NERWICA NATRĘCTW, inne nerwica

[śpiąca_królewna]

Napisane przez Lena_20

Ja kiedy chodzilam do swojej terapeutki to ona mnie ciagnela za jezyk,zadawala mnostwo pytan...w sumie ja nic nie musialam kombinowac...jak by tu zaczac... bo w sumie walkowalysmy przeszlosc,nie terazniejszosc.. Nie to jaki mam teraz problem,bo ona wiedziala,caly czas jest ten sam,wiec bez sensu...Ona chciala znalezc przyczyne tego wszytskiego.. Bo jak to powiedziala,najlepiej zwalczyc najpierw przyczyne nizeli skutki,skutkami zajmiemy sie potem.. Takze rozmowa szla bardzo przyjemnie.
Teraz bede chodzic do nowego psych. i bedzie to facet.. Jakos tak glupio przed facetem...nie wiem jak ja to zniese..

W zupełności się z Tobą zgadzam. W leczeniu nerwicy są dwie drogi - poznawanie przyczyn lub wzmacnianie siebie, zajmowanie się teraźniejszością. Myślę, że jednak ta pierwsza jest skuteczniejsza, choć początkowo rozdapuje się stare rany i może być gorzej... Ale widocznie tak być musi, aby wszystko przezwyciężyć.

[Brook]

Napisane przez byliczka

Ja to tak interpretuje że nie chodzisz tam chyba bo ci to pomaga tlyko chodzisz bo to uważasz za słuszne Swoją drogą super AV

dzieki
no cos w tym jest zaczelam chodzic bo stwierdzialm a noz pomoze nie mam nic do stracenia procz kasy

a teraz chodze bo dalej zywie sie zludna nadzieja ze ta terapia sie zmieni i chyb aprzwyzywczajenie do niej

babka wogle nie przerabia mojej przeszlosci ciagle przychodze z terazniejszoscia do niej

lena szczerze sama do faceta bym zaczela chodzic- maja inny ,prostszy pnkt widzenia na wiele spraw niestety nie wiem gdzie u mnie przyjmuje facet i to dobry

[Lena_20]

no,tylko ja w sumie nie wiem czy to cos dalo... kurcze,czemu to nie moze minac jak bol glowy po tabletkach...

[śpiąca_królewna]

Napisane przez Brook

lena szczerze sama do faceta bym zaczela chodzic- maja inny ,prostszy pnkt widzenia na wiele spraw niestety nie wiem gdzie u mnie przyjmuje facet i to dobry

Więc tak zrób, rozejrzyj się albo popytaj lekarzy.

[Lena_20]

Napisane przez Brook

lena szczerze sama do faceta bym zaczela chodzic- maja inny ,prostszy pnkt widzenia na wiele spraw niestety nie wiem gdzie u mnie przyjmuje facet i to dobry

serio? moze cos w tym jest...nie wiem... bo ja do bab przyzwyczajona,a to jest jeszcze mlody gosciu... cholerka... i przystojny... nie wiem czy sie zdecyduje...

[byliczka]

Lena najwyżej zarwiesz pana psycholorzka

[Lena_20]

Napisane przez byliczka

Lena najwyżej zarwiesz pana psycholorzka

Ty sie nie smiej,ja mam powaznego problema

[bazyliszka]

Ja chodziłam do faceta -przystojnego-bardzo.nasluchalam się tyle komplementow ,jak nigdy wżyciu,.Zarywał mnie? a może to była forma terapi?Nieważne ale po wizycie wychodzilam z ztakim uśmiechem, że gdyby nie uszy to smiala bym się dookoła

[intransitive]

Napisane przez bazyliszka

Ja chodziłam do faceta -przystojnego-bardzo.nasluchalam się tyle komplementow ,jak nigdy wżyciu,.Zarywał mnie? a może to była forma terapi?Nieważne ale po wizycie wychodzilam z ztakim uśmiechem, że gdyby nie uszy to smiala bym się dookoła

wow, nieźle. Chociaż podobno w gronie psychoterapeutów uważa się to za nieprofesjonalne podejście.

[Lena_20]

no tak,tylko ja nie potrzebuje dowartosciowania bo nie mam niskiego poczucia wlasnej wartosci.. Takze takie komplementy z jego strony nic by nie daly,ja chce sie wyleczyc,a nie nasluchac sie jaka to ja jestem.. chce zyc normalnie.. a facet moze mnie ciut rozpraszac..

[vesna84]

ja mam znów atak paniki i natrety przychodza a już bylo tak dobrze dzisiaj...byłam w ciucholandzie, kupiłam tyle fajnych rzeczy dla mnie i mojego Tż, za śmieszne pieniądze...no i koniec przyszły znowy, moje homoseksualne mysli, typu, a jak moja terapeutka nie mówi mi prawdy, że jestem less, bo boi się że sie zabije albo coś?? albo znowu, pewnie jestem zakochana w kolezance (co to wogóle znaczy??) w przyszłym tygodniu mam terapie, już nie mogę sie doczekać. muszę z nia porozmawiać o tych myślach, bo zwariuję.najlepsze jest to, że jak ona wytłumaczy mi jedno, to ja wymyslam inny scenariusz.

[Brook]

pomysl sobie tak ,ze myslis zo tym bo tego nie chcesz- kaza mysl natretna to mysl ktorej nie chcesz ,obawiasz sie brzydzisz- i juz masz odpowiedz na to co jest prawda o rzeczach oczywistych nie mysli sie wkoncu

[ewik8513]

moja nerwica objawia się porozdrapywanymi strupami,
aktualnie probuje zakuwac do egzaminu i wyzyłam sie na moim policzku
pole po bitwie...
Żal dupe sciska

[vesna84]

Napisane przez Brook

pomysl sobie tak ,ze myslis zo tym bo tego nie chcesz- kaza mysl natretna to mysl ktorej nie chcesz ,obawiasz sie brzydzisz- i juz masz odpowiedz na to co jest prawda o rzeczach oczywistych nie mysli sie wkoncu

masz racje.

[intransitive]

Napisane przez vesna84

ja mam znów atak paniki i natrety przychodza a już bylo tak dobrze dzisiaj...byłam w ciucholandzie, kupiłam tyle fajnych rzeczy dla mnie i mojego Tż, za śmieszne pieniądze...no i koniec przyszły znowy, moje homoseksualne mysli, typu, a jak moja terapeutka nie mówi mi prawdy, że jestem less, bo boi się że sie zabije albo coś?? albo znowu, pewnie jestem zakochana w kolezance (co to wogóle znaczy??) w przyszłym tygodniu mam terapie, już nie mogę sie doczekać. muszę z nia porozmawiać o tych myślach, bo zwariuję.najlepsze jest to, że jak ona wytłumaczy mi jedno, to ja wymyslam inny scenariusz.

Pomyśl, jaki ona by miała w tym interes?
Każdy psychoterapeuta, nawet najlepszy, prędzej czy później zetknie się z smaobójczą śmiercią swoje pacjenta.
Poza tym przysięga lekarska: Primum non nocere - po pierwsze nie szkodzić. A okłamywanie Cię byłoby oczywistym zaszkodzeniem Ci, kłamstwem.
Myślę też, że osoby, które rzeczywiście są homoseksualne, trochę podświadomie są z tym pogodzone i nie wywołuje to u nich takiej paniki. Oczywiście sa osoby z tym niepogodzone, ale nie słyszałam, żeby cierpiały z tego powodu na nerwicę natręctw i ataki paniki.

[vesna84]

Napisane przez intransitive

Pomyśl, jaki ona by miała w tym interes?
Każdy psychoterapeuta, nawet najlepszy, prędzej czy później zetknie się z smaobójczą śmiercią swoje pacjenta.
Poza tym przysięga lekarska: Primum non nocere - po pierwsze nie szkodzić. A okłamywanie Cię byłoby oczywistym zaszkodzeniem Ci, kłamstwem.
Myślę też, że osoby, które rzeczywiście są homoseksualne, trochę podświadomie są z tym pogodzone i nie wywołuje to u nich takiej paniki. Oczywiście sa osoby z tym niepogodzone, ale nie słyszałam, żeby cierpiały z tego powodu na nerwicę natręctw i ataki paniki.

masz racje Słońce, ale ja się tak boje...
ze to wszystko źle wpłynie na mój związek.

[intransitive]

Napisane przez vesna84

masz racje Słońce, ale ja się tak boje...
ze to wszystko źle wpłynie na mój związek.

To pomyśl... Czy chcesz dalej tak destruktywnie wpływać na Wasz związek?
Czy chcesz narażać się na stratę?
Za kilka lat... będziesz się śmiać ze swoich głupich myśli i tego, że W OGÓLE Ci mogło to przyjść do głowy. Chcesz się śmiać z tego sama czy z TŻ-em?
To wszystko zależy od Ciebie, zrelaksuj się, pomyśl , że Ciebie ten problem nie dotyczy. Że nie chcesz wpływac negatywnie na Wasz związek, ani na swoje życie psychiczne i fizyczne. Nerwica natręctw wyniszcza organizm, obniża odporność, naraża na infekcje.
Czy chcesz tego wszystkiego?
Wiem, że nie. Staraj się odrzucić te myśli. Może autorelaksacja? Ja to przez jakiś czas stosowałam, pomagało usnąć. Już mi nie jest potrzebne, żeby usnąć, a było ze mną naprawdę źle.

Wkleję tu taki cytat, trochę długawy, jak się komuś nie chce to nie czytać. Ale mnie pomaga. Wam może też:

Chcę, abyście dostrzegli różnice pomiędzy analizą i świadomością, jak też między informacją z jednej strony a wglądem z drugiej. Informacja nie jest wglądem, analiza nie jest świadomością. Przypuśćmy, że wszedłem tutaj z wężem pełzającym na mym barku i zwróciłbym się do was w sposób następujący:

- Czy widzicie tego węża na moim ramieniu? Właśnie przed moim przyjściem tutaj sprawdziłem w encyklopedii, że wąż ten zwany jest żmija Russella. Jeśli mnie ugryzie, umrę w ciągu trzydziestu sekund. Czy moglibyście powiedzieć mi, jak mam się pozbyć tego stworzenia?

Kto by coś takiego bredził? Posiadam informację, ale nie posiadam świadomości.

Albo, powiedzmy, rujnuję sobie zdrowie alkoholem.

- Uprzejmie proszę o podanie mi sposobów i środków, przy pomocy których mógłbym się pozbyć nałogu.

Osoba, która by coś takiego powiedziała, nie ma świadomości. Wie, że sama siebie niszczy, ale nie jest tego świadoma. Gdyby to sobie uświadomiła, nałóg znikłby w tym samym momencie. Gdybym był świadom tego, jaki jest ów wąż, nie strzasnąłbym go z ramienia, on zostałby strząśnięty. I o tym właśnie mówię; na tym polega zmiana, o której mówię. Nie ty zmieniasz sam siebie, to nie "ja" zmienia "siebie". Zmiana zachodzi poprzez ciebie, w tobie. Jest to najbardziej adekwatny sposób wyrażenia tego, co wtedy się dzieje. Dostrzegasz zmianę w sobie poprzez siebie, w twojej świadomości; ta zmiana po prostu się wydarza. Nie ty jej dokonujesz. Bowiem gdy ty ją realizujesz, jest to zły znak. Zmiana nie będzie trwała, ale dopóki trwa, niech Bóg ma w opiece ludzi, którzy z tobą żyją, gdyż będziesz wobec nich bardzo nieustępliwy i surowy. Nie sposób wytrzymać z ludźmi, którzy nawracają się na bazie nienawiści i niezadowolenia wobec siebie. Ktoś powiedział: "Jeśli chcesz być męczennikiem, poślub świętego". To przez świadomość zachowujesz delikatność, subtelność, łagodność, otwartość, elastyczność. Niczego nie wymuszasz, zmiana pojawia się sama.

Pamiętam, jak pewien ksiądz w Chicago, gdzie studiowałem psychologię, mówił nam:

- Posiadłem wszelkie informacje, wiedziałem, że alkohol mnie zabija i wierzcie mi, nic nie jest w stanie zmienić alkoholika - nawet miłość żony czy dzieci. Kocha ich, ale to go nie zmienia. Odkryłem jednak coś, co mnie zmieniło. Leżałem któregoś dnia w rynsztoku, mżył kapuśniak. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że to mnie zabija. Zobaczyłem to i nie miałem już ochoty nawet na kroplę alkoholu. I choć zdarzyło mi się potem trochę wypić, to nigdy tak, by zaszkodzić sobie. Nie uległem alkoholowi i nie ulegnę!

O tym właśnie mówimy - świadomość. Nie informacja, ale świadomość.

Jeden z moich przyjaciół, nałogowy palacz mówił:

- Wiesz, istnieje mnóstwo dowcipów na temat palenia. Mówią, że tytoń zabija, ale spójrz na starożytnych Egipcjan. Wszyscy nie żyją, a nikt z nich nie palił.

Pewnego dnia, z powodu kłopotów z płucami, poszedł do naszego instytutu badań nad rakiem w Bombaju. Lekarz powiedział mu:

- Ojcze, na płucach masz dwie plamki. Może to być rak, proszę przyjść za miesiąc na powtórne badania. Od tego czasu nie tknął papierosa. Przedtem wiedział, że to go zabija. Teraz był świadom, że może go to zabić. Na tym polega różnica.

Założyciel naszego zakonu, św. Ignacy, miał na to świetne określenie. Nazywał to smakowaniem i czuciem prawdy - nie znajomością jej, ale smakowaniem i czuciem. Kiedy uzyskasz poczucie prawdy - zmienisz się. Jeśli o niej tylko wiesz i jeśli jest ona wyłącznie w twojej głowie - zmiana się nie dokona.

uświadomcie sobie , że to was zabija. jest jak nałóg, alkoholizm, palenie, wąż boa na waszych barkach mam nadzieje, że się przyda

[vesna84]

dziękuje Ci za ten cytat

[intransitive]

Napisane przez vesna84

dziękuje Ci za ten cytat

Nie ma za co
dostałam go od TŻ
pochodzi z tej książki
http://www.astro.eco.pl/przebudzenie.html
dużo tam takich złotych myśli, które można psokojnie odnieść do tej choroby. Miłego czytania życzę i mam nadzieję, że humor już lepszy.
P.S. Czuję się tutaj jakbym była swoją terapeutką, więc dla mnie to też jakaś pomoc,co nie?
Pozdrawiam

[vesna84]

napewno przeczytam
potem zdam relacje do jakich wniosków doszłam.
liczę na więcej takich "perełek"

pozdrawiam Was nerwuski!!

[vesna84]

Witajcie kochane nerwuski!!

Jak tam dzisiaj samopoczucie??mam nadzieję, że dobre, wkońcu weekend sie zbliża.

[byliczka]

U mnie nawet luz. Nie wyspałam sie i od rana mnie głowa boli. No i żołądek ale to przez to że wczoraj najadłam się Mc Donalds'a a zawsze potem mnie żołądek boli, ale jakoś się nie moge opanować

[claymore]

A ja siedzę sobie w pracy jak zwykle poddenerwowana czymś: niewiadomoczym. standard. zakładam na zmianę lewą noge na prawą, prawą na lewą hehe. Ale ogólnie jest dobrze. Milutki wieczorek spędziłam wczoraj z Tż... tylko niewyspana strasznie jessstem i nie chce się siedzieć w robocie.Pozdrawiam wszystkie Nerwuski

[Brook]

ja byliczka skolei spie jak male dziecko po lekach po 12 godzin ,wstyd
naszlo mnie boje sie ze moja obsesja ktora ciagle mam w sobie- objawow mysli juz nic dzieki lekom i jakiejs wew. blokadzie
ale wciac jest we mnie: boje sie ze nie zniknie ona ,ze bedzie mnie meczyc przed smiercia - ze bede o niej myslec albo po smierci nie zaznam spokoju

i wszystko przez kol.gdybym byla z nia w stalym kontakcie chyba bym jej powiedziala o chorobie i zeby mi uwierzyla bo mowilam prawde-- od tego sie zaczelo...

[intransitive]

a ja chyba rzadziej będę tu wpadać, i Wam radzę też Nie ldtageo , że Was nie lubię
Ale jak się nie myśli o tym co nam dolega - to to samo odchodzi Dlatego też zrezygnowałam z terapii

[Brook]

hmm mi wlasnie pomoglo bardzo to ze sie dowiedzialam ze to choroba i ma nawet nazwe NN- wczesniej myslalam ze jestem wariatka i diabłem wcielonym i coraz bardziej sie denerwowalam i nakrecalam
a tak jak wiem co to jest wiem jak na to wplynac by tego nie bylo

[byliczka]

A co z tą koleżanką Brook? U mnie też chyba powody tych nerwic mają swoje źródło w przyjaźni którą straciłam 2 lata temu. Teraz pogodziłysmy się i mamy dobry kontakt jednak nadal mam różnego rodzaju schizy.

[Lena_20]

Witam Jak samopoczucie? Byliczka,ja dzis sie przejadlam w macdonaldzie... kurna,slabosc mam do tego zarcia... e tam..

Ja sie jeszcze zastanawiam czy potrzebana mi terapia...chyba sobie dam rade sama,wystarczy,ze leki zadzialaja.. uh,zobaczy sie..

[Brook]

Napisane przez byliczka

A co z tą koleżanką Brook? U mnie też chyba powody tych nerwic mają swoje źródło w przyjaźni którą straciłam 2 lata temu. Teraz pogodziłysmy się i mamy dobry kontakt jednak nadal mam różnego rodzaju schizy.

poprostu zarzucila mi cos co nie bylo zgodne z prawda probowalam jej przez gg wytlumaczyc co i jak dalam z siebie wszystko a on i tak mi nie uwierzyla w cos na czym mi zależalo
to bylo rok temu...odrazu potem zaczely sie ataki obsesji i mysli natretnych

[mmmmarta]

Napisane przez byliczka

To i ja napisze ...

W sumie nie wiem jak to zdiagnozować Jeszcze 3 lata temu miałam normalne życie i niczego się nie bałam. Zawsze miałam jakiś lęk przed wymiotami, ale jakoś o tym nie myślałam. Odkąd poszłam do liceum gdzie musiałam codziennie dojeżdżać jakieś 30 minut zaczęło się ze mną dziać coś okronego. Gdy tylko wychodziłam z domu dostawałam silnych mdłości i strasznie źle się czułam. Pierwsza klasa liceum to był dramat, miałam większość opuszczonych godzin, nie potrafiłam sobie z tym radzić. 2 klasa była już mniej obfita w tego typu ekscesy bo nauczyłam się nad tym panować! Było mi nadal bardzo niedobrze i miałam taki chwile jakichś dziwnej słabości ale potrafiłam powiedzieć sobie że wymyślam sobie to i jakoś doczekiwałam końca lekcji. 3 klasa minęła już właściwie spoko bo nie miałam więcej niż 6 lekcji. Od 2 lat nie wyjeżdżałam nigdzie na kilka dni bo cały czas się boję że dopadną mnie wymioty i co wtedy będzie. Ale nauczyłam się już z tym żyć i traktuje to jako coś co mam i muszę to zwalczać. Mam nadzieję że kiedyś minie W lipcu jedziemy z TŻtem na tydzień nad morze. Co będzie to będzie. Wierzę w siebie i nauczyłam się już panować nad lękami.

podziwiam to, jak sobie z tym radzisz. więc nie tylko ja to mam... paskudny lęk przed wymiotowaniem. tylko w domu czuję się hm. 'bezpiecznie'. wystarczy, że mam gdzieś wyjść odrazu mam przed oczami to jak gdzieś wymiotuję itd. siedzę na lekcji i rozmyślam, co zrobić, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. to jakiś koszmar .