Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią. Część 8

[monicar]

modły zostały wysłuchane^^

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Callitus

Monika, mam nadzieję, że nie uznasz tego pytania za podjudzanie znów dyskusji o Holandii, ale ten temat bardzo mnie ciekawi
Konkretnie chodzi mi o dwujęzyczność Twojego dziecka. Z tego co kojarzę z Twoich postów, pisałaś, że to pobyt na stałe, a przedszkola są bardzo drogie (czy kojarzę źle?). Jak w tym momencie chcecie wychowywać dziecko? Czy mówicie do niego po polsku, a zakładacie, że niderlandzkiego nauczy się poprzez kontakty z rówieśnikami? Jak wygląda Twoje podejście do nauki języka? Czy chcesz się uczyć np. także z dzieckiem? Czy nieznajomość/słaba znajomość języka wiąże się z dużymi trudnościami? Wiadomo, że tyle mówi się o tym, jak to Holendrzy nie znają angielskiego, ale jednak myślę, że mogą oczekiwać choć podstawowej znajomości, czy się mylę?

Przepraszam za wścibskość, ale bardzo mnie to nurtuje, jeśli nie chcesz odpowiadać tutaj z wiadomych powodów, to może PW? Nie piszę książki/nie robię ankiety do szkoły, czy cokolwiek takiego

Odpowiedź poleciała . Powiem tak... z tym strasznym traktowaniem Polaków, to wg mnie przesada i nakręcanie polskich mediów podając jakieś wyrywkowe zdarzenia. NIe napiszą przecież, że sporo ludzi tutaj chwali Polaków (tych uczciwych), bo są pracowici, sumienni i szanują swoją pracę i pracodawcę. Niestety dużo jest cwaniaków, ale gdzie tego nie ma? Na dużą niekorzyść działa nieznajomość w ogóle jakiegokolwiek języka obcego. Przez to wielu ludzi jest oszukiwanych. Na początek serio, ten angielski wystarczy a lokalnego języka się można nauczyć, chociażby przez kursy organizowane z biura pracy, albo jakieś organizacje polonijne, lub z internetu. Mi na razie pozostaje to ostatnie .

[sante]

Jak to niektórym w pomarańczowym jest do twarzy

[monicar]

oho długo nie było spokoju...
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=687734

[201607231707]

Juz ją zgłosiłam, sialalala.

[Chorea]

Napisane przez Callitus

Wiadomo, że tyle mówi się o tym, jak to Holendrzy nie znają angielskiego, ale jednak myślę, że mogą oczekiwać choć podstawowej znajomości, czy się mylę?

serio? powiedzialabym, ze to wierutne bzdury

[monicar]

Dziwi mnie postawa ludzi, którzy otrzymując zawiadomienie o ślubie, nie cieszą się z możliwości uczestniczenia w ceremonii tylko zarzucają młodej parze skąpstwo, zachłanność i wszystko co najgorsze.

[201708160922]

Napisane przez MonikaFaustyna

Już w nic nie wierzę . NIkomu też nie wierzę. A co mi dało rozwalenie wątku? Nic i wstyd mi, że zrobiłam coś tak głupiego.

Ale o co chodzi? Co zrobiłaś?

[panna mati_]

Napisane przez monicar

Dziwi mnie postawa ludzi, którzy otrzymując zawiadomienie o ślubie, nie cieszą się z możliwości uczestniczenia w ceremonii tylko zarzucają młodej parze skąpstwo, zachłanność i wszystko co najgorsze.

Bo jak ktoś wziął kredyt na 20 lat i zaprosił wszystkich w promieniu 300km, to potem jest rozczarowany, ze ktoś go "nie odprosił". Tacy ludzie przewaznie się rzucają. A czasem jest tak, ze ktoś po prostu nie może zrobić wesela na 200 osób i to trzeba rozumieć.

[mm444]

Treść usunięta

[Callitus]

Napisane przez Chorea

serio? powiedzialabym, ze to wierutne bzdury

Chodziło mi o to, ze znaja go b. dobrze, pozno juz

[WhiteCherry]

Holendrzy bardzo dobrze znają angielski.


edit: teraz zauważyłam powyższy post :P

[dacn]

Napisane przez monicar

Dziwi mnie postawa ludzi, którzy otrzymując zawiadomienie o ślubie, nie cieszą się z możliwości uczestniczenia w ceremonii tylko zarzucają młodej parze skąpstwo, zachłanność i wszystko co najgorsze.

Ja tak miałam, zaprosiłam tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół, była bardzo skromna impreza w restauracji, bez zespołu, dj-a, tańców do białego rana, morza wódki, bigosu, oczepin i innych atrakcji. Część się obraziła że nie było wesela na 200 osób z noclegiem, część ( chrzestna) stwierdziła że nie należy nam się prezent bo nie ma prawdziwego wesela.
Ale mieliśmy to w poszanowaniu bo nie musieliśmy brac kredytu na wesele czy też oszczędzać przez dwa lata na nie.

[sante]

szacun za odwagę inni dla świętego spokoju zadłużają się.
Ej to ja miałam być porannym ptaszkiem od 5.40 już dziobem kłapię i myślałam,że będę pierwsza

---------- Dopisano o 08:31 ---------- Poprzedni post napisano o 07:34 ----------

a propos ptaszków to na intymnym jeden padł

[MonikaFaustyna]

Napisane przez WhiteCherry

Holendrzy bardzo dobrze znają angielski.


edit: teraz zauważyłam powyższy post :P

Właśnie przez to, że znają bardzo dobrze, osobie, która zna angielski i może wszystko załatwić, ciężko jest się kopnąć w tyłek i zacząć uczyć holenderskiego. Nie ma się motywacji, bo przecież załatwisz, co chcesz. Tylko...czasem się zdarzy, że ktoś ni w ząb nie ogarnia angielskiego, więc jakaś podstawa języka lokalnego się przydaje. Dziwią mnie osoby, które jadą za granicę i nic, zero żadnego obcego języka i nie chcą się też żadnego nauczyć, bo po co? Tylko, jak byłam świadkiem przypadku, jak kolega miał nagły atak zęba. Koordynator go olał i mąż musiał z tym kolegą jechać nagle w nocy do szpitala. Nie chciałabym być od kogoś zależna w tym sensie, że nie będę umiałą nawet powiedzieć, że mnie ten i ten ząb boli. A niektórym pomagaliśmy w takich rzeczach, jak kupowanie karty do telefonu, także tego...no.

---------- Dopisano o 08:43 ---------- Poprzedni post napisano o 08:42 ----------

Napisane przez dacn

Ja tak miałam, zaprosiłam tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół, była bardzo skromna impreza w restauracji, bez zespołu, dj-a, tańców do białego rana, morza wódki, bigosu, oczepin i innych atrakcji. Część się obraziła że nie było wesela na 200 osób z noclegiem, część ( chrzestna) stwierdziła że nie należy nam się prezent bo nie ma prawdziwego wesela.
Ale mieliśmy to w poszanowaniu bo nie musieliśmy brac kredytu na wesele czy też oszczędzać przez dwa lata na nie.

Że co proszę?

[201604200942]

Napisane przez MonikaFaustyna

Właśnie przez to, że znają bardzo dobrze, osobie, która zna angielski i może wszystko załatwić, ciężko jest się kopnąć w tyłek i zacząć uczyć holenderskiego. Nie ma się motywacji, bo przecież załatwisz, co chcesz. Tylko...czasem się zdarzy, że ktoś ni w ząb nie ogarnia angielskiego, więc jakaś podstawa języka lokalnego się przydaje. Dziwią mnie osoby, które jadą za granicę i nic, zero żadnego obcego języka i nie chcą się też żadnego nauczyć, bo po co? Tylko, jak byłam świadkiem przypadku, jak kolega miał nagły atak zęba. Koordynator go olał i mąż musiał z tym kolegą jechać nagle w nocy do szpitala. Nie chciałabym być od kogoś zależna w tym sensie, że nie będę umiałą nawet powiedzieć, że mnie ten i ten ząb boli. A niektórym pomagaliśmy w takich rzeczach, jak kupowanie karty do telefonu, także tego...no.

Kiedy byłam w Anglii, takie nieradzenie sobie było normalne u Polaków. Z każdą sprawą zwracali się do swoich dzieci. Rozumiem, jakby byli tam miesiąc, ale oni siedzą tam po 3-4 lata i języka dalej ni w ząb. I co lepsze, osoby te nie widzą w tym nic złego, a jak firma wysłała ich na bezpłatny kurs angielskiego to się jeszcze obruszyli

[MonikaFaustyna]

Napisane przez SamaraMorganx

Kiedy byłam w Anglii, takie nieradzenie sobie było normalne u Polaków. Z każdą sprawą zwracali się do swoich dzieci. Rozumiem, jakby byli tam miesiąc, ale oni siedzą tam po 3-4 lata i języka dalej ni w ząb. I co lepsze osoby te nie widzą w tym nic złego, a jak firma wysłała ich na bezpłatny kurs angielskiego to się jeszcze obruszyli

Mąż miał kurs z biura pracy. Prócz niego, to może 2-3 osoby były jeszcze zainteresowane, a reszta byle odbębnić i do domu. Nawet nie udawali, że ich to interesuje. Dziwi mnie to, bo w końcu nie jest się uzależnionym od czyjejś dobrej woli, a nawet, jak się wróci do kraju, to ma się co wpisać w cv.

[ajah]

Napisane przez SamaraMorganx

Kiedy byłam w Anglii, takie nieradzenie sobie było normalne u Polaków. Z każdą sprawą zwracali się do swoich dzieci. Rozumiem, jakby byli tam miesiąc, ale oni siedzą tam po 3-4 lata i języka dalej ni w ząb. I co lepsze osoby te nie widzą w tym nic złego, a jak firma wysłała ich na bezpłatny kurs angielskiego to się jeszcze obruszyli

Zdarza się niestety
Mnie to przeraża, że ludzie, posyłają dzieci do szoły w UK i nie są w stanie przez brak znajomości języka:
porozumieć się z nauczycielem
pomóc dziecku w nauce
Nie wspominając o wizytach u lekarza.

Temat rzeka...

[MonikaFaustyna]

Napisane przez ajah

Zdarza się niestety
Mnie to przeraża, że ludzie, posyłają dzieci do szoły w UK i nie są w stanie przez brak znajomości języka:
porozumieć się z nauczycielem
pomóc dziecku w nauce
Nie wspominając o wizytach u lekarza.

Temat rzeka...

Też tego nie czaję. Szczególnie, jak się ma dziecko, które uczy się na poziomie obrazków i podpisów. Trzeba bardzo nie chcieć się nauczyć języka, żeby nawet podstaw nie załapać. Poza tym, przecież słówka za granicą nas bombardują zewsząd, np. w sklepie spożywczym, czy w ogóle na różnych produktach.

[sante]

w Niemczech wysyłają na kurs i płacą jakąś kasę za to ,że nie możesz w tym czasie pracować.Niektórzy podobno(oczywiście nasi),celowo nie zdają kursu i powtarzają,bo kasa jest trochę mniejsza od niższych zarobków

[MonikaFaustyna]

Napisane przez sante

w Niemczech wysyłają na kurs i płacą jakąś kasę za to ,że nie możesz w tym czasie pracować.Niektórzy podobno(oczywiście nasi),celowo nie zdają kursu i powtarzają,bo kasa jest trochę mniejsza od niższych zarobków

dziiiiz, a potem zdziwienie, że nas nie lubią.

[mary_poppins]

Napisane przez ajah

Zdarza się niestety
Mnie to przeraża, że ludzie, posyłają dzieci do szoły w UK i nie są w stanie przez brak znajomości języka:
porozumieć się z nauczycielem
pomóc dziecku w nauce
Nie wspominając o wizytach u lekarza.

Temat rzeka...

Ja w ogóle nie jestem w stanie pojąć jak można się porwać na emigrację bez znajomości jakiegokolwiek języka, zwłaszcza kraju do którego się jedzie. Przecież to niebezpieczne jest po prostu, jak ma się rodzinę to już w ogóle... W UK można jeszcze dostać tłumacza, albo i poprosić jakiegoś innego Polaka o pomoc, bo prawdopodobieństwo spotkania takowego w każdym miejscu jest bardzo duże. Ale w innych krajach już nie jest tak łatwo - TŻ mi czasem opowiada odnośnie Niemiec, że np. gdzieś tam przychodzi jakiś tam Turek z żoną - on zna niemiecki, a ona nie, bo i po co skoro nie pracuje i spotyka się ze znajomymi tylko przy mężu. Zawsze się wtedy zastanawiam co będzie, jak mąż dostanie zawału albo zasłabnie, a kobieta będzie musiała zadzwonić po pogotowie i... ani be ani me. Będzie liczyć na łaskę sąsiadów, nie zadzwoni wcale?

[ajah]

Napisane przez mary_poppins

Ja w ogóle nie jestem w stanie pojąć jak można się porwać na emigrację bez znajomości jakiegokolwiek języka, zwłaszcza kraju do którego się jedzie. Przecież to niebezpieczne jest po prostu, jak ma się rodzinę to już w ogóle... W UK można jeszcze dostać tłumacza, albo i poprosić jakiegoś innego Polaka o pomoc, bo prawdopodobieństwo spotkania takowego w każdym miejscu jest bardzo duże. Ale w innych krajach już nie jest tak łatwo - TŻ mi czasem opowiada odnośnie Niemiec, że np. gdzieś tam przychodzi jakiś tam Turek z żoną - on zna niemiecki, a ona nie, bo i po co skoro nie pracuje i spotyka się ze znajomymi tylko przy mężu. Zawsze się wtedy zastanawiam co będzie, jak mąż dostanie zawału albo zasłabnie, a kobieta będzie musiała zadzwonić po pogotowie i... ani be ani me. Będzie liczyć na łaskę sąsiadów, nie zadzwoni wcale?

Ja przyjechałam do UK z podstawową znajomością języka angielskiego.
Nie była to dokładnie i składnie zaplanowana emiracja.
Szybko zaczęłam pracować i uczyć się języka (sama i na dodatkowych zajęciach). I chociaż nadal mam mnóstwo uwag co do tego jak znam język, porozumiewam sie bez problemu.

Co do rodzin, w któych żona nie znajezyka. W UK jest to bardzo czesta sytuacja. Podejrzewam, ze gdyby poszedł telefon: z nieskładnym help to karetka y przyjechała. Pewności jednak nie mam.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez ajah

Ja przyjechałam do UK z podstawową znajomością języka angielskiego.
Nie była to dokładnie i składnie zaplanowana emiracja.
Szybko zaczęłam pracować i uczyć się języka (sama i na dodatkowych zajęciach). I chociaż nadal mam mnóstwo uwag co do tego jak znam język, porozumiewam sie bez problemu.

Co do rodzin, w któych żona nie znajezyka. W UK jest to bardzo czesta sytuacja. Podejrzewam, ze gdyby poszedł telefon: z nieskładnym help to karetka y przyjechała. Pewności jednak nie mam.

Raz znajomemu w kieszeni się niechcący telefon połączył ze 112. Po 3 głuchych połączeniach miał pod domem strażaków z pytaniem, co się dzieje, a on nie wiedział, o co chodzi.

[dacn]

Napisane przez MonikaFaustyna

Że co proszę?

TO jest standard weselny, obgadanie bo tort był brzydki, za mały za słodki, za duży, niebieski, w kształcie serca, piętrowy, kiczowaty lub zwykły. Jedzenia było za dużo za mało.

Mi sie oberwało za białą suknię a ślub " nie był prawdziwy" bo cywilny.

Napisane przez SamaraMorganx

Kiedy byłam w Anglii, takie nieradzenie sobie było normalne u Polaków. Z każdą sprawą zwracali się do swoich dzieci. Rozumiem, jakby byli tam miesiąc, ale oni siedzą tam po 3-4 lata i języka dalej ni w ząb. I co lepsze, osoby te nie widzą w tym nic złego, a jak firma wysłała ich na bezpłatny kurs angielskiego to się jeszcze obruszyli

Mnie to szokuje, ale też znam takie przypadki.

Napisane przez ajah

Zdarza się niestety
Mnie to przeraża, że ludzie, posyłają dzieci do szoły w UK i nie są w stanie przez brak znajomości języka:
porozumieć się z nauczycielem
pomóc dziecku w nauce
Nie wspominając o wizytach u lekarza.

Temat rzeka...

Temat rzeka, raz weszłam na stronę mypolacy ( strona dla Polaków emigrantów)i się przeraziłam tym co ludzie tam wypisują.

Napisane przez ajah

Ja przyjechałam do UK z podstawową znajomością języka angielskiego.
Nie była to dokładnie i składnie zaplanowana emiracja.
Szybko zaczęłam pracować i uczyć się języka (sama i na dodatkowych zajęciach). I chociaż nadal mam mnóstwo uwag co do tego jak znam język, porozumiewam sie bez problemu.

Co do rodzin, w któych żona nie znajezyka. W UK jest to bardzo czesta sytuacja. Podejrzewam, ze gdyby poszedł telefon: z nieskładnym help to karetka y przyjechała. Pewności jednak nie mam.

Tak powinno być, jedziesz za granicę używasz języka i uczysz sie go każdego dnia.

W UK pewnie by przyjechała, są przyzwyczajeni do emigrantów co języka nie znają.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez dacn

TO jest standard weselny, obgadanie bo tort był brzydki, za mały za słodki, za duży, niebieski, w kształcie serca, piętrowy, kiczowaty lub zwykły. Jedzenia było za dużo za mało.

Mi sie oberwało za białą suknię a ślub " nie był prawdziwy" bo cywilny.



Mnie to szokuje, ale też znam takie przypadki.



Temat rzeka, raz weszłam na stronę mypolacy ( strona dla Polaków emigrantów)i się przeraziłam tym co ludzie tam wypisują.



Tak powinno być, jedziesz za granicę używasz języka i uczysz sie go każdego dnia.

W UK pewnie by przyjechała, są przyzwyczajeni do emigrantów co języka nie znają.

No tak...moja babcia mi wypomniała, że nie było winietek przy siedzeniach tylko wolna amerykanka. Życie .

[ciri15]

Napisane przez kawa_zmlekiem

oja, najszybszy ban jaki widziałam!

Napisane przez Demi93

Bóg jednak istnieje!

---------- Dopisano o 11:25 ---------- Poprzedni post napisano o 11:24 ----------

Napisane przez monicar

Dziwi mnie postawa ludzi, którzy otrzymując zawiadomienie o ślubie, nie cieszą się z możliwości uczestniczenia w ceremonii tylko zarzucają młodej parze skąpstwo, zachłanność i wszystko co najgorsze.

Serio, są tacy?

[panna mati_]

Napisane przez ciri15

---------- Dopisano o 11:25 ---------- Poprzedni post napisano o 11:24 ----------


Serio, są tacy?

Nie ciesz się kochana. Ona wróciła!

[sante]

a jak u was w wielkim świecie z modami na prezent.W mojej okolicy już w zaproszeniu jest umieszczony zgrabny wierszyk,żeby się nie zastanawiać nad prezentem tylko kasę dać.ostatnio młoda zyczyła sobie zamiast kwiatów winko

[ciri15]

Napisane przez sante

a jak u was w wielkim świecie z modami na prezent.W mojej okolicy już w zaproszeniu jest umieszczony zgrabny wierszyk,żeby się nie zastanawiać nad prezentem tylko kasę dać.ostatnio młoda zyczyła sobie zamiast kwiatów winko

Ta, u nas też ten wierszyk się pojawia.
Co do próśb o wino/kwiaty - to mnie jakoś nie dziwi.