Reklama

Kama jest instruktorką pole dance w warszawskich szkołach tańca Lejdis Studio i SPIN Project. Większość wieczorów spędza na sali treningowej i może być dumna, zarówno ze swojej gibkości i swoich umiejętności, jak i z wysportowanego ciała. Jednak na ostatnim zdjęciu z treningu zobaczyła coś, czego się nie spodziewała - widoczny cellulit. Na początku wstydziła się niekorzystnego ujęcia, jednak zdecydowała się je upublicznić. Dlaczego?

Reklama

"Na szczęście rozsądek się obudził"

Zdjęcie miało trafić na stronę studia tańca, Kama miała więc świadomość, że dotrze do szerokiego grona osób.

Jak zobaczyłam pierwszy raz to zdjęcie, trochę nerwowo się zaśmiałam, trochę zatłukło mi serce i trochę zaczęłam w głowie obliczenia czy stać mnie na emigrację na, powiedzmy, Zanzibar. ... Nie widzę relaksu na twarzy, nie widzę w gruncie rzeczy szczupłej sylwetki. Nie widzę setek godzin spędzonych na sali i ciężkiej pracy. Tylko to pole minowe na moim udzie. Myślę. Jak baba. Na szczęście rozsądek się obudził - czytamy w opisie pod postem.

Dwa dni wcześniej media zaczęły rozpisywać się o akcji "Fake off" - projekcie fotograficznym Dominiki Cudy. Na pierwszym zdjęciu z serii Kasia Bigos, również instruktorka pole dance, trenerka i blogerka fitness, zdecydowała się pokazać, jak jej ciało wygląda po ciąży. Miesiąc po urodzeniu córeczki nadal ma lekko wystający brzuch, który nie przypomina dawnego sześciopaka. Zgodziła się na udział w projekcie, bo chciała pokazać kobietom, że nawet zawodowa sportsmenka może wracać do formy po porodzie powoli, w swoim własnym i kontrolowanym przez lekarza tempie.Zobacz także: Gwiazda TVN pokazała prawdę o tańcu. Tak wyglądają jej stopy zmasakrowane treningamiKama też użyła hasztagu #fakeoff, żeby udowodnić, że nawet bardzo wysportowane dziewczyny nie są idealne w 100 procentach i że należy to zaakceptować i pokochać. Pole dance to dyscyplina, która wymaga ćwiczeń w bardzo skąpym stroju, ponieważ tylko goła skóra pozwala na pełną przyczepność do rury i bezpieczne wykonanie nawet bardzo skomplikowanych akrobacji. Z tego powodu niektóre dziewczyny mogą mieć obawy przed rozpoczęciem treningów, wstydząc się swojej formy, cellulitu czy rozstępów. Niepotrzebnie.

Moim kursantkom mówię, że nie ma kobiet bez cellulitu. NIE MA. A na rurkę przychodzimy robić piękne, nadludzkie rzeczy, bez względu na to, czy jest nas więcej, czy mniej. Klejąca się do rury skóra siłą rzeczy się roluje w małe wyboje, nie jesteśmy w końcu z lateksu - zauważa instruktorka.
Reklama

To bardzo ważny przekaz dla wszystkich dziewczyn, które, mimo intensywnych treningów, nadal nie są w pełni zadowolone ze swojego wyglądu. Brawo!Jak sądzicie - czy #fakeoff może stać się polską odsłoną ruchu "body positive"?Zobacz także: 'Dietetyk z fałdkami i bez kraty na brzuchu'. Polska trenerka pokazuje prawdę o fit-sylwetce

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane