Reklama

Nie jest to pierwsza galaretka do laminacji, jaką stosowałam. Jednak z pewnością jest pierwszą, która robi dokładnie to, co obiecuje producent. Moje włosy są w dobrej kondycji, jednak mają skłonność do puszenia i niełatwo mi też uzyskać gładką, połyskującą taflę. Galaretka do laminacji Jantar zapewniła mi ten efekt już po pierwszym użyciu!

Reklama

Dlaczego testowałam galaretkę do laminacji włosów Jantar?

Mam włosy średnioporowate w kierunku niskoporowatych. Przy odpowiedniej pielęgnacji są cudownie miękkie, wygładzone i lśniące. Problem jednak w tym, że bardzo dużą trudność sprawia mi dopasowanie kosmetyków do ich potrzeb. Mają też skłonność do puszenia się pod wpływem wilgoci, a jeśli nie wysuszę ich suszarką, tylko pozostawię do samodzielnego wyschnięcia, mam na głowie pofalowany bałagan.

Od dawna szukałam produktu, który pozwoliłby mi je ujarzmić, wygładzić, nabłyszczyć. Próbowałam kilku kosmetyków do domowej laminacji, jednak nie byłam zadowolona z efektów, dlatego z pewną rezerwą (ale i z ciekawością!) podeszłam do nowości marki Jantar, czyli galaretki do laminacji z esencją bursztynową. Przeznaczona jest do włosów niesfornych i puszących się, więc dokładnie takich jak moje.

Nie jest zaskoczeniem, że w skład galaretki do laminacji Jantar wchodzi esencja bursztynowa bogata w kwas bursztynowy. Oprócz nich kosmetyk zawiera też wegańską keratynę, proteiny pszeniczne, betainę i inulinę. 95 proc. składników ma naturalne pochodzenie. Producent obiecuje, że galaretka wygładza, zapobiega łamaniu się włosów, nadaje blask, nawilża i ułatwia stylizację. Jak jest naprawdę?

archiwum prywatne

Pierwsze wrażenia po użyciu galaretki z esencją bursztynową

Galaretka zamknięta jest w klasycznym opakowaniu w formie tuby o masie 150 g. Muszę dodać, że opakowanie jest naprawdę ładne, estetyczne, w kolorystyce nawiązującej do bursztynu. Bez trudu można wydobyć z niego odpowiednią ilość kosmetyku. Sama galaretka ma bardzo przyjemny zapach, delikatnie pomarańczowy kolor i konsystencję, którą idealnie odzwierciedla jej nazwa, czyli przypominającą galaretkę.

Miałam obawy, czy taka konsystencja będzie „toporna” w nakładaniu, jednak było dokładnie na odwrót. Kosmetyk łatwo się rozprowadza, nie spływa z włosów podczas aplikacji i nie potrzeba go wiele, żeby pokryć pasma na całej długości. Ja mam włosy półdługie, sięgające nieco poniżej ramion, i w zupełności wystarczyła jedna porcja wielkości mniej więcej orzecha włoskiego. Zgodnie z zaleceniami pozostawiłam galaretkę na włosach na 15 minut, a następnie spłukałam ją letnią wodą i wysuszyłam głowę suszarką.

Efekty przed i po zastosowaniu galaretki do laminacji Jantar

Efekty zastosowania galaretki do laminacji Jantar mogę określić jednym słowem: zachwycające! Jestem zaskoczona, że wystarczy 15 minut, żeby aż tak odmienić wygląd włosów. Wszelkie odstające kosmyki zostały ujarzmione. Uzyskałam przepiękny efekt tafli, na który uwagę zwrócił nawet mój mąż, pytając mnie, co zrobiłam z włosami!

Zauważyłam też, że galaretka bardzo ułatwia rozczesywanie, zapobiega plątaniu się. Mam również wrażenie, że włosy są jakby lekko usztywnione. Nie potrzebowałam prostownicy, wystarczyło wysuszyć je tak jak zawsze, przeczesując grzebieniem, żeby były proste i gładkie.

archiwum prywatne
Reklama

Najbardziej zdziwiło mnie to, że tafla nie znika po kolejnym myciu. Włosy nadal są miękkie, błyszczące, wygładzone! Producent zaleca, żeby nakładać galaretkę 1-2 razy w tygodniu i naprawdę tyle wystarczy, żeby utrzymać uzyskany efekt. Mogę śmiało napisać, że galaretka Jantar spełniła wszystkie moje oczekiwania i z pewnością moja przygoda z nią nie zakończy się na jednym opakowaniu.

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane