|
Notka |
|
Poczekalnia - będę mamą Forum dla przyszłych rodziców. Poczekalnia - będę mamą to miejsce, w którym podzielisz się tematami związanymi z oczekiwaniem na potomstwo. |
Pokaż wyniki sondy: Jaki ma być tytuł 17 części naszego wątku ?? | |||
Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.17 - Rozpakowywanie trwa ![]() |
![]() ![]() ![]() ![]() |
7 | 12,96% |
Czas leci jak szalony, niedługo nasz poród upragniony. Mamy MAJ-CZERWIEC 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 1,85% |
Przed porodem stracha mamy, ale dzielnie się wspieramy. Mamy V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 3,70% |
Kolejnych porodów nadchodzi czas co cieszy ale i przeraża nas! Mamy V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
Do dnia porodu już całkiem blisko ale jesteśmy gotowe na wszystko. V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 1,85% |
Połowa maluszków już jest z nami, na resztę niecierpliwie czekamy! V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
20 | 37,04% |
Obniżone nasze brzuchy, bo już wychodzą z nich maluchy. Mamy V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
Obniżają nam się brzuszki - chcą wychodzić z nich maluszki! MAJ-CZERWIEC 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 3,70% |
Są już bliźniaczki i inne dzieciaczki, niecierpliwie czekamy na kolejne robaczki. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
4 | 7,41% |
Są już bliźniaczki i inne dzieciaczki, właśnie rodzą się kolejne robaczki. V-VI 2013 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
4 | 7,41% |
Regularnie się myjemy, do porodów szykujemy. Mamy MAJ-CZERWIEC 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
3 | 5,56% |
Szamańśkie metody stosujemy, maluchy przywołać chcemy. Mamy V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
3 | 5,56% |
Sexi orki maluchy witają, okładów z samca nie zaprzestają. Mamy V-VI 2013 cz.17 |
![]() ![]() ![]() ![]() |
7 | 12,96% |
Głosujący: 54. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#4261 | |
Zadomowienie
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() Dzięki za cynk, ale piszę do tej babki właśnie i maile, i na gg, nawet ostatnio dzwoniłam i cisza. ![]() ![]() Teraz mam okazję kupić natkę Sycylię za 95 zł z W-wy, ale tradycyjnie boję się wysyłać $. Babka mi napisała, że po weekendzie da mi znać ile by wyniosła przesyłka. Jeśli nie znajdę nikogo na odbiór osobisty, to poproszę ją, żeby wystawiła najwyżej na allegro i pokryję prowizję. Obawiam się jednak, że może na to nie pójść, bo już się odezwała następna osoba, że chętnie odbierze osobiście. Zobaczymy. ![]() Edytowane przez anoxee Czas edycji: 2013-05-24 o 23:15 |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4262 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
A i powiem Wam, że jeżeli bym miała taki poród jak miałam, a TŻta tam nie było, z tego powodu, że on by to źle psychicznie zniósł i by na mnie nie mógł patrzec tak jak patrzył przed porodem to bym już z nim nie była.. Zabrałabym dziecko i by go nigdy nie zobaczył.. Jeżeli facet nie ma jaj, żeby wesprzeć swoją kobietę kiedy traktują ją jak swiniaka w rzeźni i robia z jej ciałem jakby była kawałkiem miesa a nie człowiekiem to on jej warty nie jest..i tym bardziej nie jest warty tego dziecka.. |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4263 | |||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 6 926
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
Cytat:
A myślę, że ta wizyta za kilka dni to właśnie by sprawdzić czy dziecko rośnie. Bo jeśli rośnie, ale ma małą wagę to niczym się nie trzeba przejmować, dopiero gdyby nie rosło lub rosło za mało to wtedy można się obawiać, że coś nie tak z przepływami i ja myślę, że ginekolog po prostu chce mieć 100% pewności, że dzieciaczek rośnie. Cytat:
![]()
__________________
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() & ![]() ![]() Edytowane przez Magiusa Czas edycji: 2013-05-24 o 23:20 |
|||
![]() ![]() |
![]() |
#4264 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
piszę ten opis , piszę i w kurcze na prawde to dobrze nie wygląda.. jestem już na koncówce.. w ogóle mi wyszła nowela a nie opis:p
---------- Dopisano o 01:43 ---------- Poprzedni post napisano o 00:56 ---------- Opis porodu Jeszcze przed… Oczywiście spakowana już od 7 miesiaca ciaży, a 2 tygodnie przed terminem już na fest zwarta i gotowa do porodu, oczekiwałam tego wielkiego dnia.. Każdego wieczora krzyczałam na meżula, że może wypić tylko jedno piwo i że to może być dzisiaj.. Do łóżka kładłam się z myśla, że to może dzis i jak to się zacznie i czy rozpoznam i w ogóle.. Termin się zbliżał, ale absolutnie nic go nie przepowiadało… oprócz męczących mnie ze wszystkich stron telefonów i smsów czy to już?? Tydzien przed terminem pojawiły się skurcze przepowiadacze, ot takie bezbolesne spinanie macicy.. Ale oprócz tego szyjka długa i zamknięta..W ruch poszedł wiesiołek, liscie malin i masaż krocza..Termin nadszedł a z nim coraz większy stres.. Oczywiście każdy zaczął dzwonić i siać panikę, ze ciąża przenoszona, ze zielone wody, ze łożysko stare, ze nic nie załatwiliśmy, nie opłaciliśmy i na pewno nas potraktuja jak świnie w rzeźni..Ze dziecko na pewno będzie chore a tak w ogóle to oni nie chcą nas straszyć.. Także spanikowana jak 150 pojechałam w 1 dzien po terminie porodu (jak zresztą kazał mi lekarz prowadzacy) na KTG do przychodni, z planem w głowie, że zrobią mi KTG a potem zapytam się czy mi wody nie wyciekają (bo takie miałam obawy), czy ich nie jest za mało, że wszystkiego się dowiem i będzie wszystko dobrze. Na KTG się nie dostałam.. Miejsc nie było, zapisałam się dopiero na drugi dzień.. Ze łzami w oczach przerażona co ja zrobie i ze szlak mój plan trafił zaczęłam wydzwaniać do męza i mamy co robić.. Maz się wydarł, że jak to mi nie zrobią badań, że mam zrobić awanturę, że ma się lekarz podpisać, że na jego odpowiedzialność, że mi nie zrobią i w ogóle o swoje prawa mam walczyć.. taa… mama powiedziała, żebym poszła na Izbę przyjec i powiedziała o co chodzi i oni mnie gdzieś skierują.. Zaryczana poszłam więc na IP. Tam miła pani do mnie, żebym nie płakała.. Ze płakać będę jak się maluszek urodzi i to ze szczęścia, że wszystko będzie dobrze i ze zaraz mnie przyjmą.. Na IP położna poprosiła mnie do pokoju, wzięła wkładkę polała jakimś płynem i zabarwił się na zielono i żółto.. Powiedziała, żebym poczekała na korytarzu i zaraz podepną mnie pod KTG. Nie wiedziałam za bardzo czy to oznacza ze płyn wycieka czy nie, ale stwierdziłam, że chyba tak jak mnie nie odesłali z powrotem.. Mama wysłała smsa ze do nas jedzie (230 km w jedna stronę), co przeraziło mnie jeszcze bardziej bo umawialam się z nia a tym bardziej z mężulem ze 2 tygodnie po porodzie nikt do nas nie przyjezdza ze musimy się oswoic itp...Jakoś ją wstrzymalam, że nie wiadomo czy już będę rodzic, to po primo, a i że Męzul zarządził zakaz odwiedzin to po sekundo.. Oczywiście mama się wkurzyła zaczęła robic mi wyrzuty sumienia i sieke z mózgu ale jakoś jej wytłumaczyłam ze na porodówke nie wejdzie a potem do szpitala tez są krótkie godziny odwiedzin ze to tez moja decyzja i o wiele lepiej będzie jak przyjedzie później bo wtedy – jak męzu wróci do pracy jej pomoc będzie najbardziej potrzebna.. Podpieli mnie pod KTG w ciemnym pokoju, gdzie nie widziałam monitora.. Przeżyłam tam horror..Leżałam tam sama nie wiedząc co się dzieje.. W pewnym momencie serduszko strasznie wolno zaczęło bić, zaczęłam głęboko oddychać, potem zaczęło szybko bić..Co jakiś czas w ogóle przestawało być cokolwiek słychać.. Położnej nie było.. Potem przyszła położna wzięla zapis i kazała czekac.. Niedługo po badaniu zaprosili mnie do gabinetu.. W ogóle były 2 gabinety – nr 1 i nr2. Z 1 wychodzili powrotem do domu, z nr 2 przebrane w piżdzame i na oddział.. Ja przerażona bo zapraszają do 2.. Już z myślą, że tętno pewnie spadało i od razu mnie na cesarke z ulicy wezmą.. Tam zbadał mnie lekarz jeszcze raz na fotelu.. Szyjka długa i zamknięta, wody nie wyciekają.. Wcześniej wyszedł błąd, często tak się zdarza bo wkładka fałszuje wynik.. No i tak wróciłam do domu.. Następny dzien KTG, problem z wypisaniem zwolnienia bo lekarze nie chcieli mi po terminie porodu wypisywać, szyjka długa i zamknięta i brak czegokolwiek.. Za każdym dniem masę pytań i telefonow czy rodze, jak się czuje i czy Wojtek jest na świecie.. Każdy dzień to nowa irytacja.. I chociaż wszyscy mieli dobre intencje to wkurzali mnie niemiłosiernie.. Ja już wychodziłam z siebie i robiłam wszystko co by mogło przyśpieszyć poród – było chodzenie po schodach po których dostawłąm tylko zakwasów, była gimnastyka, długie spacery, skakanie na piłce, masaż sutków – to akurat było w miarę skuteczne – bo dostawałam przepowiadaczy chociaż.. Oprócz tych skurczy które w międzyczasie to nawet zanikły nic się nie działo.. Czop nie odpadł, nie przeczyszczało mnie… Ciągle bałam się, że robią mi tylko KTG a przecież nie wiedzą jaki jest stan wód i łożyska.. Czytałam ze powinno być USG w ostateczności też badanie wód.. A ja tylko KTG i badanie na fotelu.. W końcu 8 dnia po terminie porodu napisałam do starej znajomej, która jest ginekologiem w szpitalu w których chciałam rodzić, że jestem po terminie, że nie było USG czy nie powinno być i że się stresuje i w ogóle..Ona mi napisała, że dobrze się składa bo jutro jest na KTG a ja mam włąśnie badania to ona mnie zbada od serca zobaczy co i jak.. Ze USG powinnam mieć i że mam się w międzyczasie bzykać z mężem.. 9 dnia po TP zbadała mnie koleżanka, że KTG super, maluszek zdrowy, szyjka na zgładzeniu, ładne warunki, rozmiękczona.. tylko kanał długi jak tunel.. badanie było faktycznie od serca.. włożyła mi tam ręce po łokieć prawie, aż się na mnie musiała położyć bo taki dluuugi tunel.. w trakcie badania dostałam skurczu, aż mi się słabo zrobiło.. Zalecenia ze bzykać mam się dalej ale skierowanie do szpitala na następny dzien bo 10 dni po TP.. Poradziła, żebym przyjechała koło 7 rano to akurat jest szansa, że mnie szybko przyjmą bo potem zlezą się cesarki i inne ciąże a tam zawsze mase ludzi itp.. ---------- Dopisano o 01:44 ---------- Poprzedni post napisano o 01:43 ---------- Poród.. O 23 położyłam się spać.. o 1 w nocy obudziły mnie bóle..Od 1 bóle zaczęły być regularne.. Takie skurcze macicy jak podczas początku bolesnej miesiączki..Zagotowałam wodę w termoforku. Do pleców przykładałam termofor, a bóle macicy „rozmasowywałam” chodzeniem i kręceniem ósemek biodrami.. Z każdą godziną skurcze robiły się coraz częstsze.. Na początku jakoś 7-12 minut, potem 5-8 minut.. Koło 5 rano były co 3-4 minuty.. Poszłam pod prysznic, ogoliłam nogi i ubrałam się…Ogólnie natężenie tych skurczy było znośne.. Pewnie w trakcie miesiączki wzięłabym z 2 apapy i było by do przeżycia.. Zbudziłam mężula, że jedziemy niech wstaje, bo mam skurcze co 3 minuty i jednak rodzę… Ten przerażony zerwał się na równe nogi, że jak to już? jakby miał tu zaraz w sypialni poród odbierać.. Zaczęłam się z niego śmiać, że spoko jeszcze pewnie z 10 godzin, że ja jeszcze musze termofor przygotować, ale niech się ubiera bo i tak mieliśmy być o 7 rano to akurat będziemy.. Na IP czekałam ponad 3 godziny. Skurcze dalej męczyły, przykładałam termofor, który dawał sporą ulgę przy skurczach z kręgosłupa, a na tych z macicy chodziłam.. Bo właśnie miałam 2 rodzaje skurczy.. Z macicy jak na miesiączkę, ściskanie brzucha, tylko z większą intensywnością.. oraz z kręgosłupa, które mi nawalały w miednicy.. Moja koleżanka –ginekolog przyszła na IP chociaż miała być na patologii tego dnia i zawołała mnie do gabinetu.. Ucieszyła się ze są skurcze.. Zbadała na fotelu i mówiła, że rozwarcie na prawie 2 palce, szyjka 0,5 cm.. Także wysłała mnie na porodówke..Pośmiałyśmy się jeszcze w gabinecie, pomierzyli mi miednice, papierologia, przebranie w piżdżamkę.. Był straszny tłok i przyjmowali już tylko na czekanie na korytarzu na porodówce..Były 3 pary czekające na sale i kilka par czekające na cesarki.. Z sal dobiegały krzyki ciężarnych- odgłosy normalnie zarzynanych swiń, co jakiś czas maluszków.. Korytarz był mały i zatłoczony nie było za bardzo jak chodzić, żeby rozchodzić skurcze…Tam znowu czekałam, tak chyba z 1 godzinę albo 2… Już miałam obawy, że jak sala się nie znajdzie to faktycznie będę rodzić tu na korytarzu między akwarium a recepcją.. Już byłam też nieźle głodna, bo jadłam ostatnio o 4 rano, a tu już prawie 12 była.. W końcu dostaliśmy sale.. Na szczęscie pojedyńczą.. Całkiem przytulna.. Załączyliśmy music, poszły w ruch piłka, porobilismy słit foty, pośmialiśmy się i tak sobie trwało.. Co jakiś czas przychodziła położna robiła badanie na fotelu i podłączała KTG.. Sama sala bardzo fajna.. 2 piłki, drabinka, prysznic.. Jedyną wadą był brak kibla.. Ubikacja była na korytarzu dla wszystkich, jeden kibel..Mnie zaczęło nieźle gonic do wc w pewnym momencie.. I nie było komfortowe jak wychodziłam a za mną ktoś zaraz wchodził.. Albo ktoś czekał pod drzwiami.. No ale to jedyny minus.. Pierwsze badanie na fotelu to lekki hardcor.. Kładziesz się na łóżku ściągasz gacie wysadzasz picze a ona Ci wkłada całą rękę i gmera, gmera, gmera aż wygmera.. Obok siedzi TŻ i się na to z przerażeniem patrzy.. A ja jak oprawiany w rzeźni świniak.. Wtedy też nie wiedziałam, że to badanie i tak należało do bardziej przyjemnych i w miarę ludzkich, bo jeszcze skurcze nie były takie straszne i dało się badać między skurczami i ta położna to mnie zasłoniła jak mnie badała prześcieradłem no i i tak była baaaardzo delikatna. . KTG przy skurczach to też hardcore.. Mi najlepiej znosiło się skurcze jak chodziłam.. Jak nawet siadałam na piłce to było źle.. Leżenie godzine pod zapisem, gdzie nie można się za bardzo ruszać i jedyne o czym się myśli to, że zaraz będzie napieprzać.. Każde KTG to teź stres czy skurcze nie zanikają i czy nas nie odeśla na patologię… Tak to trwało aż do 17.. co jakiś czas badanie, co jakiś czas KTG, ciśnienie, zapis w karcie, że ciągle rozwarcie na 2 palce i szyjka 0,5 cm.. Co jakiś czas pytanie dlaczego tu jesteśmy czy z IP i się musieliśmy tłumaczyć, że po terminie i nas tu skierowali i w ogóle..Trochę się czułam jakbym im wciskała kit ze rodze a ktoś na korytarzu czeka na miejsce.. W koncu położna powiedziała, że TŻ jak sobie ma coś do załatwienia na mieście to niech jedzie bo w przeciągu 2 godzin porodu nie będzie.. Mnie to już zaczęło dołować, że nic nie postępuje, że ja się męczę, wszystko mnie już boli i jestem strasznie głodna.. a jak się nie rozwinie to jeszcze mi zabiorą sale bo dużo osób i w ogóle blokuje miejscówke bez sensu.. Gdzieś koło 18 przyszła położna, zbadała po raz ostatni i powiedziała, że te skurcze co mam to muszą być jednak przepowiadacze, że nie ma sensu, żebym tu się męczyła.. Że od rana nic się nie zmieniło. Pojadę na patologię, położe się, prześpię i odpocznę i rano albo wieczorem urodze.. Pojechanie na patologie rozwaliło mnie już konkretnie psychicznie.. Skurcze cały czas były, tylko w różnych odstępach czasu, od 3-12 minut, cały czas napierniczały. Ja byłam niesamowicie głodna, bo na porodówce jeszcze nie dawali kolacji, a na patologi już na nią nie zdążyłam..Miałam do jedzenia tylko herbatniki od których mi było tylko niedobrze, bo ja nie lubie jesć słodkiego na głoda.. W dodatku lezałam na 4 osobowej sali.. Leżenie na łożku wzmagało ból skurczy a czułam się jak debil chodząc po sali.. Dodatkowo był już wieczór wiec powoli pora spać, a głupio mi było sapać i stękać bo chcialam żeby dziewczyny mogły spać.. Załączyłam sobie muzykę, położyłam się i liczyłam co ile są skurcze.. największa przerwa była 30 minutowa, jedna była 20 minutowa a tak to co 3-10 minut. Pomiędzy dłuższymi skurczami starałam się zasnąć i odpocząć, bo czułam, że to prędko nie będzie i fizycznie nie dam rady jak nie odpocznę.. Tak udało mi się przespać może godzinę, półtorej łącznie.. o 23 skurcze były co 3 minuty i tak bolały, że nie szło wytrzymać leżąc.. Wziełam wodę i poszłam łazić po korytarzu.. Na skurczu łapałam się za drzwi, na przerwie siedziałam, żeby trochę odpocząć.. Ciągle mierzyłam co ile są.. Mój każdy skurcz trwał 1 minutę 10 sekund.. Najgorzej było około 47 sekundy, wtedy napierniczało najmocniej i jeszcze trzeba było zrobić kilka oddechów, żeby była ulga.. Chociaż z tą ulgą to różnie.. Bo o ile był tylko skurcz macicy to on właśnie trwał tą 1 minutę 10 sekund, o tyle skurcz od pleców czasami w ogóle nie puszczał.. i trwał nawet na tej uldze.. czasami go nie było czasami były 2 na raz.. Około północy zobaczyła mnie położna i powiedziała, żebym poszła do zabiegowego, że mnie zbada.. Bardzo miła babka.. Zobaczyła, że rozwarcie dalej na 2 palce, ale już bardziej luźno.. Też miała problemy, żeby mnie zbadać, w trakcie mówiła, że ona chyba tam nie dosięgnie.. nie wiem co ja tam mam, może dlatego te badania dla mnie były takie nieprzyjemne?? Powiedziała, żebym może wzięła ciepły prysznic, że może pomoże.. Że jak się skurcze nasilą to jej powiedzieć, a ona mnie i tak zbada za jakieś 2 godziny.. Wcześniej nie chciałam brać prysznica, chociaż wiedziałam, że powinien mi dać trochę ulgę.. Ale chciałam to sobie zostawic, jak już będę naprawdę ledwo ścian się trzymać i jak to teraz wykorzystam to potem już całkiem będę gryzła ziemię.. Ale się posłuchalam i poszłam.. Byłam pod prysznicem z pół godziny.. Faktycznie pomógł, skurcze też się nasiliły, były już co 2 minuty.. Także ponad minutę skurcz, około minuty przerwy.. Musiałam jednak wyjść z tego prysznica bo zaczęło mi się słabo robić i gorąco.. Zmieniłam metodę.. Na przerwie siedziałam na korytarzu, na skurczu wbiegałam do łazienki i lałam sobie lodowatą wodą po nogach.. Trochę odciągało uwagę.. Potem już kładłam się na leżance na przerwie, żeby chociaż odpocząć, na skurczu woda.. Potem już nawet nie miałam siły biec do łazienki.. Leżałam na leżance na korytarzu i płakałam.. Jak tak płakałam to mi trochę ulżyło.. Tak czekałam do tych magicznych dwóch godzin, bo się bałam, że jak pójde się zbadać i ona mi powie, ze nie ma absolutnie żadnego postępu to wyskocze, albo się potnę.. Położna usłyszała chyba jak płaczę na tej lezance i powiedziała, żebym poszła do zabiegowego..Sprawdziła ile było jak przychodziłam..Zbadała mnie i mówi, że szyjka prawie zgładzona i są już luźne 2 cm.. Wydaje mi się, że było tyle samo co wcześniej albo minimalnie lepiej, ale chciała mi dać babką jakoś nadzieje..Powiedziała, że zadzwoni na porodówke zobaczy czy są miejsca i się tam przeniosę.. Zapytała się z kim rodzę, powiedziałam, że z mężem , no to ona, żebym dzwoniła po męza..Po tej informacji trochę nabrałam sił, skurcze jakby mniej bolały, bo zaczęłam czuć, że idzie ku lepszemu, chociaż w głębi duszy nie wierzyłam, żeby to miało się szybko skończyć.. Edytowane przez maarchewka Czas edycji: 2013-05-25 o 01:03 |
![]() ![]() |
![]() |
#4265 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Za chwilę byłam już przeniesiona na porodówke.. Dostałam inną sale niż wcześniej ale też fajną, też pojedyńczą.. Na porodówce na nocnym dyżurze były ze 3 studentki.. Pomimo tego, że na patologii tuż przed przyjsciem na porodówke byłam pod KTG to mnie zaraz znowu podłączyli.. Studentka mi zakładała peloty.. Zaraz weszła położna – która była okropna.. W jej oczach był demon bez kitu..Gadała do mnie po imieniu zdrobniale, co normalnie strasznie lubie, ale w jej głosie czaił się szatan..
Jak założyli mi te peloty to znowu mi się zaczęło słabo robić.. myśle nie, ledwo żyje to jeszcze będę teraz w tych bólach przywiazana do łóżka.. aaa.. no i weszła położna-demon.. Kazała mi położyć się na plecach.. Ja ale teraz? A ona, że jak mówi, ze na plecach to teraz.. No to ja zdziwiona ale z tymi pelotami kładę się na plecach.. Zaczęła mnie badać jak świniaka coś gmerała w srodku a gmeraniu nie było konca.. Oczywiście badała mnie na skurczu ja płakałam żeby poczekała chociaż aż skurcz odpuści, bo nie wytrzymam, bo boli, ale ona tam w ogóle na to nie patrzyła.. W trakcie badania wywołała jeszcze większy skurcz, ja już zanosiłam się od płaczu.. Coś ze mnie wypłynęło, zasyfiło całe łóżko, nie miałam pojęcia co to, ale leżałam w tym cała mokra, brudna i klejąca się..Oczywiście na badaniu mnie nawet nie zakryła tylko goła tak lezałam ona łapy w środku co raz ktoś wchodził ktoś wychodził.. Jak w rzeźni..Chociaż tak mnie bolało, że nawet mi było wszystko jedno czy ktoś na mnie patrzy czy nie.. Miałam tylko nadzieje, że zaraz będzie maż, bo ja tu sama nie dam rady.. Od tego płaczu (tak myślałam) zaczeło spadać tętno.. 80, 90, 50 , 40.. Ktoś mi zaczął podłączać kroplówke, ktoś się wydzierał, że źle oddycham, że dusze dziecko, ktoś mi wepchnął maskę z tlenem..zleciała się cała masa ludzi.. Tetno spadało, ja próbowałam oddychać jak mi kazali.. Nikt nic nie robił, wszyscy lampili się w cyferki i było słychać to alarmowe pikanie. Pip pip pip. Ja z tego wszystkiego to nawet się cieszyć zaczęłam, że jak tętno spada to może stwierdzą, że trzeba cesarkę zrobic i się to skończy.. W koncu ktoś powiedział, że chyba piszę się nie dziecka tętno tylko moje i że musiała pelota się przesunąc.. Tłum się rozszedł.. Została tylko ta studentka co mi KTG zakładała, żeby mi je odłączyć i ją się spytałam co ze mnie wypłynęło.. Powiedziała, że czop śluzowy.,. Położna-demon zarządziła, że mam wdychać gaz z azotem.. Ja tego gazu nie chciałam bo wiedziałam, że on bóli nie zmniejszy tylko mnie ogłupi.. Ale stała nade mna i kazała wdychać.. Oczywiście krzyczała, że źle oddycham, że nie w tym miejscu i wszystko źle.. Że 20 sekund przed skurczem wdychać, a ja nie miałam pojęcia co ile mam skurcze i jak wyczuć te 20 sekund.. Nie miałam w ręku telefonu.. W koncu jakoś ogarnęłam ten gaz i zaczęłam go wdychać.. Bólu może nie uśmieżył, ale byłam na tyle zrelaksowana, że oddychałam spokojnie i mniej napinałam ciało.. Co w sumie trochę ulżyło w odczuwaniu skurczy.. Gdzieś w międzyczasie zapytała czy chce znieczulenie jak dojdzie rozwarcie do 4 cm..Ja powiedziałam, że pewnie tak, że raczej nie dam rady bez.. Coś mi przyiosła coś podpisałam.. W koncu przyjechał meżu..Ja wtedy leżałam na łóżku, chyba było znowu KTG, w jednej ręce kroplówka w drugiej jakaś maska podłączona pod butle.. Ja cała w jakimś syfie, przykryta brudnym prześcieradłem.. Potem przyszła położna-demon, że mam siadać na piłce.. Odkryła to prześcieradło a tam zarzynany knur.. Wszystko wypaplane w krwi, ja cała brudna. Meżu się pyta czy to krew.. A ona, żę krew, że to poród i jak mu słabo to niech sobie wyjdzie.. A on, że się krwi nie boi tylko się upewnie czy jest wszystko w porządku.. Trochę jej się głupio zrobiło dała mi piłkę i wyszła.. Mi na widok męża znacznie ulżyło, zwłaszcza, że ta położna przy nim już nie mogła się nade mną tak pastwić bo by jej nie dał.. Jeszcze mi się niedobrze zrobiło.. zaczęłam krzyczeć ze zaczne rzygać, przynieśli mi jakieś naczynie, ale miałam odruch wymiotny ale nie rzygałam, za to puścił mi pęcherz i zasikałam całe łóżko..Odłączyli mnie od aparatury…Przynieśli piłkę.. Powiedziałam, żę chce się umyć przed tą piłką. Poszłam pod prysznic. Tam siedziałam na piłce i lałam się wodą.. Była jakaś taka średnio ciepła.. zaczęło mną całą telepać, szczęka, nogi, ręce nie mogłam przestać.. Umyłam się i wyszłam było mi strasznie zimno a drgawki nie przestawały.. Siadłam na piłce i się bujałam.. Oczywiście wcale mi to nie pomagało.. W ręku miałam gaz i wdychałam.. Maz mi włączył muzykę, w tle leciał Bob Marley – Don’t worry about a thing,causa every little thing gonna be alright..ja jarałam się gazem i bujałam w lewo i prawo.. Męzu gadał do mnie jakieś rzeczy bo mówiłam, żeby coś do mnie non stop mówił. Nie mam pojecia o czym, ale gadał jak najęty a ja słuchałam..Co raz przychodziła położna i pytała co ile są skurcze i mi mówiła, że jak nie będzie regularnych skurczy to mi nie dadzą znieczulenia.. Tak jakbym ja specjalnie skurcze hamowała, żeby ich nie było.. i jakby to moja wina wszystko była .. Meżu mówił, żębym już gazu może nie wdychała.. ale kiedy tego nie robiłam to skurcze bywały nie do zniesienia.. Edytowane przez maarchewka Czas edycji: 2013-05-25 o 01:08 |
![]() ![]() |
![]() |
#4266 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
W końcu po którymś badaniu położna-demon powiedziała, że rozwarcie na takie 3-4 cm..Podłączyli KTG.. ja na tym KTG mówiłam sobie muszę przeżyc tylko ten skurcz, tylko ten i będzie spokój..w końcu złapał mnie jeden wielki skurcz.. Nie wiem co to było trwał non stop z 10 minut.. Chyba ten od pleców.. Potem weszła jakas cała ekipa ludzi z aparaturą.. Byli strasznie mili powiedzieli, żrobią mi znieczulenie.. Wydawało mi się, że ten główny anestezjolog to anioł, że ma skrzydła i mnie uratuje..
Nie do konca wiedziałam, jak działa to znieczulenie, bo zarzekałam się że go nie będę brać. Naczytałam się, że ono powoduje często zanik skurczy, a potem całą lawinę, oksytocynę, zanik tętna i cesarkę.. a ja bardzo chciałam jej uniknąć..Stąd myślałąm, że muszę go za wszelką cenę uniknąć.. Bałam się po tym wielkim skurczu ze jak się będą wkuwać a ja będę miała skurcz to nie dam rady wysiedzieć.. Ale cudem, ktoś wysłuchał moich cierpień i modłów i przez całe wkuwanie, które krótkie nie było nie miałam żadnego skurczu.. albo żadnego nie odczułam nie wiem.. Nie poruszyłam się ani o centymetr.. Z kazdą minutą skurcze odpuszczały aż po 10-15 minutach ból zupełnie zniknął.. Czasami coś poczułam na prawej stronie, ale to takie lekkie cmienie w macicy.. czasami trochę niżej. Trochę mi się to znieczulenie własnie nierówno rozłożyło bo lewą nogę to prawie nieruchomą miałam i nic nie czułam na tę stronę, a w prawej niektóre skurcze czułam.. ale znośnie.. .Była wtedy godzina 6 rano.. Poczułam wielką ulgę.. Poczułam, że żyję, że wrociła mi świadomość, poczułam wielkie szczęście.. Już mnie nie obchodziło, czy to postępuje czy nie bo mogłam tak leżeć i leżec.. w koncu bo 29 godzinach przestałam czuć ból.. W tle grała muzyka, ja gadałam z męzem, co raz ktoś przychodził mnie badać, KTG było non stop podłączone, a oprócz tego aparatura mierząca moje tętno i ciśnienie. W międzyczasie zmieniła się ekipa, więc przyszła nowa położna..Ogólnie średnio miła babka dla wszystkich studentek, ale ze mną obchodziła się całkiem dobrze.. Taka „stara wyga” w fachu co ją to nic już nie zaskoczy, babko koło 40 lat.. Ale znała się na rzeczy i była konkretna.. A i w ogole w trakcie porodu na parapecie leżała karta przebiegu porodu i różne papiery dotyczące mnie, badań, ciązy.. Często było tak, że ktoś przychodził coś mi robił, podchodził tam coś zapisywał, wychodził.. a ja nie bardzo wiedziałam co się dzieje.. No i wtedy podchodził TZ i czytał co tam wpisali i jak to postępuje.. I w ogóle przez cały poród to się tam z 30 różnych osób przewinęło.. a może nawet więcej.. W trakcie tej II fazy ciągle coś się działo z KTG. Jak raz tętno spadało poniżej 90 czy 80 to właczał się alarm.. W sali siedzieliśmy tylko my z TŻtem wiec na każdym alarmie on biegł po położne i one sprawdzały czy jest ok, czy fałszywy alarm.. No i ja za każdym razem bałam się, że pomimo tego ile już wycierpiałam to mnie zawiozą na cesarke, a akurat jestem już tak blisko i zę jestem w takim stanie ze już mi lepiej i wytrzymam.. A no i w pewnym momencie położna-wyga coś powiedziała, że pełne rozwarcie i niedługo będzie maluszek, ale musimy poczekać aż parte się zaczną.. podłączyli mi oksytocynę.. zaczęłam czuć coraz mocniejsze skurcze pomimo znieczulenia.. ale ciągle takie jakie miałam wcześniej – czyli te macicowe.. Potem powiedziała, że musi mi odpuścić znieczulenie bo bez partych nie urodze i że czekamy.. W tym czasie kazała mi podwijać nogi pod siebie, łapać się za kolana i przec z całej siły, a ze mnie wychlustywał płyn owodniowy.. i tak kilka razy.. ale tylko na jej życzenie kiedy mi powiedziała ze mam to robić.. poza tym staralam się jakoś przetrzymać skurcze które z każdą minutą znowu się nasilały.. Byłam tak już psychicznie wymęczona poprzednimi skurczami że na samą myśl o ich powrocie mnie mrowiło.. Wróciły czarne myśli, że mnie wszyscy oszukują,że to nie będzie niedługo, że znowu wrócą okropne skurcze i będę tu tak leżeć aż szczezne.. Potem zaczęła się chyba najgorsza część.. Przyszły masakryczne skurcze, te macicowe, ja z bólu na każdym skurczy miałam okropne drgawki, rzucało mną na łóżku, TŻ mnie trzymał i głaskał i ciągle mówił jak mam oddychać.. starałam się jak mogłam tak oddychać ale w trakcie oddychania szczeka mi latała i nawet nie mogłam nad oddechem zapanować, ale starałam się ile tylko mogłam.. Obok TZta stała położna-studentka i też cały czas powtarzała, że jestem dzielna ze super mi idzie, że już niedługo.. A ja ciągle im nie wierzyłam.. Jeszcze położna-wyga powiedziała, chwilkę poczekamy i będziemy już przeć i wyszła, że główka musi się wstawić.. I wiedziałam, że dopóki nie wróci to jeszcze nie ma partych czy głowa nie tak i że bez niej nie ruszy.. Potem było jeszcze gorzej, bo obok tych skurczów macicowych doszły parte.. Takie uczucie jakbym mega chciała zrobić „kupę”.. Zaczynało się tymi macicowym na którym cała byłam w drgawkach i w środku miałam parte.. Nie mogłam wtedy przec chociaż rozsadzało mnie z całej siły i tylko parcie dawało ulgę.. Więc jednocześnie musiałam zatrzymać te parte i znieść ten skurcz „macicowy”. Położna – wyga nie przychodziła.. Nie wiem ile to trwało, dla mnie wieki, ale parte się nasilały, a te macicowe znikały.. W koncu przyszła położna-wyga.. Jak ją zobaczyłam to wróciła mi nadzieja, że w koncu będę mogła przeć, a to parcie to takie w miarę „przyjemne” uczucie.. Nie boli, po prostu robisz coś co Ci organizm każe.. Zaczęły się same parte. Miałam ściągac nogi pod siebie i przeć.. Nabierać powietrza mocno i pchać z całej siły.. Chociaż próbowałam nie zaciskać twarzy i pchać do dołu nie dawało rady.. ale nie ważne.. robiłam wszystko co mówili.. Pchałam i pchałam, 1 cykl partych, 2 cykl partych, 10 cykl partych.. nie wiem ile jeszcze tych partych poszło.. ciągle głowa już prawie, już widać włosy, już już niedługo, już już, tylko ciągle nie wychodzi.. mnie już piekło na dole ogniem, czułam, że wielkie twarde coś rozsadza mnie od środka.. W pewnym momencie położne do siebie zaczęły gadac, jedna, że natnie, druga ze już teraz nie nacinaj, ja poczułam coś jakby przejechanie czymś zimnym w dół.. Nie wiem czy to było nacięcie czy nie.. Wtedy myślałam sobie, kobieto nacinaj dziurę i wyciągaj tego dzieciaka bo inaczej to ja cała pęknę razem z głową.. Zaraz mi wypłyną oczy z oczodołów, a obok dziecka to jeszcze przy okazji wszystkie kiszki wypcham..W koncu poszły 3 albo 4 parte pod rząd i nagle wyleciał ze mnie jeden wielki glut..i ten glut położyli mi na brzuchu.. Pomyslałam sobie, że to chyba cud, że nie musiałam rodzić jeszcze barków i że wszystko za jednym zamachem wyleciało, bo już nie miałam siły.. Nie słyszałam krzyku, tylko takie pojękiwania i nie wiedziałam co mam w ogóle z tym dzieckiem zrobić..Trzymałam go w rękach i nie wiedziałam co dalej.. TŻ w tym czasie odcinał pępowinę.. Potem zabrali mi malucha na chwile zacisnąc pępowinę i go troche wytrzeć i zaraz mi go oddali otulonego od góry w pieluchę i ręczniczek.. TZ stał obok głaskał to mnie to malucha mówił, ze to nasz synek, że jest z nami.. Mi kazali jeszcze poprzeć, wypłynęło łożysko, potem trzymałam malucha dalej na sobie a mnie zszywała położna-wyga.. Miałam znowu drgawki, latały mi nogi we wszystkie strony.. Położna mówiła do drugiej ze jestem jeszcze znieczulona i nic nie powinnam czuć..Może bólu nie czułam ale mi tam ciągnęła i czułam każdą pociągniętą nitkę.. Nie było konca.. zszywała i zszywała.. A ja starałam się nie myśleć o tej igle która to mi co raz przebijała skórę i ciągnącej się za nią nitce.. A i maluch jak go wyciągnęli to w ogóle nie płakał.. Potem tylko tak stękał sobie cichutko a jak mi go położyli to tylko się patrzył na mnie.. Położna mówiła, że mam go klepać, żeby płakał bo będzie lepiej dla niego, więc klepałam go a on ryczał.. Mówią, że jak się zobaczy malucha to się od razu o bólu zapomina.. Ja jeszcze do konca dnia myślałam sobie, że nigdy już nie urodze drugiego dziecka. Ciagle miałam sceny z porodu przed oczami, co sobie przypomniałam to płakałam.. Jak karmiłam małego to miałam skurcze i znowu wszystkie obrazy latały mi przed oczami.. Nie mogłam też za bardzo się ruszać bo bałam się, że się „rozerwę”, przy poruszaniu też wypływało mi dużo krwi. Po porodzie pytałam tzta jak to wszystko zniósł i czy będzie mógł na mnie dalej patrzeć tak jak na mnie patrzył przed.. Powiedział, zę wszystkie obawy jakie miał się sprawdziły.. ze będzie krew, będę biegać goła, ze będą ze mną robić obrzydliwe rzeczy a on się będzie musiał na to przyglądać.. Powiedział też, że jeden obraz to mu nigdy w życiu nie zniknie z oczu.. Ze jak wyciągali Wojtka to myślał, że jest martwy, że wygladał jak zdeformowana glizda, ale potem zaczął się ruszać i wydawać dzwięki i się uspokoił.. Ale ze dał rade wytrzymać i nie mógłby mnie zostawić w takim momencie. Żeby to zakończyć jakąś dobrą puentą powiem Wam, że na drugi dzień jest znacznie lepiej. Nie mogę uwierzyć, że w koncu mam synka i że to taka rybkopszczólka i że robi słodkie minki.. I że dogadujemy się jakbyśmy się znali kopę lat.. I w ogole z nas fajna ekipa jest. Z naszej całej trójeczki.. Taka rodzinka. Pewnie mój poród nie byłby taki straszny jaki był, gdybym nie znalazła się na porodówce tak wczesnie.. Jakbym była w domu do 4 cm rozwarcia, siedziała sobie na wizażu, słuchała muzyczki, mogła zjeść albo w ogóle czymś się zajęła, zamiast łazić po patologii i gryźć sciany to zniosła bym ten ból.. Tylko byłam już tak wymęczona szpitalem i tym ,że ta historia nie ma konca, że ciągle ktoś mi coś robi , mnie wszystko boli i wszystko na marne bo nie ma postępu.. Także dziewczyny już lepiej urodzic na chomiku niż męczyc się w szpitalu, bo szynka się nie gładzi.. O tak i niech to będzie hasło przewodnie!! Edytowane przez maarchewka Czas edycji: 2013-05-25 o 01:16 |
![]() ![]() |
![]() |
#4267 |
siedzę i myślę
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 5 439
|
Odp: Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
kupilam delfina, bo fajniejsze dzwieki wydaje
![]() Marchewka super opis ![]() ![]() ![]() ![]() Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
bla bla bla Edytowane przez karolina2121 Czas edycji: 2013-05-25 o 01:24 |
![]() ![]() |
![]() |
#4268 | ||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Odp: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
Cytat:
|
||
![]() ![]() |
![]() |
#4269 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 3 643
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Ja mieszkam na Pradze Pld
![]() ![]() Marchewka, bez Ciebie forum traci urok. Wycaluj TZa od nas za lapka ![]() Super sie czyta, ze tak Wam fajnie idzie z Wojtusiem. Co do ssania to ja je czuje, ale nie boli. Na poczatku bolalo. I czekam na opis porodu, cos czuje, ze moj przy Twoim to pikus :glaszcze: |
![]() ![]() |
![]() |
#4270 | ||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 3 394
|
Odp: Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() Cytat:
Opis porodu the best,przeczytałam od deski do deskh chociaż środek nocy;-) Położna-szatan z demonem w oczach??? Sorki to jedno mnie rozbawiło ![]() Byłaś dzielna!!!! Buziaki dla Was! A mnie zgaga taka męczy ,że spać nie idzie. Zaraz coś mnie trafi:banghead: Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
START 64,7 kg ![]() CEL 52 kg ![]() OBECNIE 60,6 kg ![]() min sierpnień 520/1000 Minuty lipiec 610/1000 ![]() Minuty CZERWIEC : 1205 /1000 ![]() Minuty MAJ: 1005 min/1000 ![]() |
||
![]() ![]() |
![]() |
#4271 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
W ogóle bosko ze ta laska z mojej sali sobie wzięła salę 1 osobową.. Tym sposobem ja sobie siedze sama na 3 osobowej sali z łązienką i prysznicem.. Czuje się jak na wakacjach... tylko gdzie te drinki z palemką się pytam, gdzie?
---------- Dopisano o 03:52 ---------- Poprzedni post napisano o 03:47 ---------- Kiedyś się śmiałam, że widziałam jak ze szpitala wyszła para z maluszkiem i facet niosł dziecko a kobieta ledwo jak kaczka próbowała za nim podązac.. To jak nas wypiszą jutro, bo to już 3 doba będzie to chyba do domu nie? to będę wyglądać znacznie gorzej.. Mam problemy zeby wejśc na łóżko i z niego zejść.. Karmie tylko na leżąco bo nie jestem w stanie usiąść.. |
![]() ![]() |
![]() |
#4272 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 292
|
Odp: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Marchewka rzeźnia to chyba mało powiedziane
![]() Dobrze że już jesteś z powrotem...wśród żywych ![]() I giga brawa dla męża że to wszystko zniósł ![]() Na madalinskiego w końcu rodziłas? Anoxe ja cię rozumiem z tymi imprezami bo my wieczorem na pepkowo-urodzinowa-parapetowke (i weź tu człowieku bądź mądry i kup prezent ![]() ![]() Kurde. Wstałam koło 2. Majka rachu ciachu nakarmiona, śpi w najlepsze a Ala się wierci na wszystkie strony. Jeść nie chce, przewinieta, nie płacze. Leży i się wierci. Normalnie chyba ją zostawię i pójdę spać skoro nie chce wyartykuowac swoich potrzeb ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#4273 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Widzę ze poród Justi to coś jak u mnie.. CZyli dziewczyny nierozpakowane, jak chcecie mieć lżejsze porody to siedzieć w domu maksymalnie ile się da i pojechać do szpitala w ostatniej chwili.. Na porodówke przyjmą was w trybie pilnym, zaraz na fotel, nie będzie kiedy pomyśleć o bólu i wio dzieciaka na świat.. A takie czekanie na patologiach, i odpoczywanie w skurczach na korytarzu to psychicznie potrafi tak wymęczyć, że szok.. A w porodzie to nie ból fizyczny męczy tylko psycha.. Jak widzisz, że idzie do przodu, że jeszcze tyle i tyle to dasz radę.. Jak tak jak ja 24 godziny masz skurccze a Ci mówią, że to nie poród i nic się nie posunęło do przodu to już chcesz się żywcem sama pokroić oby się tylko skonczyło..
|
![]() ![]() |
![]() |
#4274 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 292
|
Odp: Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
I jeszcze ani wstać ani usiąść bo ktg. Jak już ma się jakiś konkret to jest lepiej. |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4275 | |
siedzę i myślę
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 5 439
|
Odp: Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
bla bla bla |
|
![]() ![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#4276 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 1 281
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
DZIŚ TP
![]() Całą noc niespałam....po wczorajszej wizycie troszke czasem zaboli od kregosłupa podbrzusze, kilka razy się brzuch spinał....a teraz mi czop śluzowy (podbarwiony krwią) odeszedł więc licze że po weekendzie się coś ruszy ![]() ![]() ![]() Marchewka to co napisałaś by siedzieć jak najdłużej w domu przed porodem to też tak bym chciała zrobić.....też niechce siedzieć w szitalu na korytarzu i np. słuchać innych kobiet albo tekstów połozynych (jak byłam na ktg to się nasłuchałam)---> ta K rodziła ale rady niedała, ciełam......moja z pod prysznica wyjść niechciała itp..... Marchewka opis porodu długi, ale nieczytałam bo wole się niestresowac i jak bede po to dopiero poczytam ![]() Kamciatka trzymam kciuki za ciebie i maleństwo ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#4278 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: łódzkie ;)
Wiadomości: 4 729
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() ![]() ![]() No i ogromne gratulacje dla Smyka, że tak pięknie już je i chwyta pierś!!!
__________________
Nasza Miłość - Matylda ![]() 11.05.2013 http://www.suwaczki.com/tickers/dqpre6ydpfblirzx.png Jestem W Niebie. Kocham Was ![]() Edytowane przez MoTyleKsw Czas edycji: 2013-05-25 o 04:42 |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4279 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 4 120
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
---------- Dopisano o 05:54 ---------- Poprzedni post napisano o 05:43 ---------- A dziewczyny które karmią... czy wasz pypek od brodawki jak wyciągacie cyca też jest taki wyciągnięty?? Normalnie mój pypek to ma tak z 0,5 cm, zasadzam Wojtkowi całego pypka razem z otoczką, ma takie usteczka w rybke, nosek styka się z cycem.. ale potem jak koncze karmić, wsadzam mu palec w buzie, zeby mi w koncu cyca oswobodził to pypek jest wyciągnięty tak na 1,5- 2 cm.. on tak strasznie go ciagnie ze mam wrazenie ze go za któryms razem wyrwie..pierwsze ileś karmien bylo w miare dobrze bo jeszcze cyce byly odporne, ale już którys raz i miara sie przebiera.. |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4280 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
marchewka..podziwiam Cie..
![]() ale masz to juz za soba, jeszcze raz gratuluje! ![]() mi tez mloda zasysa sutki ![]() dzis klade se spac na kazdym spaniu mlodej.. Edytowane przez axella Czas edycji: 2013-05-25 o 06:11 |
![]() ![]() |
![]() |
#4281 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 2 726
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
marchewka
![]() -- Liczyłam że po tym ogromnym czopie coś sie zacznie w nocy i się przeliczyłam, nic, tylko cały czas glut wyłazi, dziś pełnia - może ruszy ![]() Kamciatka trzymam kciuki za Was, oby poród był jak najlżejszy. -- boję się tylko tego że u nas nie ma znieczulenia, tylko ten gaz i czy dam radę ? |
![]() ![]() |
![]() |
#4282 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Gliwice/Katowice
Wiadomości: 2 987
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Marchewka !!!! nie wyspałam się przez Ciebie !!! położyłam Przemka po 2 i zaczęłam czytać opis porodu ... a potem już spać nie mogłam
![]() wycierpiałaś się biedactwo, dobrze że już po wszystkim ![]() kolejna fajna noc - pobudki co dwie godzinki i ładne zasypianie po jedzeniu ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#4283 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 755
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Dziewczyny bardzo wam dziękuję za kciuki
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ---------- Dopisano o 08:23 ---------- Poprzedni post napisano o 08:17 ---------- ![]() ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#4284 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 4 578
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Kamciatka
![]() Marchewka podziwiam Cie, powinnas wysmarowac im opinie na gdzie rodzic, bo to jakis koszmar jak Cie potraktowano ![]() Ja mysle ze wlasnie stres zwiazany z taka 'opieka' wydluzyl porod... Mowila o tym babka na gimnastyce, ze adrenalina blokuje oxy i bardzo wazna jest w szpitalu i wsparcie tz Ja wzielam sobie polozna, moze bez sensu, bo maly oddzial i 1 porod dziennie, ale bede spokojniejsza....
__________________
Piotruś 8.06.13
Michaś 02.07.16 ![]() Edytowane przez Mysia mysz Czas edycji: 2013-05-25 o 07:28 |
![]() ![]() |
![]() |
#4285 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 418
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Marchewka, kurcze, aż nie wiem, co napisać
![]() Jak bym na wyjściu tę położną nr 1 spotkała, to bym ją opierdzieliła od stóp do głów, no co za babsztyl ![]() ![]() Cytat:
![]() ![]() ![]() ![]()
__________________
Mieszko, Mieszko...nasz koleżko! 15.06.2013 ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4286 | ||||
Zadomowienie
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() ![]() Cytat:
![]() ![]() Cytat:
![]() Ekstraaa. ![]() Cytat:
![]() Dzień dobry. ![]() ![]() ![]() ![]() Małżonek składa garderobę do przedpokoju i chyba na razie nieźle mu idzie, bo nie lecą żadne k*r*y, a nawet z psem pogaduje. ![]() A ja uciekam ogarnąć i machnąć jakieś śniadanko. ![]() ---------- Dopisano o 09:19 ---------- Poprzedni post napisano o 09:17 ---------- Aaa! Miałam jeszcze napisać maarchewko, że Twój opis porodu przeczytam po południu z kawką, bo zapowiada się dłuuuga lekturka. ![]() |
||||
![]() ![]() |
![]() |
#4287 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
kolkowe mamy- moja jedna rada,może Wam pomoże, mi trocche pomogła
![]() wziąć malucha położyć brzuszkiem na przedramieniu swoim.niech tak poleży ![]() ![]() wlasnie obudzilysmy sie z Z ![]() ![]() ![]() |
![]() ![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#4288 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 6 103
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Kamciatka kciuki za rozwój akcji
![]() NoBoTak będzie dobrze, nie martw się na zapas ![]() Marchewka miałam się wziąć za sprzatanie, ale zasiadłam do Twojego opisu... Ale Cię wymordowali ![]() I teraz się upewniłam, że biorę swoją połozną, skoro mąż nie chce iść... Bo jakbym miała przechodzić przez coś takiego sama... to sobie nie wyobrażam... Wielkie gratulacje, bo dałas radę ![]() Dziś balanga w domu... Mam nadzieję, że mi ciasta wyszły... I że rodzicom spodoba się prezent...
__________________
MYŚLI I SŁOWA BY ZNOWU BUDOWAĆ NOWY DZIEŃ, NOWY, NOWY DZIEŃ... |
![]() ![]() |
![]() |
#4289 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: :)
Wiadomości: 2 298
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
![]() A tak serio, to nie zazdroszczę tego całego hardcoru- mam nadzieję, że mnie to ominie. Wielkie ![]() Chciałabym być jak najdłużej w domu, ale psychicznie ogranicza mnie to, że do szpitala mam 40km, a nie chciałabym rodzić w samochodzie na trasie ![]()
__________________
![]() ![]() ![]() ![]() Kubuś ![]() ex-aparatka ![]() góra- 30.06.10- 17.11.11 dół- 01.09.10- 26.08.11 koszt leczenia- 6225 zł |
|
![]() ![]() |
![]() |
#4290 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: łódzkie ;)
Wiadomości: 4 729
|
Dot.: Mamusie MAJ-CZERWIEC 2013, cz.16 - Rozpakowywanie trwa :)
Cytat:
A żeby uśpić to palcem między oczami ![]() ![]()
__________________
Nasza Miłość - Matylda ![]() 11.05.2013 http://www.suwaczki.com/tickers/dqpre6ydpfblirzx.png Jestem W Niebie. Kocham Was ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:52.