Odpieluszkowe zapalenie mózgu

[golgie]

Napisane przez CATUS

Muszę sobie tę rozmowę zapamiętać, żeby nie przegapić momentu, kiedy to sie zacznie zmieniac w "po co mam o tym myślec, skoro inni mogą to zrobić ".

Ja w ogóle myślę, że matki dość często zapominają, że dziecko dorasta, a one je traktują jak maluszki. I to jest OZM dla mnie.

Tak jak z tym żarciem w sklepie. My nie jemy w markecie przed zapłaceniem, ale w sumie ani mnie ziębi ani grzeje, jak matka da dziecku MAŁEMU picie-o ile potem za nie zapłaci.
Ale wczesniej w tym wątku pisałam o matce jakiegoś 8-10 letniego chłopaka, co zablokowała kolejkę w dziale mięsnym, bo młody umierał z głodu, ale 5 minut wybierał, jaką parówkę mu pani ekspedientka ma dac do rąsi, by mógł natychmiast sie pożywić. W dodatku pani ekspedientka musiała mu tę parówkę z osłonki obrać, poszukać papierka, żeby higienicznie mógł ją spożyć...I to był zwykły osiedlowy market, a nie jakiś Auchan w okresie przedświątecznych kolejek, gdzie do kasy czasem sie stoi godzinę.

Ta sytuacja to jakiś absurd i zachowanie matki jest dla mnie całkowicie porąbane

[_vixen_]

Napisane przez CATUS

8 ma. I to jest problem, bo jak mu nie sprawdzę tego plecaka, to potem mnie nauczyciele ścigają, że Młody nie ma tego, czy tamtego. I wychodze na matkę, co zaniedbuje swoje dziecko.

A moim zdaniem niech dziecko z zapominalstwa nie weźmie czegoś tam, sklei kilka jedynek czy co tam teraz mają, może następnym razem będzie pamiętać. Dziwi mnie, że nauczyciele ścigają rodzica.

[Klarissa]

Napisane przez _vixen_

A moim zdaniem zapychanie dzieci w sklepie jakimiś bułami czy innym jedzeniem "bo chcą" często wynika z tego powodu, że wielu rodziców zwyczajnie nie potrafi powiedzieć dziecku: nie. Bo przecież będzie się darło, a tak przeżuwa tego batona i jest spokój. A dla mnie to jest dobra okazja do nauki małego dziecka, co znaczy słowo "nie" i że czasem trzeba na coś poczekać, a nie zaraz przystępować do konsumpcji, że ładne batonik czy soczek ma opakowanie.

Nie sądzę, żebym się kogoś bezpośrednio czepiała, przedstawiam tylko swój punkt widzenia.

Dla mnie sklep to nie jest dobre miejsce do wychowywania dzieci, wolę to jednak robić w domu. I nie uważam za złe, że raz czy tam nawet i pięć razy dziecku dałam w sklepie bułkę, przynajmniej mogłam spokojnie zrobić zakupy.

Kolejny raz wychodzi, że ludziom nie dogodzi - jak rodzic w sklepie coś nie da (już było w tym wątku) i dziecko rozpoczyna strajk z tej okazji to źle, i jak temu rodzicowi nie wstyd, a jak da... to źle i jak temu rodzicowi nie wstyd. Z której strony nie spojrzysz, tam dupa, po raz kolejny.

---------- Dopisano o 16:12 ---------- Poprzedni post napisano o 16:10 ----------

Napisane przez boska latynoska

Dopóki nie powstał ten wątek nie sądziłam, że kogoś może denerwować że moje dziecko je w sklepie

Jak pokazuje ten wątek są ludzie, których będzie denerwować to nawet, że w ogóle masz to dziecko.

[ciri15]

Napisane przez _vixen_

A moim zdaniem niech dziecko z zapominalstwa nie weźmie czegoś tam, sklei kilka jedynek czy co tam teraz mają, może następnym razem będzie pamiętać. Dziwi mnie, że nauczyciele ścigają rodzica.

No moim zdaniem też.

[CATUS]

Napisane przez _vixen_

A moim zdaniem niech dziecko z zapominalstwa nie weźmie czegoś tam, sklei kilka jedynek czy co tam teraz mają, może następnym razem będzie pamiętać. Dziwi mnie, że nauczyciele ścigają rodzica.

Mnie też dziwi.
Ale było mi głupio jak ta lala, jak Pani Nauczycielka mnie wzięła na rozmowę i dawała dobre rady, że powinnam codziennie wszystko sprawdzać. Ale lekcje to pikuś, Młody potrafi nie wziąć np. zrobionej przeze mnie kanapki -spakowanej itd. No i luz-teoretycznie : się nauczy, że jak nie będzie o niej pamiętał, to będzie głodny w szkole chodził. Ale wtedy : tadammm: pani mu zupę za darmo ze stołówki funduje, bo dziecko kanapki nawet nie ma.

[golgie]

Napisane przez CATUS

Mnie też dziwi.
Ale było mi głupio jak ta lala, jak Pani Nauczycielka mnie wzięła na rozmowę i dawała dobre rady, że powinnam codziennie wszystko sprawdzać. Ale lekcje to pikuś, Młody potrafi nie wziąć np. zrobionej przeze mnie kanapki -spakowanej itd. No i luz-teoretycznie : się nauczy, że jak nie będzie o niej pamiętał, to będzie głodny w szkole chodził. Ale wtedy : tadammm: pani mu zupę za darmo ze stołówki funduje, bo dziecko kanapki nawet nie ma.

No właśnie i to jest trudna i głupia sytuacja.Rodzic chce nauczyć, a nauczyciel może pomyśleć, że rodzic zaniedbuje dziecko

[ciri15]

Ale dlaczego to, co sądzi nauczyciel ma być ważniejsze od nauczenia dziecka robienia samodzielnie tego, co potrzeba? Sprawdzanie lekcji rozumiem do pewnego wieku, przypominania o kanapce nie. Nie zakładajmy, że nauczyciel ma zawsze rację, jak pani nauczycielka ma pretensje to wytłumaczyć jej, że w ten sposób próbujemy wychować dziecko, nauczyć dbania o swoje interesy.

[749d3470e67da5a340716cf11c99d98c9d41692a_5eab587331573]

Napisane przez _vixen_

A moim zdaniem niech dziecko z zapominalstwa nie weźmie czegoś tam, sklei kilka jedynek czy co tam teraz mają, może następnym razem będzie pamiętać. Dziwi mnie, że nauczyciele ścigają rodzica.

następnym razem też nie będzie pamiętać,
przyzwyczai się tylko do dostawania jedynek

[CATUS]

Napisane przez ciri15

Ale dlaczego to, co sądzi nauczyciel ma być ważniejsze od nauczenia dziecka robienia samodzielnie tego, co potrzeba? Sprawdzanie lekcji rozumiem do pewnego wieku, przypominania o kanapce nie. Nie zakładajmy, że nauczyciel ma zawsze rację, jak pani nauczycielka ma pretensje to wytłumaczyć jej, że w ten sposób próbujemy wychować dziecko, nauczyć dbania o swoje interesy.

Ale ta Pani nauczycielka może Cie np. zapodać do sądu rodzinnego, że dziecko nie dojada. Ze kanapki nie ma, że zeszytu od angielskiego od tygodnia nie nosi.
Pani tez przez pryzmat Ciebie ocenia dziecko. Dziecko nie ma kanapki-mama ma dziecko w d...gdzieś.
Wytłumacz statystycznej nauczycielce, że nie ma racji Zwłaszcza jak ona na Ciebie patrzy jak na matkę co dziecku żałuje/nie ma drugiego śniadania.

---------- Dopisano o 17:10 ---------- Poprzedni post napisano o 17:07 ----------

Napisane przez ollencja

następnym razem też nie będzie pamiętać,
przyzwyczai się tylko do dostawania jedynek

vixen ma dużo racji. to zazwyczaj działa.
tyle, że jak dziecko po prostu przywyknie do etykietki "najgorszy uczeń" to już dupa.
golgie - właśnie o tym mówię. czasem sie NIE DA.
i tak nie lubię tego wątku, bo się żrą "mamuśki" z "niemamuśkami", a ja swojej niszy nie umiem znaleźć-POMIĘDZY

[amber2046]

Generalnie sprawdzanie plecaków, pilnowanie odrobienia zadań domowych kojarzy mi się z nadopiekuńczością rodziców. Jak dziecko zapomni czegoś raz, drugi, trzeci wówczas prędzej zacznie sobie notować, będzie dzwoniło do bardziej ogarniętych kolegów z pytaniem co ma zabrać, albo jeszcze inaczej rozwiąże swój problem (sama pamiętam na to kilka sposobów: sprint do domu podczas przerwy obiadowej po zapominany zeszyt; pożyczenie książki od koleżanki z równoległej klasy mającej dany przedmiot z tym samym nauczycielem na innej godzinie lekcyjnej; plus przez cała podstawówkę miałam kolegę, który co wieczór przychodził do mnie zapytać co mieliśmy zadane na następny dzień ). Grunt, żeby dziecko nauczyło się samodzielnie troszczyć o swoje sprawy, wychodzić obronna ręką z podbramkowych sytuacji oraz umiało przyznać, że po prostu czegoś nie dopilnowało, toż to nie katastrofa.

Napisane przez Luba

U mnie w każdym sklepie internetowym. nikt z góry nie zakłada, że ktoś jest złodziejem i nie zapłaci. nikomu też nie przychodzi do głowy by nazywać kogoś złodziejem bez dowodów.

Przypomniałaś mi korzystanie z usług krawieckich w wersji niemieckiej. Zaniosłam kilka nowych zasłon oraz firanek do skrócenia. Dostałam do wypełnienia druk, zaznaczyłam jaka długość których, podałam swój numer telefonu, żeby mogli przysłać sms gdy będą do odbioru. Moje pierwsze zdziwienie - pan pracujący w tym punkcie zgarnął przyniesione przeze mnie rzeczy oraz wypełniony druczek i nie dał mi żadnego potwierdzenia, nic. Po tygodniu odbierałam wszystko, chciałam zapłacić, ale nie mogłam ponieważ numer konta, na który mam wpłacić pieniądze przesyłają do klientów listownie wyznaczając dwutygodniowy termin na uregulowane rachunku. Także ja najpierw musiałam zaufać im zostawiając nowe zasłony i firanki, a później oni mi, że zapłacę na czas za usługę.

[CATUS]

Napisane przez amber2046

Generalnie sprawdzanie plecaków, pilnowanie odrobienia zadań domowych kojarzy mi się z nadopiekuńczością rodziców. Jak dziecko zapomni czegoś raz, drugi, trzeci wówczas prędzej zacznie sobie notować, będzie dzwoniło do bardziej ogarniętych kolegów z pytaniem co ma zabrać, albo jeszcze inaczej rozwiąże swój problem (sama pamiętam na to kilka sposobów: sprint do domu podczas przerwy obiadowej po zapominany zeszyt; pożyczenie książki od koleżanki z równoległej klasy mającej dany przedmiot z tym samym nauczycielem na innej godzinie lekcyjnej; plus przez cała podstawówkę miałam kolegę, który co wieczór przychodził do mnie zapytać co mieliśmy zadane na następny dzień ). Grunt, żeby dziecko nauczyło się samodzielnie troszczyć o swoje sprawy, wychodzić obronna ręką z podbramkowych sytuacji oraz umiało przyznać, że po prostu czegoś nie dopilnowało, toż to nie katastrofa.

Na bank tak będzie jak mówisz. Jakby to tak działało, to byłabym najszczęśliwszą mamą na świecie.
Ja tez pamietam,że tak robiłam (oprócz dzwonienia, bo telefonu nie miałam). I czytałam w wieku 4 lat. I jezdem mistrzem ortografii. A moje moje dziecko mówi- "jestem najgorszym uczniem w klasie".
Co zrobisz? Nie kumasz "nie kumania".
"Pani"Ciebie ocenia, nie dziecko. Naprawdę różnie bywa. Ja na przykład czuję, że problem jest.
A co mam zrobić?

[2ystem1645]

Napisane przez golgie

No właśnie i to jest trudna i głupia sytuacja.Rodzic chce nauczyć, a nauczyciel może pomyśleć, że rodzic zaniedbuje dziecko

To nie można nauczycielowi na takiej pogadance wyjaśnić swojej strategii wychowawczej?

[Bananalama]

Drogie panie, ja nikogo nie nazywam złodziejem. Po prostu jestem zdania, że nie wygląda to elegancko i kulturalnie i tego nie robię. Podobnie jak nie robię innych rzeczy, które nie mieszczą się w moim pojęciu kultury. Uważam, że zachowanie człowieka jest jego etykietką, a ja robię to, co uznaję za słuszne i nikomu nie suszę głowy, żeby się do mojego pojęcia kultury dostosowywał . No chyba, że chodzi o upomnienie jakiegoś kolesia, żeby łaskawie ściszył muzykę w autobusie, albo okrzyczeniu jakichś wyrostków, żeby nie tłukły dzieciaków przed szkołą.

[amber2046]

Napisane przez CATUS

Na bank tak będzie jak mówisz. Jakby to tak działało, to byłabym najszczęśliwszą mamą na świecie.
Ja tez pamietam,że tak robiłam (oprócz dzwonienia, bo telefonu nie miałam). I czytałam w wieku 4 lat. I jezdem mistrzem ortografii. A moje moje dziecko mówi- "jestem najgorszym uczniem w klasie".
Co zrobisz? Nie kumasz "nie kumania".
"Pani"Ciebie ocenia, nie dziecko. Naprawdę różnie bywa. Ja na przykład czuję, że problem jest.
A co mam zrobić?

Czym innym jest nie rozumienie tematów przerabianych na lekcjach i pomoc dziecku w nauce to co napisałam nie tyczyło się twojej sytuacji.

Pakowanie i sprawdzanie uskuteczniają przecież często rodzice, których dzieci nie mają problemów albo inaczej wielką tragedią rodzinną staje się 4 w dzienniczku.

[CATUS]

Napisane przez 2ystem1645

To nie można nauczycielowi na takiej pogadance wyjaśnić swojej strategii wychowawczej?

Teoretycznie mozna.
Nie każdy jest jednak oratorem pierwszej wody, a nauczycielka ocenia po pozorach.
Wszystko można. Jak sie wszystko potrafi

[2ystem1645]

Napisane przez CATUS

Teoretycznie mozna.
Nie każdy jest jednak oratorem pierwszej wody, a nauczycielka ocenia po pozorach.
Wszystko można. Jak sie wszystko potrafi

Bo właśnie odniosłam wrażenie, że niektóre mamy się nie odezwą bo przecież z góry wiadomo, że nauczycielka nie zrozumie

[CATUS]

Napisane przez amber2046

Czym innym jest nie rozumienie tematów przerabianych na lekcjach i pomoc dziecku w nauce to co napisałam nie tyczyło się twojej sytuacji.

Pakowanie i sprawdzanie uskuteczniają przecież często rodzice, których dzieci nie mają problemów albo inaczej wielką tragedią rodzinną staje się 4 w dzienniczku.

Nie potraktowałam tego personalnie, spoko
Tu sie cięzko dyskutuje, bo albo jedna albo druga strona wyciąga ciężką artylerię, żeby pogrążyć drugą stronę. I ni uja tego nie czaję.
A to nigdy nie ma jednej słusznej opcji przecież. Jak piszę o tym , że mam dziecko niemotę to nie znaczy ani , że go nie kocham/lubię, ani nie znaczy że siebie usprawiedliwiam. A wychowawczynie mają po
x dzieciaków, nic dziwnego, że lecą schematem.

[ciri15]

Napisane przez CATUS

Ale ta Pani nauczycielka może Cie np. zapodać do sądu rodzinnego, że dziecko nie dojada. Ze kanapki nie ma, że zeszytu od angielskiego od tygodnia nie nosi.
Pani tez przez pryzmat Ciebie ocenia dziecko. Dziecko nie ma kanapki-mama ma dziecko w d...gdzieś.
Wytłumacz statystycznej nauczycielce, że nie ma racji Zwłaszcza jak ona na Ciebie patrzy jak na matkę co dziecku żałuje/nie ma drugiego śniadania.

Zanim takie coś trafi do sądu to długa droga.
Gdyby było naprawdę tak jak piszesz to połowa rodziców dzieci z mojej klasy miałby odebrane prawa rodzicielskie, bo nie sprawdzali, czy dzieci mają odrobione zadania domowe.

Napisane przez CATUS

i tak nie lubię tego wątku, bo się żrą "mamuśki" z "niemamuśkami", a ja swojej niszy nie umiem znaleźć-POMIĘDZY

Że tak powiem - ostatnie strony to było żarcie się mamusiek z mamuśkami.

---------- Dopisano o 18:10 ---------- Poprzedni post napisano o 18:07 ----------

Napisane przez Bananalama

Drogie panie, ja nikogo nie nazywam złodziejem. Po prostu jestem zdania, że nie wygląda to elegancko i kulturalnie i tego nie robię. Podobnie jak nie robię innych rzeczy, które nie mieszczą się w moim pojęciu kultury. Uważam, że zachowanie człowieka jest jego etykietką, a ja robię to, co uznaję za słuszne i nikomu nie suszę głowy, żeby się do mojego pojęcia kultury dostosowywał . No chyba, że chodzi o upomnienie jakiegoś kolesia, żeby łaskawie ściszył muzykę w autobusie, albo okrzyczeniu jakichś wyrostków, żeby nie tłukły dzieciaków przed szkołą.

Jak dla mnie spoko. To nie Ty nazywałaś "złodziejem", ale jedna wizażanka to zrobiła.
Jednemu niekulturalne wydaje się jedzenie nie zakupionych jeszcze rzeczy w sklepie, drugiemu jedzenie kanapek na uczelni.

---------- Dopisano o 18:13 ---------- Poprzedni post napisano o 18:10 ----------

Napisane przez amber2046

Pakowanie i sprawdzanie uskuteczniają przecież często rodzice, których dzieci nie mają problemów albo inaczej wielką tragedią rodzinną staje się 4 w dzienniczku.

[749d3470e67da5a340716cf11c99d98c9d41692a_5eab587331573]

Napisane przez CATUS

vixen ma dużo racji. to zazwyczaj działa.
tyle, że jak dziecko po prostu przywyknie do etykietki "najgorszy uczeń" to już dupa.

nie działa,
mam syna w 5 klasie i wiem, że nie działa

we wrześniu wykorzystał wszystkie nieprzygotowania na semestr,
dostał lufę i zbierał na następną

[Klementyna12]

[1=749d3470e67da5a340716cf 11c99d98c9d41692a_5eab587 331573;43580139]nie działa,
mam syna w 5 klasie i wiem, że nie działa

we wrześniu wykorzystał wszystkie nieprzygotowania na semestr,
dostał lufę i zbierał na następną[/QUOTE]

Mam to samo z córą w 5 klasie ...

[WhiteCherry]

to chyba indywidualny charakter danego dziecka a nie kwestia wychowania.
ja z bratem byłam wychowywana w ten sam sposób, a mój brat był właśnie osobą, którą trzeba przypilnować, inaczej z nauką się nie ogarnie. Ja z kolei zawsze wszystko robiłam sama, od podstawówki do ukończenia studiów :P rodzice w podstawówce nie sprawdzali mi zeszytów, odrobionych zadań, plecaka (czy wszystko spakowane) itp.

[karolca]

Właśnie, jedynki na jednego zadziałają, na drugiego nie.
Mam siostrzeńca w pierwszej klasie. Nie zawsze zdąży zapisać co jest zadane. Był problem, bo przez jeden miesiąc zebrał kilka "jedynek". Siostra uważała, że to nie jej sprawa tylko jego, może po kilku takich ocenach nauczy się, że trzeba być bardziej uważnym. W domu tematu nie poruszała, bo to nie problem.
W końcu poprosiła wychowawcę, aby sprawdził, czy młody zaznaczył wszystkie zadania. I skończyły się nieprzygotowania.
Jest w pierwszej klasie, więc potrzebny jest nadzór nad odrobieniem lekcji, pomoc w tym, czego nie rozumie lub nie potrafi (ale pomoc a nie wyręczenie), sprawdzić, czy ma wszsytko do szkoły (niekoniecznie aby o tym wiedział). Wszystko w granicach rozsądku bo o ile siedmiolatek dopiero uczy się nowego porządku i dyscypliny, o tyle uczeń kończący podstawówkę czy gimnazjalista nie powinien miec z tym problemu.

[CATUS]

Napisane przez WhiteCherry

to chyba indywidualny charakter danego dziecka a nie kwestia wychowania.
ja z bratem byłam wychowywana w ten sam sposób, a mój brat był właśnie osobą, którą trzeba przypilnować, inaczej z nauką się nie ogarnie. Ja z kolei zawsze wszystko robiłam sama, od podstawówki do ukończenia studiów :P rodzice w podstawówce nie sprawdzali mi zeszytów, odrobionych zadań, plecaka (czy wszystko spakowane) itp.

No właśnie ja takim dzieckiem byłam-nawet jak miałam sklerozę, to czaiłam konsekwencje- pała była moja , a nie rodziców.
A mi się trafiło dziecko w pyteczkę ogólnie-ale niemotowate z deka.

Wychowaniem na bank można sporo zmienić, ale nie wszystko -i nie wszystko jest super mega łatwe, że działają super sprawdzone uniwersalne zasady. One pewno zwykle działają. Ale nie zawsze. Nie od razu.
Podziwiam 99% osób na tym wątku, że mają określoną wizję wychowania, postępowania z dzieckiem, ogólnie wizję swiata. Ja nie mam.

[SzatAnka71]

Napisane przez CATUS

Wychowaniem na bank można sporo zmienić, ale nie wszystko -i nie wszystko jest super mega łatwe, że działają super sprawdzone uniwersalne zasady. One pewno zwykle działają. Ale nie zawsze. Nie od razu.
Podziwiam 99% osób na tym wątku, że mają określoną wizję wychowania, postępowania z dzieckiem, ogólnie wizję swiata. Ja nie mam.

Można sobie wychowywać, troszczyć się i takie bla bla. Dziecko pójdzie do przedszkola, szkół i czasem się zmienia nie do poznania. Rodzice często nie wiedzą jak naprawdę zachowuje się Ich złote dziecko. Tak naprawdę Rodzice wiedzą tylko to co dziecko chce Im pokazać. Jakby pogrzebać głębiej to czasem cuda wychodzą. A potem słychać: jeju to na pewno nie mój Maciuś zrobił, ja Go przecież znam najlepiej.....no jak się okazuje to nie najlepiej......
Przeważnie Mamy patrzą na małe dziecko myślą: wychowam Go na cudnego chłopca/dziewczynkę, będzie ułożone, miłe, uczynne i zaradne. Często rzeczywistość jest zupełnie inna. I to nie do końca wina tylko rodziców.
Dziecko rodzi się ze swoim charakterem, które można kształtować ale wcześniej czy później pokaże się ten "prawdziwy".
Znam rodzinę gdzie są trzy córki, wszystkie wychowywane w tych samych warunkach. Różnią się tak diametralnie ze nikt by nie pomyślał ze to siostry.

[Lillkaa]

[1=749d3470e67da5a340716cf 11c99d98c9d41692a_5eab587 331573;43577279]następnym razem też nie będzie pamiętać,
przyzwyczai się tylko do dostawania jedynek[/QUOTE]

Bez przesady... Nie róbmy już z tych dzieci takich sierot życiowych. Swój rozum mają, za mnie rodzice myśleć nie musieli. Jak widziałam, że sama jestem sobie winna, to się poprawiałam na następny raz. A co do gapiostwa to zwyczajny wstyd przed rówieśnikami, że się będą śmiać, potrafi zmobilizować do poprawy. A niektórzy się wypowiadają jakby ich dzieci co najmniej myśleć nie potrafiły...

A skoro jesteśmy przy temacie szkolnym. Nie rozumiem robienia dziecku przez rodziców prac plastycznych/ technicznych.
Koleżanka z pracy 15-letniemu "staremu koniowi" wymyśla i rysuje plakaty na przedsiębiorczość, rysuje prace plastyczne itp... Litości.

[WhiteCherry]

Napisane przez Lillkaa

Bez przesady... Nie róbmy już z tych dzieci takich sierot życiowych. Swój rozum mają, za mnie rodzice myśleć nie musieli. Jak widziałam, że sama jestem sobie winna, to się poprawiałam na następny raz. A co do gapiostwa to zwyczajny wstyd przed rówieśnikami, że się będą śmiać, potrafi zmobilizować do poprawy. A niektórzy się wypowiadają jakby ich dzieci co najmniej myśleć nie potrafiły...

A skoro jesteśmy przy temacie szkolnym. Nie rozumiem robienia dziecku przez rodziców prac plastycznych/ technicznych.
Koleżanka z pracy 15-letniemu "staremu koniowi" wymyśla i rysuje plakaty na przedsiębiorczość, rysuje prace plastyczne itp... Litości.

znałam takich rodziców, którzy swoim dzieciom czytali lektury ew. jakieś rozdziały z podręcznika na głos

[Klarissa]

Ja was nie rozumiem. Wychodzi na to, że każda troska o dziecko jest przejawem OZM. Dziecko to najlepiej urodzić i chyba rzucić do kąta bez żadnej opieki, niech się od urodzenia uczy, że life is brutal

[Lillkaa]

Napisane przez Klarissa

Ja was nie rozumiem. Wychodzi na to, że każda troska o dziecko jest przejawem OZM. Dziecko to najlepiej urodzić i chyba rzucić do kąta bez żadnej opieki, niech się od urodzenia uczy, że life is brutal

Zapytać czy na pewno zrobiło ok. Ale troszczyć to nie wyręczać i niańczyć. Zwłaszcza starszego niż 10-latka. Bo czasem mam wrażenie jakby niektórzy rodzice sami nie wierzyli w mądrość i pojętność własnych dzieci.

[WhiteCherry]

Napisane przez Klarissa

Ja was nie rozumiem. Wychodzi na to, że każda troska o dziecko jest przejawem OZM. Dziecko to najlepiej urodzić i chyba rzucić do kąta bez żadnej opieki, niech się od urodzenia uczy, że life is brutal

pomiędzy ''daj mi spokój dziecko, mam cię gdzieś, radź sobie sam'' a ''synuś (w 5/6 klasie podstawówki), to teraz mamusia przeczyta na głos ten rozdział z książeczki, który masz na jutro - słuchaj uważnie!/ pokaż, co jest zadane, ja synuś zrobię'' jest chyba szereg innych - normalnych zachowań?

[CATUS]

Napisane przez WhiteCherry

pomiędzy ''daj mi spokój dziecko, mam cię gdzieś, radź sobie sam'' a ''synuś (w 5/6 klasie podstawówki), to teraz mamusia przeczyta na głos ten rozdział z książeczki, który masz na jutro - słuchaj uważnie!/ pokaż, co jest zadane, ja synuś zrobię'' jest chyba szereg innych - normalnych zachowań?