Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią. Część 7

[MonikaFaustyna]

A ja jem mięso w piątki .

[magyarparaszt]

Napisane przez MonikaFaustyna

Nam rodzice i teście sprezentowali wesele, bo nie mieli pomysłu na prezent ślubny a mogli sobie na to pozwolić . Spytali się, czy wolimy wesele, czy kolejny niepotrzebny czajnik.

No fakt, prawie w tej samej cenie

[coffee]

Napisane przez MonikaFaustyna

A ja jem mięso w piątki .

Właśnie mi coś przypomniałaś.
Mieliśmy studniówkę w piątek, parę dni przed nią dyrektor przez głośniki w szkole ogłaszał, że dostał informację od księdza, że proboszcz pobliskiej parafii udzielił szkole dyspenzy (tak to się nazywa, takie zwolnienie od postu?) i spokojnie możemy się bawić.
Większość mojej klasy po tym ogłoszeniu wybuchnęła śmiechem, nawet dziś - parę lat później - mnie to rozbawiło.
Na pewno, gdyby proboszcz nie pozwolił nikt by nie tańczył, uff, dobrze, że się udało!

[mm444]

Treść usunięta

[anlejka]

Napisane przez MonikaFaustyna

Nie znoszę takich tortów. Na samą myśl o tej masie .

Ej nie, właśnie też te wszystkie masy z kupnych tortów budzą u mnie odruch wymiotny, a znów te domowe co babcia robi mogę jeść zamiast nutelli na chlebie To jest kwestia tego czego się da do tej masy. Jak się da barwnik to też to tak smakuje, a jak się wleje soku, sypnie kakao porządnie to też co innego.
*
A co do jedzenia w piątek mięsa. Katoliczką nie jestem, więc mięsa mogę jeść ile mi się podoba. Chodziłam do szkoły, gdzie zaraz na przeciwko był kościół. Przyszedł pewnego dnia ksiądz do szkoły i zrobił raban pt.: jak to tak można w piątek mięso podawać?! Szkoła nie była wyznaniowa i rozumiem jakby 'innowierców' było dwóch, ale nie jak nas było 40 czy 50

[Chatul]

Napisane przez cholernarejestracja

No to sie tlumacze. Ja do niczego Tz nie zmuszam, ale sama uwielbiam roznorodna kuchnie, i taka chce sobie (sic!) gotowac. Natomiast on by chcial, zebym gotowala dla nas jak juz gotuje, i nie rozumie, czemu robie "jemu na zlosc" tarte ze szpinakiem - bo on tego nie tknie. I niewazne, ze ja mam na nia ochote, wiec sobie robie - to jest wedlug niego na pewno mnie na zlosc, bo przeciez frytki ze smazonym kurczakiem tez lubie. No lubie, ale nie chce ich jesc przez trzy miesiace dwa razy w tygodniu, bo tym juz rzygam spaghetti - super, ale on dopuszcza tylko opcje sos pomidorowy + mieso + czosnek - zadnych innych warzyw, grzybow, boczku, cebuli, nic, zawsze musi byc tak samo, a wszystko inne to na pewno robienie mu na zlosc. On moglby jesc trzy-cztery potrawy NON STOP. Na przyklad je kanapki tylko z szynka i z serem - jednoczesnie. Ostatecznie z sama szynka albo samym serem. Nigdy, a mieszkam z nim juz rok, nie zjadl kanapek z czyms innym. I wszystko spoko, ale gdy to ja jestem osoba gotujaca w domu (co lubie, i wcale by mi to nie przeszkadzalo), to szlag mnie trafia, jak musze toczyc wojne zeby wprowadzic jakiekolwiek nowe danie i wysluchiwac jekow "ale czeeemu nie moze byc kurczak z frytkami". A jak chce gotowac tylko dla siebie, to z wielkim fochem robi sobie kanapki albo zalewa zupke chinska. Bo ja taka zla kobieta.

Dziwne Nie pomagają rozmowy i tłumaczenia, że Ty nie masz ochoty jeść codziennie tego samego?

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez anlejka

Ja czasami potrafię wciągnąć pół chleba, jak przyniosę świeży. Oczywiście najlepsza kanapka pod słońcem: świeży chleb (najlepiej domowy ) posmarowany masłem. Wtedy jestem w niebie

Ja w czasie okresu to apetyt mam taki, że żarcie wciągam jak odkurzaczRaz na grillu to zjadłam więcej niż moi dwaj starsi bracia i ojciec razem wzięci. A tak normalnie to potrafię się najeść jedną kromką chleba.

[ciri15]

Napisane przez cholernarejestracja

No to sie tlumacze. Ja do niczego Tz nie zmuszam, ale sama uwielbiam roznorodna kuchnie, i taka chce sobie (sic!) gotowac. Natomiast on by chcial, zebym gotowala dla nas jak juz gotuje, i nie rozumie, czemu robie "jemu na zlosc" tarte ze szpinakiem - bo on tego nie tknie. I niewazne, ze ja mam na nia ochote, wiec sobie robie - to jest wedlug niego na pewno mnie na zlosc, bo przeciez frytki ze smazonym kurczakiem tez lubie. No lubie, ale nie chce ich jesc przez trzy miesiace dwa razy w tygodniu, bo tym juz rzygam spaghetti - super, ale on dopuszcza tylko opcje sos pomidorowy + mieso + czosnek - zadnych innych warzyw, grzybow, boczku, cebuli, nic, zawsze musi byc tak samo, a wszystko inne to na pewno robienie mu na zlosc. On moglby jesc trzy-cztery potrawy NON STOP. Na przyklad je kanapki tylko z szynka i z serem - jednoczesnie. Ostatecznie z sama szynka albo samym serem. Nigdy, a mieszkam z nim juz rok, nie zjadl kanapek z czyms innym. I wszystko spoko, ale gdy to ja jestem osoba gotujaca w domu (co lubie, i wcale by mi to nie przeszkadzalo), to szlag mnie trafia, jak musze toczyc wojne zeby wprowadzic jakiekolwiek nowe danie i wysluchiwac jekow "ale czeeemu nie moze byc kurczak z frytkami". A jak chce gotowac tylko dla siebie, to z wielkim fochem robi sobie kanapki albo zalewa zupke chinska. Bo ja taka zla kobieta.

Jak moja siostra. Tak ograniczona dieta to już przesada i ja cię rozumiem, że to może wkurzać otoczenie.
Dziś zrobiłam zupę z serków topionych. Główne składniki: serki, śmietana, marchew, cebula. Dwóch ostatnich ona nie zje, ale mogłam jej nałożyć bez tego. Jej odpowiedź: "nie, bo śmierdzi serem[ser to jej główny pokarm] i ona nie ufa tej zupie". Czasem mam ochotę jej przyłożyć.

---------- Dopisano o 19:09 ---------- Poprzedni post napisano o 19:07 ----------

Napisane przez szakal165

Nie dasz rady zjeść 3 kromek chleba?

Jak mi kanapki podpasują to i z 5 mogę zjeść

[ville]

Ja jestem niejadkiem, nie lubię bardzo wielu rzeczy i czasem mogłabym jeść na okrągło to samo. Nie rozumiem i wkurza mnie ciągłe namawianie na spróbowanie nowości - spróbuję, gdy sama do tego "dojrzeję" i sama będę chciała. Sera żółtego i białego spróbowałam kilka lat temu. Wcześniej mówiłam, że nie lubię, mimo że nigdy nie jadłam - tak, to jest logiczne; po prostu nie ufa się jakiemuś podejrzanemu składnikowi. Okazało się, że miałam rację, sery są ohydne.
Z kolei podobna historia była z brokułami, które jednak posmakowały mi bardzo.

Tylko ja, gdy czegoś nie lubię, co zostało przyrządzone np. w domu jako posiłek ogólnorodzinny, nie jem i robię sobie własną potrawę. Dlatego nie cierpię namawiania i czepiania się o to, że czegoś nie jem.
Całe życie toczę o to batalie, dlatego nie rozumiem osób, które nie potrafią zrozumieć, że nawyki żywieniowe to nie jest ogólnie przyjęta zasada, lecz zależy od jednostkowych upodobań.

[ciri15]

ville a jak coś jest zrobione z rzeczy, które jesz to zjesz to czy nie?

[ville]

Napisane przez ciri15

ville a jak coś jest zrobione z rzeczy, które jesz to zjesz to czy nie?

Zależy od postaci i dodatków. Chyba nie mam takiej sytuacji (bardziej na odwrót: nie cierpię pomidorów, ale przecier mogę zjeść), ale potrafię zrozumieć Twoją siostrę. Zaufanie to podstawa, żeby coś zjeść

[ciri15]

Napisane przez ville

Zależy od postaci i dodatków. Chyba nie mam takiej sytuacji (bardziej na odwrót: nie cierpię pomidorów, ale przecier mogę zjeść), ale potrafię zrozumieć Twoją siostrę. Zaufanie to podstawa, żeby coś zjeść

Więc to mnie dziwi i nie rozumiem tłumaczenia.

[201607231707]

Napisane przez MonikaFaustyna

A ja jem mięso w piątki .

Ja w ogóle nie jem mięsa i w piątki zawsze czuję się jakbym była katoliczką

W temacie jedzenia, to dziwi mnie namawianie wegetariana/wegana na jedzenie mięsa. Najlepiej jak dodadzą do tego głupi argument - hitem jest "jedz, nikomu nie powiem!"
Przyjaciel mnie dręczył do czasu aż zagroziłam mu, że ja zacznę go nawracać na sypianie z kobietami

[mm444]

Treść usunięta

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez Demi93

Ja w ogóle nie jem mięsa i w piątki zawsze czuję się jakbym była katoliczką

W temacie jedzenia, to dziwi mnie namawianie wegetariana/wegana na jedzenie mięsa. Najlepiej jak dodadzą do tego głupi argument - hitem jest "jedz, nikomu nie powiem!"
Przyjaciel mnie dręczył do czasu aż zagroziłam mu, że ja zacznę go nawracać na sypianie z kobietami

Nie jestem wegetarianką ale to też mnie wkurza, nie jesz mięsa to nie, twoja sprawa. Chocią u mnie była sytuacja odwrotna, koleżanka mojej mamy zmieniła się w fanatyczną wegetariankę, jej życzenia świąteczne stały się hitem tygodnia. Było tam coś o padlinie na stole świątecznym, milusio. Potem podczas posiłku rodzinka moja robiła sobie z tego jaja typu" podaj mi padlinę z kurczaka" "chcesz pieczoną padlinę?" "dobrze ci ta padlina wyszła". Efekt był chyba odwrotny od zamierzonego.

[cholernarejestracja]

Napisane przez Chatul

Dziwne Nie pomagają rozmowy i tłumaczenia, że Ty nie masz ochoty jeść codziennie tego samego?

Nie. Bo on nie rozumie tego, że jak coś jest dobre, to co jest złego w jedzeniu tego w kółko?

Napisane przez ciri15

Jak moja siostra. Tak ograniczona dieta to już przesada i ja cię rozumiem, że to może wkurzać otoczenie.
Dziś zrobiłam zupę z serków topionych. Główne składniki: serki, śmietana, marchew, cebula. Dwóch ostatnich ona nie zje, ale mogłam jej nałożyć bez tego. Jej odpowiedź: "nie, bo śmierdzi serem[ser to jej główny pokarm] i ona nie ufa tej zupie". Czasem mam ochotę jej przyłożyć.

---------- Dopisano o 19:09 ---------- Poprzedni post napisano o 19:07 ----------


Jak mi kanapki podpasują to i z 5 mogę zjeść

Mnie wkurza głównie to, że on chce na to "nawrócić" mnie, a ja kocham jedzenie i eksperymentowanie z nim.

Napisane przez ville

Ja jestem niejadkiem, nie lubię bardzo wielu rzeczy i czasem mogłabym jeść na okrągło to samo. Nie rozumiem i wkurza mnie ciągłe namawianie na spróbowanie nowości - spróbuję, gdy sama do tego "dojrzeję" i sama będę chciała. Sera żółtego i białego spróbowałam kilka lat temu. Wcześniej mówiłam, że nie lubię, mimo że nigdy nie jadłam - tak, to jest logiczne; po prostu nie ufa się jakiemuś podejrzanemu składnikowi. Okazało się, że miałam rację, sery są ohydne.
Z kolei podobna historia była z brokułami, które jednak posmakowały mi bardzo.

Tylko ja, gdy czegoś nie lubię, co zostało przyrządzone np. w domu jako posiłek ogólnorodzinny, nie jem i robię sobie własną potrawę. Dlatego nie cierpię namawiania i czepiania się o to, że czegoś nie jem.
Całe życie toczę o to batalie, dlatego nie rozumiem osób, które nie potrafią zrozumieć, że nawyki żywieniowe to nie jest ogólnie przyjęta zasada, lecz zależy od jednostkowych upodobań.

No, ale wiesz, to jak z krzyczeniem o tolerancji. Nas mają tolerować, a my już niekoniecznie - tak to wygląda u mnie. Bo ja jestem egoistką, jak chcę sobie zrobić makaron ze szpinakiem (bo przecież mogłabym spaghetti po raz 29658546), ale on nie jest egoistą wymagając ode mnie jedzenia wciąż tego samego

Przez pierwsze pół roku związku wiadomo, chciałam mu dogadzać i w ogóle, więc wciąż gotowałam jego ulubione dania. Ale on nigdy nie chciał mi zrobić przyjemności i spróbować czegoś nowego. I zaczął stroić fochy, jak czasem gotowałam coś tylko dla siebie (bo nie będę gotować dwóch obiadów, dla mnie i dla niego, bo on rączki ma). I teraz jest pół na pół - czasem zrobię coś, co smakuje nam obojgu, jak nie mam weny, ale jak mam ochotę sobie pogotować, to już się nim nie przejmuję. Jak będzie chciał zjeść, to zje, jak nie, to kanapki albo chińska, jego problem. Ale wkurza mnie, że jak ma gorszy dzień, to mnie wpędza w poczucie winy, że ja taka zła, bo mogłabym przecież spaghetti a nie wymyślać jakieś warzywa i inne cuda wianki, kto to widział w ogóle.

[ville]

Napisane przez cholernarejestracja

No, ale wiesz, to jak z krzyczeniem o tolerancji. Nas mają tolerować, a my już niekoniecznie - tak to wygląda u mnie. Bo ja jestem egoistką, jak chcę sobie zrobić makaron ze szpinakiem (bo przecież mogłabym spaghetti po raz 29658546), ale on nie jest egoistą wymagając ode mnie jedzenia wciąż tego samego

Przez pierwsze pół roku związku wiadomo, chciałam mu dogadzać i w ogóle, więc wciąż gotowałam jego ulubione dania. Ale on nigdy nie chciał mi zrobić przyjemności i spróbować czegoś nowego. I zaczął stroić fochy, jak czasem gotowałam coś tylko dla siebie (bo nie będę gotować dwóch obiadów, dla mnie i dla niego, bo on rączki ma). I teraz jest pół na pół - czasem zrobię coś, co smakuje nam obojgu, jak nie mam weny, ale jak mam ochotę sobie pogotować, to już się nim nie przejmuję. Jak będzie chciał zjeść, to zje, jak nie, to kanapki albo chińska, jego problem. Ale wkurza mnie, że jak ma gorszy dzień, to mnie wpędza w poczucie winy, że ja taka zła, bo mogłabym przecież spaghetti a nie wymyślać jakieś warzywa i inne cuda wianki, kto to widział w ogóle.

Co do podkreślonego. Czasami tak moja rodzina się zachowywała, że niby ja powoduję, że rodzaj posiłków jest ograniczony, że obiad jest robiony "pode mnie". Po prostu śmiać mi się chciało, jak coś takiego słyszałam. Gdy coś mi nie pasowało w obiedzie, to omijałam albo nie jadłam, proste. Ale nie, bo jak ja mogę się tak zachowywać. To tylko jedzenie, a wojny były

Co do całości. Dlatego też nie rozumiem jego. Jeżeli chce jeść w kółko frytki i kurczaka, to jego sprawa, ale przymuszanie Ciebie, żebyś robiła ten zestaw, jadła z nim i zrezygnowała z własnych upodobań - pfff.

[201607231707]

[1=05872c226b72f809f533e1b e5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f 2b5f9d;39125134]Nie jestem wegetarianką ale to też mnie wkurza, nie jesz mięsa to nie, twoja sprawa. Chocią u mnie była sytuacja odwrotna, koleżanka mojej mamy zmieniła się w fanatyczną wegetariankę, jej życzenia świąteczne stały się hitem tygodnia. Było tam coś o padlinie na stole świątecznym, milusio. Potem podczas posiłku rodzinka moja robiła sobie z tego jaja typu" podaj mi padlinę z kurczaka" "chcesz pieczoną padlinę?" "dobrze ci ta padlina wyszła". Efekt był chyba odwrotny od zamierzonego.[/QUOTE]

Oo, takich też znam. W dodatku nie jem mięsa od dzieciństwa, więc uważają mnie za "swoją" i chcą żebym z nimi psioczyła -.-

[asta9126]

Moja siostra marudziła, że nie lubi połączenia brokułów z papryką i marchewką (robiłam mieszankę warzyw duszonych, dodałam też pora). Podałam z ziemniakami. Nie zjadła oczywiście. Ale to dobrze bo miałam więcej pyszności dla siebie
Kilka dni później zrobiłam to samo tylko bez pora i z makaronem. Smakowało siostrze i już połączenie brokułów z papryką nie przeszkadzało. Stwierdziła, że tamto wyglądało nieapetyczne i były jakieś "śmieci" (małe kawałki pora) Tego dnia się nie najadłam

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez Demi93

Oo, takich też znam. W dodatku nie jem mięsa od dzieciństwa, więc uważają mnie za "swoją" i chcą żebym z nimi psioczyła -.-

Fanatycy z każdej opcji są najgorsi Zawsze robią zły PR (dobrze użyłam tego skrótu?) tym normalnym. Ja kieruję się zasadą "ja ci się na talerz nie gapię więc i ty nie gap się na mój".

[Darkoz]

Napisane przez asta9126

Moja siostra marudziła, że nie lubi połączenia brokułów z papryką i marchewką (robiłam mieszankę warzyw duszonych, dodałam też pora). Podałam z ziemniakami. Nie zjadła oczywiście. Ale to dobrze bo miałam więcej pyszności dla siebie
Kilka dni później zrobiłam to samo tylko bez pora i z makaronem. Smakowało siostrze i już połączenie brokułów z papryką nie przeszkadzało. Stwierdziła, że tamto wyglądało nieapetyczne i były jakieś "śmieci" (małe kawałki pora) Tego dnia się nie najadłam

Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Nie mogłaby zostawić tych porów, gdyby jej nie smakowały?

[201607231707]

[1=05872c226b72f809f533e1b e5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f 2b5f9d;39125771]Fanatycy z każdej opcji są najgorsi Zawsze robią zły PR (dobrze użyłam tego skrótu?) tym normalnym. Ja kieruję się zasadą "ja ci się na talerz nie gapię więc i ty nie gap się na mój".[/QUOTE]

Też wyznaję taką zasadę

[cholernarejestracja]

Napisane przez Darkoz

Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Nie mogłaby zostawić tych porów, gdyby jej nie smakowały?

Odpowiedz a'la moj TZ: "a nie moglabys tych porow po prostu nie dodawac, zebym nie musial sie tak dlubac? Zreszta juz mi wtedy cale jedzenie bedzie nimi smierdziec" (pewnie nawet nie wie jak por wyglada w calosci, a juz na pewno nie jak smakuje, ale mu bedzie smierdziec )

[anlejka]

Napisane przez asta9126

Moja siostra marudziła, że nie lubi połączenia brokułów z papryką i marchewką (robiłam mieszankę warzyw duszonych, dodałam też pora). Podałam z ziemniakami. Nie zjadła oczywiście. Ale to dobrze bo miałam więcej pyszności dla siebie
Kilka dni później zrobiłam to samo tylko bez pora i z makaronem. Smakowało siostrze i już połączenie brokułów z papryką nie przeszkadzało. Stwierdziła, że tamto wyglądało nieapetyczne i były jakieś "śmieci" (małe kawałki pora) Tego dnia się nie najadłam

Moja siostra też jest geniuszem w takim wymyślaniu. Ostatnio przebiła samą siebie. Kombinujemy co na obiad z racji, że obie nie jadamy wątróbki. Pada hasło: makaron z sosem pomidorowym! No to zrobiłam. A ona co? Wydziubała makaron, który nie był uwalony od sosu, boooo w tym sosie są pomidory. Jakież to zaskakujące!
Znaczy ja też wymyślam i ciężko cokolwiek dla mnie zrobić, ale jak wymyślę to zjem. Sama sobie zrobię i nikt nie musi się za mnie w garach babrać. Za to ciągle słyszę, że nic nie jem, że ciągle to samo, bo jak można nie lubić wieprzowiny czy czegoś innego i z mięsa jeść tylko piersi z kurczaka. A i nie mam parcia na gotowanie, bo co zaczynam cokolwiek działać to ciągle słyszę: 'a zrób to tak, a to nie tak tylko inaczej, a to masz niedoprawione, a to masz złe, a to inaczej się robi'. No żesz kurczę, przecież sama do tego dojdę jak mi pozwolą a nie będą poprawiać na każdym kroku i komentować to co robię źle. I to jest też zachowanie, które mnie dziwi, bo krytykują i komentują, a potem jęczą, że nic w kuchni nie robię

[201604200942]

Napisane przez Darkoz

Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Nie mogłaby zostawić tych porów, gdyby jej nie smakowały?

Ja np. nie zjem kanapki z pomidorem, ani nawet kanapki, na której leżał pomidor.
deskę i nóż też muszę umyć, gdy ktoś przede mną kroił pomidora.
Powoli zaczynam się oduczać tych swoich odchyłów i zaczynam jeść pizzę z pomidorem, albo hamburgera, w którym są małe resztki pomidora, ale nigdy nie zjem całego

[el_vestido_rojo]

Sytuacja z przed chwili

Znajoma dodała post na fb o następującej treści:
Kocham cie ty moje sloneczko mamusia teskni...

Po czym okazało się, że post adresowany jest do jej kilkumiesięcznego dziecka, które trafiło do szpitala. Rozumiem, że to smutna i ciężka sytuacja itd, ale dziwi mnie pisanie takich postów. Tak jakby dziecko miało jej odpisać, a może i jeszcze lajka dać

[Darkoz]

Napisane przez cholernarejestracja

Odpowiedz a'la moj TZ: "a nie moglabys tych porow po prostu nie dodawac, zebym nie musial sie tak dlubac? Zreszta juz mi wtedy cale jedzenie bedzie nimi smierdziec" (pewnie nawet nie wie jak por wyglada w calosci, a juz na pewno nie jak smakuje, ale mu bedzie smierdziec )

Jakieś uprzedzenie.

Napisane przez SamaraMorganx

Ja np. nie zjem kanapki z pomidorem, ani nawet kanapki, na której leżał pomidor.
deskę i nóż też muszę umyć, gdy ktoś przede mną kroił pomidora.
Powoli zaczynam się oduczać tych swoich odchyłów i zaczynam jeść pizzę z pomidorem, albo hamburgera, w którym są małe resztki pomidora, ale nigdy nie zjem całego

Stawiam swojego kota, że ten por by siostrze asty aż tak nie przeszkadzał.
Ja nie cierpię, gdy robię sobie kanapkę z czymś słodkim, a każdy nóż, blat i deska do krojenia są uwalone resztkami warzyw, pestkami od pomidorów, majonezem albo (o zgrozo) musztardą. I jedz tu kanapkę z nutellą wilgotną od soku z pomidora.

[Gofrzyca]

Napisane przez Darkoz

Jakieś uprzedzenie.

Stawiam swojego kota, że ten por by siostrze asty aż tak nie przeszkadzał.
Ja nie cierpię, gdy robię sobie kanapkę z czymś słodkim, a każdy nóż, blat i deska do krojenia są uwalone resztkami warzyw, pestkami od pomidorów, majonezem albo (o zgrozo) musztardą. I jedz tu kanapkę z nutellą wilgotną od soku z pomidora.

albo śmierdząca cebulą!!!
aaaa do szału mnie to doprowadza

[ciri15]

Napisane przez Darkoz

Jakieś uprzedzenie.

Stawiam swojego kota, że ten por by siostrze asty aż tak nie przeszkadzał.
Ja nie cierpię, gdy robię sobie kanapkę z czymś słodkim, a każdy nóż, blat i deska do krojenia są uwalone resztkami warzyw, pestkami od pomidorów, majonezem albo (o zgrozo) musztardą. I jedz tu kanapkę z nutellą wilgotną od soku z pomidora.

Nie zrobiłabym kanapki na mokrej desce. Mokry chleb jest fuj.

[Darkoz]

Napisane przez ciri15

Nie zrobiłabym kanapki na mokrej desce. Mokry chleb jest fuj.

Zgadzam się.