Schudnąć 20 - 30 kg

[BlankaSz]

To u mnie będzie dzis kalafior
A potem Tz - owi sernik upieke

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

[Melonade]

Napisane przez MonnieB

Powinnyscie mnie wywalić z wątku - nigdy nie schudnę. Mam plan, tak dobrze mi szlo, no rewelacja, juz było 96.5 a wiecie ile teraz?!

99!!!!!!

Wstyd po prostu wstyd...

W domu nie jem ale jak tylko gdzieś wyjdę to od razu zamawiam jakieś niezdrowe żarcie a znowu jak nie wychodzę to mi smutno i nudno... nie znoszę swojego życia

Wyrzuccie mnie serio bo tylko wstyd przynosze

Nie możesz tak myśleć i absolutnie tym bardziej nikt Cię wyrzucał nie będzie!
Nawet jeśli teraz waga wzrosła to zrzuciłaś już 7kg.
To ja mam powiedzieć, przez 24 tygodnie schudłam 0.9kg, to może ja się powinnam nie wypowiadać, rzucić to wszystko i się poddać?
Nie! Walczymy dalej! To nie jest prosta droga, potrzeba czasu i cierpliwości.
success-graph-demetri-martin-squiggly-line.jpg

[pannaatopowa]

Napisane przez MonnieB

Powinnyscie mnie wywalić z wątku - nigdy nie schudnę. Mam plan, tak dobrze mi szlo, no rewelacja, juz było 96.5 a wiecie ile teraz?!

99!!!!!!

Wstyd po prostu wstyd...

W domu nie jem ale jak tylko gdzieś wyjdę to od razu zamawiam jakieś niezdrowe żarcie a znowu jak nie wychodzę to mi smutno i nudno... nie znoszę swojego życia

Wyrzuccie mnie serio bo tylko wstyd przynosze

Zobacz na moją tabelkę. A w teorii nie robię grzeszków

Dziś moje menu:
1. płatki owsiane, otręby, żurawina, rodzynki, starte jabłko, mleko
2. kanapka z szynką
3. potrawka z kurczaka (mieszkanka warzyw: marchew, groszek, kukurydza, fasola oraz pierś) z ryżem i surówką porową

dalej nie wiem, ale narzeczony wynalazł jakieś naleśniki białkowe. kolacja jajka i warzywka.

Z tą siłownią myślę, że dobry pomysł. Trening z trenerem to około 30 zł a karnet na siłownie 95. Nie wiem czy jest możliwość rozpisania treningu, ale może ten trener osobisty mi rozpisze na dwa tyg a potem znów spotkanie i tak dalej. Zobaczymy

Znalazłam! ułożenie planu to 30 zł

[Melonade]

Napisane przez pannaatopowa

Zobacz na moją tabelkę. A w teorii nie robię grzeszków

Dziś moje menu:
1. płatki owsiane, otręby, żurawina, rodzynki, starte jabłko, mleko
2. kanapka z szynką
3. potrawka z kurczaka (mieszkanka warzyw: marchew, groszek, kukurydza, fasola oraz pierś) z ryżem i surówką porową

dalej nie wiem, ale narzeczony wynalazł jakieś naleśniki białkowe. kolacja jajka i warzywka.

Z tą siłownią myślę, że dobry pomysł. Trening z trenerem to około 30 zł a karnet na siłownie 95. Nie wiem czy jest możliwość rozpisania treningu, ale może ten trener osobisty mi rozpisze na dwa tyg a potem znów spotkanie i tak dalej. Zobaczymy

Znalazłam! ułożenie planu to 30 zł

Z trenerem pewnie się umówisz ze dwa razy, a potem możesz sama śmigać na siłownię na zwykłym karnecie. Potem może raz na jakiś czas zmiana treningu.

Wersja ostateczna tabelki

[michalova]

monnieB - nie gadaj głupot!! razem damy radę. tylko nie poddawaj się!!!
pannaatopowa - ciekawie brzmi ten pomysł z trenerem

[pannaatopowa]

Nigdy nie pociągała mnie siłownia, do tego tam same super lasencje a ja z takimi słabymi serdelkami. Ale mam słabe ręce, żadnej siły, więc chce to zmienić

[michalova]

ooo, skąd to znam. sama nie pójdę na siłownię bo się wstydzę. jakby szła ze mną koleżanka to poszłabym ale żadna nie chce/nie ma czasu. ale od listopada mój mąż ma mieć rozpisaną dietę sportową i treningi z trenerem, to może będę chodzić z nim na siłownię ale ja na rowerek raczej.

[Melonade]

Napisane przez michalova

ooo, skąd to znam. sama nie pójdę na siłownię bo się wstydzę. jakby szła ze mną koleżanka to poszłabym ale żadna nie chce/nie ma czasu. ale od listopada mój mąż ma mieć rozpisaną dietę sportową i treningi z trenerem, to może będę chodzić z nim na siłownię ale ja na rowerek raczej.

To tak jak ja, tylko nie widzę u siebie póki co możliwości, żeby jednak z kimś iść .
Ale myślę nad zakupem większego obciążenia i ćwiczenia jednak w domu ...

[201709081028]

Napisane przez MonnieB

Powinnyscie mnie wywalić z wątku - nigdy nie schudnę. Mam plan, tak dobrze mi szlo, no rewelacja, juz było 96.5 a wiecie ile teraz?!

99!!!!!!

Wstyd po prostu wstyd...

W domu nie jem ale jak tylko gdzieś wyjdę to od razu zamawiam jakieś niezdrowe żarcie a znowu jak nie wychodzę to mi smutno i nudno... nie znoszę swojego życia

Wyrzuccie mnie serio bo tylko wstyd przynosze

Moniee spoko luz czasami tak jest!
Ja miałam 81 a mam 84
tez się załamałam ale nie o to chodzi bym sie poddała bedąc na dobrej drodze! nigdy! nie załamuj sie tym tylko sama widzisz do czego prowadzi takie żarło z MC czy kfc
Ja akurat nie pokusze sie o fasfood nie lubie poprostu tego shitu ale w domku z mężusiem sie dojadałam Przeanalizowałam i teraz zaczynam ostro robotę bo nie chce wygladac jak tłusty wielorybek na balu sylwestrowym

[MissTerrible]

Świętuję dziś zwycięztwo nad pokusą czekoladową nawet kosteczki

[Melonade]

Napisane przez MissTerrible

Świętuję dziś zwycięztwo nad pokusą czekoladową nawet kosteczki

[pannaatopowa]

Napisane przez michalova

ooo, skąd to znam. sama nie pójdę na siłownię bo się wstydzę. jakby szła ze mną koleżanka to poszłabym ale żadna nie chce/nie ma czasu. ale od listopada mój mąż ma mieć rozpisaną dietę sportową i treningi z trenerem, to może będę chodzić z nim na siłownię ale ja na rowerek raczej.

J aobie wmawiam, że teraz będę wyglądac żałośnie, aby potem wyglądać zabójczo. Może się przełamie

Napisane przez Melonade

To tak jak ja, tylko nie widzę u siebie póki co możliwości, żeby jednak z kimś iść .
Ale myślę nad zakupem większego obciążenia i ćwiczenia jednak w domu ...

A skąd jesteś? Blisko masz do Lublina, albo Malborka?

Napisane przez MissTerrible

Świętuję dziś zwycięztwo nad pokusą czekoladową nawet kosteczki

No żesz gratulacje!

[Melonade]

Napisane przez pannaatopowa

J aobie wmawiam, że teraz będę wyglądac żałośnie, aby potem wyglądać zabójczo. Może się przełamie



A skąd jesteś? Blisko masz do Lublina, albo Malborka?



No żesz gratulacje!

Oj, zdecydowanie nie mam blisko .

[pannaatopowa]

No to mi bardzo przykro

[michalova]

ja mam niedaleko do Lublina jak jestem na wakacjach u rodziny. a tak dokładnie jakieś 100 km ale to najbliższe duże miasto od mojej babci i moich ciotek dzisiaj ja na grzeszyłam. pół litra swojskiego wina wytrąbiłam. ale dobrze mi z tym

[BlankaSz]

Zrobilam Tz sernik a sama nawet pół kawałka nie zjadam

Grzecznie cała forma czeka, aż wróci z pracy

Za jakies pół godz ma byc... To chyba sie ucieszy, ze mimo choroby zrobiłam mu taka mała niespodziankę


A co do siłowni... Mam taki tryb pracy, ze silownia jest ostatnia rzeczą o jakiej myślę... No chyba, ze chciałabym ducha wyzionac

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

[nurek119]

dzien dobry,
wstawiam swoje wczorajsze menu, chociaz do idealu mu bardzo daleko ale w ten sposob sie mobilizuje:
sniadanie: serek homo, płatki owsiane, kilka orzechow włoskich i pol granatu
sniadanie II?: ziemniaczki pieczone
obiad I: zupa krem z dyni +2 male kromeczki pieczywa ciemnego
podwieczorek: zupa krem z pomidorow+ 2 male kromeczki pieczywa ciemnego
+ kawa z mlekiem

[ArcymoneQ]

Witam was dziewczyny, mam nadzieję że niedziela mija wam spokojnie. U mnie zimno i mgliście, ale w domku ciepełko. Właśnie siadam do kompa aby poszukać jakiś nowych inspiracji do chudnięcia więcej niż to pół kilo na tydzień. A tak poza tym MoonieB - ja po wakacjach też przytyłam, i teraz już tak ładnie nie chudnę, mam ze wszystkim pod górkę, ale nie poddaję się - cel mam jeden i nie ważne w jakim czasie go osiągnę

Michalova - a skąd jesteś bo ja do Lublina mam 120km.

Moje wczorajsze menu:
Śniadanie -obiad - rosół z makaronem (nie chciało mi się jeść wcześniej)
Przekąska - bułka z plastrem szynki i sera zapiekana w piekarniku
Obiad - ryba z dwoma ziemniakami i duża ilość brokułu z kalafiorem
Potem jeszcze kawałek rybki zjadłam, popilam czerwoną herbatą i .... dwie łyżki lodów Skusiłam się po dwoch miesiącach i zjadłam je z czystym sumieniem. To moja jedyna słodycz, którą czasami ruszam podczas odchudzania.

[Dotka90]

Arcymonku, nie szukaj inspi jak chudnąć szybciej, ciesz się, że spada wciąż te 0.5kg/tydzień Wierz mi, że lepiej mieć małe spadki, ale CIĄGLE, niż chudnać 1kg tygodniowo, ale potem mieć zastój np. dwumiesięczny.

I jedz śniadanie nie ma 'nie bylam glodna'. Trzeba zjeść i koniec. Jedzenie śniadania max do godziny, a najlepiej do półgodziny po wstaniu, warunkuje dobre odchudzanie i metabolizm

I generalnie menu okej, ale po obiedzie już słabo, w sumie nie zjadłaś nic konkretnego.

[michalova]

ja jestem ze Śląska, a moja rodzina mieszka w okolicach Zamościa.

[Bella2212]

Napisane przez Melonade

Na pewno można to interpretować na wiele sposobów. Tu miałam akurat na myśli to, że dopóki gdzieś w głowie mi się nie przestawi to, ze faktycznie chcę schudnąć, że chcę się odżywiać zdrowo, dlaczego chcę to robić, jak itd. i że to nie jest kara i koniec świata, tylko coś, co faktycznie chcę i mogę zrobić, to nic z tego odchudzania nie wynika.
Zresztą ja się przekonuję, że w każdej dziedzinie to się sprawdza. Dopóki psychicznie nie jesteś w odpowiednim miejscu to nic nie zrobisz. A jak na coś się nastawisz odpowiednio to możesz wszystko, niezależnie od tego co inni mówią i jak bardzo jest to niemożliwe

Jeśli chodzi o "odchudzanie zaczyna się w głowie" to chyba największy efekt u mnie dała zmiana myślenia z "jestem biedna, gruba i muszę stosować tyle wyrzeczeń" na "zasługuje na to by o siebie zadbać".
Nawet taki prosty przykład jak poranne śniadanie. Kiedyś sobie myślałam jakie to jest straszne, że muszę wcześniej wstać i przygotować sobie jedzenie... A przecież mogłabym pospać dłużej i kupić bułkę słodką po drodze.
Teraz myślę, że kurczę zasługuje na to, żeby zamiast spędzać poranku w biegu to mieć możliwość żeby sobie usiąść, wypić ciepłą herbatę, pomyśleć o tym co mi się śniło, co miłego czeka mnie danego dnia. Zasługuje na to żeby być dla siebie dobra

---------- Dopisano o 15:10 ---------- Poprzedni post napisano o 15:04 ----------

Napisane przez Melonade

Coś mi mówi, że bardziej, żebyś się dobrze czuła ze sobą .
To naprawdę wiele zmienia. I w wyglądzie i w zachowaniu.

Jak mam być szczera to chyba jeszcze nigdy nie czułam się dobrze ze sobą... Były na pewno jakieś tam krótkie momenty jak byłam szczuplejsza i gdzieś się wyszykowalam na przykład, ale były to chwile bardzo ulotne. Wystarczyło że ktoś na mnie spojrzał jakoś a w głowie już miałam tysiąc złych myśli.
Ale tak żeby dobrze się czuć tak ogólnie że sobą, z tym kim jestem itp to nie.

---------- Dopisano o 15:18 ---------- Poprzedni post napisano o 15:10 ----------

Napisane przez MonnieB

juz było 96.5 a wiecie ile teraz?!

99!!!!!!

Wstyd po prostu wstyd...

W domu nie jem ale jak tylko gdzieś wyjdę to od razu zamawiam jakieś niezdrowe żarcie a znowu jak nie wychodzę to mi smutno i nudno... nie znoszę swojego życia

Wyrzuccie mnie serio bo tylko wstyd przynosze

Monnie, mówię to do ciebie i wszystkich dziewczyn, które uważają że jak im nie idzie to trzeba je wyrzucić albo odchodzą z wątku :
Uwierzcie mi, że jak wam jest ciężko i nie idzie to chyba najgorszą decyzją jest odejście z wątku :-* nie jesteśmy tu aby oceniać ale po to żeby wspierać, rozumieć się nawzajem, podnosić na duchu <3
Odzywaj się częściej :-*

Mi też ciągle idzie bardzo słabo, ale Uwierzcie mi że nigdzie się nie spotkałam z takim zrozumieniem jak na forum a to dodaje skrzydeł.
Wokół mnie większość ludzi jest szczupłych albo z tylko kilkoma kilogramami więcej i nikt by nie zrozumiał podjadania, jedzenia po kryjomu, mojego uzależnienia od maka, kompulsywnego objadania... Przez to czułam się jak wybrakowana. Dzięki forum zrozumiałam, że nie jestem wybrakowana, po prostu zmagam się z pewnymi rzeczami które nie każdy zrozumie i nie musi. Ważne żeby mieć jakieś wsparcie i brnąć do przodu

[michalova]

u mnie dzisiaj kac wygrywa z dietą. wstałam później niż zwykle więc i śniadanie zjadłam później. później przekąska w ogóle nie z rozpiski, obiad lepiej bo nie chciało mi się gotować, bo maz wraca późno z pracy i zjadłam to co zostało z wczoraj. i dzisiaj znalazłam miłą niespodziankę na mailu, a mianowicie nowy jadłospis. do wtorku lecę z tym do końca i zaczynam nowy. nawet nie wiem kiedy minęły mi te trzy tygodnie . plus wczorajszego picia wina jest taki że nie staje na wagę bo się boję, ale dzięki temu nie widzę tych skoków i się nie denerwuje. małe postanowienie - nie ważyć się do piątku
Dziołszki, nie przejmujcie się gorszymi dniami. Każdy ma raz wzloty a raz upadki. ważne żeby ogólny bilans był na plus (ale na minus jeżeli chodzi o wyświetlacz wagi :P). uszy do góry, tyłki w ruch i z dobrym nastawieniem kilogramy będą leciały i leciały, i leciały... a na przyszły sezon letni wszystkie będziemy musiały kupić nowe, piękne i skąpe bikini

[Melonade]

Napisane przez Bella2212

Jeśli chodzi o "odchudzanie zaczyna się w głowie" to chyba największy efekt u mnie dała zmiana myślenia z "jestem biedna, gruba i muszę stosować tyle wyrzeczeń" na "zasługuje na to by o siebie zadbać".
Nawet taki prosty przykład jak poranne śniadanie. Kiedyś sobie myślałam jakie to jest straszne, że muszę wcześniej wstać i przygotować sobie jedzenie... A przecież mogłabym pospać dłużej i kupić bułkę słodką po drodze.
Teraz myślę, że kurczę zasługuje na to, żeby zamiast spędzać poranku w biegu to mieć możliwość żeby sobie usiąść, wypić ciepłą herbatę, pomyśleć o tym co mi się śniło, co miłego czeka mnie danego dnia. Zasługuje na to żeby być dla siebie dobra

prawda, prawda, coś w tym jest.
Chociaż ja to mam problem z myśleniem, że na coś zasługuję.

Jak mam być szczera to chyba jeszcze nigdy nie czułam się dobrze ze sobą... Były na pewno jakieś tam krótkie momenty jak byłam szczuplejsza i gdzieś się wyszykowalam na przykład, ale były to chwile bardzo ulotne. Wystarczyło że ktoś na mnie spojrzał jakoś a w głowie już miałam tysiąc złych myśli.
Ale tak żeby dobrze się czuć tak ogólnie że sobą, z tym kim jestem itp to nie.

Ja może też nie, ale teraz wiele bym dała, żeby wyglądać tak jak kiedyś, kiedy myślałam, że jestem strasznie gruba i brzydka. I myślę, że gdybym teraz tak wyglądała to potrafiłabym to docenić i może nadal nie byłabym super pewną siebie i zadowoloną z siebie w 100% osobą, ale na pewno psychicznie byłabym w lepszym miejscu niż teraz. I wydaje mi się, że jednak większość z nas tak ma. Kto wie, może się mylę . Ale nawet jak kiedyś byłam niezadowolona z siebie to i tak było o wiele, wiele, wiele lepiej niż teraz.
I nie wiem, czy tylko u mnie tak było, ale najbliższe mi osoby to widzą i tego im brakuje...

Monnie, mówię to do ciebie i wszystkich dziewczyn, które uważają że jak im nie idzie to trzeba je wyrzucić albo odchodzą z wątku :
Uwierzcie mi, że jak wam jest ciężko i nie idzie to chyba najgorszą decyzją jest odejście z wątku :-* nie jesteśmy tu aby oceniać ale po to żeby wspierać, rozumieć się nawzajem, podnosić na duchu <3
Odzywaj się częściej :-*

Otóż to.
Chociaż ja czasem mam ochotę się załamać jak wszyscy piszą jak im świetnie idzie, a ja akurat mam fatalny dzień, zjadłam jakiś syf i aż głupio się przyznać . A przecież od tego jest wątek! 100% szczerości!

Mi też ciągle idzie bardzo słabo, ale Uwierzcie mi że nigdzie się nie spotkałam z takim zrozumieniem jak na forum a to dodaje skrzydeł.
Wokół mnie większość ludzi jest szczupłych albo z tylko kilkoma kilogramami więcej i nikt by nie zrozumiał podjadania, jedzenia po kryjomu, mojego uzależnienia od maka, kompulsywnego objadania... Przez to czułam się jak wybrakowana. Dzięki forum zrozumiałam, że nie jestem wybrakowana, po prostu zmagam się z pewnymi rzeczami które nie każdy zrozumie i nie musi. Ważne żeby mieć jakieś wsparcie i brnąć do przodu

to znaczy, że wątek swoją funkcję spełnia .
Mnie tylko przeraża, jak szybko czas mi ucieka, szczególnie jeśli nie trzymam się diety i nie ćwiczę. Cholera no, już 19.10 jest, do 19.12 dwa miesiące, co ja osiągnę w tym czasie .
Jeszcze mam zapieprz straszny i stres niesamowity, nie wiem w co mam ręce włożyć, bo tyle roboty .
Bardzo mi się marzy -10kg do tego grudnia.
A tymczasem robię dzisiaj cheat day . W pełni świadomie . Trzeba jakoś z kompulsami walczyć, na dobry początek może się☠uda w ten sposób .

---------- Dopisano o 16:14 ---------- Poprzedni post napisano o 16:12 ----------

Napisane przez michalova

u mnie dzisiaj kac wygrywa z dietą. wstałam później niż zwykle więc i śniadanie zjadłam później. później przekąska w ogóle nie z rozpiski, obiad lepiej bo nie chciało mi się gotować, bo maz wraca późno z pracy i zjadłam to co zostało z wczoraj. i dzisiaj znalazłam miłą niespodziankę na mailu, a mianowicie nowy jadłospis. do wtorku lecę z tym do końca i zaczynam nowy. nawet nie wiem kiedy minęły mi te trzy tygodnie . plus wczorajszego picia wina jest taki że nie staje na wagę bo się boję, ale dzięki temu nie widzę tych skoków i się nie denerwuje. małe postanowienie - nie ważyć się do piątku
Dziołszki, nie przejmujcie się gorszymi dniami. Każdy ma raz wzloty a raz upadki. ważne żeby ogólny bilans był na plus (ale na minus jeżeli chodzi o wyświetlacz wagi :P). uszy do góry, tyłki w ruch i z dobrym nastawieniem kilogramy będą leciały i leciały, i leciały... a na przyszły sezon letni wszystkie będziemy musiały kupić nowe, piękne i skąpe bikini

Nawet mi nie mów, ja dzisiaj wstałam jak na kacu, a nic nie piłam .

To już trzy tygodnie? Kurcze, faktycznie, a mi się wydaje, że dopiero co mówiłaś, że zaczynasz . I jak samopoczucie? Dumna z siebie ?

[nurek119]

Napisane przez Melonade

Mnie tylko przeraża, jak szybko czas mi ucieka, szczególnie jeśli nie trzymam się diety i nie ćwiczę. Cholera no, już 19.10 jest, do 19.12 dwa miesiące, co ja osiągnę w tym czasie .
Jeszcze mam zapieprz straszny i stres niesamowity, nie wiem w co mam ręce włożyć, bo tyle roboty .
Bardzo mi się marzy -10kg do tego grudnia.

ja tez jakos strasznie nie ogarniam uciekajacego czesu
2 miesiace to sporo czasu i nawet jak 10kg nie schudniesz ruszysz do przodu
ja za miesiac ide do pracy w nowej firmie i wolalabym sie pokazac jako szczuplejsza osoba

[michalova]

Melonade - jestem z siebie dumna tak w 70%. nigdy tyle na diecie nie wytrzymałam, ale też nie jest jakoś idealnie. Plus jest taki że kiedyś po jednym czy dwóch grzechach rzuciłabym dietę w diabły, a teraz mimo potknięć się nie poddaję. chyba w końcu psychicznie jestem w dobrym miejscu. i mam tak jak piszesz. kiedyś ważyłam 51 kg i uważałam że jestem gruba, a teraz dążę do takiej wagi i jestem pewna że będę czuć się i wyglądać świetnie gdy osiągnę cel.

[Melonade]

Napisane przez nurek119

ja tez jakos strasznie nie ogarniam uciekajacego czesu
2 miesiace to sporo czasu i nawet jak 10kg nie schudniesz ruszysz do przodu
ja za miesiac ide do pracy w nowej firmie i wolalabym sie pokazac jako szczuplejsza osoba

Biorąc pod uwagę to, jak czas ucieka to te 2 miesiące to tylko chwila ...
Wiem, że biorąc pod uwagę moje 0,9kg w 5 miesięcy 10kg w 2 miesiące wydaje się szaleństwem , ale póki mam motywację i chęć to chcę mierzyć wysoko . A jednocześnie 10kg w 2 miesiące to jest zupełnie realistyczny wynik w zdrowym trybie .
I oczywiście zdaję sobie sprawę, że może się nie udać, ale jak schudnę 7 to też płakać nie będę . Jak schudnę kilogram albo przytyję dwa to wtedy dopiero będzie problem ...

Napisane przez michalova

Melonade - jestem z siebie dumna tak w 70%. nigdy tyle na diecie nie wytrzymałam, ale też nie jest jakoś idealnie. Plus jest taki że kiedyś po jednym czy dwóch grzechach rzuciłabym dietę w diabły, a teraz mimo potknięć się nie poddaję. chyba w końcu psychicznie jestem w dobrym miejscu. i mam tak jak piszesz. kiedyś ważyłam 51 kg i uważałam że jestem gruba, a teraz dążę do takiej wagi i jestem pewna że będę czuć się i wyglądać świetnie gdy osiągnę cel.

Najważniejszy jest postęp i jednak, nawet jeśli zdarzają Ci się potknięcia, to znacznie większą część czasu trzymasz się diety i się nie poddajesz, to jest cudowne! Ja jestem z Ciebie dumna w 100% .

Jak ważyłam 57 to mi się wydawało, że taki ze mnie słoń . Schudłam 2kg i już byłam o krok od bycia zadowoloną ze swojego wyglądu i zupełnie odpuściłam wszystko, łącznie z tym, że zaczęłam jeść w McD, czego wcześniej w ogóle nie robiłam. I od tego czasu non stop tyję, chociaż fast foody szybko porzuciłam. Jak patrzę na zdjęcia to mi się płakać chce, że jak to, tak dobrze wyglądałam, a nie dość, że byłam załamana swoim wyglądem to jeszcze zamiast to poprawić tak to zaprzepaściłam . No nic, trzeba się porządnie zabrać do roboty i nigdy więcej nie ważyć już tyle, co teraz.

A propos wpływu psychiki, postanowiłam sobie robić tego cheat daya narazie po prostu raz w tygodniu, założylam, że gdzieś między czwartkiem, a niedzielą, w zależności od okoliczności. W tym tygodniu jeszcze nie wykorzystałam, więc robię dzisiaj. No i cóż się okazuje. Jak powiedziałam sobie, że mogę jeść słodycze w dowolnej ilości bez żadnych wyrzutów sumienia to nagle jakoś tak strasznie mnie do nich nie ciągnie. Zjadłam sobie 3 ciastka i miałam dość, chociaż zazwyczaj spokojnie jem całe opakowanie i mam ochotę na więcej. Napiłam się też coli, ale też już aż tak nie smakuje. Bardzo mnie to cieszy .
Poza tym, nie wiem jak to jest tak szybko możliwe, ale po tych kilku dniach czystego jedzenia, moja skóra wygląda o niebo lepiej . Jak to "głośno" powiedziałam, to jutro się pewnie obudzę wyglądając tragicznie .
Ale zdrowe jedzenie mi ewidentnie służy .

Jeszcze jedna rzecz - kiedyś potrafiłam wyjść do sklepu tylko po to, żeby sobie kupić masę słodyczy, którą w trakcie kompulsywnego napadu wciągałam na raz. Dzisiaj wyszłam i owszem, ale kupiłam sobie warzywa i pestki i pomarańcze, z których już zrobiłam sok.

[nurek119]

Napisane przez Melonade

Biorąc pod uwagę to, jak czas ucieka to te 2 miesiące to tylko chwila ...
Wiem, że biorąc pod uwagę moje 0,9kg w 5 miesięcy 10kg w 2 miesiące wydaje się szaleństwem , ale póki mam motywację i chęć to chcę mierzyć wysoko . A jednocześnie 10kg w 2 miesiące to jest zupełnie realistyczny wynik w zdrowym trybie . .

wierze w nas!

[BlankaSz]

Dziewczyny, te które są mamusiami albo mają jakies obserwacje w tej materii... Jak długo trwały u Was starania o dzidziusia? Czy to były starania czy po prostu niespodziewane?

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

[MonnieB]

Jesteście najlepsze wiecie prawda?
Nie udzielałam sie bo mi bylo wstyd, juz tak schudłam a później zaczęły sie wyjścia, co dziennie prawie i obzarstwo. I alkohol.

Ale mam motywację.
19 listopada lece do Polski. Chciałabym zrzucić 5kg do tego czasu wiec jak mam 99kg obecnie (az mnie boli żołądek jak sobie myślę ze znowu sie zapuscilam) to chciałabym te 94, a idealnie to 92.

Jutro wstanę z lepszym nastawieniem, nowym planem. Dziękuję

[MissTerrible]

Witajcie w poniedziałek Mnie też czas leci nieubłaganie... Moja młodsza skończyła właśnie pół roku, a mam wrażenie że wczoraj ją urodziłam

Wczoraj sobie pozwoliłam trochę, w granicach rozsądku Na kolację robiłam drobiowe burgery, wciągnęłam kilka frytek Wpadło też kilka łyżeczek lodów :P Ale niedziela to zawsze dla mnie dzień rozpustny

---------- Dopisano o 07:14 ---------- Poprzedni post napisano o 07:01 ----------

Napisane przez BlankaSz

Dziewczyny, te które są mamusiami albo mają jakies obserwacje w tej materii... Jak długo trwały u Was starania o dzidziusia? Czy to były starania czy po prostu niespodziewane?

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

Ja akurat mam to szczęście, że w zasadzie zaszłam 'od strzału' jak się to mówi Zawsze korzystałam tylko z metody kalendarzowej, pierwszy raz zaszłam zaraz kiedy postanowiliśmy się starać, dokładnie to pamiętam A za drugim razem nie planowaliśmy, ale też dokładnie pamiętam jak następnego dnia policzyłam to wiedziałam że będzie bobas Także w dwa lata mam dwoje i teraz się pilnuję! Bo wiem że u mnie nie ma z tym żartów haha!

---------- Dopisano o 07:20 ---------- Poprzedni post napisano o 07:14 ----------

Ja też mam pytanie do mamusiek Wiem że po urodzeniu maleństwa hormony szaleją i tak dalej, ale po pierwszej ciaży jakoś mniej mi to doskwierało... To że włosy lecą garściami to trudno, ale mam katastrofę z cerą na twarzy!! Nie dość że okropnie się błyszczę to jeszcze robią mi się takie typowe jak przed miesiączką 'wulkany' bolesne Mam nadzieję że wystarczająco to zobrazowałam, nie mam typowego trądziku tylko to tu, to tam robi mi się na twarzy taki dziad i nie chce się goić to wcale... Już robię z tym cuda, smaruję aspiryną bo drogeryjne metody wyczerpałam i nic... Czy któraś z Was miała podobnie? Czy to się uspokoi??