Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią. Część 8

[kobietasukcesu]

Link do części siódmej - https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=664476

[MonikaFaustyna]

Kontynuując "miłość w klasie za wszelką cenę". Ja ze swoją klasą w LO słabo się dogadywałam a polonistka ciągle psioczyła, czemu nie chcę się integrować. Nie zależało mi za bardzo na tym i tyle. Nie widzę sensu zmuszania do czegoś.

[WhiteCherry]

LO to całkiem co innego, powiedziałabym nawet, że wiele osób wtedy ma na resztę po prostu wyje**ne, bo nie pasują im poglądy/sposób bycia itp. i raczej nikt z nikim na siłę się nie integruje.
ale w podstawówce dziecko raczej nie chce odstawać od rówieśników, nie lubi być odrzucone, tak samo jak w gimnazjum, które wg mnie nie powinno istnieć moje gimnazjum było zbieraniną patologii, z tego powodu mieliśmy ochroniarzy i monitoring

[fe414c2710b8060c6dec8506e8442112fb575cc4]

o nowa częśc, to wkleję co napisałam w poprzednim, o chwilę za późno

Napisane przez kobietasukcesu

monikafaustyna: niektórzy rodzice to by chcieli, żeby dzieci najlepiej do toalety z tym telefonem chodziły.
Zresztą nie tylko rodzice, ludziom się rodzi jakaś mania w głowach, że jak ktoś nie odbiera to nie żyje albo chociaż leży nieprzytomny w szpitalu

A jak wyjdziesz na pół godz to też z telefonem. Zresztą najlepiej to pobliskiego sklepu też, jakby się komuś z domowników przypomniało że jednak jeszcze masła potrzebuje i żeby mógł zadzwonić.

oesu jak mnie to wkurza moi teściowie mają taki zwyczaj, że wydzwaniają jak na alarm do nas jak nie odbierzemy pierwszego telefonu, a jak już w koncu któreś z nas odbierze to zaraz panika czego nie odbieracie, stało się coś? Nie mamo, chcieliśmy w spokoju zjeść obiad / prowadziłam akurat auto / byłam w toalecie / po prostu nam się nie chciało. Dzisas kiedyś byłam uzależniona od komórki, od kilku lat coraz częsciej mam ochotę wywalić ją gdzieś w kąt

co do przezwisk, ja tez byłam wyśmiewaną okularnicą, ale jakoś nie mam wrażenia że to była dla mnie szkoła życia raczej dosyć przykre chwile z którymi jako dziecko nie umiałam sobie poradzić

[asioollka]

Napisane przez MonikaFaustyna

Kontynuując "miłość w klasie za wszelką cenę". Ja ze swoją klasą w LO słabo się dogadywałam a polonistka ciągle psioczyła, czemu nie chcę się integrować. Nie zależało mi za bardzo na tym i tyle. Nie widzę sensu zmuszania do czegoś.

To prawda, ale przykładowo miałam w klasie grupkę osób, które strasznie nie chciały się integrować i były tak strasznie ponad to (co będą się z plebsem zadawać). Przez nich nie jeździliśmy na wycieczki, nie wychodziliśmy na jakieś eventy, bo musiało być chętnych ileś procent (załóżmy 80%), a ich było więcej niż 20%. Więc w ten sposób przez taką grupę "indywidualistów" wszyscy mieliśmy problem.

[kobietasukcesu]

Napisane przez WhiteCherry

ale wiesz, jest różnica pomiędzy jakimś tam niewinnym dogadywaniem w stylu - przezwisko od nazwiska, wyśmianiem jakiejś sytuacji itp. i tyle, a pomiędzy permanentnym gnojeniem do tego stopnia, że ten kozioł ofiarny postanawia targnąć się na swoje życie albo postanawia cały czas wagarować, byle nie chodzić do szkoły. Można sobie bagatelizować taki problem i uważać, że to ''dobra szkoła życia dla dzieciaka", jeśli nie było się świadkiem czegoś takiego.

A nie do końca wyjaśniłam o co mi chodzi. Bardziej o sytuacje, gdzie się przezywamy, ale i tak lubimy. I o to, żeby sobie umieć z tym poradzić.
Bo już ciągłe dokuczanie przez wszystkich i to w ostry sposób to już dobra szkoła życia dla mnie nie jest.

Ale też nie uważam, że dzieci powinny być dla kogoś miłe na siłę, nawet jak jest w klasie osoba, z którą się nikt za bardzo nie chce kolegować. Miałam taką pannę w klasie w gimnazjum, której nie lubił nikt, no dosłownie nikt, ale tak się zachowywała, że naprawdę się o to prosiła.
Ale oczywiście według pewnych nauczycieli była biedną dziewczynką. Biedna dziewczynka, która zamiast się z klasą integrować każdemu dogadywała, a jak jej jakiś chłopiec odpyskował potrafiła zacząć się bić.
A wybaczcie, żeby 13latki pomyślały- biedactwo, jej coś dolega, nie odsuwajmy się od niej, bo to może nie jej wina, że taka jest, zaproponujmy jej psychologa.

whitecherry: u mnie znowu sami ludzie z klasy twierdzili, że trzeba się lubić. Ale były to osoby krótko mówiąc bez życia poza szkołą (nie każdy musi być towarzyski, ale niektórzy poza nauką świata nie widzą)

I takie niby dobre dziewczynki, dobre uczennice, krzyżyk na szyi, kościółek w niedzielę, ale objechać nieobecnych to czemu nie. Z moją koleżanką miały problem bo długie paznokcie i oczywiście dogadywanie, że dzisiaj zwolniła się z wfu bo nie chciała paznokietków połamać, problem bo ma duży biust. Problem, że zamiast tylko rozmawiać o nauce ma jakiś inny świat.
Ze mną też miały problem, ale żeby coś powiedzieć wprost to absolutnie.

A jak jednej z kółka wzajemnej adoracji nie było to oczywiście też objazd. Ja chociaż swoich koleżanek nie obgadywałam za plecami- czasami sobie dogadałyśmy, ale chociaż prosto w twarz.

[natalkaa7522]

Napisane przez MonikaFaustyna

Kontynuując "miłość w klasie za wszelką cenę". Ja ze swoją klasą w LO słabo się dogadywałam a polonistka ciągle psioczyła, czemu nie chcę się integrować. Nie zależało mi za bardzo na tym i tyle. Nie widzę sensu zmuszania do czegoś.

U mnie w LO jakiejś specjalnej miłości tez nie ma. W klasie mam same dziewczyny + jeden chłopak i klasa generalnie się razem nie trzyma za bardzo. Wiadomo - są grupki i każdy sobie rzepke skrobie. Dla mnie to spoko, bo większości nie lubię.

Napisane przez asioollka

To prawda, ale przykładowo miałam w klasie grupkę osób, które strasznie nie chciały się integrować i były tak strasznie ponad to (co będą się z plebsem zadawać). Przez nich nie jeździliśmy na wycieczki, nie wychodziliśmy na jakieś eventy, bo musiało być chętnych ileś procent (załóżmy 80%), a ich było więcej niż 20%. Więc w ten sposób przez taką grupę "indywidualistów" wszyscy mieliśmy problem.

Ja mam teraz ten problem właśnie w LO z wycieczkami i innymi, bo żeby gdziekolwiek pojechać to musi się zdecydować 80% klasy, a u nas zawsze odpada 7 osób (te same zawsze) i

[WhiteCherry]

ja też uważam, że lepsza już obojętność, neutralne podejście na zasadzie 'cześć-cześć' i tyle, niż sztuczna uprzejmość. Z reguły da się wyczuć, że to 'lubienie' jest wymuszone. Ja też nie wszystkich lubiłam, tolerowałam, ale nie wnikałam w żadne bliższe relacje. TO JEST NORMALNE.
I też całkiem inna sytuacja jest wtedy, kiedy dana osoba jest nielubiana, bo np. wywyższa się, donosi na wszystkich itp.
Ale z tego co pamiętam z lat gimnazjum/później podstawówki - młodzież lubiła sobie znaleźć kozła ofiarnego, który w niczym im nie podpadł, ale był po prostu nieśmiały, więc mógł być grupowym popychadłem. bo nikomu nie naskarży, kolegom się nie postawi.

[201607231707]

Napisane przez ciri15

I większość moze nosić soczewki. I ogólnie można się ogarnąć, schudnąć, zadbać o wygląd - problem w tym, że niektórym się nie chce.

Ale niekażdy, ja na przykład soczewek nosić nie będę, bo sie boję I lubię swoje okulary, nie pistrzegam ich jako oznaki zaniedbania

[szakal165]

można nosić soczewki, schudnąć/przytyć. Ale czy to usprawiedliwia wyzwiska/wyśmiewanie?

[mm444]

Treść usunięta

[BioIvO]

Napisane przez pendraiw

Ja się dziwię ,że ludzie (szczególnie zainteresowani) akceptują nepotyzm. Powinni narobić smrodu, jesli widzą że na dane stanowisko przyjeli córcie pracownika. Chodzi mi oczywiscie o państwowe instytucje. Pisze o tym bo akurat, moja dzielna kumpela narobiła szumu
Jest po studiach, ma rok doswiadczenia na stanowisku na które aplikowała, a przyjeli pociotka po szkole średniej.

Byłam kiedyś dokładnie w takiej samej sytuacji. Na nic mój staż, na nic wykształcenie gdy pracy potrzebuje czyjaś córka dopiero zacznająca studia. Koronnym argumentem (kuluarowym oczywiście) było, że wszyscy bardzo lubia jej mame, a ona niemal dorastała na oczach urzędników, więc jak tu nie przyjąć takiej sympatycznej dziewczyny, przecież nie będzie w domu bezczynnie siedzieć
Nie wiem czy można coś na tym polu wywalczyć, bo kadry wiedzą co i jak pisać, żeby się zgadzało. Wykszałcenie i doświadczenie pewnie nie było wymagane a zawsze moga powiedzieć, że wybrana kandydatka była bardziej elekwentna i godna zaufania.
Poza tym działa myślenie Kalego, jak to dla mnie coś się załatwia po znajomości to super, ale jak komuś załatwiają i ja na tym trace to już źle. Inni pracownicy wiedzą co się święci ale się nie odzywają bo sami liczą, że ktoś, gdzieś kiedyś pójdzie im na rękę.
Tylko tracą na tym ci, którzy szukają pracy bez jakichkolwiek wtyczek.

[201604200942]

Napisane przez szakal165

można nosić soczewki, schudnąć/przytyć. Ale czy to usprawiedliwia wyzwiska/wyśmiewanie?

otóż to.
Każdy jest taki, jaki chce. Moze ważyć 200 kg, może ważyć 50 kg.
Może nosić grube okulary, a innym nic do tego.

Nikt nie ma prawa wytykać wad drugiej osoby, zwłaszcza że, cholera, nikt nie jest idealny, więc lepiej niech się inni skupią na swoich wadach, wyleczą swoje kompleksy u psychologa, zamiast leczyć swoje kompleksy w taki a nie inny sposób.

Ja rozumiem, ocenia się po wygladzie, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby powiedzieć komuś wprost "jesteś brzydki, weź coś ze sobą zrób"

[mell002]

Ja nie znoszę dłubania w oku, więc w pełni rozumiem.

[ciri15]

Napisane przez Demi93

Ale niekażdy, ja na przykład soczewek nosić nie będę, bo sie boję I lubię swoje okulary, nie pistrzegam ich jako oznaki zaniedbania

No i fajnie. Choć wiesz jest prawdopodobieństwo, że komuś możesz się w nich nie spodobać i będzie Cię z koleżankami obgadywał.
Ja też nie postrzegam okularów jako zaniedbania, jeśli są ładne i komuś pasują.
Żeby nie było - mnie dziwi takie obgadywanie wyglądu, ja tego nie robię(no, może w ekstremalnych przypadkach), ale mam znajome, które komentują wygląd niemal każdej laski i dla każdej znajdą jakieś "ale...". Ja się zastanawiam "po co?". Dla mnie to nudny temat, dlatego między innymi nigdy nie udzielałam się na tym wątku o blogerkach.

---------- Dopisano o 14:15 ---------- Poprzedni post napisano o 14:14 ----------

Napisane przez kobietasukcesu

A jak jednej z kółka wzajemnej adoracji nie było to oczywiście też objazd. Ja chociaż swoich koleżanek nie obgadywałam za plecami- czasami sobie dogadałyśmy, ale chociaż prosto w twarz.

Dokładnie jak u mnie w LO, nie rozumiałam tego.

Napisane przez Demi93

Bo takie rzeczy potrafią w czlowieku tkwić bardzo długo. Oczywiście, zależy to też od konkrenej osoby i wieku - ja im starsza jestem, tym gorzej reaguję na takie mądrości

Gorzej? Ja z wiekiem coraz bardziej mam negatywne komentarze gdzieś(choć co prawda już niemal się z tym nie spotykam). Ale w gimnazjum jak usłyszałam, że jestem "grubsza" to siedziało we mnie miesiącami.

---------- Dopisano o 13:37 ---------- Poprzedni post napisano o 13:34 ----------

Napisane przez Demi93

Ej, ja mam wadę wzroku Niezbyt dużą, ale jest.
Nobody's perfect Jedni są grubi, inni mają wade wzroku, są brzydcy albo czarują rekinim uśmiechem

I większość moze nosić soczewki. I ogólnie można się ogarnąć, schudnąć, zadbać o wygląd - problem w tym, że niektórym się nie chce.

---------- Dopisano o 13:50 ---------- Poprzedni post napisano o 13:37 ----------

Napisane przez Demi93

Jak większość kobiet ;> Moje pierwsze to były jakieś brzydactwa z wielopaków, potem standardowa miseczka B, obwód chyba 70(albo 65? Z dupy wzięty w każdym razie), a taki dobrze dopasowany dostałam jak miałam jakieś 14-15 lat - fartnęło mi się, że do mojej rodziny stanikowe uświadomienie trafiło dosyć szybko.

E tam to i ta dobrze, moja mama stwierdziła, że nie będzie na staniki wydawać 50 zł i więcej, jak będę sama dużo zarabiać to mogę sobie kupować.
A tak patrząc nawet nie na mnie, a na moją młodszą siostrę to jej by się przydał.

---------- Dopisano o 13:58 ---------- Poprzedni post napisano o 13:50 ----------

Napisane przez magyarparaszt

Wg mnie większa część sukcesu to ciężka praca, a nie predyspozycje

Np. braku bardzo dobrego/absolutnego słuchu przy niektórych instrumentach nie ominiesz, jeśli chcesz zrobić karierę. Bo brzdąkać dla siebie, rysować, tańczyć itp. to każdy może. I fajnie jeśli mu to wystarcza. A jeśli ma to robić dla siebie to może zacząć i wieku 30+. Więc nie ma co mieć pretensji do rodziców(chyba, że się ich namawiało na rozwijanie swoich istniejących talentów, a oni nie i nie).

Napisane przez nicRu

No po 20stce czy 30stce to raczej nie ma się szans na opanowanie zbyt wielu baletowych pozycji i wyrobienie odpowiednich postaw z przyczyn czysto fizycznych. Baletnice mają latami kształcone nawyki i od małego się "rozciągają". Dlatego o ile po 20stce nauczysz się świetnie tańczyć czaczę, rumbę i inne i możesz się tym cieszyć (choć w poważnych zawodach pewnie nie wystąpisz), to na opanowanie sztuki jaką jest balet jest już trochę za późno

Dokładnie, choćbyś nie wiem ile nad tym pracował.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez asioollka

To prawda, ale przykładowo miałam w klasie grupkę osób, które strasznie nie chciały się integrować i były tak strasznie ponad to (co będą się z plebsem zadawać). Przez nich nie jeździliśmy na wycieczki, nie wychodziliśmy na jakieś eventy, bo musiało być chętnych ileś procent (załóżmy 80%), a ich było więcej niż 20%. Więc w ten sposób przez taką grupę "indywidualistów" wszyscy mieliśmy problem.

No ja aż tak nie miałam. Wycieczki etc. ok... a nie jeździliśmy, bo część osób nie umiała na czas kasy zebrać i się jakoś zdecydować na cokolwiek . Mi po prostu moja klasa była obojętna. Coś tam pogadałam, ale nie widziałam powodu, żeby się umawiać na piwo czy coś. Raz z nimi poszłam po zakończeniu LO i odebraniu świadectw. Było fajnie etc. Do dziś, jak kogoś spotkam, z kim mi się dobrze gadało, to stanę i porozmawiam. NIe lubię, jak ktoś jest ponad plebs...ale też nie widzę powodu na siłę wszystkich kochać, jeśli wiecie, o co chodzi. Wolałam mieć stosunek obojętny do ogółu.

[fe414c2710b8060c6dec8506e8442112fb575cc4]

Napisane przez Demi93

Ale niekażdy, ja na przykład soczewek nosić nie będę, bo sie boję I lubię swoje okulary, nie pistrzegam ich jako oznaki zaniedbania

Napisane przez mell002

Ja nie znoszę dłubania w oku, więc w pełni rozumiem.

haj fajw
poszłam kiedyś po soczewki, żeby przemóc się, spróbowac, może mój strach był irracjonalny.... uciekłam z fotela w połowie oglądania oka babka miała ze mnie straszny ubaw, nie potraktowała mnie poważnie, nabijała się że "jak można się tego bać"

[201604200942]

Ja w swoich okularkach za to wyglądam jakbym była lekko ograniczona
ale nie ma się co dziwić, okulary mają chyba z 8 lat, są porysowane i powyginane i jakoś nie mam okazji ich wymienić. No, ale ja w nich chodzę tylko po domu, nie pokazuję się w nich publicznie
Tż kiedyś stwierdził, że jak mnie w nich widzi, to ma ochotę mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze

[ciri15]

[1=fe414c2710b8060c6dec850 6e8442112fb575cc4;3942751 1]haj fajw
poszłam kiedyś po soczewki, żeby przemóc się, spróbowac, może mój strach był irracjonalny.... uciekłam z fotela w połowie oglądania oka babka miała ze mnie straszny ubaw, nie potraktowała mnie poważnie, nabijała się że "jak można się tego bać" [/QUOTE]
He he, dla mnie to też śmieszne. Ale dla kogoś może być śmieszne, że się boję pobierania krwi.

[BioIvO]

Napisane przez SamaraMorganx

Nikt nie ma prawa wytykać wad drugiej osoby, zwłaszcza że, cholera, nikt nie jest idealny, więc lepiej niech się inni skupią na swoich wadach, wyleczą swoje kompleksy u psychologa, zamiast leczyć swoje kompleksy w taki a nie inny sposób.
Ja rozumiem, ocenia się po wygladzie, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby powiedzieć komuś wprost "jesteś brzydki, weź coś ze sobą zrób"

Hitem jest moja znajoma. Jeśli chce się pochwalić to wrzuca fotkę do internetu, a potem zbiera komplementy- że ma śliczne włosy, że fajnie się ubiera, że ma piękne oczy, że tak ładnie schudła itd.itp. Na drugi dzień można być pewnym, że każdemu będzie dogadywać i odpowiednio:
-zafarbuj sobie włosy na jakiś żywszy kolor, bo masz mysie, albo obetnij je jakoś fajnie;
-wyglądasz nijako w tej bluzie, wogóle nie masz gustu;
-ojej jakie masz wąskie oczka i nawet nie wiem jakiego są koloru
-wiesz, przydałoby ci się zgubić te boczki i oponkę bo masz sporą...
I zawsze tak jest, jak tylko poczuje się w jakieś dziedzinie pewniej, od razu złośliwie krytykuje innych.

[201607231707]

Napisane przez mell002

Ja nie znoszę dłubania w oku, więc w pełni rozumiem.

No tego właśnie się boję Nauka malowania się kredką do oczu była traumą, soczewki to już za dużo

Napisane przez ciri15

No i fajnie. Choć wiesz jest prawdopodobieństwo, że komuś możesz się w nich nie spodobać i będzie Cię z koleżankami obgadywał.
Ja też nie postrzegam okularów jako zaniedbania, jeśli są ładne i komuś pasują.
Żeby nie było - mnie dziwi takie obgadywanie wyglądu, ja tego nie robię(no, może w ekstremalnych przypadkach), ale mam znajome, które komentują wygląd niemal każdej laski i dla każdej znajdą jakieś "ale...". Ja się zastanawiam "po co?". Dla mnie to nudny temat, dlatego między innymi nigdy nie udzielałam się na tym wątku o blogerkach.

Mnie nie przeszkadza obgadywanie z koleżankami - mnie przeszkadza mówienie tego na głos abym słyszała albo prosto w oczy.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez BioIvO

Hitem jest moja znajoma. Jeśli chce się pochwalić to wrzuca fotkę do internetu, a potem zbiera komplementy- że ma śliczne włosy, że fajnie się ubiera, że ma piękne oczy, że tak ładnie schudła itd.itp. Na drugi dzień można być pewnym, że każdemu będzie dogadywać i odpowiednio:
-zafarbuj sobie włosy na jakiś żywszy kolor, bo masz mysie, albo obetnij je jakoś fajnie;
-wyglądasz nijako w tej bluzie, wogóle nie masz gustu;
-ojej jakie masz wąskie oczka i nawet nie wiem jakiego są koloru
-wiesz, przydałoby ci się zgubić te boczki i oponkę bo masz sporą...
I zawsze tak jest, jak tylko poczuje się w jakieś dziedzinie pewniej, od razu złośliwie krytykuje innych.

Zgaduję, że jak ją skrytykujesz to... zazdrościsz .

[ciri15]

Napisane przez Demi93

Mnie nie przeszkadza obgadywanie z koleżankami - mnie przeszkadza mówienie tego na głos abym słyszała albo prosto w oczy.

Wg mnie to podstawowy brak kultury i też nie ma o czym dyskutować. Idiotów nie zmienimy.

[MonikaFaustyna]

Mnie dobija jojczenie, np. ojej bo ty umiesz angielski, bo tak schudłaś, bo coś tam i ci łatwiej . Ludzie zamiast się wziąć za coś, to jojczą aż się nie da słuchać i człowiek się czuje winny, że np. wygląda ładnie a nie jak stereotypowa spasiona zaniedbana matka polka . A już hitem była sąsiadka babci z tekstem: "Ty to nie wyglądasz na meżatkę"... jak wygląda mężatka .

[201604200942]

Napisane przez MonikaFaustyna

Mnie dobija jojczenie, np. ojej bo ty umiesz angielski, bo tak schudłaś, bo coś tam i ci łatwiej . Ludzie zamiast się wziąć za coś, to jojczą aż się nie da słuchać i człowiek się czuje winny, że np. wygląda ładnie a nie jak stereotypowa spasiona zaniedbana matka polka . A już hitem była sąsiadka babci z tekstem: "Ty to nie wyglądasz na meżatkę"... jak wygląda mężatka .

no jak to jak? Zaniedbana, dzieciata i wiecznie wkurzona.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez SamaraMorganx

no jak to jak? Zaniedbana, dzieciata i wiecznie wkurzona.

Nie wiedziałam...

[BioIvO]

Napisane przez MonikaFaustyna

Zgaduję, że jak ją skrytykujesz to... zazdrościsz .

Albo zazdroszczę albo twierdzi, że to wcale nie ma nic wspólnego z nią. Na szczęście znam jej słabe punkty i moge się bronić

Napisane przez MonikaFaustyna

jak wygląda mężatka .

W białym czepcu chodzi

[Finlora]

Moja koleżanka, kiedy usłyszała, że nie mam kostiumu kąpielowego (nie czuję takiej potrzeby, nie lubię chodzić na basen, mam kompleksy - nieważne jaki mam powód) powiedziała, że jakaś taka zaniedbana jestem
Tak samo, że noszę okulary, a nie soczewki. Bo skoro ona nosi soczewki to dlaczego ja nie mogę?

[jaksy]

Ja z czasów szkolnych, pomijając zachowania rówieśników, mam w pamięci też nieraz skandaliczne zachowania nauczycieli.
Najbardziej chyba zabolało mnie jak w drugiej/trzeciej klasie podstawówki pojechałam na kolonie i zabrałam ze sobą pamiętnik (regularnie pisałam). Jedna z dziewczyn przechwyciła go, poczytała i poopowiadała wszystkim. Bolało mnie, bo opisywałam tam też przykre sytuacje ze swojego życia, a ona sobie urządziła z tego zabawę. Mniejsza o to. Najlepsze jest to, że jak sprawa doszła do opiekunki koloni, ta, urządziła grupową pogadankę na ten temat (wszyscy siedzieli w kółeczku), jednocześnie przekonując, że koleżanka przeczytała ten pamiętnik, bo chciała zobaczyć jakie mam pismo. Co jak co, ale było to dla mnie tysiąc razy gorsze niż ten przeczytany pamiętnik.

Pamiętam też sytuacje z gimnazjum, jak napisałam super hiper wypasiony referat z jednego przedmiotu, bardzo mi zależało, przyłożyłam się. Jak nauczycielka zobaczyła jego grubość (pisany ręcznie ) to spytała czy oci*iałam :/

A i z poniekąd zabawniejszych, w podstawówce kilku chłopaków notorycznie mnie przezywało nieprzyjemną rymowanką od nazwiska (cos w deseń jaksowa-krowa) Raz, przy wychowawczyni, jeden zwrócił się do mnie jaksowa, na co ja odpowiedziałam, że jak już to jaksówna (że panna; 4-5 klasa podstawówki :P ), na co wychowawczyni do mnie że chyba głupia jakaś jestem (nie dosłownie, ale taki był wydźwięk). Polonistką nie była

[MonikaFaustyna]

Niektórzy ludzie nie powinni pracować z dziećmi chyba . Pamiętam, jak w gimnazjum na polskim pisałam jakąś pracę w oparciu o książki niebędące lekturami. Pani mi zarzuciła, że ściemniam, bo jak ja mogłabym sama przeczytać coś, co nie jest lekturą? W sensie, że ja głupia jestem . W ogóle w całej swojej edukacji poznałam jedną normalną polonistkę, która nas uczyła tylko rok, potem wyemigrowała do Francji .