Reklama

W kosmetykach, których używam do codziennego makijażu, szukam trzech cech: matowego wykończenia, łatwej aplikacji oraz zmniejszenia widoczności porów. Z racji tego, że mam cerę mieszaną, potrzebuję produktów, które z założenia mają radzić sobie z wyświecaniem w strefie T. Dlatego postanowiłam przetestować nowości Rimmel. To zestaw z nowej serii Lasting Matte, w skład której wchodzą baza, podkład, korektor. Zobaczcie, jak spisały się w ciągu dnia na mojej skórze!

Reklama

Baza pod makijaż Rimmel Matte Primer - natychmiastowe wygładzenie cery

Zawsze uważałam, że baz pod makijaż powinno się używać na większe wyjścia, kiedy naprawdę potrzebujemy, aby make-up był trwalszy niż zwykle. Ta baza ma jednak lekką konsystencję i produktu w ogóle nie czuć na skórze, czego nie zauważyłam u innych tego typu kosmetyków. Kropla na dłoni wydaje się bardzo kremowa, ale podczas rozprowadzania na twarzy nietrudno wyczuć pod palcami pudrową konsystencję.

Koloru zupełnie nie widać. Mleczna barwa jest w gruncie rzeczy transparentna. Nowa baza Rimmel ma niezwykle przyjemny zapach, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam. Przypomina odrobinę świeży aloes. Zapach jednak ulatnia się w momencie nakładania. Ogromną zaletą jest to, że bazę można nosić samodzielnie na krem lub nakładać ją tradycyjnie pod makijaż. To fajny patent dla leniwych, bo wystarczą dwie krople, a cera nagle staje się gładsza i po prostu ładniejsza. Baza Rimmel Matte Primer ma także przedłużać trwałość makijażu oraz zmniejszać widoczność porów.Trudno mi ocenić tę pierwszą cechę - na pewno łatwiej będzie zauważyć jej działanie w przypadku podkładu, który nie matuje aż tak dobrze, jak ten z serii Lasting Matte. Pory są natomiast zdecydowanie mniej widoczne, na czym bardzo mi zależało. To w połączeniu z kolejnym recenzowanym przeze mnie kosmetykiem daje idealnie gładką cerę.

Podkład Rimmel Lasting Matte - idealnie matowe wykończenie bez obciążenia skóry

Największym zaskoczeniem była dla mnie konsystencja tego podkładu. Został zamknięty w tubce, która skrywa napowietrzony mus. Formuła jest tak lekka, że nawet po wyciśnięciu na dłoń trudno wyczuć, że cokolwiek na niej mamy. W dotyku podkład jest bardzo aksamitny. Jeszcze nie spotkałam się z podkładem o musowej konsystencji, który nie będzie tworzył smug podczas aplikacji. Widać, że Rimmel dołożył wszelkich starań, aby odczarować złe postrzeganie tego typu kosmetyków.

Dużą zaletą jest także to, że podkład Rimmel Lasting Matte mogę wycisnąć bezpośrednio na gąbkę do makijażu, a on w nią nie wsiąka. Warstwa, którą na nią nałożę zostaje w 100 procentach przeniesiona na skórę. Jaka to oszczędność! Nie pamiętam, kiedy tak krótko pracowałam nad dobrym wklepaniem fluidu w twarz. Matowo-pudrowe wykończenie podkładu pokazuje się niemal od razu. Nawet jeśli po chwili dotkniemy go gąbką, nie pojawią się dziury.

Nie miałam potrzeby gruntowania go, ponieważ po prostu nie kleił się w dotyku. Sugerowałabym jednak nieużywanie dodatkowo matowego pudru, ponieważ może stworzyć niechciany efekt maski. Lepiej sprawdzi się coś neutralnego. Mimo że pominęłam ten krok w makijażu, skóra była wygładzona, a niedoskonałości w postaci porów oraz nieprzyjaciela na brodzie były niewidoczne przez ponad osiem godzin.

Korektor Rimmel Lasting Matte - najlepsze połączenie krycia i lekkiej formuły

Korektor jest dostępny w trzech kolorach, ale polecam mieszanie ze sobą w różnych proporcjach dwóch odcieni. Łatwiej wtedy kontrolować efekt krycia. Korektor zastyga na skórze, ale nie daje uczucia ściągnięcia. Nosi się komfortowo bez tworzenia skorupy w ciągu dnia. Delikatnie przypudrowany nie wchodzi w załamania. Jeśli chodzi o działanie korektora Rimmel Lasting Matte błyskawicznie zakryjecie nim zmęczenie oraz zasinienia pod oczami.

Na skórze wygląda bardzo naturalnie i nie obciąża jej. Dodatkowo bardzo łatwo się rozprowadza przy użyciu gąbeczki lub palców. Ucieszył mnie również fakt, że pacynka jest miękka, a spotkałam się już z takimi, które w zetknięciu ze skórą powodowały ból.Nie przepadam za kosmetykami, w których producenci w ramach chwytu marketingowego obiecują szereg benefitów, a w gruncie rzeczy produkt nie spełnia nawet połowy z nich. Rimmel stara się rozwiązać konkretny problem. Baza ma zmniejszać widoczność porów i to robi. Podkład ma zapewniać matowe wykończenie przez długi czas i to robi. Korektor ma tuszować zasinienia, ale nie obciążać przy tym delikatnej skóry i to robi. Czego chcieć więcej? :) Moje oczekiwania zostały spełnione, a jeżeli wy już testowałyście którykolwiek z tych produktów, koniecznie dajcie nam znać!

Reklama

Materiał powstał z udziałem marki Rimmel London.Zdjęcia: Własne

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane