jakie zarobki są wam potrzebne?

[melkmeisje]

Bardzo to naiwne myślenie, że ambicja i ciężka praca zaowocują w postaci dużych zarobków trochę by to było za proste

[MiamiGlow]

Napisane przez edan84

Który narzeka, że mało zarabia, ale nic z tym nie robi, nie zmieni pracy, nie dokształcić się. Ale narzekanie zawsze na propsie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ok, tu się zgadzam. Ale ogólnie osoby mniej wymagające często są szczęśliwsze. Przychodzi mi do głowy na przykład jedna z moich kuzynek, która nie pracuje, ma gromadkę dzieci i eksa w więzieniu. Nigdy się niczym nie przejmuje. Zawsze jest beztroska i uśmiechnięta, problemy same się rozwiązują albo się ich w ogóle nie zauważa. Fascynuje mnie taki stan umysłu. Ale to druga skrajność.

Napisane przez melkmeisje

Bardzo to naiwne myślenie, że ambicja i ciężka praca zaowocują w postaci dużych zarobków trochę by to było za proste

To też prawda, dużo zależy od branży, okoliczności, motywacji, talentu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pani_Mada]

Napisane przez vilka1

To zależy: można być nauczycielem w prywatnej szkole w Warszawie albo w Pcimiu Dolnym. Myślisz, że zarabiają tyle samo? Mam koleżanki nauczycielki- jedna dorabia na korepetycjach, uczy na 2 etatach w szkołach i mieszka w pięknym domu, bez kredytu.
To samo z pielęgniarkami: myślisz, że w szpitalu Medicoveru w Warszawie zarabia się tyle co w szpitalu w małej miejscowości?
Uważam, ze najlepsi, najbardziej zdeterminowani, ambitni w każdym zawodzie mają szansę dobrze zarabiać.

strasznie to naiwne... naprawdę sobie wyobrażasz, że dla wszystkich kwestia zarabiania (ty tam odkładania) kilkunastu tysięcy to jedynie chęci?

ile Twoim zdaniem zarabia ta pielęgniarka a Medicoverze czy nauczyciel w prywatnej szkole?

---------- Dopisano o 10:29 ---------- Poprzedni post napisano o 10:29 ----------

Napisane przez Finlora

"jedna dorabia na korepetycjach, uczy na 2 etatach w szkołach"
Wygląda na to, że jednak musi się trochę napracować, żeby mieć ten dom bez kredytu - 2 etaty plus korepetycje. A życie prywatne jakieś ma? Hobby? Czas wolny?

i tak z tego nie wyrobi na dom bez kredytu
większość nauczycieli pracuje na kilku etatach i udziela korepetycji, ale nie dlatego żeby mieć mieszkanie bez kredytu, ale żeby było ich na jakiś kredyt stać.

Napisane przez niemanicka

Dziwi mnie, ze ci ktorzy pisali tu o własnych wysokich zarobkach nie widza, ze nie, nie kazdy moze byc bogaty i na to składa sie tak wiele elementów, ze głowa mała. Znam wielu bardzo ambitnych ludzi i nie zarabiają kroci. Tego juz nie chcecie widzieć Nie kazdy odniesie sukces zawodowy i nie jest to zależne wyłącznie od jego ambicji i decyzji. Nie wiem gdzie widzicie tych leniwych, nieambitnych ludzi, czyzbyscie sie takimi otaczali (jako bogaci?) - watpie. Ale jakos trzeba sobie wytłumaczyć heh


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

niektórym się wydaje, że każdy może przeprowadzić się do warszawy i być informatykiem. no nie, nie każdy może. społeczeństwo samych informatyków mieszkających w stolicy nie ma racji bytu. ja nie wiem czemu to się takie dziwne wydaje niektórym

[amillia]

Napisane przez Pani_Mada

niektórym się wydaje, że każdy może przeprowadzić się do warszawy i być informatykiem. no nie, nie każdy może. społeczeństwo samych informatyków mieszkających w stolicy nie ma racji bytu. ja nie wiem czemu to się takie dziwne wydaje niektórym

Uwielbiam ten argument "nie każdy może mieszkać w Warszawie", idealna wymówka do dalszego siedzenia w Pcimiu Dolnym i zarabiania minimalnej. Jak się chce to można dobrze zarabiać, tyle. Czasem będzie to wymagać zmiany branży, miasta, kraju, zdobycia nowych umiejętności, nie każdemu się chce, ale można. Niektórzy tak swoim życiem potoczyli, że utknęli w mało opłacalnej branży, pomimo tego, że są ludźmi inteligentnymi czy pracowitymi, co nadal nie zmienia faktu, że mogliby zarabiać lepiej w innej, ale z różnych powodów podjęli takie decyzje jakie podjęli i nadal ich stopa życiowa jest zależna głównie od ich decyzji, a nie zrządzeń losu i niezbadanych wyroków bożych.

[beatiska]

Całe szczęście, że mamy w tym kraju ludzi "nieambitnych i leniwych", bo nie wiem co byśmy zrobili z tymi wszystkimi super zarabiającymi specjalistami.

To właśnie pokazuje, że nie wszyscy mogą sobie zacząć zarabiać kilkadziesiąt tysi, jeśli tylko nie będą leniwi.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

[edan84]

Napisane przez MiamiGlow

Ok, tu się zgadzam. Ale ogólnie osoby mniej wymagające często są szczęśliwsze. Przychodzi mi do głowy na przykład jedna z moich kuzynek, która nie pracuje, ma gromadkę dzieci i eksa w więzieniu. Nigdy się niczym nie przejmuje. Zawsze jest beztroska i uśmiechnięta, problemy same się rozwiązują albo się ich w ogóle nie zauważa. Fascynuje mnie taki stan umysłu. Ale to druga skrajność. To też prawda, dużo zależy od branży, okoliczności, motywacji, talentu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

A kto wybiera taka a nie inną branże? Ktoś za danego delikwenta?
Okoliczności są ważne, ale zwykle te same okoliczności nie trwają całe życie.
Motywacji się nie ma? Na to już się za kogoś nic nie poradzi.
Talent? Aby oszczędzać kilkanaście tys miesięcznie nie trzeba mieć talentu. Talent jest potrzebny aby zgarniać taki hajs jak Lewandowski.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 10:45 ---------- Poprzedni post napisano o 10:41 ----------

Napisane przez Pani_Mada

strasznie to naiwne... naprawdę sobie wyobrażasz, że dla wszystkich kwestia zarabiania (ty tam odkładania) kilkunastu tysięcy to jedynie chęci?

ile Twoim zdaniem zarabia ta pielęgniarka a Medicoverze czy nauczyciel w prywatnej szkole?

---------- Dopisano o 10:29 ---------- Poprzedni post napisano o 10:29 ----------



i tak z tego nie wyrobi na dom bez kredytu
większość nauczycieli pracuje na kilku etatach i udziela korepetycji, ale nie dlatego żeby mieć mieszkanie bez kredytu, ale żeby było ich na jakiś kredyt stać.



niektórym się wydaje, że każdy może przeprowadzić się do warszawy i być informatykiem. no nie, nie każdy może. społeczeństwo samych informatyków mieszkających w stolicy nie ma racji bytu. ja nie wiem czemu to się takie dziwne wydaje niektórym

Ahhhh, czyli powinienem całować nauczycieli po stopach, bo oni są takimi samobiczownikami, którzy świadomie się poświęcili i zarabiają byle co, bo wiedzieli że społeczeństwo nie może się składać tylko z pracowników IT??
A przecież mogli zgarniać nic nie robiac grube hajsy w IT. Ale oni się poświęcili dla innych.
Pani Lusia czyszcząca klopa na Centralnym też się poświęciła aby innym było lepiej, bo się zgłosiła na ochotniczkę do czyszczenia klopa bym tego ja nie robil.

No tak, mając taki obraz świata to rzeczywiście można dojść do dziwnych przemyśleń

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pani_Mada]

Napisane przez amillia

Uwielbiam ten argument "nie każdy może mieszkać w Warszawie", idealna wymówka do dalszego siedzenia w Pcimiu Dolnym i zarabiania minimalnej. Jak się chce to można dobrze zarabiać, tyle. Czasem będzie to wymagać zmiany branży, miasta, kraju, zdobycia nowych umiejętności, nie każdemu się chce, ale można. Niektórzy tak swoim życiem potoczyli, że utknęli w mało opłacalnej branży, pomimo tego, że są ludźmi inteligentnymi czy pracowitymi, co nadal nie zmienia faktu, że mogliby zarabiać lepiej w innej, ale z różnych powodów podjęli takie decyzje jakie podjęli i nadal ich stopa życiowa jest zależna głównie od ich decyzji, a nie zrządzeń losu i niezbadanych wyroków bożych.

nadal... nie każdy może mieszkać w Warszawie. wyobraź sobie teraz pospolite ruszenie i milion Polaków z różnych stron Polski stwierdza, że oni chcą dużo zarabiać w Warszawie.

a pomijając to... zakładając jakiś zdroworozsądkowe podejście do życia i zachowanie jakieś minimalnego balansu między pracą, a życiem poza pracą - przeprowadzi się taka rodzina z jednym dzieckiem do Warszawy. trzeba się przebranżowić, dokształcić, wynająć mieszkanie, żyć za coś, oddać dziecko do żłobka (bo przecież cała rodzina daleko, nie da się wykorzystać kogoś do pomocy). itd.
jakie zarobki na start musi mieć ta rodzina?

takie hop-siup przeprowadzamy się do warszawy jest proste dla ludzi młodych, bez zobowiązań. nie dla ludzi, którzy muszą myśleć o czymś więcej.



no i - te przykładowe pielęgniarki i nauczyciele. przeprowadzka do warszawy nic nie zmienia w zasadzie w kwestii wynagrodzenia. są to różnice, które zjedzą wyższe koszty życia.
co z nimi? jak mają się dorobić?
przebranżowić się i zostaniemy bez pielęgniarek i nauczycieli?

Napisane przez edan84

Ahhhh, czyli powinienem całować nauczycieli po stopach, bo oni są takimi samobiczownikami, którzy świadomie się poświęcili i zarabiają byle co, bo wiedzieli że społeczeństwo nie może się składać tylko z pracowników IT??
A przecież mogli zgarniać nic nie robiac grube hajsy w IT. Ale oni się poświęcili dla innych.
Pani Lusia czyszcząca klopa na Centralnym też się poświęciła aby innym było lepiej, bo się zgłosiła na ochotniczkę do czyszczenia klopa bym tego ja nie robil.

No tak, mając taki obraz świata to rzeczywiście można dojść do dziwnych przemyśleń

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

nie. powinieneś patrzeć trochę dalej niż czubek własnego nosa. naprawdę tyle wystarczy


społeczeństwo nie ma szansy istnienia bez ludzi wykonujących zawody nieopłacalne i mało atrakcyjne. i jakkolwiek byśmy nie chcieli to nie da się inaczej. naprawdę tego nie rozumiesz czy udajesz?

jak ta pani Lusia nagle dozna oświecenia i pójdzie sobie do IT a za nią inne panie Lusie, to sam sobie będziesz biura sprzątał?

jak Ci samobiczujący się nauczyciele doznają oświecenia i pójdą do fmcg to pięknie wykształcone nam to nowe pokolenie wyrośnie. pięknie. widać po nauczaniu zdalnym jak rodzice sa w stanie sami uczyć swoje dzieci. nie są.

jak te leniwe pielęgniarki zdecydują że nie chcą harować za marne grosze i odejdą sobie do lepiej opłacalnych zawodów, to Ci da zastrzyk przeciwbólowy jak od sprzątania własnych biur Cię strzyknie w plecach? sam sobie zrobisz? bo przecież pielęgniarek nie ma, każda chciała zarabiać kilkanaście tysięcy w innym zawodzie.


tak tak, faktycznie. każdy powinien być informatykiem

[amillia]

Napisane przez Pani_Mada

nadal... nie każdy może mieszkać w Warszawie. wyobraź sobie teraz pospolite ruszenie i milion Polaków z różnych stron Polski stwierdza, że oni chcą dużo zarabiać w Warszawie.

Ale... to tak nie działa. I nie jest żadnym argumentem w dyskusji. Jeśli Warszawa zaczęłaby cierpieć z nadmiaru pracowników, to ten odpływ pracowników z innych miast spowodowałby ich niedobór tamże, podwyższając wartość rynkową takiego pracownika i jego pensje. W tej nowej rzeczywistości nie opłacałoby się emigrować do Warszawy, tylko do miejsc, gdzie pracowników zaczęło brakować.

Podobnie z teoretycznym nadmiarem programistów. Póki co nam to nie grozi, ale jeśli wszystkie sprzątaczki świata się przebranżowią to role się odwrócą i na pensje sprzątaczek będzie można patrzeć z zazdrością.

a pomijając to... zakładając jakiś zdroworozsądkowe podejście do życia i zachowanie jakieś minimalnego balansu między pracą, a życiem poza pracą - przeprowadzi się taka rodzina z jednym dzieckiem do Warszawy. trzeba się przebranżowić, dokształcić, wynająć mieszkanie, żyć za coś, oddać dziecko do żłobka (bo przecież cała rodzina daleko, nie da się wykorzystać kogoś do pomocy). itd.

Wykształcenie, które mają do tej pory, doświadczenie, które zdobyli w swoich branżach, miasta, w których podjęli edukację i dziecko, które sprowadzili na świat - to wszystko są ich indywidualnie podjęte decyzje, które wpłynęły na to, że przeprowadzka do Warszawy i zmiana branży jest utrudniona. Nikt za nich tych decyzji nie podjął, teraz muszą ponosić ich konsekwencje.

takie hop-siup przeprowadzamy się do warszawy jest proste dla ludzi młodych, bez zobowiązań. nie dla ludzi, którzy muszą myśleć o czymś więcej.

Ktoś zapłodnił tę teoretyczną kobietę na siłę i kazał jej rodzić dziecko z pistoletem przy głowie, że teraz mówi innym ludziom, jakie to szczęście mieli, że dobrze zarabiają? To nie szczęście, to lepsze decyzje życiowe.

no i - te przykładowe pielęgniarki i nauczyciele. przeprowadzka do warszawy nic nie zmienia w zasadzie w kwestii wynagrodzenia. są to różnice, które zjedzą wyższe koszty życia.
co z nimi? jak mają się dorobić?
przebranżowić się i zostaniemy bez pielęgniarek i nauczycieli?

Nie zostaniemy bez pielęgniarek i nauczycieli, bo przy odpowiednim niedobrze pracowników tych branż ich pensje zaczną rosnąć, przyciągając chętnych kandydatów. Przy założeniu odpowiednio wolnego rynku, co tam rząd by wymyślił to inna kwestia, ale mieszkać w Polsce też nie trzeba.
To tak na marginesie tego, że ci teoretyczni ludzie podejmowali decyzje o zostaniu nauczycielem i pielęgniarką w pełnej świadomości ich zarobków w tym kraju, więc nadal są odpowiedzialni za swoje niskie pensje.

[vilka1]

Napisane przez Pani_Mada

strasznie to naiwne... naprawdę sobie wyobrażasz, że dla wszystkich kwestia zarabiania (ty tam odkładania) kilkunastu tysięcy to jedynie chęci?

ile Twoim zdaniem zarabia ta pielęgniarka a Medicoverze czy nauczyciel w prywatnej szkole?

---------- Dopisano o 10:29 ---------- Poprzedni post napisano o 10:29 ----------



i tak z tego nie wyrobi na dom bez kredytu
większość nauczycieli pracuje na kilku etatach i udziela korepetycji, ale nie dlatego żeby mieć mieszkanie bez kredytu, ale żeby było ich na jakiś kredyt stać.



niektórym się wydaje, że każdy może przeprowadzić się do warszawy i być informatykiem. no nie, nie każdy może. społeczeństwo samych informatyków mieszkających w stolicy nie ma racji bytu. ja nie wiem czemu to się takie dziwne wydaje niektórym

Nie każdy może się przeprowadzić do Warszawy ale 50 czy 60 km od Pcimia może być duże miasto wojewódzkie albo firma, która płaci więcej. Może ktoś woli mieć więcej czasu dla rodziny niż dojeżdzać kawałek dalej do lepiej płatnej pracy. I to jest naprawdę ok. O ile jednocześnie nie narzeka się "jaki jestem biedny, że tak mało zarabiam". Nie wmawiaj mi, że moim zdaniem każdy koniecznie musi oszczędzać kasę, bo tak nie jest. Kwestia kompromisów: albo poświęcam czas na podyplomówkę, kursy, dalsze dojazdy do lepszej pracy albo mam więcej czasu dla siebie czy rodziny kosztem niższej pensji: bo chcę mieszkać w małej miejscowości, nie chcę dojeżdzać nigdzie dalej do pracy, dokształcać się, chcę pracować w jednym miejscu 30 lat. I to naprawdę jest OK!

[Pani_Mada]

Napisane przez amillia

Ale... to tak nie działa. I nie jest żadnym argumentem w dyskusji. Jeśli Warszawa zaczęłaby cierpieć z nadmiaru pracowników, to ten odpływ pracowników z innych miast spowodowałby ich niedobór tamże, podwyższając wartość rynkową takiego pracownika i jego pensje. W tej nowej rzeczywistości nie opłacałoby się emigrować do Warszawy, tylko do miejsc, gdzie pracowników zaczęło brakować.

Podobnie z teoretycznym nadmiarem programistów. Póki co nam to nie grozi, ale jeśli wszystkie sprzątaczki świata się przebranżowią to role się odwrócą i na pensje sprzątaczek będzie można patrzeć z zazdrością.



Wykształcenie, które mają do tej pory, doświadczenie, które zdobyli w swoich branżach, miasta, w których podjęli edukację i dziecko, które sprowadzili na świat - to wszystko są ich indywidualnie podjęte decyzje, które wpłynęły na to, że przeprowadzka do Warszawy i zmiana branży jest utrudniona. Nikt za nich tych decyzji nie podjął, teraz muszą ponosić ich konsekwencje.



Ktoś zapłodnił tę teoretyczną kobietę na siłę i kazał jej rodzić dziecko z pistoletem przy głowie, że teraz mówi innym ludziom, jakie to szczęście mieli, że dobrze zarabiają? To nie szczęście, to lepsze decyzje życiowe.



Nie zostaniemy bez pielęgniarek i nauczycieli, bo przy odpowiednim niedobrze pracowników tych branż ich pensje zaczną rosnąć, przyciągając chętnych kandydatów. Przy założeniu odpowiednio wolnego rynku, co tam rząd by wymyślił to inna kwestia, ale mieszkać w Polsce też nie trzeba.
To tak na marginesie tego, że ci teoretyczni ludzie podejmowali decyzje o zostaniu nauczycielem i pielęgniarką w pełnej świadomości ich zarobków w tym kraju, więc nadal są odpowiedzialni za swoje niskie pensje.

no i jak dla mnie wszystko co napisałaś potwierdza jedynie, że nie każdy może się przeprowadzić do Warszawy i zarabiać kilkanaście tysięcy

i to nie jest takie proste, że wystarczy mieć chęci i ambicje. nie wystarczy

---------- Dopisano o 12:00 ---------- Poprzedni post napisano o 11:58 ----------

Napisane przez vilka1

Nie każdy może się przeprowadzić do Warszawy ale 50 czy 60 km od Pcimia może być duże miasto wojewódzkie albo firma, która płaci więcej. Może ktoś woli mieć więcej czasu dla rodziny niż dojeżdzać kawałek dalej do lepiej płatnej pracy. I to jest naprawdę ok. O ile jednocześnie nie narzeka się "jaki jestem biedny, że tak mało zarabiam". Nie wmawiaj mi, że moim zdaniem każdy koniecznie musi oszczędzać kasę, bo tak nie jest. Kwestia kompromisów: albo poświęcam czas na podyplomówkę, kursy, dalsze dojazdy do lepszej pracy albo mam więcej czasu dla siebie czy rodziny kosztem niższej pensji: bo chcę mieszkać w małej miejscowości, nie chcę dojeżdzać nigdzie dalej do pracy, dokształcać się, chcę pracować w jednym miejscu 30 lat. I to naprawdę jest OK!

zadałam pytanie ile wg Ciebie zarabia pielęgniarka w prywatnej przychodzi czy nauczyciel w prywatnej szkole (bo te miejsca pracy podałaś jako takie perspektywiczne dla przedstawicieli tychże zawodów).

odpowiesz?

[vilka1]

Napisane przez amillia

Ale... to tak nie działa. I nie jest żadnym argumentem w dyskusji. Jeśli Warszawa zaczęłaby cierpieć z nadmiaru pracowników, to ten odpływ pracowników z innych miast spowodowałby ich niedobór tamże, podwyższając wartość rynkową takiego pracownika i jego pensje. W tej nowej rzeczywistości nie opłacałoby się emigrować do Warszawy, tylko do miejsc, gdzie pracowników zaczęło brakować.

Podobnie z teoretycznym nadmiarem programistów. Póki co nam to nie grozi, ale jeśli wszystkie sprzątaczki świata się przebranżowią to role się odwrócą i na pensje sprzątaczek będzie można patrzeć z zazdrością.



Wykształcenie, które mają do tej pory, doświadczenie, które zdobyli w swoich branżach, miasta, w których podjęli edukację i dziecko, które sprowadzili na świat - to wszystko są ich indywidualnie podjęte decyzje, które wpłynęły na to, że przeprowadzka do Warszawy i zmiana branży jest utrudniona. Nikt za nich tych decyzji nie podjął, teraz muszą ponosić ich konsekwencje.



Ktoś zapłodnił tę teoretyczną kobietę na siłę i kazał jej rodzić dziecko z pistoletem przy głowie, że teraz mówi innym ludziom, jakie to szczęście mieli, że dobrze zarabiają? To nie szczęście, to lepsze decyzje życiowe.



Nie zostaniemy bez pielęgniarek i nauczycieli, bo przy odpowiednim niedobrze pracowników tych branż ich pensje zaczną rosnąć, przyciągając chętnych kandydatów. Przy założeniu odpowiednio wolnego rynku, co tam rząd by wymyślił to inna kwestia, ale mieszkać w Polsce też nie trzeba.
To tak na marginesie tego, że ci teoretyczni ludzie podejmowali decyzje o zostaniu nauczycielem i pielęgniarką w pełnej świadomości ich zarobków w tym kraju, więc nadal są odpowiedzialni za swoje niskie pensje.

Zgadzam się w 100%

---------- Dopisano o 12:01 ---------- Poprzedni post napisano o 12:00 ----------

Napisane przez Pani_Mada

no i jak dla mnie wszystko co napisałaś potwierdza jedynie, że nie każdy może się przeprowadzić do Warszawy i zarabiać kilkanaście tysięcy

i to nie jest takie proste, że wystarczy mieć chęci i ambicje. nie wystarczy

---------- Dopisano o 12:00 ---------- Poprzedni post napisano o 11:58 ----------



zadałam pytanie ile wg Ciebie zarabia pielęgniarka w prywatnej przychodzi czy nauczyciel w prywatnej szkole (bo te miejsca pracy podałaś jako takie perspektywiczne dla przedstawicieli tychże zawodów).

odpowiesz?

Nie mam nikogo tam, więc nie wiem dokładnie, ale oni jakoś nie protestują pod Sejmem
Mam za to inny przykład: mogłabym pracować w dziale zgodnym z moim wykształceniem w Urzędzie Miasta, rzut beretem od domu i zarabiać 3-4 razy mniej niż teraz.

[Pani_Mada]

Napisane przez vilka1

Nie mam nikogo tam, więc nie wiem, ale oni jakoś nie protestują pod Sejmem

no to Ci powiem... nie zarabiają kilkunastu tysięcy miesięcznie, nie zarabiają tyle aby odłożyć na mieszkanie bez kredytu. nie zarabiają tyle ile tutaj, kilka stron wcześniej określałaś jako przyzwoite zarobki.

a przecież stwierdziłaś, ze w każdym zawodzie, chcieć to móc i wystarczy być ambitnym i zdeterminowanym.

no nie, nie wystarczy.

[amillia]

Napisane przez Pani_Mada

no i jak dla mnie wszystko co napisałaś potwierdza jedynie, że nie każdy może się przeprowadzić do Warszawy i zarabiać kilkanaście tysięcy

i to nie jest takie proste, że wystarczy mieć chęci i ambicje. nie wystarczy

Wystarczy. Większość ludzi w tym kraju mogłaby mieszkać w dużym mieście i zarabiać kilkanaście tysięcy, ale podjęła decyzje w swoim życiu, które doprowadziły ich do innych zarobków i innych miejsc zamieszkania, takie jak wybór kierunku studiów, decyzja o posiadaniu dzieci, decyzja o zamieszkaniu w konkretnym miejscu oraz wiele innych. Natomiast owszem, jak się nagromadzi takie decyzje podjęte na przestrzeni kilkunastu lat to może się okazać, że na danym etapie życia przebranżowienie może być znacznie utrudnione lub nawet niemożliwe - ale dana osoba do tego miejsca sama się doprowadziła.

I również podkreślę, że nie widzę w tym nic złego, nie każdy musi mieszkać w stolicy czy robić ogromną karierę - o ile nie wini wszystkich dookoła oprócz siebie za to, że nie zarabia tyle co ludzie, którzy podjęli inne decyzje.

[vilka1]

Napisane przez Pani_Mada

no to Ci powiem... nie zarabiają kilkunastu tysięcy miesięcznie, nie zarabiają tyle aby odłożyć na mieszkanie bez kredytu. nie zarabiają tyle ile tutaj, kilka stron wcześniej określałaś jako przyzwoite zarobki.

a przecież stwierdziłaś, ze w każdym zawodzie, chcieć to móc i wystarczy być ambitnym i zdeterminowanym.

no nie, nie wystarczy.

Jakoś ambitna nauczycielka z mojego środowiska może Widocznie Ci z twojego środowiska nie są zdolni i nie mają chęci.

[Pani_Mada]

Napisane przez amillia

Wystarczy. Większość ludzi w tym kraju mogłaby mieszkać w dużym mieście i zarabiać kilkanaście tysięcy, ale podjęła decyzje w swoim życiu, które doprowadziły ich do innych zarobków i innych miejsc zamieszkania, takie jak wybór kierunku studiów, decyzja o posiadaniu dzieci, decyzja o zamieszkaniu w konkretnym miejscu oraz wiele innych. Natomiast owszem, jak się nagromadzi takie decyzje podjęte na przestrzeni kilkunastu lat to może się okazać, że na danym etapie życia przebranżowienie może być znacznie utrudnione lub nawet niemożliwe - ale dana osoba do tego miejsca sama się doprowadziła.

I również podkreślę, że nie widzę w tym nic złego, nie każdy musi mieszkać w stolicy czy robić ogromną karierę - o ile nie wini wszystkich dookoła oprócz siebie za to, że nie zarabia tyle co ludzie, którzy podjęli inne decyzje.

a co powiesz o geofizykach?

gdy zaczynałam studia geofizyka była niezwykle perspektywiczna. ogromne ilości miejsc pracy, bardzo dobre zarobki, dużo fajnych wyjazdów w ramach pracy dla chętnych - raj, jak teraz IT.
dostać się na geofizykę na AGH było bardzo ciężko, a przyjmowano z 300 osób na rok.

3-4 lata później nastąpił krach. geofizyka padła. pracownicy z 20 letnim stażem zostawali nagle bez pracy.

też złe decyzje życiowe?


w każdym razie ja nie przekonam Ciebie, Ty nie przekonasz mnie. i na tym zapewne powinnyśmy poprzestać

---------- Dopisano o 12:13 ---------- Poprzedni post napisano o 12:12 ----------

Napisane przez vilka1

Jakoś ambitna nauczycielka z mojego środowiska może Widocznie Ci z twojego środowiska nie są zdolni i nie mają chęci.

gdzie ta ambitna nauczycielka pracuje? z resztą. zapytaj ją ile się płaci nauczycielowi za pełen etat. zapewne się zdziwisz trochę

i jak dużą krotność jej pensji wkłada jej mąż

[velika]

Moja teściowa porzuciła słabo płatną pracę dla pielęgniarstwa właśnie i zarabia bardzo dobrze. Co więcej, porzuciła prywatną przychodnię, gdzie zaczynała dla szpitali publicznych, bo w nich płacą jej o dziwo dużo lepiej. Małe miasto. Przebranżowiła się w okolicach 50-tych urodzin

Ja zarabiam bardzo dobrze w małym mieście ale mam swoją firmę od kilku lat. Być może w Poznaniu/Warszawie zarabiałabym jeszcze lepiej, ale tyle ile mam mi wystarcza całkowicie, a przy tym mam pracę pod nosem, często kończę o 15. Coś za coś

[amillia]

Napisane przez Pani_Mada

a co powiesz o geofizykach?

gdy zaczynałam studia geofizyka była niezwykle perspektywiczna. ogromne ilości miejsc pracy, bardzo dobre zarobki, dużo fajnych wyjazdów w ramach pracy dla chętnych - raj, jak teraz IT.
dostać się na geofizykę na AGH było bardzo ciężko, a przyjmowano z 300 osób na rok.

3-4 lata później nastąpił krach. geofizyka padła. pracownicy z 20 letnim stażem zostawali nagle bez pracy.

też złe decyzje życiowe?


w każdym razie ja nie przekonam Ciebie, Ty nie przekonasz mnie. i na tym zapewne powinnyśmy poprzestać

---------- Dopisano o 12:13 ---------- Poprzedni post napisano o 12:12 ----------



gdzie ta ambitna nauczycielka pracuje? z resztą. zapytaj ją ile się płaci nauczycielowi za pełen etat. zapewne się zdziwisz trochę

i jak dużą krotność jej pensji wkłada jej mąż

Dostać się jest trudno też na socjologię na UJ, co nie znaczy, że to perspektywistyczne studia

Nie znam się na geofizyce, więc nie mogę się za bardzo odnieść. Co znaczy ten krach i co oznacza, że "geofizyka padła"? Na czym zarabiano i czemu przestano na tym zarabiać?

Młodzi ludzie na etapie studiów już prawdopodobnie zauważyli, że zarobki nie odpowiadają tym zapowiedzianym, studia i czas tuż po studiach to nadal idealny czas na przebranżowienie się i naukę nowych umiejętności zamiast brnięcia w niedochodową branżę. Pracownicy z 20 letnim stażem powinni posiadać umiejętności i doświadczenie, które pozwolą im się odnaleźć na rynku - nie znam branży i tego wielkiego krachu, więc nie mogę się bardziej odnieść.

Tym niemniej, nie oszukujmy się, sytuacja, w której nagle jedna branża z dnia na dzień traci prawo bytu ma mało wspólnego z całą dyskusją. Tak, czasem ma się zwykłego pecha, czasem człowiek haruje latami żeby zostać światowej klasy chirurgiem a potem nagle traci wzrok, tym niemniej w kontekście "typowej" osoby z typowymi problemami i perspektywami utrzymuję to co napisałam - mogli podjąć inne decyzje w życiu, ale z różnych powodów nie podjęli i teraz konsekwencją są m.in. ich zarobki.

[Pani_Mada]

Napisane przez amillia

Dostać się jest trudno też na socjologię na UJ, co nie znaczy, że to perspektywistyczne studia

Nie znam się na geofizyce, więc nie mogę się za bardzo odnieść. Co znaczy ten krach i co oznacza, że "geofizyka padła"? Na czym zarabiano i czemu przestano na tym zarabiać?

Młodzi ludzie na etapie studiów już prawdopodobnie zauważyli, że zarobki nie odpowiadają tym zapowiedzianym, studia i czas tuż po studiach to nadal idealny czas na przebranżowienie się i naukę nowych umiejętności zamiast brnięcia w niedochodową branżę. Pracownicy z 20 letnim stażem powinni posiadać umiejętności i doświadczenie, które pozwolą im się odnaleźć na rynku - nie znam branży i tego wielkiego krachu, więc nie mogę się bardziej odnieść.

Tym niemniej, nie oszukujmy się, sytuacja, w której nagle jedna branża z dnia na dzień traci prawo bytu ma mało wspólnego z całą dyskusją. Tak, czasem ma się zwykłego pecha, czasem człowiek haruje latami żeby zostać światowej klasy chirurgiem a potem nagle traci wzrok, tym niemniej w kontekście "typowej" osoby z typowymi problemami i perspektywami utrzymuję to co napisałam - mogli podjąć inne decyzje w życiu, ale z różnych powodów nie podjęli i teraz konsekwencją są m.in. ich zarobki.

no i jak dla mnie wracamy tym samym do punktu wyjścia... wcale nie wystarczy tylko chcieć. trzeba mieć jeszcze szczęście

[amillia]

Napisane przez Pani_Mada

no i jak dla mnie wracamy tym samym do punktu wyjścia... wcale nie wystarczy tylko chcieć. trzeba mieć jeszcze szczęście

Nie wiem w jaki sposób do tego doszłaś. Szczęście, żeby nie zostać potrąconym przez ciężarówkę albo nie trafić na jedną na milion branżę, która w tajemniczych okolicznościach "padła" z dnia na dzień, cokolwiek to znaczy. Ale poza takimi sytuacjami, w 99% przypadków to owszem, wystarczy chcieć i podejmować właściwe decyzje.

[Pani_Mada]

ok, poddaję się
btw.. można sobie w internetach poczytać w jakich to tajemniczych okolicznościach padły jedne z większych form w Polsce

[edan84]

Napisane przez Pani_Mada

ok, poddaję się
btw.. można sobie w internetach poczytać w jakich to tajemniczych okolicznościach padły jedne z większych form w Polsce

Znam geofizyczke. Jest na pewno krajową, wysoką wyspecjalizowaną specjalistką w branży i zarabia podobnie jak ja.
Nie wiem kiedy byl ten krach, ale musiał być chyba w ciągu ostatniego roku, bo inaczej bym od niej wiedział że dziaduje.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 12:56 ---------- Poprzedni post napisano o 12:53 ----------

Zresztą nie o tym temat. Równie dobrze mogłaś powiedzieć, że jakoś czas temu branża hotelarska był świetnym biznesem. A dziś - trup. I że ojojoj a tak perspektywicznie było.

No... było. Krótko. I wiadomo, że tego typu okazjonalne biznesy (podobnie jak flipy) są krótkotrwałe. I należy się liczyć że źródełko szybkiego wzbogacenia może szybko wyschnac. Bo ile może Polska hoteli pomieścić? Albo ludzi od flipów? Albo specjalistów od geofizyki??

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Napisane przez Pani_Mada

ok, poddaję się
btw.. można sobie w internetach poczytać w jakich to tajemniczych okolicznościach padły jedne z większych form w Polsce

Podrzuć linka.

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;88093753]Bardzo się zgadzam.

---------- Dopisano o 07:02 ---------- Poprzedni post napisano o 06:55 ----------




To prawda. Spotkałam w swoim życiu bardzo bogatych ludzi, ale co z tego ? Straszne buce.[/QUOTE]A ja się nie zgadzam. To znaczy jeśli mówimy o ludziach, którzy wyjechali z tego pcimia i nagle zaczęli zarabiać te kilkadziesiąt tysięcy, to tak, zazwyczaj to buce, którzy uważają, że skoro im się udało, to inni którym się nie udało to lenie i debile. Jednak jeśli mówimy o ludziach, których zarobki idą w setki tysięcy miesięcznie i więcej, to zazwyczaj są to ludzie niezwykle inteligentni, uprzejmi, kulturalni i pokorni. Być może po prostu zdają sobie sprawę, że stanowią naprawdę niewielki odsetek społeczeństwa i że bez normalnego funkcjonowania w społeczeństwie nie dadzą rady robić majątku.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[edan84]

W latach 90ych był hajp na Zaradzanie i marketing. Kilka lat później na europeistykę. Bo studia w miarę łatwe a kasa miala być niebotyczna. Niestety, jak coś łatwe i dochodowe, to zaraz jest mocna, silna konkurencja. I łatwe i dochodowe być przestaje.

Niestety, aby być dobrym programistą to trzeba swoje zakuć. I wylac trochę potu i krwi. A nikt nie lubi się wysilać. Stąd ciągle braki jeśli chodzi o dobrych programistow.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[madzit11]

6000 na rękę

[orexa]

Z mężem wydajemy na życie z rachunkami miesięcznie jakieś 4000 zł ( nie mamy kredytów oraz mamy dom tak wiec rachunki są mniejsze niż w przypadku mieszkania w bloku).

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez orexa

Z mężem wydajemy na życie z rachunkami miesięcznie jakieś 4000 zł ( nie mamy kredytów oraz mamy dom tak wiec rachunki są mniejsze niż w przypadku mieszkania w bloku).

Czyli ile wydajecie na rachunku? Do tej pory zawsze słyszałam, że dom to jednak większe wydatki...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[niemanicka]

Opinie osob, ktore sadza, ze wystarczy byc ambitnym i pracowitym, oceniam jako krzywdzące. Serio jest mnostwo inteligentnych ludzi, ktorych nigdy nie poznamy, z różnych przyczyn. Jesli ktos natomiast ma wąskie horyzonty i myślenie jw. a jest bogaty, to mowi samo za siebie o tej ambicji i inteligencji


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[Tepsa]

[1=7ae4e73d4b096fedcc3cca3 dacf09e293fa96405_68a3b07 1c8cd0;88094848]Czyli ile wydajecie na rachunku? Do tej pory zawsze słyszałam, że dom to jednak większe wydatki...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]Sam dom jest spoko, do chwili kiedy nie wyskakuje jakiś większy wydatek. Okazuje się o tyle o ile o rynnę w mieszkaniu nie muszę się martwić, to w przypadku domu jest to już mój problem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[lulka19]

Napisane przez orexa

Z mężem wydajemy na życie z rachunkami miesięcznie jakieś 4000 zł ( nie mamy kredytów oraz mamy dom tak wiec rachunki są mniejsze niż w przypadku mieszkania w bloku).

My tak samo. I również bez kredytu. Jednak jest to i tak relatywnie bardzo mała kwota.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 15:06 ---------- Poprzedni post napisano o 15:03 ----------

Napisane przez Tepsa

Sam dom jest spoko, do chwili kiedy nie wyskakuje jakiś większy wydatek. Okazuje się o tyle o ile o rynnę w mieszkaniu nie muszę się martwić, to w przypadku domu jest to już mój problem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Tak, ale w zamian masz swój dom. Nie dzielisz go z setka sąsiadów z bloku. Jesteś panem swojego życia
Dla mnie najgorsze co może być to wspólnota. Jestem trudnym wspolokatorem , dlatego nie wyobrażam sobie życia w bloku.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz