na zasadzie ,,na pewno się rozpadnie" tylko sie cieszyc. Małżeństwo z dobrym przygotowaniem do niego ma znacznie większe szanse powodzenia niż związek partnerski. Poza tym trudno nie zgodzić się z tym że dwoje ludzi biorących ślub kochają się - chyba tylko masochista ślubowałby osobie, którą hmmm... nie do konca kocha (o ile mozna to tak nazwać).

A z jakiego to powodu?
I co to jest "dobre przygotowanie"?

[skrywana_fantazja]

Nie wiem czemu chcecie obalić ideę małżeństwa.
Z oczywistego powodu - małżonkowie, poza wyjątkami są pewni swojej milości i wiedzą czego chcą.