Sklep z biżuterią artystyczną- czy się opłaca?

[M0N1K4]

Napisane przez Asfodelia

Chciałam tylko zauważyć, że z ekonomicznego punktu widzenia sprzedawanie składaczków "w kolorze srebrnym" ze szklanymi koralikami jest tak samo uzasadnione jak sprzedawanie starannie obrobionego srebra ze szlifowanymi kamieniami.

Wyrób pierwszego rodzaju robi się przez 3 minuty i ma się koszty w wysokości 2-3 zł. Z normalną marżą sklepową i podatkiem opłaca się to sprzedawać za np. 7 zł/sztuka, o ile nie wystawiamy tego przez internet i nie musimy się bawić w zdjęcia. Ponieważ na wydanie 7 zł stać każdą nastolatkę rynek jest duży i łatwo to sprzedać. W cenie mieści się starannie zakręcony loop i 2-3 przekładki, a biżuterii tego rodzaju nie traktuje się jak lokaty kapitału, tylko coś, co się założy 3 razy i ma pasować do sukienki. Owszem, jest tego dużo na rynku, ale mi z tego co wstawiłam do stacjonarnego sklepu zeszło prawie wszystko. Przez internet już schodzić nie chce i trzymam to na stronie tylko ze względu na pozycjonowanie.

Z kolei za starannie wykonany wyrób ze srebra można policzyć znacznie więcej, ale też dużo trudniej go sprzedać - kobiet kolekcjonujących unikalną biżuterię jest niewiele, szczególnie teraz kiedy mamy kryzys i ludzie ostrożniej podchodzą do wydawania pieniędzy. Z drugiej strony - luksusowe wyroby opłaca się umieszczać on-line, bo są wystarczająco drogie, aby był sens je fotografować i reklamować, i tutaj się zgodzę z opiniami, że dopracowanie jakości zwiększa szanse na sprzedaż.

Z trzeciej strony - przechadzając się po galerii handlowej w Warszawie widuję w gablocie wystawowej "ekskluzywnego" sklepu jubilerskiego srebrne składaczki z krzywymi loopami i gołym drutem, oraz piekielnie drogą biżuterię modułową, której cena wynika głównie z bycia ostro reklamowaną.

Ponadto tematem tego wątku nie była kwestia kto, co i jak robi, tylko czy warto otwierać sklep z biżuterią hand made w sytuacji pewnego nasycenia rynku. Naturalną rzeczą jest sprzedawanie w takim sklepie wyrobów wielu twórców, więc jakość wyrobów osoby zadającej pytanie nie ma wiele do rzeczy.

Odniosę się tylko do ostatniej części wypowiedzi. Moim skromnym zdaniem - bardzo istotna jest jakość wyrobów w takim sklepiku ;] Tak, młode dziewczyny prędzej kupią kolczyki za 7 zł niż za 60 zł. Może i mają pasować do 1 sukienki, ale jak się przy trzecim założeniu popsują to dla takiej dziewczyny suma może stać się AŻ 7 zł. Może potem 10 razy się zastanowić zanim wyda te 7 zł z kieszonkowego na kolczyki które zaraz się rozlecą.

Istotną kwestią dla takiego sklepiku jest oczywiście lokalny rynek. W moim małym mieście stoiska z taką biżuterią są oblegana ( na bazarkach) ale nie ma ani jednego sklepy tylko z biżuterią. Sądzę,że ciężko byłoby mu się utrzymać, tym bardziej że w większości sklepów na deptaku jest sprzedawana biżuteria+ sto pięćdziesiąt innych drobiazgów. Z resztą, sama wiem po sobie i koleżankach np. z gimnazjum czy ogólniaka. Kupowałyśmy tanie rzeczy ( ja głównie dlatego, że potrafiłam zgubić kolczyka już pierwszego wieczoru, więc szkoda mi było zgubić kolczyki za które dałam więcej niż 50 zł). Ale jak nam się coś popsuło to potem ostrożniej się dobierało sklep z biżuterią i podawałyśmy sobie takie informacje ;]

No i umiejscowienie takiego sklepiku. Gdzieś na uboczu - fajnie, bo tańszy czynsz, ale jak będzie z klientami? Czy będzie im się chciało tam zajść? W centrum czynsz drogi, ale i klientów więcej.

Także przy takim sklepiku podstawa to rozeznanie w klienteli własnego miasta, jego potrzebach oraz ofertą innych sklepów. Jeśli kiedykolwiek miałabym zakładać sklep stacjonarny to byłby on dodatkiem do sklepu internetowego, który zapewniał by możliwość odbioru osobistego i jakieś niewielkie pewnie, dodatkowe wpływy.

[Beacia87]

Ja już pisałam coś podobnego w innym wątku, ale i tu napiszę.

Otóż uważam, że Asfodelia ma po części rację - u mnie w mieście zdecydowanie największe szanse na przebicie się ma sklep z tanią biżuterią z metalowych półfabrykatów (nie wchodzimy w VAT). Aczkolwiek nie wiem czy opłaca się tu handmade, bo znacznie tańsze jest sprowadzenie gotowej biżuterii z Chin. Kilka sklepów w Słupsku ma w swojej ofercie tylko to i trzymają się jakoś. Jeden ma już 9 lat - za moich licealnych czasów był hitowy, mimo że ceny wcale nie są tak niskie jak na metal - nawet ponad 100 zł (chińszczyzna). Teraz na święta ruch w nich rośnie (prezenty na wymianki mikołajkowe/świąteczne itp.) Z kolei dziś rozmawiałam z jubilerem - bursztynnikiem i jak mówił taka biżuteria nie ma zbytu w tej chwili (ku mojemu zdziwieniu). Sezon na nią jest tylko latem.

Wszystko (jak już napisała Monika) zależy od rynku lokalnego - inaczej wygląda to zapewne w Warszawie czy Krakowie, które są dość bogatymi miastami, a inaczej w Słupsku czy jeszcze mniejszym mieście.

[viktorej]

Ja natomiast jestem zdania, że wszystko zależy od znalezienia odpowiedniego klienta. Na wszystko jest zbyt, tylko trzeba dobrze trafić. Pewnie, że tanie rzeczy schodzą szybciej, ale do czasu. Tzn. do czasu dla danego klienta , bo jak kupi 5 razy bubel, za szóstym się zastanowi. Dla biznesu to żadna strata, bo za chwilę się napatoczy kolejny niezorientowany. I tak w kółko.
My same decydujemy, jakich klientów chcemy "atakować". Ja zaczęłam od srebra, bo od posrebrzaków dostaję wysypki. I jest ciężko. Ale walczę. Uwzięłam się i wiem, że moim celem nie są nastolatki, a klient, który ceni moją pracę i materiały, z którymi pracuję. Jak się komuś nie podoba, to nie. Będę szukać gdzie indziej.

Edit: Chciałam dodać, że nie mam nic przeciwko dziewczynom, które tworzą posrebrzaną biżuterię. I podkreślam tutaj tworzą. Tylko że moją dewizą jest "jak ginąć, to z trzaskiem" (niedawno to odkryłam). I jak sobie pomyślę, że pracy jest tyle samo niezależnie od tego czy to srebro, czy posrebrzane, czy złoto (którego nie lubię ), wolę zainwestować.

[Asfodelia]

Chciałam jeszcze zauważyć, że składaczek za 7 zł wcale nie musi się rozwalić po 3 użyciach. Szczególnie taki prosty, na jednej szpilce - nie ma tam dużo łączeń i wystarczy dobrze zacisnąć loopa, żeby całkiem dobrze się trzymało.

Poza tym jak coś się jednak rozwali to można przynieść do sklepu i jest za darmo naprawiane lub wymieniane.

[wilczex]

Chyba u Was w Warszawie, bo u mnie w Szczytnie powiedzą że źle użytkowałam

Ja jako początkująca i ambitna ( moze nawet za bardzo) oczywiście też chciałabynm kiedyś mieć taki własny sklep internetowy. Ale zdaję sobie z tego sprawę, że do tego czasu dużo wody upłynie w Wiśle, a to dlatego, że dopiero po świętach będę miała pierwsze prawdziwe narzędzia do modeliny. Zanim moje prace nie będą BARDZO DOBRE nie zakładam sklepu, bo najnormalniej będzie mi wstyd. Po prostu trzeba być krytycznym wobec siebie i widzieć trochę więcej niż czubek własnego nosa. I ĆWICZYĆ! i inwestować w rozwój. nie tylko pieniądze ale i czas. Takie jest moje zdanie

[Asfodelia]

W Pruszkowie.

Mi się zdaje, że żeby zakładać sklep to trzeba mieć bardziej żyłkę handlową. Towar się w większości od kogoś kupuje, chyba że masz fabrykę i sklep firmowy. Z własnymi wyrobami to można mieć co najwyżej stoisko. ;->

Swoją drogą - może mi ktoś powie, jak to jest z tymi stoiskami. Dostałam info o kiermaszu, ale stwierdziłam, że nie ma co, bo nie mam na wynos dodatkowej kasy fiskalnej. Zauważyłam jednak, że większość wystawców na lokalnych kiermaszach działa na dziko - nie mają żadnych kas, sprzedają zupę bez pozwolenia z sanepidu itd. Ktoś się orientuje, na jakich zasadach to się wszystko odbywa?

[komiksowa]

ollccia - masz rację, oczywiście, ale jakoś tak nieprzyjemnie czytać te posty, w których zionie złością - ale może to ja tylko taka wrażliwa jestem z właśnego doświadczenia wiem, że jak emocje opadają, to pisze się już zupełnie inaczej - ale tak to tylko wtrącam. Natomiast to, co pisze Asfodelia jest bardzo ciekawe i bardzo prawdziwe. Ja postawiłam na kolczyki dekupażowe, bo są tanie i jest teraz na nie moda - obracam się w klimatach punka, reggae i ciężkiej muzy i się dobrze w tym czuję, więc robię, to co lubię. Inwestowałam w biżuterię witrażową, siedziałam nad tym godzinami, ale mamy już na rynku jedną Panią, którą ciężko przebić - i nie ma co się dziwić, bo jej prace są niesamowite i niepowtarzalne - więc na razie rzuciłam to trochę w kąt. Musze płacić ZUS, podatki, spłacać kredyt studencki i mogłabym tak wymieniać i wymieniać...więc nie robię z siebie wielkiej artystki. No tak to działa. Czasem rzeczywiście lepiej trzaskać składaki i z tego żyć, niż chwalić się pracami w kolejnych galeriach - oczywiście nie dotyczy to dziewczyn z dużym doświadczeniem i dorobkiem, bo one zawsze sobie poradzą. Natomiast jeśli chodzi o otwarcie sklepu on-line - robienie zdjęć, ich obróbka, wrzucanie opisów - Ja już czasem nie wystawiam prac w galerii bo zwyczajnie nie mam siły siedzieć kolejny wieczór nad obróbką.
I teraz zauważyłam - za 2 tygodni jestem na targach rękodzieła w Poznaniu. Nie mam kasy fiskalnej i nie spotkałam się z tym, żeby jakiś wystawca ją miał, także tym się Asfodelia nie martw. W zeszłym roku na hali pojawiła się skarbówka i skontrolowała kilka stoisk, ale to były stoiska ze srebrem, bursztynem itp. Byłam już na 3 edycjach targów (uważajcie na Artchannel!!!!) i u nikogo kasy nie widziałam. Robię taką rozpiskę w zeszycie, co sprzedałam i za ile i to powiedzmy działa jak kasa- bardzo umownie Gdyby każdy sprzedający na targach miałby mieć kasę, to naprawdę byłoby bez sensu i bez uroku. I jeszcze raz podkreślam nie sprzedaję srebra (nawet bigli) i nie przekroczyłam progu, przy którym kasę trzeba mieć i sprzedaję tylko on-line - uprzedzając wrzuty ;-)))

[Asfodelia]

To w jaki sposób taki wystawca - osoba prywatna bez działalności - rozlicza podatki po takim kiermaszu? Bo gdybym wystąpiła w imieniu sklepu to musiałabym mieć kasę, jak mi się przynajmniej wydaje. Teoretycznie można by to też przepuścić przez kasę następnego dnia, ale to też jest problem, bo klient powinien dostawać paragon.

[komiksowa]

Ja nie mam w ogóle kasy fiskalnej i mogę to sobie wrzucić w przychód. Rozliczam się miesięcznie, więc płacę od tego podatek. Na targach jest dużo osób prywatnych, bez DG i wcale się skarbówką nie przejmują - w zeszłym roku staliśmy obok dziewczyn z Craftladies. Ja mówię o targach w Poznaniu. Wydaje mi się, że MTP ma jakąś niepisaną umowę ze skarbówką. Bo gdyby US wpadł i nakładał mandaty na wystawców, to wiadomo, że więcej nie przyjadą, a jak nie przyjadą, to nie ma kasy. Takie moje domysły. Tak jak mówię, nie widziałam u ani jednego wystawcy kasy fiskalnej zarówno w Poznaniu, jak i w Łodzi. Nawet u tych ze srebrem. Jak się rozliczają nie wiem, mówię Ci, jak ja to robię

[poppppy]

Napisane przez komiksowa

Ja nie mam w ogóle kasy fiskalnej i mogę to sobie wrzucić w przychód. Rozliczam się miesięcznie, więc płacę od tego podatek. Na targach jest dużo osób prywatnych, bez DG i wcale się skarbówką nie przejmują - w zeszłym roku staliśmy obok dziewczyn z Craftladies. Ja mówię o targach w Poznaniu. Wydaje mi się, że MTP ma jakąś niepisaną umowę ze skarbówką. Bo gdyby US wpadł i nakładał mandaty na wystawców, to wiadomo, że więcej nie przyjadą, a jak nie przyjadą, to nie ma kasy. Takie moje domysły. Tak jak mówię, nie widziałam u ani jednego wystawcy kasy fiskalnej zarówno w Poznaniu, jak i w Łodzi. Nawet u tych ze srebrem. Jak się rozliczają nie wiem, mówię Ci, jak ja to robię

To bardzo ciekawe co piszesz....bo osobiście znam przypadek gdzie właśnie na targach w Poznaniu nałożono na dziewczynę karę za sprzedaż bez kasy.
Ja sama jak jeżdżę na giełdy mam kasę....tak jak wielu innych znanych mi wystawców...
Zawsze są jacyś bez kasy...ale i tych z kasą jest wielu...

[komiksowa]

Dziewczyny jeszcze jedna rzecz..nie wydaje mi się, żeby skarbówka zaczęła robić naloty na Allegro i galerie. Pracowałam jako urzędnik, powiedzmy, że zdążyłam się wgryźć w mentalność urzędniczą - tak to nazwijmy. Po pierwsze - nie ma tylu ludzi i musieliby siedzieć 24/24, żeby móc i chcieć skontrolować wszystkich. Po drugie załatwienie zezwolenia na jakąkolwiek kontrolę to kilka pism, które musi zatwierdzić kierownik, potem dyrektor i dyrektor dyrektora - tonęliśmy w pismach, kiedy musieliśmy jakąś kontrolę załatwić. Poza tym kumpel pracuje w Allegro i nie wydaje mi się, żeby ten serwis nie miał obrony przed udostępnianiem danych użytkowników komukolwiek - to, ze nimi handlują na boku to inna sprawa. Co nie znaczy oczywiście, że jak ktoś nielegalnie sprzedaje, to nie wpadnie. Zdarzają się głupie przypadki i listy w stylu "uprzejmie donoszę" I nie powiem, że sama czasem nie mam ochoty dać popalić niektórym dziewczynkom na Allegro, które sprzedają swoje badziewia za 5 zł
Popppy Ty znasz, ja nie znam ja po prostu nie muszę na razie mieć w ogóle kasy. Przepisy księgowe -odsyłam.

[loquacee]

Komiksowa, z tego co wiem, to badziewia za 5 złotych na allegro, o ile nie są ze srebra (a trudno żeby za piątaka dostać srebrnego biżuta) nie podlegają opodatkowaniu do kwoty wolnej od podatku...

[poppppy]

Ja nie twierdzę, że Ty musisz mieć kasę i że Ty łamiesz jakieś przepisy....
Twierdze tylko, że generalizujesz i wcale nie jest tak, że na giełdach wszyscy sprzedają nielegalnie.....

No i w ogóle nie ma to jak zachęta do sprzedaży na czarno ....czemu nie skoro nikt nie skontroluje....gratuluje podejścia...

[komiksowa]

ale czemu na czarno, jak ja mam założoną DG od lutego tego roku i płacę podatki????????? to raz, dwa - w którym momencie zachęciłam do sprzedaży na czarno? proszę mnie zacytować mówię tylko, co widziałam i nie mówię o Giełdzie Minerałów, bo się na niej nie wystawiam tylko o targach organizowanych przez MTP. Nie mam obowiązku posiadania kasy, bo:
nie sprzedaję srebra
nie przekroczyłam 20 tys. obrotu w roku podatkowym
bo prowadzę tylko sprzedaż on-line
konsultowałam to z księgową, 2 razy pytałam w skarbówce i mogę się nawet wystawić na targach bez kasy.
To brzydko, że stawiasz mi zarzuty, ale tak jak pisałam - to forum kipi złością. SZKODA.

[Kathinna]

Dziewczyny, możemy zamknąć ten temat? Święta idą, nie czas na złości

[poppppy]

Napisane przez komiksowa

ale czemu na czarno, jak ja mam założoną DG od lutego tego roku i płacę podatki????????? to raz, dwa - w którym momencie zachęciłam do sprzedaży na czarno? proszę mnie zacytować mówię tylko, co widziałam i nie mówię o Giełdzie Minerałów, bo się na niej nie wystawiam tylko o targach organizowanych przez MTP. Nie mam obowiązku posiadania kasy, bo:
nie sprzedaję srebra
nie przekroczyłam 20 tys. obrotu w roku podatkowym
bo prowadzę tylko sprzedaż on-line
konsultowałam to z księgową, 2 razy pytałam w skarbówce i mogę się nawet wystawić na targach bez kasy.
To brzydko, że stawiasz mi zarzuty, ale tak jak pisałam - to forum kipi złością. SZKODA.

Ależ jakie zarzuty...i jaka złość...zupełnie nie rozumiem...Zdaje się widzisz to co chcesz wiedzieć....zamiast czytać dokładnie z góry zakładasz że wszyscy na forum sa "be"...
Ja jestem całkowicie spokojna i zupełnie nie odnoszę się do Twojej sprzedaży, więc nie wiem po co się tłumaczysz ....Nie piszę że zachęcasz swoim działaniem.
Odnoszę się do tego, że napisałaś że znasz specyfikę urzędów i wiesz że nie zaczną nie naloty na allegro ani galerie....
Myślę, że niektórzy mogą to odbierać jako zachętę....bo czemu nie....
I bardzo proszę nie nadinterpretować moich wypowiedzi

[wilczex]

Tematu zamykać nie ma sensu, bo jest potrzebny i ważny, tlyko po co na siebie naskakiwać?

[poppppy]

Echh echh echhh....no ale kto naskakuje? Przecież nie ja....

[ollccia]

Odnośnie Poznania, to na targach w Arenie Skarbówka jest dość regularnie. W zeszłym roku byłam na stoisku z Lubomirką i tylko patrzyłyśmy, czy do nas podejdą, bo kilku osobom mandaty przysolili. Jedna dziewczyna za srebro bez kasy (nie wiem czy bez DG również) dostała 2 tys zł... Kasę by za to miała i księgowego przez pół roku... A urzędnicy chodzili i patrzyli czy sprzedawcy wydają paragony. Myślę, że równie dobrze mogli się za klientów podawać i jak nie dostali papierka, to atakowali.
Na MTP jako wystawca będziemy z Lunamin i Agave po raz pierwszy i nie wiem jeszcze jakie tam zwyczaje panują, ale jeżeli spora część osób ma status artysty lub artysty ludowego, to kasy fiskalnej mieć nie musi w ogóle (nie mówię tutaj o biżu). Oni są objęci jakimiś innymi przepisami. Mam znajomego rzeźbiarza i z tego co wiem, on chyba w ogóle DG nie ma, tylko właśnie jakoś inaczej się z podatków rozlicza. Ale jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić...
EDIT: Aha, i przychód roczny to myślę, że w okolicach 50-70 tys zł miewa, więc na granicę się nie łapie.

PS. Komiksowa - to może jakieś spotkanko przy herbatce na targach

[staska_stasia]

Działalność artystyczna nie podlega przepisom ustawy o swobodzie działalności gospodarczej- więc rejestrowana być nie musi. Nam to tłumaczył gość na ćw w ten sposób: jest sobie taki malarz i on albo ma natchnienie, albo też nie ma natchnienia i przez pół roku nic nie namaluje, więc trudno mówić tu o działalności ciągłej. Bo zorganizowana w jakiś sposób jest- ma sztalugi, farby, pędzle.

[Asfodelia]

To, że obrazy można sprzedawać bez kasy i działalności gospodarczej to wiem. Ale rzemiosło artystyczne to już chyba inna sprawa.

Wiem, że na różnych kiermaszach pojawiają się osoby sprzedające różne rzeczy bez działalności oraz kasy i zastanawiam się, czy to zawsze oznacza, że sprzedają na lewo, czy też istnieje jakaś opcja zrobienia tego legalnie. Zakładając, że ta biżuteria nie zawiera srebra ani złota.

Z tego co pisze komiksowa wynika, że można prowadzić działalność i nie mieć kasy fiskalnej, o ile ma się niewielki obrót.

A co jeśli by się zrobiło papiery "na artystę" i sprzedawało biżuterię pod szyldem "sztuka"?

[wilczex]

A czy ja powiedziałam, że Ty naskakujesz czy wymieniłam nicki? Nie, po prostu nie warto się czepiac każdego słówka i dopieprzać sobie na wzajem. Nie po to jest fotum, żeby się denerwować a po to, zeby się odstresować. A wg mnie informacje np o tej całej kasie fiskalnej i o wystawianiu się na targach są bardzo pomocne i interesujące.

[mlisiewski]

Napisane przez komiksowa

nie wydaje mi się, żeby skarbówka zaczęła robić naloty na Allegro i galerie

Zdziwiłabyś się. Od 30 lipca 2010 weszły w życie nowe przepisy ( http://biznes.interia.pl/podatki/pod...j,1510987,4211 ) dające skarbówce ogromne uprawnienia w tej kwestii.
Wystarczy, że wyślą do Allegro czy galerii pismo z żądaniem wydania kompletu informacji odnośnie sprzedającego (tak osobowych, jak i np historii sprzedaży) i nie ma wyjścia - wszystkie te dane zostaną im podane jak na tacy. Nie muszą się wysilać.
Większość osób w galeriach ma już działalność i z miesiąca na miesiąc ich odsetek rośnie.

[kulkam]

Ja tylko dodam, że na ostatniej giełdzie minerałów szlag mnie trafiał, gdy prosiłam o fakturę, a sprzedawca doliczał mi VAT! Normalnie miałam ochotę zadzwonić do skarbówki!

[smoczek]

Trzeba było nagrać. Mi się jeszcze nigdy tak nie zdarzyło, ale głównie dlatego, że jestem świnia, bo płacę, a potem mówię: jeszcze fakturę poproszę.

[kulkam]

Ja też zapłaciłam, ale babka mi powiedziała, że jak chcę fakturę,to muszę VAT zapłacić jeszcze. Zresztą od jednego sprzedawcy krzemienia pasiastego do dziś nie dostałam faktury (1,5 roku!), a pechowo nie wzięłam na niego namiarów. Wiem tylko, że zaopatrują Kruka.

A na giełdzie w Krakowie nie chcieli mi kiedyś wystawić faktury na perły bodajże za 60 zł, bo faktury wystawiają do 100 zł! Odpuściłam, bo nie umiem się kłócić, ale naprawdę żałuję, że nie mam jakiejś ciotki w skarbówce

[smoczek]

No ja pierniczę, jaki tekst. Ja czasami biorę faktury w kiosku i na jeden gaz do zapalniczek za 6 zł i jakby mi kobieta coś śmiała pisnąć to bym się zdziwiła. Ale kurcze jakby mi ktoś walnął tekstem, że mam mu za vat dopłacić to normalnie masakra. Już widzę jak np. klientka u mnie kupuje kolczyki, ja drukuję paragon z kasy i mówię jej w tym momencie, że w związku z drukowaniem paragonu to jej doliczam 22% . Śmiech na sali.

[kulkam]

No ale co zrobisz? Nie kupisz? Kupisz i nie zapłacisz VAT-u, nie dostając jednocześnie faktury?
Ja też byłam ekstremalnie zszokowana, że na takie ekscesy pozwalają sobie nawet największe hurtownie minerałów!
A żeby było śmieszniej, rok wcześniej, gdy jeszcze nie miałam DG, doliczali dodatkową marżę za zakupy detaliczne, a nie za fakturę!

[Ruda Emilka]

Odgrzebuję stary wątek, bo potrzebuję porady w sprawie sklepu...
Staram się o unijne dofinansowanie, którego część ma być przeznaczona na własny sklep/stronę internetową.
Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, komu zlecić i czego właściwie oczekiwać. Zależy mi przede wszystkim na tym, żeby całość była funkcjonalna, działała bez zarzutu i miała ładną grafikę - raczej nie wchodzą w grę nudne szablony. Nie wiem czy lepiej jest kupić gotowy sklep a do niego wykonanie indywidualnej grafiki czy zlecić wykonanie całości "na miarę". Gotowe sklepy często mają mnóstwo niepotrzebnych mi opcji (porównywarki cen, integracja z Allegro itp.), więc nie chcę płacić za coś czego nigdy nie użyję; z kolei tańsze wersje tych sklepów nie mają możliwości np. prowadzenia dwóch wersji językowych albo mają ograniczoną ilość zdjęć.
Gubię się w gąszczu tych wszystkich ofert i niewiele z nich rozumiem. W związku z tym nie potrafię nawet obliczyć kosztów, no bo nie wiem której oferty potrzebuję
Wiele z Was ma swoje sklep/strony, więc na pewno się orientujecie co i jak...
Czy mogłybyście mi polecić jakąś konkretną firmę/agencję/ofertę? Albo napisać jak to u Was wyglądało, tzn. od czego należy zacząć, co robić a czego unikać? Jakich kosztów się spodziewać za gotowca a jakich za całość "na miarę"? I komu to w ogóle zlecić/u kogo kupić?
Bardzo liczę na pomoc

[JoannaW_]

Napisane przez Ruda Emilka

Odgrzebuję stary wątek, bo potrzebuję porady w sprawie sklepu...
Staram się o unijne dofinansowanie, którego część ma być przeznaczona na własny sklep/stronę internetową.
Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, komu zlecić i czego właściwie oczekiwać. Zależy mi przede wszystkim na tym, żeby całość była funkcjonalna, działała bez zarzutu i miała ładną grafikę - raczej nie wchodzą w grę nudne szablony. Nie wiem czy lepiej jest kupić gotowy sklep a do niego wykonanie indywidualnej grafiki czy zlecić wykonanie całości "na miarę". Gotowe sklepy często mają mnóstwo niepotrzebnych mi opcji (porównywarki cen, integracja z Allegro itp.), więc nie chcę płacić za coś czego nigdy nie użyję; z kolei tańsze wersje tych sklepów nie mają możliwości np. prowadzenia dwóch wersji językowych albo mają ograniczoną ilość zdjęć.
Gubię się w gąszczu tych wszystkich ofert i niewiele z nich rozumiem. W związku z tym nie potrafię nawet obliczyć kosztów, no bo nie wiem której oferty potrzebuję
Wiele z Was ma swoje sklep/strony, więc na pewno się orientujecie co i jak...
Czy mogłybyście mi polecić jakąś konkretną firmę/agencję/ofertę? Albo napisać jak to u Was wyglądało, tzn. od czego należy zacząć, co robić a czego unikać? Jakich kosztów się spodziewać za gotowca a jakich za całość "na miarę"? I komu to w ogóle zlecić/u kogo kupić?
Bardzo liczę na pomoc

Mi polecono opcję droższą, ale lepszą podobno. W sumie to jestem z wyboru zadowolona. Czyli właśnie pisany od podstaw sklep według moich wytycznych, zamiast gotowego szablonu, który miałby być dostosowywany. W "swoim" zawsze łatwiej wprowadzić rzeczy, których Ty aktualnie potrzebujesz, w "gotowym" często ewentualne wprowadzanie zmian pociąga za sobą kolejne wysokie koszty.
Ja się nie znam na tym dokładnie, bo ze mnie programista jak z koziej rzyci trąba
Dla mnie robili to znajomi, ona graficzka, on programista. Jednak teraz wyjechali, także na pewno nie podejmują się takich zleceń (to na umowę o dzieło było). Ale mogę podać Ci namiary na chłopaka, który aktualnie dla mnie wykonuje jakieś zmiany/poprawki itp. (właśnie wysłałam do niego maila, czy w ogóle byłby zainteresowany, bo wiem, że jest mocno obłożony pracą).