Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz.3

[Izulkowa]

Napisane przez bowszystkotoiluzjajest

To tak jak u mnie w szkole. Lekcje trwają do godz. 16. A już o 14 panie sprzątaczki zaczynają zmywać korytarze i podłogi w wc Zupełnie tego nie rozumiem, bo np. w mojej klasie jest 35 osób i aż 3 dni w tygodniu siedzimy do 16, więc jak przejdzie taki tabun 35 osób po korytarzu, to ta podłoga wcale czysta nie zostanie No ale jak widać, sprzątaczki chcą sobie wychodzić wcześniej do domu, to odwalają jak chcą..

Dokładnie, u mnie jest to samo. Lekcje w LO do 16, a ona sprzątają już od 14 Kompletnie bez sensu, a potem się jedna z drugą drą po wszystkich, że bałagan robią.
W internacie w którym mieszkam w tygodniu też tak mam. Niby w regulaminie jest, że mamy wyjechać w piątek do 18 (jak dobrze pamiętam), ale prawda jest taka, że jak koleżanka która kończy o 16 dojdzie do internatu (Jakieś 15 minut na nogach) to już ją nękają kiedy wyjeżdża bo sprzątaczki muszą sprzątać, korytarze myć i zamykać i kończyło się czasem na tym, że 16.30, a one jej kazały z pokoju wychodzić, żeby czasem im potem podłogi nie ubrudziła i biedaczka do 17.00 na korytarzu nieraz musiała siedzieć. Sama kończę 15.30 w piątki i jak wyjeżdżam po 16 to też milion razy się pytają kiedy jadę, bo nie dość że sprzątaczki chcą sprzątać to jeszcze wychowawcy iść do domu

[Chatul]

Napisane przez bowszystkotoiluzjajest

To tak jak u mnie w szkole. Lekcje trwają do godz. 16. A już o 14 panie sprzątaczki zaczynają zmywać korytarze i podłogi w wc Zupełnie tego nie rozumiem, bo np. w mojej klasie jest 35 osób i aż 3 dni w tygodniu siedzimy do 16, więc jak przejdzie taki tabun 35 osób po korytarzu, to ta podłoga wcale czysta nie zostanie No ale jak widać, sprzątaczki chcą sobie wychodzić wcześniej do domu, to odwalają jak chcą..

A może w umowie mają, że pracują tylko od 8:00 do 15:00? I dlatego o 14:00 już zaczynają sprzątać?

---------- Dopisano o 20:14 ---------- Poprzedni post napisano o 20:13 ----------

Napisane przez Izulkowa

Dokładnie, u mnie jest to samo. Lekcje w LO do 16, a ona sprzątają już od 14 Kompletnie bez sensu, a potem się jedna z drugą drą po wszystkich, że bałagan robią.
W internacie w którym mieszkam w tygodniu też tak mam. Niby w regulaminie jest, że mamy wyjechać w piątek do 18 (jak dobrze pamiętam), ale prawda jest taka, że jak koleżanka która kończy o 16 dojdzie do internatu (Jakieś 15 minut na nogach) to już ją nękają kiedy wyjeżdża bo sprzątaczki muszą sprzątać, korytarze myć i zamykać i kończyło się czasem na tym, że 16.30, a one jej kazały z pokoju wychodzić, żeby czasem im potem podłogi nie ubrudziła i biedaczka do 17.00 na korytarzu nieraz musiała siedzieć. Sama kończę 15.30 w piątki i jak wyjeżdżam po 16 to też milion razy się pytają kiedy jadę, bo nie dość że sprzątaczki chcą sprzątać to jeszcze wychowawcy iść do domu

Ja bym im pokazała regulamin Wiadomo, jak jest podana 18:00, to w dobrym tonie jest nie siedzieć do ostatniej minuty, ale żeby o 15:30 kogoś wyrzucać? No bez przesady

[Wyrak]

Napisane przez Bananalama

Bo można było zrobić więcej, ale takie mamy państwo, jak żeśmy sobie wybrali rządzących.
Nawet z krajami Europy nie wypadamy aż tak źle, chociaż w czołówce nie jesteśmy, a przy wzmożonej pracy moglibyśmy i to już dawno.

A daj spokoj z tym wybieraniem - przemalowani komunisci mieli od razu kase i struktury, w telewizji jak siedzieli tak siedza "dziennikarze" zaczynajacy kariery w stanie wojennym (czyt. najbardziej dyspozycyjny beton), w sadownictwie te same stare trepy co wydawaly za PRLu skandaliczne wyroki, a o roli sluzb specjalnych to az szkoda zaczynac. Tak, sa wolne wybory, ale to przypomina siedzenie przy stole z szulerem, a nie normalny proces w demokratycznym panstwie.

[Beczka Soli]

Moje 3 grosze:

Dziwią mnie zaproszenia na portalach społecznościowych od osób, z którymi nie zamieniło się ani słowa od x lat z powodu jakiejś kłótni.

[a298662d510bb0f537bc3b0c2466fe273199e5e8_64a898f2369c4]

Napisane przez Beczka Soli

Moje 3 grosze:

Dziwią mnie zaproszenia na portalach społecznościowych od osób, z którymi nie zamieniło się ani słowa od x lat z powodu jakiejś kłótni.

Trzeba nabijać liczbę znajomych, dzisiaj to już siara mieć 500, trzeba mieć co najmniej 1000

Też mnie to bardzo dziwi.

[Lady in Blue]

Napisane przez Beczka Soli

Moje 3 grosze:

Dziwią mnie zaproszenia na portalach społecznościowych od osób, z którymi nie zamieniło się ani słowa od x lat z powodu jakiejś kłótni.

Ja jakiś czas temu na FB dostałam zaproszenie od jakiegoś gościa, którego kompletnie nie znam Więc pytam czy się znamy? W odpowiedzi dostałam "Nie, ale mamy wspólnych znajomych" WTF?

[lapida]

Dziwi mnie zachowanie znajomej - ma dwójkę dzieci, córki, zaszła w kolejną ciążę, bo "chce dać mężowi syna".
To nic, że nawet na drugie dziecko już ich nie było stać - nie mówiąc o trzecim, w drodze (które, btw, okazało się trzecią córką) - musi być syn.
Zapytałam, czy będzie próbować zajść w czwartą ciążę, żeby był chłopiec. Powiedziała, że chyba tak
kiedy zapytałam, co zrobi, jeśli znowu okaże sie dziewczynką, powiedziała: "No przecież nie zostawię pod płotem. Bóg dał dziecko, da i na dziecko"


przeraża mnie takie myślenie..
ona nie pracuje, on zarabia najniższą krajową, mieszkają z rodzicami
i uznaje świadome planowanie czwartego dziecka jako przypadku - "Bóg dał"...

[Bananalama]

Napisane przez lapida

Dziwi mnie zachowanie znajomej - ma dwójkę dzieci, córki, zaszła w kolejną ciążę, bo "chce dać mężowi syna".
To nic, że nawet na drugie dziecko już ich nie było stać - nie mówiąc o trzecim, w drodze (które, btw, okazało się trzecią córką) - musi być syn.
Zapytałam, czy będzie próbować zajść w czwartą ciążę, żeby był chłopiec. Powiedziała, że chyba tak
kiedy zapytałam, co zrobi, jeśli znowu okaże sie dziewczynką, powiedziała: "No przecież nie zostawię pod płotem. Bóg dał dziecko, da i na dziecko"


przeraża mnie takie myślenie..
ona nie pracuje, on zarabia najniższą krajową, mieszkają z rodzicami
i uznaje świadome planowanie czwartego dziecka jako przypadku - "Bóg dał"...

O jaaa... znam taką, co miała dwie córki w kawalerce. Mieli z mężem kryzys i po rocznym kryzysie w tejże kawalerce machnęli sobie dziecko na zgodę. Teraz mają czworo dzieci w kawalerce i jojczą, że mają ciasno

---------- Dopisano o 11:03 ---------- Poprzedni post napisano o 11:02 ----------

Napisane przez Wyrak

A daj spokoj z tym wybieraniem - przemalowani komunisci mieli od razu kase i struktury, w telewizji jak siedzieli tak siedza "dziennikarze" zaczynajacy kariery w stanie wojennym (czyt. najbardziej dyspozycyjny beton), w sadownictwie te same stare trepy co wydawaly za PRLu skandaliczne wyroki, a o roli sluzb specjalnych to az szkoda zaczynac. Tak, sa wolne wybory, ale to przypomina siedzenie przy stole z szulerem, a nie normalny proces w demokratycznym panstwie.

W zasadzie spodziewałam się takiej odpowiedzi

[Chatul]

Napisane przez lapida

Dziwi mnie zachowanie znajomej - ma dwójkę dzieci, córki, zaszła w kolejną ciążę, bo "chce dać mężowi syna".
To nic, że nawet na drugie dziecko już ich nie było stać - nie mówiąc o trzecim, w drodze (które, btw, okazało się trzecią córką) - musi być syn.
Zapytałam, czy będzie próbować zajść w czwartą ciążę, żeby był chłopiec. Powiedziała, że chyba tak
kiedy zapytałam, co zrobi, jeśli znowu okaże sie dziewczynką, powiedziała: "No przecież nie zostawię pod płotem. Bóg dał dziecko, da i na dziecko"


przeraża mnie takie myślenie..
ona nie pracuje, on zarabia najniższą krajową, mieszkają z rodzicami
i uznaje świadome planowanie czwartego dziecka jako przypadku - "Bóg dał"...

Nienawidzę takiego podejścia Jak kogoś nie stać na te dzieci, to niech ich nie robi... Już lepiej oddać dziecko do adopcji, niż celowo znsizczyć mu całe dzieciństwo

[lapida]

Napisane przez Chatul

Nienawidzę takiego podejścia Jak kogoś nie stać na te dzieci, to niech ich nie robi... Już lepiej oddać dziecko do adopcji, niż celowo znsizczyć mu całe dzieciństwo

ale do adopcji oddaje się dzieci, które są z przypadku, a rodziców nie stać na ich utrzymanie. A tutaj te dzieci są ŚWIADOMIE zaplanowane.

I to podejście, że musi być syn - a co to? córka to rodzaj pod-człowieka? Towar wybrakowany? Nie liczy się? :|

[Suvia]

Napisane przez winterlly

Dziwi mnie jak można w niewielkim mieszkaniu w bloku, przykładowo dwa małe pokoje i kuchnia, trzymać dużego psa, typu np. owczarek niemiecki...

Wszystko zależy od "punktu siedzenia" Ja nie mieszkam w wielkim mieszkaniu, ale swojego (dużego) psa brałam ze schroniska, gdzie miał do dyspozycji klatkę metr na metr, i to dzieloną z innym dużym psem. I zero spacerów oczywiście. Więc wychodzi na to, że w moim niedużym mieszkaniu + z długimi spacerami w ciągu dnia, psina nie ma tak znowu najgorzej w porównaniu do tych lat spędzonych na Paluchu

Chyba, że odnosisz się ogólnie do ilości żywych istot na małej przestrzeni? No, ja wolę zestaw: mama+ja+duży pies, od małżeństwo + kilkoro dzieci na takim metrażu, a sytuacja no2 zdarza się częściej

---------- Dopisano o 11:55 ---------- Poprzedni post napisano o 11:49 ----------

Napisane przez lapida

I to podejście, że musi być syn - a co to? córka to rodzaj pod-człowieka? Towar wybrakowany? Nie liczy się? :|

Dopóki same kobiety dają facetom tak myśleć to nic się nie zmieni. Przecież ta kobieta z tego przykładu nie kazała mężowi przypierniczyć sobie w łeb drzwiami od szafy, tak żeby zabolało i przestał głupoty gadać, tylko pokornie zgodziła się na dalsze próby spłodzenia potomka z penisem prawda? No to co to jest jak nie poparcie stwierdzenia, że dziewczynka to średnio fajny twór, do pełnego szczęścia musi być chłopak? I to niezależnie od tego ile tych wadliwych dzieci (czytaj: dziewczynek) trafi się "po drodze"

[Mitsukki]

Ja nie rozumiem osób, które mają naprawdę długie i ładne włosy a noszą je związane. Wyłącznie związane. Przykład: koleżanka, przez dwa lata znajomości widziałam ją w rozpuszczonych włosach raz. I to tylko dlatego, że byłyśmy razem na wyjeździe i raz zeszła na śniadanie w rozpuszczonych. Potem od razu związała A miała jedne z najpiękniejszych włosów jakie widziałam
I ja nie rozumiem, po co? Skoro niewygodnie i przeszkadzają to można ściąć, nie? Po co mieć długie włosy skoro i tak w efekcie tego nie widać?

[Cherry Blossom Girl]

Mnie dziwi traktowanie klienta z wyższością, a także robienie z niego idioty. Przykładowo, kupuję bilety w kiosku, pytam ile płacę, a w odpowiedzi słyszę, że trzeba nauczyć się liczyć. W punkcie ksero z kolei pracownik zwraca sie do mnie protekcjonalnie i wyśmiewa, gdy nie jestem zorientowana, gdzie szukać moich kseròwek. Jestem zawsze uprzejma, nie wiem, z czego to wynika.

[201604181004]

Dziwią mnie ... portale społecznościowe. Moja kuzynka ma na imię Kasia a wpisała sobie... Catelynn...

[lapida]

Napisane przez Mitsukki

Ja nie rozumiem osób, które mają naprawdę długie i ładne włosy a noszą je związane. Wyłącznie związane. Przykład: koleżanka, przez dwa lata znajomości widziałam ją w rozpuszczonych włosach raz. I to tylko dlatego, że byłyśmy razem na wyjeździe i raz zeszła na śniadanie w rozpuszczonych. Potem od razu związała A miała jedne z najpiękniejszych włosów jakie widziałam
I ja nie rozumiem, po co? Skoro niewygodnie i przeszkadzają to można ściąć, nie? Po co mieć długie włosy skoro i tak w efekcie tego nie widać?

hmm ja przez całą podstawówkę i gimnazjum miałam włosy prawie do pasa, a rozpuszczone to chyba tylko po kąpieli. Nigdy mnie nie widziano w rozpuszczonych włosach. Dlaczego?
Bo mama mnie tak nauczyła - że dziewczyna powinna mnieć długie włosy, ale ja z tych bardziej "chłopczyc" byłam, to puścić mnie rozpuszczonych włosach było dość ryzykownym posunięciem.
Dopiero w liceum podcięłam, ok do połowy przedramion i zaczęłam nosić rozpuszczone, ale szybko zrezygnowałam, bo przeszkadzały mi, że ciągle sie gdzieś plączą, przyklejają do błyszczyka na ustach, ciagle trzeba poprawiać, bo lecą na twarz, oczy..
Może tej dziewczynie też mama tak wpoiła i teraz nie potrafi sie przyzywczaić do nowej sytuacji?

[Lady in Blue]

Napisane przez Cherry Blossom Girl

Mnie dziwi traktowanie klienta z wyższością, a także robienie z niego idioty. Przykładowo, kupuję bilety w kiosku, pytam ile płacę, a w odpowiedzi słyszę, że trzeba nauczyć się liczyć. W punkcie ksero z kolei pracownik zwraca sie do mnie protekcjonalnie i wyśmiewa, gdy nie jestem zorientowana, gdzie szukać moich kseròwek. Jestem zawsze uprzejma, nie wiem, z czego to wynika.

Ja w takich sytuacjach żałuję, że nie potrafię zachować się jak mój tata i szybko takiego delikwenta sprowadzić na ziemię Czasem chamstwo poprostu mnie peszy i nie zawsze potrafię zareagować ... Chociaż już mam mniej takich sytuacji i staram się zareagować.

[lapida]

Napisane przez Lady in Blue

Ja w takich sytuacjach żałuję, że nie potrafię zachować się jak mój tata i szybko takiego delikwenta sprowadzić na ziemię Czasem chamstwo poprostu mnie peszy i nie zawsze potrafię zareagować ... Chociaż już mam mniej takich sytuacji i staram się zareagować.

oj, ja też chciałabym mieć w niektórych sytuacjach więc pewności siebie - niestety, reaguję ta jak Ty - peszy mnie chamstwo..

[ciri15]

Napisane przez Cherry Blossom Girl

Mnie dziwi traktowanie klienta z wyższością, a także robienie z niego idioty. Przykładowo, kupuję bilety w kiosku, pytam ile płacę, a w odpowiedzi słyszę, że trzeba nauczyć się liczyć. W punkcie ksero z kolei pracownik zwraca sie do mnie protekcjonalnie i wyśmiewa, gdy nie jestem zorientowana, gdzie szukać moich kseròwek. Jestem zawsze uprzejma, nie wiem, z czego to wynika.

może następnym razem jak tak Ci powiedzą, zrezygnuj z zakupu...
nienawidzę nieprzyjemnych ekspedientów/urzędników

---------- Dopisano o 14:05 ---------- Poprzedni post napisano o 14:04 ----------

Napisane przez lapida

hmm ja przez całą podstawówkę i gimnazjum miałam włosy prawie do pasa, a rozpuszczone to chyba tylko po kąpieli. Nigdy mnie nie widziano w rozpuszczonych włosach. Dlaczego?
Bo mama mnie tak nauczyła - że dziewczyna powinna mnieć długie włosy, ale ja z tych bardziej "chłopczyc" byłam, to puścić mnie rozpuszczonych włosach było dość ryzykownym posunięciem.
Dopiero w liceum podcięłam, ok do połowy przedramion i zaczęłam nosić rozpuszczone, ale szybko zrezygnowałam, bo przeszkadzały mi, że ciągle sie gdzieś plączą, przyklejają do błyszczyka na ustach, ciagle trzeba poprawiać, bo lecą na twarz, oczy..
Może tej dziewczynie też mama tak wpoiła i teraz nie potrafi sie przyzywczaić do nowej sytuacji?

Jak ja kiedyś w podstawówce czy gimnazjum chciałam wyjść z rozpuszczonymi to mama mi kazała związać...
Do tej pory nie wiem o co chodziło.

[Asji]

Napisane przez Mitsukki

Ja nie rozumiem osób, które mają naprawdę długie i ładne włosy a noszą je związane. Wyłącznie związane. Przykład: koleżanka, przez dwa lata znajomości widziałam ją w rozpuszczonych włosach raz. I to tylko dlatego, że byłyśmy razem na wyjeździe i raz zeszła na śniadanie w rozpuszczonych. Potem od razu związała A miała jedne z najpiękniejszych włosów jakie widziałam
I ja nie rozumiem, po co? Skoro niewygodnie i przeszkadzają to można ściąć, nie? Po co mieć długie włosy skoro i tak w efekcie tego nie widać?

Możliwe, że była tak przyzwyczajona, tak jak ktoś wyżej zauważył. Znam takie osoby
Skrajność w drugą stronę jest chyba jeszcze gorsza: mam koleżankę, która ma długie, zadbane włosy, naprawdę piękne. Nosi tylko rozpuszczone zarzucając nimi na wszystko (i wszystkich) co napotka. Najgorzej jest za nią usiąść na wykładzie - jej włosy ma się przez 1,5 h na notatkach i co jakiś czas trzeba się odchylić do tyłu gdy nimi zarzuca by nie znaleźć się w polu rażenia


Ja nie mogę wyjść ze zdziwienia dlaczego niktórym tak ciężko przychodzi szanowanie cudzej własności?

Uwaga, żalę się
Mieszkam w mieszkaniu studenckim. Ja, siostra (mieszkamy tu kilka lat) i 2 inne osoby (mieszkające z nami od listopada), dlatego właściwie całe wyposażenie jest moje i siostry. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś z tego korzystał z nami, ale wymagam żeby stan sprzętów nie pogorszył się przez to jakoś drastycznie...
Nasi lokatorzy przez kilka miesięcy zdążyli zepsuć odkurzacz (spalony silnik), suszarkę, i mopa (takiego płaskiego z włókna, nie był tani, lokatorzy umyli nim balkon, na którym jest tylko betonowa wylewka – mop jest do wyrzucenia). Najgorzej mają się sprawy w kuchni. Ustaliłyśmy z nimi, że kilka szafek będzie wspólnych: oni dorzucą tam swoje naczynia i będziemy korzystać z nich razem. W praktyce nie przywieźli nic, ale ochoczo używają naszych z efektem następującym: całkowicie porysowana patelnia (nie mówiąc o rozwalającym mnie systemie jej używania: myją ją przed samym użyciem, potem zostawiają brudną na kuchni, i tak do następnego użycia), stłuczone szkło żaroodporne, spalony rondel, porysowana tortownica (jeszcze patelnię rozumiem, ale z tortownicą to nie wiem co robili, że są rysy), urwana pokrywa czajnika i mikrofalówka, z której korzystają codziennie ale do tej pory nie wpadli na pomysł żeby ją posprzątać (ja używam średnio raz na tydzień, akurat przed chwilą chciałam odgrzać obiad – w środku jest pełno resztek, aż mi się jeść odechciało). Mogę tak wyliczać jeszcze długo, mnóstwo takich małych ale upierdliwych spraw się skumulowało i teraz szlag mnie trafia. Nie wiem skąd się tacy biorą

[reverse]

Napisane przez Asji

Możliwe, że była tak przyzwyczajona, tak jak ktoś wyżej zauważył. Znam takie osoby
Skrajność w drugą stronę jest chyba jeszcze gorsza: mam koleżankę, która ma długie, zadbane włosy, naprawdę piękne. Nosi tylko rozpuszczone zarzucając nimi na wszystko (i wszystkich) co napotka. Najgorzej jest za nią usiąść na wykładzie - jej włosy ma się przez 1,5 h na notatkach i co jakiś czas trzeba się odchylić do tyłu gdy nimi zarzuca by nie znaleźć się w polu rażenia


Ja nie mogę wyjść ze zdziwienia dlaczego niktórym tak ciężko przychodzi szanowanie cudzej własności?

Uwaga, żalę się
Mieszkam w mieszkaniu studenckim. Ja, siostra (mieszkamy tu kilka lat) i 2 inne osoby (mieszkające z nami od listopada), dlatego właściwie całe wyposażenie jest moje i siostry. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś z tego korzystał z nami, ale wymagam żeby stan sprzętów nie pogorszył się przez to jakoś drastycznie...
Nasi lokatorzy przez kilka miesięcy zdążyli zepsuć odkurzacz (spalony silnik), suszarkę, i mopa (takiego płaskiego z włókna, nie był tani, lokatorzy umyli nim balkon, na którym jest tylko betonowa wylewka – mop jest do wyrzucenia). Najgorzej mają się sprawy w kuchni. Ustaliłyśmy z nimi, że kilka szafek będzie wspólnych: oni dorzucą tam swoje naczynia i będziemy korzystać z nich razem. W praktyce nie przywieźli nic, ale ochoczo używają naszych z efektem następującym: całkowicie porysowana patelnia (nie mówiąc o rozwalającym mnie systemie jej używania: myją ją przed samym użyciem, potem zostawiają brudną na kuchni, i tak do następnego użycia), stłuczone szkło żaroodporne, spalony rondel, porysowana tortownica (jeszcze patelnię rozumiem, ale z tortownicą to nie wiem co robili, że są rysy), urwana pokrywa czajnika i mikrofalówka, z której korzystają codziennie ale do tej pory nie wpadli na pomysł żeby ją posprzątać (ja używam średnio raz na tydzień, akurat przed chwilą chciałam odgrzać obiad – w środku jest pełno resztek, aż mi się jeść odechciało). Mogę tak wyliczać jeszcze długo, mnóstwo takich małych ale upierdliwych spraw się skumulowało i teraz szlag mnie trafia. Nie wiem skąd się tacy biorą

Mnie dziwi, dlaczego na to pozwalacie Szczerze, jakby mi zniszczył ktoś chociaż jedną rzecz, to podejrzewam, że tak bym przygadała (albo kazała odkupić), że od razu by się oduczył.

[ciri15]

Asji- powiedz im, że koniec z używaniem waszych sprzętów.

[Asji]

Napisane przez reverse

Mnie dziwi, dlaczego na to pozwalacie Szczerze, jakby mi zniszczył ktoś chociaż jedną rzecz, to podejrzewam, że tak bym przygadała (albo kazała odkupić), że od razu by się oduczył.

Napisane przez ciri15

Asji- powiedz im, że koniec z używaniem waszych sprzętów.

Mogę im powiedzieć, że mają moich rzeczy nie używać - będą używać jak mnie w domu nie będzie, już to przerabialam

Dzięki za odpowiedzi, w sumie chciałam się tylko wygadać
Wiecie, generalnie mam strasznego pecha jeśli o lokatorów chodzi. Zawsze coś jest nie tak. Multum oryginałów przez to mieszkanie się przewinęło, przeżyłam tu masę dziwnych sytuacji, czasem jestem z kimś w stanie otwartej wojny skutkującej tym, że lokator się z wielkim hukiem wyprowadza (raz wojna skończyła się interwencją policji, ale to długa historia).
Obecnym lokatorom już tryliard razy mówiłam co mi nie pasuje - bez efektów, a że mieszkałam już z gorszymi osobnikami to zaciskam zęby. W tym roku się bronię, szukam pracy i z radością się skąd wyprowadzę

[pani-jesień]

Napisane przez Chatul

Nienawidzę takiego podejścia Jak kogoś nie stać na te dzieci, to niech ich nie robi... Już lepiej oddać dziecko do adopcji, niż celowo znsizczyć mu całe dzieciństwo

A oddanie do adopcji nie byłoby zniszczeniem dzieciństwa?

[lapida]

Dziwi mnie, że ludzie nie rozumieją, że co z tego, że zegar na ścianie jest przestawiony, skoro mój zegar biologiczny jeszcze działa na czas zimowy?
Dziwi mnie, że ktoś potrafi zadzwonić o godzinie 8 rano, wiedząc, że mam wolne, i jeszcze się dziwić, że śpię!
(Przecież na zimowy czas - jeszcze z dwa tygodnie, jeśli nie dłużej, będę to przeliczała - to jest 7 rano!)

[ciri15]

Napisane przez pani-jesień

A oddanie do adopcji nie byłoby zniszczeniem dzieciństwa?

Myślę, że chodziło o adopcję ze wskazaniem...

[Chatul]

Napisane przez pani-jesień

A oddanie do adopcji nie byłoby zniszczeniem dzieciństwa?

Zależy. Gdyby do adopcji zostało oddane małe i zdrowe dziecko, to jest naprawdę ogromna szansa na to, że ktoś by je adoptował I to ktoś, kto ma warunki na jego wychowanie.
Za to trudno mi uwierzyć, że dobrze (materialnie i emocjonalnie) wychowa je para ludzi, którzy sami nie mają siebie za co utrzymać, ale beztrosko robią sobie kolejne dzieci „bo chcą mieć koniecznie syna”

[abraxas2871]

Napisane przez lapida

Dziwi mnie, że ludzie nie rozumieją, że co z tego, że zegar na ścianie jest przestawiony, skoro mój zegar biologiczny jeszcze działa na czas zimowy?
Dziwi mnie, że ktoś potrafi zadzwonić o godzinie 8 rano, wiedząc, że mam wolne, i jeszcze się dziwić, że śpię!
(Przecież na zimowy czas - jeszcze z dwa tygodnie, jeśli nie dłużej, będę to przeliczała - to jest 7 rano!)

O, tak! Mam koleżankę, która mieszka daleko od uczelni - kiedy mamy na 8 wstaje o 5.30, żeby o 6.30 wyjść z domu. Ja mam na uczelnię 20 minut i wstaję o 6.45 i ani chwili wcześniej, bo chcę się wyspać. Do szału mnie doprowadza, jak wysyła mi smsy o tej 5.30. I za każdym razem jest "a bo ja zapomniałam, że jeszcze śpisz". No żesz już nie śpię.

[201605020943]

Napisane przez abraxas2871

O, tak! Mam koleżankę, która mieszka daleko od uczelni - kiedy mamy na 8 wstaje o 5.30, żeby o 6.30 wyjść z domu. Ja mam na uczelnię 20 minut i wstaję o 6.45 i ani chwili wcześniej, bo chcę się wyspać. Do szału mnie doprowadza, jak wysyła mi smsy o tej 5.30. I za każdym razem jest "a bo ja zapomniałam, że jeszcze śpisz". No żesz już nie śpię.

czy jestem jedyną osobą, która na noc wycisza telefon?

[ciri15]

Ja mam wyciszony ciągle

[Bananalama]

Napisane przez ciri15

Ja mam wyciszony ciągle

To tak jak ja. Dobrze, że ma silne... wibracje , które niestety potrafią mnie obudzić, gdy ktoś sobie beztrosko dzwoni o 8.00