Czy zamknąć sklepy w niedziele?

[agniesiaa]

http://biznes.onet.pl/wideo/donald-t...,128946,w.html

[pendraiw]

Szkoda że sondy nie ma do tego wątku.

[cranberry juice]

Napisane przez agniesiaa

http://biznes.onet.pl/wideo/donald-t...,128946,w.html

"Swoboda dysponowania własnym wolnym czasem w niedzielę jest prawem naturalnym dla ludzi" - logika tego zdania położyła mnie na łopatki.

1) dla ludzi, ale dlaczego tylko dla ludzi pracujących w handlu? a na kolei, w hucie, lotnictwie i ochronie już nie?
2) jak ktos pracuje w niedzielę, to nie ma wolnego czasu w niedzielę, więc nie ma czym dysponować
3) dlaczego swoboda dysponowania czasem wolnym w niedziele jest prawem, a w sobotę już nie?
4) jeżeli to prawo naturalne, to dlaczego Żydzi mają dzień wolny w sobotę?

Aż żal, żem zagramanicą i nie mogą reszty posłuchać

[magrat16]

Napisane przez drabineczka

[/COLOR]O, co dodam, jakie mnie szczęście kopnęło. Z racji tego że dzisiaj mam wolne, jutro pracuję i dodatkowo w piątek mam wolne. Ten zaszczyt to możliwość pójścia sobie na badania, w końcu będę miała czas udać się zrobić komplet. Dzisiaj byłam u lekarza, więc też "grejt sakces" jak to się mówi, gdybym miała jutro leżeć i pachnieć -boświętopanieświęto!- to bym oszalała. Nic bym nie załatwiła .

Moja siostra też jutro pracuje, bezbożnice jedne W końcu trzeba iść na świąteczny obiad do fastfooda

[Hultaj]

WSZYCSCY po za matkami malutkich dzieci dyżurują. I pracują znacznie więcej niz 40 godzin na dobę.

Sytuacja nie do pomyślenia np w Niemczech.

I to jest właśnie kwintesencja tego wątku.
Zamiast próbować równać w górę najlepiej bronić jak niepodległości możliwości zaharowywania się na śmierć.

Jeśli chodzi o posty Lucki, to powiedziałabym, że tu nie chodzi o kwestie kompetencji, jak jej wmawiacie, a o zwykłą ludzką hipokryzję ;
skoro praca w niedziele jest taka wyczepista nie ma teoretycznie najmniejszego powodu, by szef nie siedział w biurze z pracownikami świątek piątek czy niedziela właśnie.
Niestety, tak się jakoś magicznie składa, że o ile centra handlowe tętnią życiem ''na łikendzie'' (tak oto przekornie parafrazuję idiotyczną manierę używania sformułowania ''na tygodniu'' ), kina czy puby również, o tyle cala reszta zwalnia obroty.
Jakoś nie zauważyłam, by w niedziele tętniły życiem biurowce np.
Głupie, co ci ludzie robią w domach, pewnie jedzą przaśny rosół i oglądają tiwi.

Jak dla mnie to kłopot raczej w tym, że konieczność robienia zakupów w niedziele wynika raczej z 2 rzeczy (świadczy o):
a) oznacza to, że tak naprawdę człowiek nie ma czasu wolnego wcale, bo mnie np.relaks i odpoczynek kojarzy się prędzej z pykaniem w warcaby czy opalaniem brzuszka na leżaczku , a nie z koniecznością zasuwania z koszykiem między półkami z proszkiem do prania.
b) kto komu broni kłócić się z ''systemem'' o możliwość pracowania także w niedziele; może zamiast 8-16, 5-6 dni, lepiej pracować 8-14 ale 7 dni; wolne dni są przecież przereklamowane, a i na zakupy znajdzie się czas po pracy.

A tak serio to mnie jedynie zadziwia, no czemu handel. Handel, kina, restauracje, lekarze. Niech pracują wszyscy; biura, fryzjerzy, szewcy w swoich warsztacikach, mechanicy, panie księgowe, panie kierowniczki, panie w przychodniach, przedszkolanki, czyż nie?
No bo z jakiej racji wolne niedziele, na co komu. Przecież jak się komuś obcas złamie to musi wziąć urlop by iść z nim do naprawy.
Ale tak przy okazji, z tego co zauważyłam, to większość aptek w niedziele nie jest otwartych. Dziwne, nie, przecież może komuś leku braknąć a ''na tygodniu'' może nie mieć czasu iść go kupić, albo może być zmęczony, a wiadomo, że lepiej dla niego, gdyby sobie wybrał, do jakiej apteki pójdzie i nie musiał np. jechać przez cale miasto.



Tak czy śmak zostawiam już te przemądre tutaj wywody, mam wrażenie, że gdyby sklepy w niedziele były nieczynne to ci co najbardziej za nimi płaczą musieliby się raczej odpowiednio zorganizować (szczególnie, że sklepy pracują nierzadko 6-20 czy 9-22) i może by się nawet okazało, że niektórzy lepiej by na tym wyszli, bo mieliby ten przysłowiowy cały dzień na odpoczynek a nie zaczynali czy kończyli dzien ''wolny od pracy'' surfując z koszykiem po dyskontach.
Etos matki Polki jak widzę ma się chyba bardzo znakomicie. Zresztą, nie będę tego krytykować, co kto lubi, jak kto lubi ''w niedzielę'' bawić się praniami, zakupami i sprzątaniami to niech lubi.
Ale nie uwierzę, że trudniej jest ulegać lenistwu i brakowi zdyscyplinowania i odłożyć zrobienie zakupów na ''dzien wolny'', ''zrobię to jutro''; niż się spiąć i w tzw. wolne nie musieć już oddawać się innej pracy.

[winter76]

Napisane przez vril

Witki opadają. Wychodzi na to, że kolejny raz katolicy pretendują do miana obywateli pierwszej kategorii, a cała reszta ma się posłusznie do "jedynego słusznego ogółu" dostosować.

Niech w niedzielę na sklepach wisi ogłoszenie - praktykujących katolików nie obsługujemy

Napisane przez Hultaj

a poza tym to też jest ciekawe, mieć czas na wizaż i pierdoły w necie za przeproszeniem a nie mieć czasu na pójście do sklepu. Ot, kalambur.

Jakoś nie wyszedł Ci ten dowcip

Napisane przez lokilook

wiedziałam, że zaraz zacznie się takie wyjeżdżanie. Może się po prostu lepiej zorganizuj. Wtedy znajdziesz te 30min na zakupy poza niedzielą. Sobota już nie wystarczy? całe kilkanascie godzin tylko na zakupy.
zostawiam przecie widocznie pracownicy marketów wzięli sprawy w swoje ręce.

Wiesz w czym problem? Tu nie chodzi o biedne panie kasjerki zmuszone do pracy w niedzielę. Inni też w ten dzień siedzą w robocie, wiedzą jaki zawód wybrali i że ich praca nie będzie od pn do pt. Ja też kilkanaście lat jeźdxiłam na dyżur w niedzielę, w święta, w nocy. Zamknąć też szpitale, pracownik medyczny też ma prawo mieć wolne, żeby zjeść obiadek z rodziną w niedzielę czy święto
Problem w tym, że kolejny raz kościół narzuca swoje przekonania całemu społeczeństwu niezależnie od wiary. To wszystko zaczęło się od jakże podniosłych słow, że prawdziwy Polak powinien mieć w niedzielę czas na mszę i spędzenie tego dnia z rodziną. Rozumiem, że zakaz handlu nagle obudzi w większości religijne uczucia

[cranberry juice]

Hultaju, jak już wspomniałam mieszkam w kraju, w którym sklepy są zamknięte w niedzielę (oraz w dni powszednie wieczorem). Uwierz mi, ze pod względem handlu to nie ma absolutnie do czego równać (chyba że w dół, to wtedy tak...). I owszem, jak trzeba, to da się jakoś zorganizować tak, żeby coś kupić, kiedy akurat sklepy otwarte, ale do pryszcza na tyłku też się pewnie da przyzwyczaić

Ja się na przykład tak zorganizowałam, że chciałabym se dzisiaj ciasto zrobić, ale nie mam jajek. Bo poszłam po pracy na basen, a obszkoczenie sklepu i basenu w ten sam dzień jest logistycznie niemożliwe (bo panie z basenu też przecież chcą sobie odpocząć i zjeść kolację z rodziną).

Cóz bywa. Przyjmniej będę chudsza

Btw, jako pracownik biurowca to bym chciała mieć możliwość odpracowania sobie jednego dnia w sobotę albo w niedzielę, żeby w tygodniu móc sobie spokojnie zrobić zakupy albo załatwić parę spraw. Niet, w biurowcu nie można, bo wszyscy mają być w pracy w tym samym czasie, żeby dało się cokolwiek w zespole zrobić. Dlatego jesteśmy w pracy od poniedziałku do piątku, a nie dlatego, że akurat sobota i niedziela to fajniejsze dni na wolne

[Hultaj]

Jajka mogłaś kupić wczoraj. Przedwczoraj. No, nieważne.

2. Przyjęło się w społeczeństwie, moim zdaniem, że ludzie lubią mieć wolne łikendy. Iśc na imprezkę, zrobić grilla, wyjść do kina. Jakoś bilety do kina bywają ''na łikendach'' droższe jak ''na tygodniu''. Może i wolna niedziela jest sztucznym tworem, ale jednak ''łik end'' jest w pt-sb-ndz a nie środa czwartek.
3. Nie wiem co ma do tego, z całym szacunkiem Kościół. Nie wszystkie tradycje, wydaje mi się, wynikają stricte z kościelnych. To znaczy, nawet jeśli gdzieś takimi były, to po drodze np. odpowiednio je adaptował inny ustrój społeczny. Takie mam w każdym razie wrażenie.

---------- Dopisano o 20:39 ---------- Poprzedni post napisano o 20:34 ----------

Mam wrażenie w kazdym razie także, że problem raczej leży w czymś innym. W tym, że to jest teraz element popkultury, pójść do CH, spotkać się z przyjaciółką między boksami w kafejce na lodach, obejrzeć pokaz mody czy występ gwiazdy, a przy okazji zrobić zakupy. A to już jest inna para kaloszy moim zdaniem, niż tak kurczowo bić pianę, że jakbym nie zrobił zakupów w niedzielę to bym umarł z głodu czy z niewyprania. Bo niestety, jak wiesz, że na basen, do przychodni czy biura w niedzielę nie przyjdziesz, to organizujesz czas by udało Ci się przyjść w inny dzień.

[b82ed09e83d6cc96f3cec4b39c6008ed9e8c5acd_5dd330825eb9e]

Pewnie, że zamknąć. W Niemczech są pozamykane i wszyscy jakoś żyją. Zakupy zajmują dwie godziny, można je zrobić w każdy inny dzień.

[cranberry juice]

Napisane przez Hultaj

Jajka mogłaś kupić wczoraj. Przedwczoraj. No, nieważne.

Tylko widzisz nie przewidziałam, że dzisiaj przyjdzie mi fantazja iść pływać.
I właśnie o to kuźwa się rozchodzi, że w Polsce nie musicie planować kupna jajek z dwudniowym wyprzedzeniem i dostosowywać tego do pójścia na basen

A z tą imprezką i kinem to właśnie zupełnie nietrafiony argument, bo dlaczego kasjerka ma mieć wolną niedzielę, żeby iść do baru i do kina, a kelenerka i bileterka ma w niedzielę iść do pracy, a nie może zrobić sobie po drodze zakupów.

Słowem - dlaczego handel jest wyjątkowy?

[201705250955]

Napisane przez Hultaj

Mam wrażenie w kazdym razie także, że problem raczej leży w czymś innym. W tym, że to jest teraz element popkultury, pójść do CH, spotkać się z przyjaciółką między boksami w kafejce na lodach, obejrzeć pokaz mody czy występ gwiazdy, a przy okazji zrobić zakupy. A to już jest inna para kaloszy moim zdaniem, niż tak kurczowo bić pianę, że jakbym nie zrobił zakupów w niedzielę to bym umarł z głodu czy z niewyprania. Bo niestety, jak wiesz, że na basen, do przychodni czy biura w niedzielę nie przyjdziesz, to organizujesz czas by udało Ci się przyjść w inny dzień.

Chyba w dużych miastach... Mimo że galerie handlowe są teraz otwierane w maleńkich miasteczkach to chciałabym zauważyć, że miliony ludzi NIE jeździ do miast i robi zakupy w głupim, wiejskim sklepie, też czynnym w niedziele. Ja mieszkam poza miastem i u mnie tak to wygląda. Jakoś nikt się nie lansuje. Po prostu to jest jakaś alternatywa. I tak, niektórzy robią większe zakupy w mniejszych sklepach.

[Hultaj]

Chyba w dużych miastach... Mimo że galerie handlowe są teraz otwierane w maleńkich miasteczkach to chciałabym zauważyć, że miliony ludzi NIE jeździ do miast i robi zakupy w głupim, wiejskim sklepie, też czynnym w niedziele. Ja mieszkam poza miastem i u mnie tak to wygląda. Jakoś nikt się nie lansuje. Po prostu to jest jakaś alternatywa. I tak, niektórzy robią większe zakupy w mniejszych sklepach.

I jeszcze jest 1 ciekawa kwestia, moim zdaniem. Mianowicie, w dyskontach istnieje możliwość kupowania produktów w opakowaniach zbiorczych. A samochodami na zakupy jeździ osób sporo. Rozumiem, że nie każdemu pasuje kupić więcej cukru czy mąki, ale znowu nie wszyscy chyba ludzie mają mikroskopijne kuchenki. To też pozwala zaoszczędzić czas, na zakupy można jeździć rzadziej.
Są natomiast także osoby, które lubią kupić po kosteczce masełka, po buteleczce śmietany, kubeczku jogurtu. W porządku, co kto lubi, tylko ja się nie dziwię, że wtedy nie ma się na nic czasu jeszcze bardziej.
U mnie np. pewna sieć piekarni sprzedaje asortyment chyba do 16. W niedzielę nie sprzedają (choć pewnie w nocy piekarze na poniedziałek chleb przychodzą robić). I żyją, i chyba im się wiedzie, no i niech się wiedzie, i społeczeństwo nie pikietuje, że jak nie zdąży kupić chleba do 16 to mogiła, albo w niedzielę nie mogą.

---------- Dopisano o 20:47 ---------- Poprzedni post napisano o 20:45 ----------

A miliony ludzi na wsiach też są zaharowanymi pracownikami korporacji, ktorzy nie mają na nic czasu? Pytam, bo jest taki fajny serial Ranczo, nie wiem, czy to jeszcze leci, i mnie tam się zawsze bardzo podobał taki obrazek miłej, spokojnej wsi, co to nikt nie pędzi na łeb na szyję, tylko ludzie sobie żyją - tak jakoś ''normalnie''?

[winter76]

Napisane przez Hultaj

Mam wrażenie w kazdym razie także, że problem raczej leży w czymś innym. W tym, że to jest teraz element popkultury, pójść do CH, spotkać się z przyjaciółką między boksami w kafejce na lodach, obejrzeć pokaz mody czy występ gwiazdy, a przy okazji zrobić zakupy. A to już jest inna para kaloszy moim zdaniem, niż tak kurczowo bić pianę, że jakbym nie zrobił zakupów w niedzielę to bym umarł z głodu czy z niewyprania. Bo niestety, jak wiesz, że na basen, do przychodni czy biura w niedzielę nie przyjdziesz, to organizujesz czas by udało Ci się przyjść w inny dzień.

A nawet jeśli to co w tym złego Jednego kręci lans, inny woli posiedzieć np w ogródku, a inny pójdzie na mszę.
Zresztą podawanie argumentu, że wszystkim chodzi o to, że nie zrobią zakupów w niedz to uproszczenie i tyle. Bo nie tylko w tym jest problem.

---------- Dopisano o 20:50 ---------- Poprzedni post napisano o 20:47 ----------

Napisane przez cranberry juice

Tylko widzisz nie przewidziałam, że dzisiaj przyjdzie mi fantazja iść pływać.
I właśnie o to kuźwa się rozchodzi, że w Polsce nie musicie planować kupna jajek z dwudniowym wyprzedzeniem i dostosowywać tego do pójścia na basen

A z tą imprezką i kinem to właśnie zupełnie nietrafiony argument, bo dlaczego kasjerka ma mieć wolną niedzielę, żeby iść do baru i do kina, a kelenerka i bileterka ma w niedzielę iść do pracy, a nie może zrobić sobie po drodze zakupów.

Słowem - dlaczego handel jest wyjątkowy?

O właśnie, o to w tym wszystkim chodzi.

[Hultaj]

Tylko widzisz nie przewidziałam, że dzisiaj przyjdzie mi fantazja iść pływać.
I właśnie o to kuźwa się rozchodzi, że w Polsce nie musicie planować kupna jajek z dwudniowym wyprzedzeniem i dostosowywać tego do pójścia na basen

Mnie się zawsze wydawało, że jajka dobrze jest mieć, żeby np. właśnie jak chcę zrobić jajecznicę, to nie muszę zaczynać od wycieczki do sklepu. Że tak to działa, a nie planowaniu zakupów pod basen. Bo jak coś się konczy, to mysleć o tego uzupelnieniu, a nie na ostatnią chwilę.
Handel nie jest ''wyjątkowy''. Nie bardziej, moim zdaniem (właśnie nie bardziej) niż np. przychodnie, przedszkola, poczta, firmy kurierskie i dowolne biura. Ale panie sklepowe muszą. Panie laborantki w przychodniach chyba raczej nie? Wprawdzie Dacn powyżej pisała o dermatologu przyjmującym w niedzielę o 14, ale to chyba miała na myśli wizyty prywatne?

[cranberry juice]

Napisane przez Hultaj

I jeszcze jest 1 ciekawa kwestia, moim zdaniem. Mianowicie, w dyskontach istnieje możliwość kupowania produktów w opakowaniach zbiorczych. A samochodami na zakupy jeździ osób sporo. Rozumiem, że nie każdemu pasuje kupić więcej cukru czy mąki, ale znowu nie wszyscy chyba ludzie mają mikroskopijne kuchenki. To też pozwala zaoszczędzić czas, na zakupy można jeździć rzadziej.
Są natomiast także osoby, które lubią kupić po kosteczce masełka, po buteleczce śmietany, kubeczku jogurtu. W porządku, co kto lubi, tylko ja się nie dziwię, że wtedy nie ma się na nic czasu jeszcze bardziej.

OK, cukru albo mąki. Ale jogurtu? Albo jeszcze lepiej - jajek? Warzyw? Wybacz, ale ja jednak wolę jeść świeże.

---------- Dopisano o 20:55 ---------- Poprzedni post napisano o 20:54 ----------

Napisane przez Hultaj

Handel nie jest ''wyjątkowy''. Nie bardziej, moim zdaniem (właśnie nie bardziej) niż np. przychodnie, przedszkola, poczta, firmy kurierskie i dowolne biura. Ale panie sklepowe muszą. Panie laborantki w przychodniach chyba raczej nie? Wprawdzie Dacn powyżej pisała o dermatologu przyjmującym w niedzielę o 14, ale to chyba miała na myśli wizyty prywatne?

Ale przychodnie, przedszkola, poczta, firmy kurierskie i dowolne biura nie mają ustawowego zakazu pracy w niedzielę.

[Hultaj]

A nawet jeśli to co w tym złego Jednego kręci lans, inny woli posiedzieć np w ogródku, a inny pójdzie na mszę.
Zresztą podawanie argumentu, że wszystkim chodzi o to, że nie zrobią zakupów w niedz to uproszczenie i tyle. Bo nie tylko w tym jest problem.

No nie jest, tylko powiedzmy po prostu, że chodzi głównie o możliwość siedzenia w sklepie dla rozrywki a nie tak koniecznie mydlimy oczy, że bez sklepu w niedzielę nie dałoby się żyć. Moim zdaniem, to normalne, że jest wygodnie móc pójść do sklepu ilekroć się ''zadrze'', nie ma majonezu w niedzielę, można iść po majonez.
Ale dla odmiany wiem, chociaż tak bardzo podkreśla się rolę zawodów (w tym służb) pracujących także w niedziele, że jak sobie pójdę na spacer w niedzielę to masa rożnych punktów usługowych, nie mowiąc o firmach bankach i tak dalej jest pozamykana. A sklepy nie.

---------- Dopisano o 21:00 ---------- Poprzedni post napisano o 20:57 ----------

Ale jogurtu? Albo jeszcze lepiej - jajek? Warzyw? Wybacz, ale ja jednak wolę jeść świeże.

A jogurt to przypadkiem nie ma terminu przydatności? A jajka to kupujesz np. po 2, do śniadania? Wiesz, mnie się generalnie wydawało, że lodówka jest takim wynalazkiem, ktorego rolą jest umożliwienie dłuższego przechowywania produktów. Co do warzyw, skoro pomidor może przyjechać np. z zagranicy, to może mógłby też chwilę poleżeć w domu?

Ale przychodnie, przedszkola, poczta, firmy kurierskie i dowolne biura nie mają ustawowego zakazu pracy w niedzielę.

A co to ma do rzeczy? pracują?

[winter76]

Napisane przez Hultaj

No nie jest, tylko powiedzmy po prostu, że chodzi głównie o możliwość siedzenia w sklepie dla rozrywki a nie tak koniecznie mydlimy oczy, że bez sklepu w niedzielę nie dałoby się żyć. Moim zdaniem, to normalne, że jest wygodnie móc pójść do sklepu ilekroć się ''zadrze'', nie ma majonezu w niedzielę, można iść po majonez.
Ale dla odmiany wiem, chociaż tak bardzo podkreśla się rolę zawodów (w tym służb) pracujących także w niedziele, że jak sobie pójdę na spacer w niedzielę to masa rożnych punktów usługowych, nie mowiąc o firmach bankach i tak dalej jest pozamykana. A sklepy nie.

I zamkną sklepy, ok. I potem będziesz przechodzić koło szpitala czy np stacji benzynowej czy kina i co, pomyślisz też ze współczuciem o pracownikach tam siedzących? Nie wszyscy idą w niedz do galerii dla rozrywki.
Jestem b. ciekawa o ile by spadły pensje, lub ilu by przybyło bezrobotnych po takiej rewolucji niedzielnej

[cranberry juice]

Napisane przez Hultaj

A jogurt to przypadkiem nie ma terminu przydatności? A jajka to kupujesz np. po 2, do śniadania? Wiesz, mnie się generalnie wydawało, że lodówka jest takim wynalazkiem, ktorego rolą jest umożliwienie dłuższego przechowywania produktów. Co do warzyw, skoro pomidor może przyjechać np. z zagranicy, to może mógłby też chwilę poleżeć w domu?

ale te terminy przydatności to ok. trzech tygodni najwyżej. Nie da się kupic na żaden większy zapas.

A co to ma do rzeczy? pracują?

Nie, ale jeżeli chcą, to mogą. Dlaczego akurat sklepom tego zakazać? A restayracjom, kinom i basenom nie?

[WhiteCherry]

Napisane przez cranberry juice

Nie, ale jeżeli chcą, to mogą. Dlaczego akurat sklepom tego zakazać? A restayracjom, kinom i basenom nie?

no ale nie korzystają, bo dzień wolny od pracy dobrze mieć.

[Hultaj]

Wątek nie jest żadną rewolucją niedzielną tylko raczej czysto teoretyczną pogadanką na temat potencjalnie życiowej niezbędności zakupów w niedzielę. Tak ja to odbieram.

---------- Dopisano o 21:18 ---------- Poprzedni post napisano o 21:17 ----------

ale te terminy przydatności to ok. trzech tygodni najwyżej. Nie da się kupic na żaden większy zapas.

aha. To Ty sobie teraz wymysliłas, że ja sobie wymyśliłam, że najlepiej w worki i do piwnicy na pół roku.

[dacn]

Napisane przez cranberry juice

ale te terminy przydatności to ok. trzech tygodni najwyżej. Nie da się kupic na żaden większy zapas.

Nie, ale jeżeli chcą, to mogą. Dlaczego akurat sklepom tego zakazać? A restayracjom, kinom i basenom nie?

Spoko hultaj pisał czy pisała że nie wie jak wygląda życie, tylko wiedzę na jego temat czerpie z serialu i sobie wyobraża. Pózniej też napisał (a) że nie umie gotowac i nie robi zakupów, bo nikt kto wie jak zrobic zakupy nie pisze takich bzdur na temat zakupów i terminów przydatności. Po za tym normalni ludzie żywią sie również warzywami, owocami pieczywem i mięsem a tych nie da sie zakupić na tygodniowy zapas. ( jak hulataj kupuje i trzyma w lodówce to ja na prawde nie mam pytań).


Fryzjerzy też pracują w niedzielę, podobnie jak szewcy. Na prawdę nie rozumiem jak można być tak naiwnym i nie widzieć otaczającego świata, no chyba że go sie nie widuje.

[winter76]

Napisane przez Hultaj

Wątek nie jest żadną rewolucją niedzielną tylko raczej czysto teoretyczną pogadanką na temat potencjalnie życiowej niezbędności zakupów w niedzielę. Tak ja to odbieram.

Wątek nie jest rewolucją, gdzie Ty widzisz takie teksty? To ironiczne określenie samego pomysłu.

[201604181004]

Ooooo fryzjerki pracujące w niedziele nadzwyczaj sobie cenię. To jest świetna sprawa. Jak idę to siedzę zazwyczaj kupę czasu. Farbowanie podcinanie. I tak dalej. Nie ma takiej opcji, żebym w ciągu tygodnia, do godziny 17 tak jak są otwarte osiedlowe saloniki, się wyrobiła. A tak idę w niedziele rano i bez żadnego ciśnienia mogę sobie posiedzieć

[winter76]

Napisane przez drabineczka

Ooooo fryzjerki pracujące w niedziele nadzwyczaj sobie cenię. To jest świetna sprawa. Jak idę to siedzę zazwyczaj kupę czasu. Farbowanie podcinanie. I tak dalej. Nie ma takiej opcji, żebym w ciągu tygodnia, do godziny 17 tak jak są otwarte osiedlowe saloniki, się wyrobiła. A tak idę w niedziele rano i bez żadnego ciśnienia mogę sobie posiedzieć

Nie podskakuj, zaraz usłyszysz, że i ścięcie włosów powinnaś zaplanować. Nie widzisz wcześniej, że masz odrost i grzywka na oczy Ci spada

[Hultaj]

to ja na prawde nie mam pytań).

czyli nie umiesz zrobić zakupów chemicznych np. raz w miesiącu, wielu produktów typu mąki czy cukier kupić np. co 2 tygodnie, a na bieżąco kupować rzeczy o najkrótszej przydatności, przez co zakupy powinny być łatwiejsze? Plus no może jak faktycznie jestem jakaś durna, ale nie wiedziałam, że do sklepów codziennie przywożą np. świeże mięso , przepraszam, mój błąd.

[winter76]

Napisane przez Hultaj

czyli nie umiesz zrobić zakupów chemicznych np. raz w miesiącu, wielu produktów typu mąki czy cukier kupić np. co 2 tygodnie, a na bieżąco kupować rzeczy o najkrótszej przydatności, przez co zakupy powinny być łatwiejsze? Plus no może jak faktycznie jestem jakaś durna, ale nie wiedziałam, że do sklepów codziennie przywożą np. świeże mięso , przepraszam, mój błąd.

A jeśli ktoś nie chce robić wielkich zakupów raz w tygodniu i woli codziennie biegać po 5 rzeczy? I woli sobie życie utrudniać, a nie ułatwiać?
Po Twoich postach boję się zajrzeć do lodówki czy posiadam zapas jajek Bo jak nie to o zgrozo, jak mogłam do tego dopuścić

[cranberry juice]

Napisane przez dacn

Po za tym normalni ludzie żywią sie również warzywami, owocami pieczywem i mięsem a tych nie da sie zakupić na tygodniowy zapas. ( jak hulataj kupuje i trzyma w lodówce to ja na prawde nie mam pytań).

oj da sie ja tak muszę kupować (bo przecież wieczorem i w niedziele to pracownicy sklepu chcą mieć wolne etc.). Czasami coś spleśnieje, no ale przecież empatia itp... No i troche upierdliwe jest planowanie kolacji na podstawie tego, co ma jak dlugą datę przydatnosci do spożycia, no ale przecież sie da... Niedługo tez sie nauczycie smacznego!

(ok, to w sumie bardziej wina tego, ze sklepy są zamknięte najpóźniej o 18.39-19, ale niedziele niehandlowe też maja w tym swój skromny udzial)



Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

[dacn]

Zakup jogurtu, mięsa czy warzyw nadal jest zakupem.
Środki czystości, kosmetyki czy rzeczy suche o długim terminie mozna kupic na zapas, ale większości się nie da. Ja wolę jeść jedzenie świeże i nieprzetworzone dlatego kupuję je na bieżąco.

I co rzadkie w wielu domach u mnie prawie się jedzenia nie marnuje, właśnie dlatego że nie kupuję bezmyślnie na zapas.

[Hultaj]

Ja wolę jeść jedzenie świeże i nieprzetworzone dlatego kupuję je na bieżąco.

szczerze mówiąc to nie wiedziałam, że sklepy ze zdrową żywnością pracują w niedzielę, to znaczy, nie spotkałam się z tym, aż z ciekawości muszę kiedyś się upewnić.

[szprotka_]

Napisane przez Hultaj

Wątek nie jest żadną rewolucją niedzielną tylko raczej czysto teoretyczną pogadanką na temat potencjalnie życiowej niezbędności zakupów w niedzielę. Tak ja to odbieram.

to jak już prowadzimy teoretyczny dyskurs, to czemu akurat niedziela, a nie np. środa? wolna środa dla wszystkich brzmi (przynajmniej dla mnie) lepiej, niż niedziela. do tego jest mniej kontrowersyjna. no same plusy.