Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV - Strona 59 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-11-19, 13:45   #1741
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Matko Kochana...dobrze, że nic Wam sie nie stało. Czemu lekarz nie dał zwolnienia? Ustalił chociaż przyczynę bólu?
Jak sobie pomyślałam co by było gdyby to jechała rozpędzona ciężarówka... Lekarz w ogóle mnie praktycznie zbył. Przepisał mi leki i antybiotyk na pęcherz, bo mówiłam, że to chyba od tego i tyle. Nawet nie powiedział co i jak. A ja blada, 34,6 stopni temperatury, dreszcze, na zmianę robiło mi się słabo i niedobrze i ostry ból w jajniku. Na początku się bałam, że to wyrostek, ale w sumie nawet nie wiem w jakich okolicach jest ból od wyrostka.
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-19, 21:27   #1742
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Dla dzieciaków:
https://wizaz.pl/Kulinaria/Nowosci-k...ama-cake-pops?
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Wczoraj obejrzałam z mężem "Django" - polecam, fantastyczny film. Obiecaliśmy sobie, że w piątkowe wieczory będziemy oglądać wspólnie filmy
Dobry plan.

---------- Dopisano o 20:12 ---------- Poprzedni post napisano o 20:10 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
(i pójdę sobie też na galę absolwenta, bo na poprzednim wydziale nie mieliśmy takich atrakcji jak tutaj...potrzebuję zdjęcia w todze i birecie, inaczej nie będę spełniona akademicko i jeszcze z rozpędu pójdę na jakieś studia znowu, które znów zawalę )


---------- Dopisano o 20:13 ---------- Poprzedni post napisano o 20:12 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
spytałam się dziekana (mailowo niestety, bo nie mogę pójść na dyżur) czy istnieje ewentualnie możliwość przywrócenia na studia za jakiś czas tylko po to, żeby dokończyć tą pracę - zobaczymy co odpisze.
Działanie.
Dobre.


---------- Dopisano o 20:15 ---------- Poprzedni post napisano o 20:13 ----------

Cytat:
Napisane przez Nebula Pokaż wiadomość
Przesylam zdrowie komu trzeba, wsparcie rowniez i duzo energii i cierpliwosci - zwlaszcza byPatri, nie zgubila zapalu w nowej sytuacji =
Doceniam, dziękuję , Tobie też energii i cierpliwości

---------- Dopisano o 20:49 ---------- Poprzedni post napisano o 20:15 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Jeśli czujesz że masz dosyć - to może to jest właśnie dojrzała decyzja ... Tylko musi być przemyślana bo miotanie się od porzucania sprawy do pisania też będzie wyczerpujące . Z doświadczenia doradzę - lepiej nie odkładać tego na nie wiadomo kiedy - sama tak zrobiłam i męczę się z ta niezakończoną sprawa strasznie ... Po przerwie jest trudniej wrócić do tematu.
mądre zdania
Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
A prawda jest taka że często sam dyplom zbyt wiele nie daje - świadczy bardziej o naszym wysiłku i skuteczności niż umiejętnościach i automatycznie wcale nie stwarza super szans zawodowych ...


Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
bo w niedzielę rozleniwiam się tak że do jakiejś tam efektywności dochodzę we wtorek


---------- Dopisano o 20:51 ---------- Poprzedni post napisano o 20:49 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
więc w zasadzie to przepisuje od jednego, który przepisał od kolejnego i tak właściwie to nie wiadomo co z tego wynika, chyba nic


---------- Dopisano o 20:52 ---------- Poprzedni post napisano o 20:51 ----------

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
brak energii ma jakieś apogeum u mnie... jestem jednocześnie wykończona i zniechęcona i wypalona a tu jeszcze 5 dni tyrki trzeba wytrzymać przeraża mnie, że inni są w stanie pracować 4 razy bardziej intensywnie a ja już wymiękam...
Przytulam, damy radę!

---------- Dopisano o 21:00 ---------- Poprzedni post napisano o 20:52 ----------

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
przy okazji mam kolezanke, ktora po moim przyrodniczym kierunku (inż) i po zaczeciu jakiegos zarzadzania na sgh otworzyla "studio aranzacji wnetrz" nie majac z tym za bardzo do czynienia. jedynie co to dobrze sytuowana, facet pare lat starszy jest politykiem, ubierajaca sie klasycznie. Jej strona zawiera wylacznie inspiracje innymi projektami i to z takiego naprawde wysokiego C, poniewaz wrzuca stylizacje wnetrz w NY, Mebourne, Mediolanie i tak sie zastanawiam skąd się u ludzi bierze taka pewność że mają wystarczającą wiedze,aby być "profesjonalnym" w tym wypadku studiem, bez zadnego zaplecza artystycznego czy tez scislego w koncu trzeba by sie znac troche na materialach czy instalacjach... Na dodatek wydawaloby sie, ze to taki target na jaki prawie nikogo w PL nie stac...
Też się nad tym zastanawiam. Koleżanka - ma agencję mody, prowadzi szkolenia unijne na jakieś tematy, o które bym jej nie podejrzewała, chodziło jej po głowie żeby otworzyć urząd pracy gdzieś w danii :/ I tak się znała na swojej pracy, że podpisała umowę z ludźmi wywieźli dziewczyny do Nicei do pracy w klubie nocnym... Ja byłam tą dziewczyną między innymi. Tez nie wiem skąd ludzie mają tę pewność, że wszystko potrafią i że się uda.... :/
Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
mój ojciec jest cholernie zdolny, potrafil w ciagu jednego dnia zaprojektować sobie model krajzegi w sketchupie (taki bajerancki autocad) , robi sieci informatyczne i wiele wiele wiecej a i tak uważa się za matoła, ja mam chyba to po nim :P
Bajerancki AutoCAD powiadasz... własnie mam za zadanie znaleźć tanie zastępsto dla AutoCADa. To kolejna opcja jaka mi się pojawiła. Dzięki

---------- Dopisano o 21:08 ---------- Poprzedni post napisano o 21:00 ----------

Cytat:
Napisane przez grey_cat Pokaż wiadomość
Melduję się

Dzisiaj byłam u lekarza, ogólnie schudłam 17kg i powoli wracam do normalnego jedzenia (przez cztery tygodnie, etapami). Pewnie jeszcze zrzucę parę kg, ale nie mogę się doczekać, jak już zacznę jeść normalne jedzenie (na kolację mam dwa jajka i szpinak).
Przepraszam jeśli zadam niewłasciwe pytanie - omijam raczej wpisy o dietach, moze pisałam i nie jestem w temacie.
Stosujesz sama dietę czy z dietetykiem? Z powodów chęci schudniecia dla siebie, czy zdrowotnych? Ile już ta dieta trwa i czemu sie nie możesz doczekać aż zaczniesz jeść? Dwa jajka i szpinak - to brzmi smacznie
Cytat:
Napisane przez grey_cat Pokaż wiadomość
Zaczęłam też warsztaty o prokrastynacji - dzisiaj definiowaliśmy, kto ma czym problem, robiliśmy też drzewko o zaletach i wadach (krótko i długoterminowych) prokrastynacji. Było spoko, ale mam nadzieję, że przez najbliższe tygodnie dowiem się czegoś więcej. Miłego tygodnia
OOOOOOOooooooooooo, możesz przeprowadzić mnie (nas) przez te cwiczenia, które robicie? Zapisałaś się sama? Kto to prowadzi, jaka instytucja? Drzewko o zaletach i wadach prokrastynacji - czyli czemu jej ulegamy. Co wpisałaś, jakie było podsumowanie w tym temacie?

Cały czas zbieram się, żeby zeskanować Wam testy z mojego szkolenia....

---------- Dopisano o 21:15 ---------- Poprzedni post napisano o 21:08 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Hmmm chyba dużo z nas ma problem z niedocenianiem siebie (ja). A to właśnie pewni siebie ludzie, wierzący (czasem bez specjalnychpodstaw) w swoje kompetencje /by nie powiedziec aroganccy/ odnoszą największe sukcesy ...
no właśnie... dokładnie tak...
Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Brawo Grey cat - rozumiem że jajko ze szpinakiem może się przejeść - choć to w sumie mega zdrowy zestaw (i góra żelaza ... Fajnie że trafiłaś na ten projekt z odchudzaniem
Aha - to był projekt.
(A jaki? Bo pewnie było juz pisane. :/ )
Zaintrygowała mnie ilość kg, o których pisze Grey cat, ale zaniepokoiło zdanie, że tęskni za jedzeniem...
Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
u mnie nieźle (boję się zapeszyć), coś tam grzebie odnośnie pracy, powtarzam niemieckie słówka, ćwicze, sporo czytam ... Czyli jak zwykle ale w wersji optymistyczno/energetycznej
Wow, brzmi nieźle.

---------- Dopisano o 21:20 ---------- Poprzedni post napisano o 21:15 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
A u mnie dołek...dół...czuję się bezwartościowa I znów w tym momencie czuję, że ze wszystkim startuję w życiu za późno...

Czekam aż mi przejdzie...

A czekanie pomaga?

---------- Dopisano o 21:27 ---------- Poprzedni post napisano o 21:20 ----------

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Kocur, no zwyczajnie mnie dołujesz tutaj. To co ja mam powiedzieć? 36-latka startująca w życiu z nowym planem?Nigdy nie jest za późno, nie wolno nam tak myśleć
No właśnie!
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Change znam sporo takich przykładów jak twoja znajoma. Nieustannie mnie to zadziwia. Myślę, że to nie tylko brak wiary w siebie nie pozwala nam podejmować się takich wyzwań, ale chyba również perfekcjonizm. Coś o czym pisałam wyżej: nie będę aplikować na stanowisko pracy, gdzie wymagana jest znajomość języka na poziomie A2, bo chociaż jestem na kursie A2 i za chwilę go skończę nie chcę się ośmieszyć, źle wypaść itp. A inna osoba? Bez chwili wahania wysyła swoją ofertę, ląduje na rozmowie, jest pewna siebie, duka, ale robi dobre wrażenie i pracę dostaje. Choć nie ma pojęcia np. dlaczego w przymiotnikach w formie nieokreślonej w rodzaju nijakim l. poj dodaje się -t na końcu. Zawsze jesteśmy gorsi, inni są lepsi, nie podejmujemy się wyzwań w obawie przed ... porażką? Blokuje nas brak wiary w siebie.

A jak się ma brak wiary w siebie do perfekcjonizmu? To połączenie wydaje się absurdalne...
Dokładnie - mam te same przemyślenia.
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Spadek formy spowodowany jest też "niemiłymi" myślami, które pojawiły się wczoraj. Znalazłam fajną ofertę pracy. Chciałabym aplikować, ale - pojawia się mnóstwo powodów, dla których nie powinnam (nie mogę) tego zrobić. I coś mnie tam w środku znowu męczy. Coś nieokreślonego, trochę lęku, nie potrafię tego nazwać. Przez to "coś" pojawia się spadek formy, autentyczna ucieczka w "dół" ("mam dziś dół, nic mi się nie chce, dziś się nie przykładam na zajęciach, nie wysilam, zlewam"). Najdziwniejsze, że na pierwszy rzut oka to nie ma absolutnie nic wspólnego z ofertą pracy. Ale ja już na tyle dużo wiem o sobie, że wiem, że ma. Najważniejsze: odkryć to chore powiązanie i stoczyć z nim zwycięską walkę.
Trzymam kciuki, żeby się udało...
Co stracisz wysyłając CV?
Co możesz zyskać? W najgorszym razie DOŚWIADCZENIE.
Mówię Ci to ja - mądrala, której się udało i która do niedawna miała identyczne rozkminy w głowie.
Przeczytaj sobie to jeszcze na dodatek, mi pomogło z motywacją:
http://matbaza.blogspot.com/2013/10/...mochodowy.html

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-11-19 o 21:02
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-19, 21:41   #1743
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Dziękuję, próbowałam robić tak jak mówisz, było nawet ok, ale wieczorem złapał mnie silny ból w okolicach prawego jajnika. Ból się tak nasilił, że po 4 rano TŻ mnie zawiózł na pogotowie. Wracając z pogotowia wjechał w nas autobus mpk (nie zauważyliśmy go). Na szczęście nic się nikomu nie stało, ale samochodem raczej jeździć się nie da. Nie dostałam nawet zwolnienia od lekarza, a dzisiaj mam zaliczenie na studiach...
No same masakry Ci się przytrafiają.


---------- Dopisano o 21:36 ---------- Poprzedni post napisano o 21:30 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ja mam problem z próbowaniem czegokolwiek nowego, tak bardzo się zawsze tego boję. A jednocześnie potrzebuję tego jak powietrza. Stąd się biorą moje wszystkie doły, że jestem w miejscu, że nie posuwam się dalej, że patrzę jak życie mija obok mnie. I mam taką sprzeczność - boję się i to mnie paraliżuje, a jednocześnie wiem, że nie mogę stać w miejscu jak sparaliżowana, bo jedyne co mnie ratuje przed wpadnięciem w ciężką depresję, to to, że mam nadzieję na odmianę...zdecydowanie potrzeba mi zmiany środowiska. Po prostu nie potrafię być zadowolona tu gdzie jestem. Wyjechałam w wakacje i od razu podskoczył mi humor i wiara w siebie. Na krótko, ale podskoczył, więc widać było co mnie unosi...Później trzeba tylko pomyśleć co sprawi, że to uczucie zostanie na dłużej...przypuszczam, że paradoksalnie, wbrew temu co o sobie myślę, to podejmowanie wyzwań mi służy...
Gorzej tylko, że kiepsko radzę sobie z porażkami, a niestety sukcesy i porażki to jak bracia i siostry
Hm, popatrzmy, hm, ja, ja, ja, ja, ja i , o! ja!
Przed pójściem na szkolenie, później zmieniło sie o 180 stopni, nie wiem komu dzięki składać - nie wierzę w bogów.

Tak, podejmowanie wyzwań Ci słuzy.
I mi też.
Podejmowanie wyzwań może sprawić, że życie się zmieni, może też dać nowe doświadczenie w razie porażki, bo porażki to zawsze jakieś doświadczenie, jakieś lekcje, jakaś informacja zwrotna - co mogę zrobić lepiej, inaczej, żeby kolejny raz poszlo lepiej.

Na ścianie w Klubie Pracy jest taka kartka:
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE TAK

Podobała mi się idea, że pod każdym NIE kryje się porażka, ale również nasza większa wiedza z doświadczenia w porównaniu z poprzednim NIE.
A na końcu tej drogi kryje się TAK.

---------- Dopisano o 21:37 ---------- Poprzedni post napisano o 21:36 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ale wystartowałaś! I w tym jesteś znacznie lepsza niż ja w fazie dalece przedstartowej Poza tym proszę Cię...miałaś nawet własną firmę! Wiesz ile trzeba mieć na to odwagi? Pewnie sama nawet nie wiesz, bo myślisz, że mało...i ile trzeba mieć w sobie odwagi, żeby zmienić swoje życie o 180 stopni, w tym wieku, z rodziną na karku...jesteś taka odważna. Czuję autentyczny podziw
Elle, też Cię podziwiam.
Dajesz wiarę, przykład, że można, w każdym wieku!

---------- Dopisano o 21:41 ---------- Poprzedni post napisano o 21:37 ----------

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Jak sobie pomyślałam co by było gdyby to jechała rozpędzona ciężarówka... Lekarz w ogóle mnie praktycznie zbył. Przepisał mi leki i antybiotyk na pęcherz, bo mówiłam, że to chyba od tego i tyle. Nawet nie powiedział co i jak. A ja blada, 34,6 stopni temperatury, dreszcze, na zmianę robiło mi się słabo i niedobrze i ostry ból w jajniku. Na początku się bałam, że to wyrostek, ale w sumie nawet nie wiem w jakich okolicach jest ból od wyrostka.
Wyrostek - ból w dole po prawej stronie brzucha, nasilający się przy nacisku. Wysoka temperatura, wymioty. Przynajmniej ja to tak pamiętam.

Nie przycisnęłaś lekarza, żeby dobrze wykonał swoją robotę. Chyba tak teraz się dzieje, ze pacjenci mówią lekarzowi na co są chorzy.
Nienawidzę lekarzy.

--------------------------

U mnie lepiej. Zwolniłam z tempem, wychodzę z pracy o 18 nie o 20.
Dałam sobie tez prawo do nieprzejmowania się tak bardzo, że jestem mało użyteczna na razie.
No jestem, trudno. Uczę się.

Jutro znów jazda samochodem. Nawet się cieszę.
W poniedziałek dostałam do przeczytania 40 stron kodeksu drogowego.
Przeczytałam 10 - dzisiaj wieczorem... znów zostawiłam to na ostatnią chwilę.
Ale w sumie kiedy miałam to przeczytać?

Wczoraj dziecko dało mi do wiwatu, ze 3 godziny, moja frustracja sięgnęła zenitu kolejny raz.
Czasem mam ochotę rozpłakać się z bezsilności...
Miałam też rozmowę z TŻ, poinformowałam, że ja nie jestem w tym związku szczęśliwa.

Mam tez kłopot ze wstawaniem. Budzik dzwoni o 6:00 ; 6:30 ; 7:00- wstanę 7:10 i znów stres, bo młodą wyszykować do szkoły, a z tym bywa również frustrujaco... wyszykować siebie (po latach znów nakładam na twarz coś w rodzaju makijazu ) Chciałabym wstac o 6, zeby ogarnąć dzień, plan, przeczytać cokolwiek, albo chociaż pogapić sie w FB... I dupa, leżę do ostatniej chwili, budziki olewam :/

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-11-19 o 21:52
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-19, 22:32   #1744
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość

Wyrostek - ból w dole po prawej stronie brzucha, nasilający się przy nacisku. Wysoka temperatura, wymioty. Przynajmniej ja to tak pamiętam.

Nie przycisnęłaś lekarza, żeby dobrze wykonał swoją robotę. Chyba tak teraz się dzieje, ze pacjenci mówią lekarzowi na co są chorzy.
Nienawidzę lekarzy.
Nie byłam w stanie o nic dopytać. Ledwo tam wysiedziałam, bo słaniałam się na krześle. Byłam szczęśliwa, że dostałam jakieś leki. Jeszcze później ten wypadek. Sama jestem zła, że go nie przycisnęłam. Jak mi nie przejdzie to w czwartek rano dzwonię do internistki albo od razu się do ginekologa umówię. To wszystko dlatego, bo tak zwlekałam z tymi wizytami i teraz mam.

Ale w brzuchu czy w okolicach jajnika/podbrzusza? Ja wysokiej temperatury nie mam ,wręcz przeciwnie. Ale czuję się bardzo osłabiona i ciągle mi zimno.
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 01:37   #1745
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV


Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Cindy uczyłam się tylko angielskiego i oczywiście rosyjskiego w podstawówce
Muszę przysiąść do słuchania, bo mam problemy ze zrozumieniem języka mówionego. Nie mam problemów z ćwiczeniami ze słuchu. Widocznie jest to kwestia osłuchania się.
Czyli zdolnaś, tak podejrzewałam .

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Co do poziomu zartow - zgadzam sie. Zawsze do szalu doprowadzalo mnie, jak ktos jednym ciagiem potrafil mnie chamsko obrazac po to zeby na koncu powiedziec "Przeciez zartowalam" - i sprawa zalatwiona! Nie dosyc, ze taka osoba mnie zniewaza, to jeszcze sugeruje, ze brak mi poczucia humoru - suuuper .
Natomiast nie zgodze sie co do riposty.
Po pierwsze dlatego, ze jesli mam rozeznanie co do tego, co jest na poziomie lub nie, to przeciez nielogicznym byloby znizenie sie do poziomu agresora (lub jeszcze nizej)!
Po prostu tak nie postepuje, no brzydze sie tym! Juz nawet nie chodzi o to, ze nie potrafie sie tak samo odciac, ja po prostu nie chce.
Chcialabym znalezc jakas dystyngowana, elegancka, mocna odpowiedz, ale wlasnie na poziomie. Niestety najczesciej znajduje taka dopiero po fakcie, bywa .
To raz.
A dwa.
Gdybym zareagowala z taka agresja, to oznaczaloby, ze ta insynuacja na mnie dziala. Czyli, ze cel intrygi zostal osiagniety - tacy ludzie lubia z luboscia patrzec, czy ubodlo! Nie, nie dalabym tej osobie takiej satysfakcji! No i znaczyloby tez, ze jednak mam sobie cos do zarzucenia - a nie mam, przeciez wiem, ze mam czysty dom. Dlatego moge takiej osobie rzucic jedynie moj zmeczony usmiech, nic wiecej.

Co mnie najbardziej ubodlo w przytoczonej sytuacji to fakt, ze ktos po prostu bezsensownie trzepie jezykiem albo probuje zyskac uwage innych MOIM KOSZTEM .
I to mnie boli najbardziej! Ze przyjdzie taki wieeelki Tyranozaurus Rex ze swoim maluuutkim mozdzkiem i plecie co mu slina na jezyk przynosi a inni jeszcze mu skanduja. Po prostu tacy ludzie wprawiaja mnie w oslupienie, bo sama takich zachowan ani nie znam, ani nie praktykuje.
No coz, mam nauczke na przyszlosc. Nastepnym razem potraktuje ta osobe w podobnej sytuacji po prostu z gory, pewnie tego nie zrozumie i uzna, ze wygrala... No ale co zrobic. Znane porzekadlo prawi: "Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię na swój poziom i pokona doświadczeniem." Tej prawdy sie trzymam.
Ja tak na to nie patrzę. To raczej zdrowa reakcja na niesprawiedliwość, która nas spotyka w takich sytuacjach.
Nie będę się uśmiechać i robić dobrej miny do złej gry, kiedy ktoś mnie obraża - w taki czy inny sposób - i deprecjonuje moje starania. I nie wchodzę w żadne dyskusje - odpowiadam zgodnie z tym, co się komu należy i ucinam odchodząc.

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Doszłam do wniosku, że dystymia to u mnie chyba za mało. Od jakiegoś czasu nie chce mi się wstać z łóżka. Ale co najdziwniejsze nie chcę mi się nawet malować, chodzić na zakupy po galerach i gotować. Coś na co mimo wszystko miałam chęć i czas. Teraz nawet tego mi się nie chcę.
Miałam wczoraj zadzwonić do lekarza, bo bolą mnie kolana i zrobić coś z tymi migrenami. Ale oczywiście nie zadzwoniłam. Ciągle bolą mnie plecy i całe ciało, mimo, że zmuszam się co jakiś czas do treningu czy basenu. Miałam zacząć kurację izotekiem, ale wyczytałam, że on nasila depresję i powoduję myśli samobójcze, więc w obecnym stanie chyba to nie wskazane.
Przepraszam, że się nie odnoszę i że ciągle tylko marudzę...
U mnie taki stan objawia się średnio 2/3 razy do roku w trakcie zmian pór roku. Zazwyczaj wysypianie się, nic nie robienie, tydzień maszkarona, czipsy, słodycze i filmy/książki dają radę. 7 dni i jestem zdolna do życia .


Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Myślę, że mam sporo takich nawyków...ale na pewno nie we wszystkich jestem w stanie ustalić o co mi chodzi, że to robię. Albo nie potrafię tego teraz naprawić. Np. odruchowo włączam telewizor jak wchodzę do pokoju...i on ciągle gra. To nie jest moja potrzeba, ja po prostu potrzebuję, żeby coś grało. Bo potrzebuję towarzystwa, bo jest za cicho, bo jest mi smutno gdy siedzę w totalnej ciszy. Jak spędzałam kilka dni z TŻ zapominałam o telewizorze...ale jak mogę to zastąpić teraz? Nie mam pojęcia
Też lubię jak coś gra w tle [mieszkam w poniemieckiej kamienicy, gdzie cały czas 'pracują' drewniane podłogi i słychać skrzypienie jakby ktoś chodził], ale przebywanie w ciszy też staram się wcielać w życie. Mam wrażenie, że taka potrzeba grania czegokolwiek, to próba zagłuszenia pewnych myśli. Działa to na pewno - ale jedynie na krótką metę.


Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
Na razie zaangażowałam prawnika. Ale o nożowniku też pomyślę.
zrobiłaś mi wieczór.
Życzę, żeby na angażu prawnika się skończyło. Pomyślności w bitwie o swoje.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Chodzi mi to, że lecę w drzemkę, chociaż wcale nie jestem śpiąca - robię to tylko po to, żeby nie zabierać się za to co muszę. I wywołuje sobie sen w ten sposób. Ale zanim się zawinę w kocyk nie potrzebuję snu...w ogóle, nie potrzebuję aż tyle snu, żeby tyle czasu spać Wczoraj tylko posiedziałam dłużej, bo przez cały dzień nie zrobiłam kompletnie nic, mimo moich planów...za to drzemałam, a owszem
Co do kompulsywnego spania : na studiach zazwyczaj odsypiałam popołudniami [nocna mara ze mnie] - łatwiej mi się wtedy uczyło. Ale zazwyczaj było tak, że odespałam, wzięłam prysznic, coś zjadłam, przejrzałam neta i już, już miałam się brać do nauki - a tutaj, albo niespodziewana impreza, albo odwołanie zajęć, albo przypomniałam sobie o fascynującej książce, którą wypożyczyłam. Jedyna prawda jak z tego wynikała to taka, że faktycznie byłam śpiąca i potrzebowałam regeneracji organizmu. Ale reszta zazwyczaj szła własnym torem.

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
U mnie niedziela mija średnio. Mam chyba zapalenie pęcherza Pierwszy raz w życiu. Ciekawe czy przejdzie do jutra...
Zapalenie pęcherza zazwyczaj samo nie przechodzi.
Był kiedyś świetny lek [półantybiotyk] - Nolicin. Niestety jak wszystko co dobre, został wycofany.
Teraz jako zamiennik proponują Norsept, ale hm... średni jest - najłagodniej mówiąc .
W takich stanach polecam naturalny sok z żurawiny [bez cukru, konserwantów, zagęstników etc. - EkaMedica lub RadixBis], Urosept, Urosan, ciepły termofor, moczenie stóp w gorącej wodzie. Pęcherz nie lubi, żeby stać i chodzić, więc leżenie wskazane. Dużo płynów, termofor na brzuch i nadrabiaj filmy.
Doczytałam, że byłaś na pogotowiu. Co Ci wypisał ten konował? Bo inaczej takiego lekarza nazwać nie można . Już lepiej potraktował by Cię felczer.
Cieszę się, że wyszliście cało z wypadku.
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 09:48   #1746
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 359
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Kocur, no zwyczajnie mnie dołujesz tutaj. To co ja mam powiedzieć? 36-latka startująca w życiu z nowym planem?Nigdy nie jest za późno, nie wolno nam tak myśleć

Change znam sporo takich przykładów jak twoja znajoma. Nieustannie mnie to zadziwia. Myślę, że to nie tylko brak wiary w siebie nie pozwala nam podejmować się takich wyzwań, ale chyba również perfekcjonizm. Coś o czym pisałam wyżej: nie będę aplikować na stanowisko pracy, gdzie wymagana jest znajomość języka na poziomie A2, bo chociaż jestem na kursie A2 i za chwilę go skończę nie chcę się ośmieszyć, źle wypaść itp. A inna osoba? Bez chwili wahania wysyła swoją ofertę, ląduje na rozmowie, jest pewna siebie, duka, ale robi dobre wrażenie i pracę dostaje. Choć nie ma pojęcia np. dlaczego w przymiotnikach w formie nieokreślonej w rodzaju nijakim l. poj dodaje się -t na końcu. Zawsze jesteśmy gorsi, inni są lepsi, nie podejmujemy się wyzwań w obawie przed ... porażką? Blokuje nas brak wiary w siebie.

A jak się ma brak wiary w siebie do perfekcjonizmu? To połączenie wydaje się absurdalne...

Czuję totalny spadek motywacji. Więcej się uczyłam sama. Ten kurs jest jakiś...demotywujący. Spadek formy spowodowany jest też "niemiłymi" myślami, które pojawiły się wczoraj. Znalazłam fajną ofertę pracy. Chciałabym aplikować, ale - pojawia się mnóstwo powodów, dla których nie powinnam (nie mogę) tego zrobić. I coś mnie tam w środku znowu męczy. Coś nieokreślonego, trochę lęku, nie potrafię tego nazwać. Przez to "coś" pojawia się spadek formy, autentyczna ucieczka w "dół" ("mam dziś dół, nic mi się nie chce, dziś się nie przykładam na zajęciach, nie wysilam, zlewam"). Najdziwniejsze, że na pierwszy rzut oka to nie ma absolutnie nic wspólnego z ofertą pracy. Ale ja już na tyle dużo wiem o sobie, że wiem, że ma. Najważniejsze: odkryć to chore powiązanie i stoczyć z nim zwycięską walkę.
Ja startuje (przygotowuje się do startu) a mam 28 Myślenie że na cokolwiek jestesmy za stare donikąd nas nie doprowadzi ... W niemieckim maja specjalne słówko nawet - Quereinsteiger -osoba robiąca karierę w dziedzinie niezwiązanej z wykształceniem... Czy też poprostu osoba zmieniająca zawód ... Więc ja właśnie będę taką Quereinsteigerin i niech spadają wszyscy którzy mi marudzą że późno że stracony czas itd Mój mąż w przebłysku geniuszu stwierdził że owszem szkoda iluś tam lat zmarnowanych na niepotrzebne studia/mało rozwojowa czy satysfakcjonującą pracę ... Ale zostać przy tym co nie daje nam szczęście choćby pół roku dłużej ze strachu przed zmianą to jest dopiero strata czasu ...
Co do kursu - Ciebie demotywuje a ja od stycznia się wybieram na C2 Owszem sama się sporo uczę ale pewnego poziomu w mówieniu nie przeskoczę (można powiedzieć że bezboleśnie się komunikuje ale o "filozofii" swobodnie nie pogadam no i robię błędy; poza tym brak wprawy) ... Tzn na początku pójde na kwalifikacje i zobacze gdzie trafię - niby certyfikat C1 mam zrobiony ale z mocno średnią oceną ... I jak ktoś napisał - stawiam na aspekt towarzyski Muszę wyjść trochę doludzi i nabrać pewności siebie nawet jeśli mam umiarkowaną ochotę

Co do wysyłąnia cv-ek - mam ten sam problem - tu mi brakuje, tam mi brakuje .. A prawda jest taka że nawet jak czegoś ewidentnie brakuje do wymagan to może sie okazać że było to automatycznie wpisane do ogłoszenia (np metodą kopiuj w wklej stary plik, ew . braki kandydatów są podstawa do negocjacji warunków zatrudnienia) albo że pracodawcy zależy na czymś innym i przymknie oko bo akurat w punkcie Y jesteś super ana tym mu zależy ... No i zawsze może być tak że potrzebują kogos już,teraz a reszta kandydatów jest do d. ... Wszystkie wymienione sytuacje to autentyczne przypadki ze znanej mi firmy i hr ...Dlatego właśnie warto próbować nawet jak pasujemy w 80% bo niczym nie ryzykujemy... I podobno ludzie tak właśnie próbują ...

I ja to wszystko wiem a i tak nie wysyłam jak mi czegoś brak

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Dziękuję, próbowałam robić tak jak mówisz, było nawet ok, ale wieczorem złapał mnie silny ból w okolicach prawego jajnika. Ból się tak nasilił, że po 4 rano TŻ mnie zawiózł na pogotowie. Wracając z pogotowia wjechał w nas autobus mpk (nie zauważyliśmy go). Na szczęście nic się nikomu nie stało, ale samochodem raczej jeździć się nie da. Nie dostałam nawet zwolnienia od lekarza, a dzisiaj mam zaliczenie na studiach...
No to szczęście ze wam się nic nie stało... Mnie jajniki nie bolały - może u ciebie to coś poważniejszego (nie daj Boże)? Życzę Ci zdrówka

Bura martwi mnie trochę ten Twój obniżony nastrój .. Może spróbuj z kimś pogadać - bo to chyba już trochę trwa? Albo spróbuj metody wmawiania sobie ze jest fajnie i niedopuszczania innego myślenia ...Takiego zapamiętania się w działaniu i niedopuszczania myśli że to bez sensu ...No i absolunie nie wolno porównywać się z innymi bo to blokuje ...
Tak wiele dobrych rad ktore sama powinnam zastosować Po trochu zresztą stosuje - i nawet działa ...

W ogóle przestawiłam się na tryb nocny - siedzę do 1-2 w nocy ( nad książkami) wstaje około 7-8 i nie poganiam się z rana zbytnio ... póki co daje to dobre efekty i o dziwo nawet zmęczona nie jestem zbytnio ...Dziś nawet sama się obudziłam Moze po prostu z wiekiem ze skowronka stałam się sową i nie ma co z tym walczyć
Póki co jest dobrze - choc muszę zacząć faktycznie pisać bo na razie tylko się oczytuję... Ale w temacie i czuję że mi to potrzebne było
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 10:35   #1747
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Jak sobie pomyślałam co by było gdyby to jechała rozpędzona ciężarówka... Lekarz w ogóle mnie praktycznie zbył. Przepisał mi leki i antybiotyk na pęcherz, bo mówiłam, że to chyba od tego i tyle. Nawet nie powiedział co i jak. A ja blada, 34,6 stopni temperatury, dreszcze, na zmianę robiło mi się słabo i niedobrze i ostry ból w jajniku. Na początku się bałam, że to wyrostek, ale w sumie nawet nie wiem w jakich okolicach jest ból od wyrostka.
Co za konował

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Też się nad tym zastanawiam. Koleżanka - ma agencję mody, prowadzi szkolenia unijne na jakieś tematy, o które bym jej nie podejrzewała, chodziło jej po głowie żeby otworzyć urząd pracy gdzieś w danii :/ I tak się znała na swojej pracy, że podpisała umowę z ludźmi wywieźli dziewczyny do Nicei do pracy w klubie nocnym... Ja byłam tą dziewczyną między innymi. Tez nie wiem skąd ludzie mają tę pewność, że wszystko potrafią i że się uda.... :/
Patri, poważnie?! To straszne! Jak to się skończyło?

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Nie przycisnęłaś lekarza, żeby dobrze wykonał swoją robotę. Chyba tak teraz się dzieje, ze pacjenci mówią lekarzowi na co są chorzy.
Nienawidzę lekarzy.


Mam tez kłopot ze wstawaniem. Budzik dzwoni o 6:00 ; 6:30 ; 7:00- wstanę 7:10 i znów stres, bo młodą wyszykować do szkoły, a z tym bywa również frustrujaco... wyszykować siebie (po latach znów nakładam na twarz coś w rodzaju makijazu ) Chciałabym wstac o 6, zeby ogarnąć dzień, plan, przeczytać cokolwiek, albo chociaż pogapić sie w FB... I dupa, leżę do ostatniej chwili, budziki olewam :/
Też mam takie wrażenie względem lekarzy... Ale co tu się dziwić, skoro lepiej diagnozują ratownicy medyczni, a lekarzom trzeba po prostu pokazać dokładnie, najlepiej od razu w jakimś źródle pisanym, bo inaczej nie ma szans, żeby wiedzieli co się z tym robi. Wiem, bo znam kilka osób, które właśnie skończyły studia i w zasadzie są już lekarzami (czeka ich jeszcze staż), a jak się ich o coś spytać to odsyłają do internetu, żeby sobie poczytać, bo "oni nie wiedzą...". Prawdę mówiąc, to trochę mnie to przeraża (w przytoczonym teście ratownik medyczny z niewielkim doświadczeniem w pracy odpowiedział od razu co powinno się podać pacjentowi)

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Nie byłam w stanie o nic dopytać. Ledwo tam wysiedziałam, bo słaniałam się na krześle. Byłam szczęśliwa, że dostałam jakieś leki. Jeszcze później ten wypadek. Sama jestem zła, że go nie przycisnęłam. Jak mi nie przejdzie to w czwartek rano dzwonię do internistki albo od razu się do ginekologa umówię. To wszystko dlatego, bo tak zwlekałam z tymi wizytami i teraz mam.

Ale w brzuchu czy w okolicach jajnika/podbrzusza? Ja wysokiej temperatury nie mam ,wręcz przeciwnie. Ale czuję się bardzo osłabiona i ciągle mi zimno.
Do lekarza jeszcze raz, koniecznie Powiedz, czy parcie na pęcherz i te bóle to jedyny objaw? Czy jakieś szczypanie jeszcze w miejscach intymnych, upławy?
Bo może to nie pęcherz właśnie, tylko masz jakąś konkretną infekcję...ginekolog nie zaszkodzi, tak czy siak. Powinnaś dostać na to leki, bo takie infekcje się nie leczą same

Kiedyś miałam przez tydzień ból brzucha właśnie po prawej stronie, tak jak wyrostek (to chyba trochę wyżej niż jajnik...ale można się zastanawiać czy to jedno czy drugie). Raz było tak, że trochę pobolewał, a później nagle tak, że nie mogłam się wyprostować...Poszłam w końcu do lekarza - pierwsze co zrobiła, to położyła mnie, zgięła nogę, ucisnęła brzuch i jak zwolniła uścisk to spytała czy boli - nie bolało. Więc to nie wyrostek. Może Ci to TŻ sprawdzić w ten sposób.
Ja tam nie wiem co mi było, ale prawdopodobnie coś z jelitami, tylko nie wyrostek...przeszło.

Ale ja nie miałam ani nic z pęcherzem ani nie miałam poza tym osłabienia czy gorączki. Więc Ty albo masz coś z układem moczowym albo rozrodczym, tak mi się wydaje - także lekarz konieczny, tylko oby był jakiś lepszy niż ten na pogotowiu

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Też lubię jak coś gra w tle [mieszkam w poniemieckiej kamienicy, gdzie cały czas 'pracują' drewniane podłogi i słychać skrzypienie jakby ktoś chodził], ale przebywanie w ciszy też staram się wcielać w życie. Mam wrażenie, że taka potrzeba grania czegokolwiek, to próba zagłuszenia pewnych myśli. Działa to na pewno - ale jedynie na krótką metę.
Może tak być...ale wydaje mi się, że to bardziej kwestia towarzystwa. Nigdy jakoś nie myślę o telewizorze jak jestem z kimś, nawet jeśli tylko siedzi obok i nawet nie gadamy

---------- Dopisano o 10:35 ---------- Poprzedni post napisano o 10:17 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Bura martwi mnie trochę ten Twój obniżony nastrój .. Może spróbuj z kimś pogadać - bo to chyba już trochę trwa? Albo spróbuj metody wmawiania sobie ze jest fajnie i niedopuszczania innego myślenia ...Takiego zapamiętania się w działaniu i niedopuszczania myśli że to bez sensu ...No i absolunie nie wolno porównywać się z innymi bo to blokuje ...
Tak wiele dobrych rad ktore sama powinnam zastosować Po trochu zresztą stosuje - i nawet działa ...
Z kim pogadać? Bo póki co funkcje mojego nadwornego terapeuty pełni mój biedny TŻ I zasadniczo mówi to samo co Wy, że nie wolno się tak porównywać z innymi, przypomina mi ile razem sobie zwiedziliśmy świata i wmawia mi (z różną skutecznością) jaka jestem mądra i fajna Nie wiem ile on tego jeszcze wytrzyma

Eh, no w każdym razie mam nadzieję, że w końcu ruszę z miejsca, bo póki nie ruszę, to nie widzę poprawy swojego nastroju...
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 11:08   #1748
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Mam tez kłopot ze wstawaniem. Budzik dzwoni o 6:00 ; 6:30 ; 7:00- wstanę 7:10 i znów stres, bo młodą wyszykować do szkoły, a z tym bywa również frustrujaco... wyszykować siebie (po latach znów nakładam na twarz coś w rodzaju makijazu ) Chciałabym wstac o 6, zeby ogarnąć dzień, plan, przeczytać cokolwiek, albo chociaż pogapić sie w FB... I dupa, leżę do ostatniej chwili, budziki olewam :/
Zapomniałam się ostatnio odnieść do tego fragmentu - Patri, nie ma się co zmuszać póki co do wstawania o 6. I tak zrobiłaś wielki postęp, że w ogóle wyregulowałaś organizm i potrafisz się zmobilizować i rano wstać. Wszystko przyjdzie z czasem, dojdziesz do wprawy, nie martw się.

Cytat:
Napisane przez Cindy28;43796993
U mnie taki stan objawia się średnio 2/3 razy do roku w trakcie zmian pór roku. Zazwyczaj wysypianie się, nic nie robienie, tydzień maszkarona, czipsy, słodycze i filmy/książki dają radę. 7 dni i jestem zdolna do życia :).


Też lubię jak coś gra w tle [mieszkam w poniemieckiej kamienicy, gdzie cały czas 'pracują' drewniane podłogi i słychać skrzypienie jakby ktoś chodził:brzydal:
, ale przebywanie w ciszy też staram się wcielać w życie. Mam wrażenie, że taka potrzeba grania czegokolwiek, to próba zagłuszenia pewnych myśli. Działa to na pewno - ale jedynie na krótką metę.

Zapalenie pęcherza zazwyczaj samo nie przechodzi.
Był kiedyś świetny lek [półantybiotyk] - Nolicin. Niestety jak wszystko co dobre, został wycofany.
Teraz jako zamiennik proponują Norsept, ale hm... średni jest - najłagodniej mówiąc .
W takich stanach polecam naturalny sok z żurawiny [bez cukru, konserwantów, zagęstników etc. - EkaMedica lub RadixBis], Urosept, Urosan, ciepły termofor, moczenie stóp w gorącej wodzie. Pęcherz nie lubi, żeby stać i chodzić, więc leżenie wskazane. Dużo płynów, termofor na brzuch i nadrabiaj filmy.
Doczytałam, że byłaś na pogotowiu. Co Ci wypisał ten konował? Bo inaczej takiego lekarza nazwać nie można . Już lepiej potraktował by Cię felczer.
Cieszę się, że wyszliście cało z wypadku.
Ale u mnie taki stan trwa już od września/października. A u mnie zero postępu. Dalej olewam zajęcia, nie uczę się na egzamin z angielskiego i mam wrażenie, że nie robię po prostu nic.

Też jak jestem sama w domu w Łodzi to włączam telewizor, ale tylko wieczorami.

A ja gdzieś wyczytałam, że taki stan trwa do ok. 3 dni i później może przejść sam. Nie miałam jakichś poważnych objawów wydawało mi się - musiałam chodzić często do łazienki, fakt, ale piłam dużo, więc nie czułam jakiegoś bólu czy pieczenia. Kupiłam wczoraj suszoną żurawinę - podobno lepsza niż sok, ale ja się nie znam. Chociaż naturalny sok to pewnie co innego.
Dostałam antybiotyk Ciphin, furaginum i scopolan. Niby mi przeszło, nie boli mnie ten prawy jajnik, do łazienki też często nie muszę chodzić, ale mój mocz ma intensywnie żółty kolor (nigdy tak nie miałam). Mogłam poczekać do rana i iść do mojej studenckiej przychodni, ale to był taki ból... A w sumie może wzięłabym od razu ketonal i jakoś dotrwała do rana.

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Co do kursu - Ciebie demotywuje a ja od stycznia się wybieram na C2 Owszem sama się sporo uczę ale pewnego poziomu w mówieniu nie przeskoczę (można powiedzieć że bezboleśnie się komunikuje ale o "filozofii" swobodnie nie pogadam no i robię błędy; poza tym brak wprawy) ... Tzn na początku pójde na kwalifikacje i zobacze gdzie trafię - niby certyfikat C1 mam zrobiony ale z mocno średnią oceną ... I jak ktoś napisał - stawiam na aspekt towarzyski Muszę wyjść trochę doludzi i nabrać pewności siebie nawet jeśli mam umiarkowaną ochotę

Co do wysyłąnia cv-ek - mam ten sam problem - tu mi brakuje, tam mi brakuje .. A prawda jest taka że nawet jak czegoś ewidentnie brakuje do wymagan to może sie okazać że było to automatycznie wpisane do ogłoszenia (np metodą kopiuj w wklej stary plik, ew . braki kandydatów są podstawa do negocjacji warunków zatrudnienia) albo że pracodawcy zależy na czymś innym i przymknie oko bo akurat w punkcie Y jesteś super ana tym mu zależy ... No i zawsze może być tak że potrzebują kogos już,teraz a reszta kandydatów jest do d. ... Wszystkie wymienione sytuacje to autentyczne przypadki ze znanej mi firmy i hr ...Dlatego właśnie warto próbować nawet jak pasujemy w 80% bo niczym nie ryzykujemy... I podobno ludzie tak właśnie próbują ...

I ja to wszystko wiem a i tak nie wysyłam jak mi czegoś brak



No to szczęście ze wam się nic nie stało... Mnie jajniki nie bolały - może u ciebie to coś poważniejszego (nie daj Boże)? Życzę Ci zdrówka

W ogóle przestawiłam się na tryb nocny - siedzę do 1-2 w nocy ( nad książkami) wstaje około 7-8 i nie poganiam się z rana zbytnio ... póki co daje to dobre efekty i o dziwo nawet zmęczona nie jestem zbytnio ...Dziś nawet sama się obudziłam Moze po prostu z wiekiem ze skowronka stałam się sową i nie ma co z tym walczyć
Póki co jest dobrze - choc muszę zacząć faktycznie pisać bo na razie tylko się oczytuję... Ale w temacie i czuję że mi to potrzebne było
Zazdroszczę C1, a jak będziesz miała C2 to już w ogóle będziesz lepsza niż native
Co do wysyłania cv, mi w większości brakuje wymaganego doświadczenia, a to chyba kluczowe, więc odpadam w przedbiegach...
Śpisz po 6 godzin i dajesz radę, dla mnie to za mało albo już się tak przyzwyczaiłam. Niemniej jednak - podziwiam
Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale w przyszłym tygodniu idę do tego ginekologa (w tym nie mam już na to pieniędzy).

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Co za konował

Też mam takie wrażenie względem lekarzy... Ale co tu się dziwić, skoro lepiej diagnozują ratownicy medyczni, a lekarzom trzeba po prostu pokazać dokładnie, najlepiej od razu w jakimś źródle pisanym, bo inaczej nie ma szans, żeby wiedzieli co się z tym robi. Wiem, bo znam kilka osób, które właśnie skończyły studia i w zasadzie są już lekarzami (czeka ich jeszcze staż), a jak się ich o coś spytać to odsyłają do internetu, żeby sobie poczytać, bo "oni nie wiedzą...". Prawdę mówiąc, to trochę mnie to przeraża (w przytoczonym teście ratownik medyczny z niewielkim doświadczeniem w pracy odpowiedział od razu co powinno się podać pacjentowi)

Do lekarza jeszcze raz, koniecznie Powiedz, czy parcie na pęcherz i te bóle to jedyny objaw? Czy jakieś szczypanie jeszcze w miejscach intymnych, upławy?
Bo może to nie pęcherz właśnie, tylko masz jakąś konkretną infekcję...ginekolog nie zaszkodzi, tak czy siak. Powinnaś dostać na to leki, bo takie infekcje się nie leczą same

Kiedyś miałam przez tydzień ból brzucha właśnie po prawej stronie, tak jak wyrostek (to chyba trochę wyżej niż jajnik...ale można się zastanawiać czy to jedno czy drugie). Raz było tak, że trochę pobolewał, a później nagle tak, że nie mogłam się wyprostować...Poszłam w końcu do lekarza - pierwsze co zrobiła, to położyła mnie, zgięła nogę, ucisnęła brzuch i jak zwolniła uścisk to spytała czy boli - nie bolało. Więc to nie wyrostek. Może Ci to TŻ sprawdzić w ten sposób.
Ja tam nie wiem co mi było, ale prawdopodobnie coś z jelitami, tylko nie wyrostek...przeszło.

Ale ja nie miałam ani nic z pęcherzem ani nie miałam poza tym osłabienia czy gorączki. Więc Ty albo masz coś z układem moczowym albo rozrodczym, tak mi się wydaje - także lekarz konieczny, tylko oby był jakiś lepszy niż ten na pogotowiu
Ja też nie cierpię lekarzy i chodzenia do nich. Dlatego tak zwlekam z wizytami. A właśnie jak patrzę na tych studentów co będą ludzi leczyć to jakaś masakra będzie....

Póki co nie widzę żadnych upławów i swędzenia. Dostałam ten ciphin a on jest i na zakażenia układu moczowego jak i narządów płciowych, więc może coś tam zdziała, gdyby to nawet nie był do końca pęcherz.

Dzięki za tak liczny odzew i wsparcie dziewczyny
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 11:16   #1749
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Niby mi przeszło, nie boli mnie ten prawy jajnik, do łazienki też często nie muszę chodzić, ale mój mocz ma intensywnie żółty kolor (nigdy tak nie miałam).
Hmm..ja tak mam kiedy właśnie za mało piję...to dziwne...
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 12:05   #1750
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość

Trzymam kciuki, żeby się udało...
Co stracisz wysyłając CV?
Co możesz zyskać? W najgorszym razie DOŚWIADCZENIE.
Mówię Ci to ja - mądrala, której się udało i która do niedawna miała identyczne rozkminy w głowie.
Przeczytaj sobie to jeszcze na dodatek, mi pomogło z motywacją:
http://matbaza.blogspot.com/2013/10/...mochodowy.html
Patri, zanotowałam sobie b. ważne dla mnie zdanie z twojego postu:
Stres (Stress) to jest zaburzenie równowagi między tym jak jest a jak chcielibyśmy, żeby było.
Działanie jest jest próbą przywrócenia równowagi.



Cytat:
Elle, też Cię podziwiam.
Dajesz wiarę, przykład, że można, w każdym wieku!
Sama nie wiem skąd miałam wtedy tyle siły i odwagi, żeby starać się o dotację i otworzyć własną firmę nie mając zielonego pojęcia o biznesie netowym A emigracja? Hmm, no tak musiało być chyba...


--------------------------
Cytat:
U mnie lepiej. Zwolniłam z tempem, wychodzę z pracy o 18 nie o 20.
Dałam sobie tez prawo do nieprzejmowania się tak bardzo, że jestem mało użyteczna na razie.
No jestem, trudno. Uczę się.

Jutro znów jazda samochodem. Nawet się cieszę.
W poniedziałek dostałam do przeczytania 40 stron kodeksu drogowego.
Przeczytałam 10 - dzisiaj wieczorem... znów zostawiłam to na ostatnią chwilę.
Ale w sumie kiedy miałam to przeczytać?

Wczoraj dziecko dało mi do wiwatu, ze 3 godziny, moja frustracja sięgnęła zenitu kolejny raz.
Czasem mam ochotę rozpłakać się z bezsilności...
Miałam też rozmowę z TŻ, poinformowałam, że ja nie jestem w tym związku szczęśliwa.

Mam tez kłopot ze wstawaniem. Budzik dzwoni o 6:00 ; 6:30 ; 7:00- wstanę 7:10 i znów stres, bo młodą wyszykować do szkoły, a z tym bywa również frustrujaco... wyszykować siebie (po latach znów nakładam na twarz coś w rodzaju makijazu ) Chciałabym wstac o 6, zeby ogarnąć dzień, plan, przeczytać cokolwiek, albo chociaż pogapić sie w FB... I dupa, leżę do ostatniej chwili, budziki olewam :/
Dobrze, że troszkę wyluzowałaś. I z tym porannym wstawaniem to nie przesadzaj, musisz mieć czas żeby się zregenerować.
Będzie cię odpytywał z tego kodeksu? Najważniejsze, żebyś pewniej poczuła się na drodze i przypomniała sobie przepisy w praktyce.
A co TŻ na to?

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość



Czyli zdolnaś, tak podejrzewałam .
Ekhm, ambitna i dociekliwa może bardziej:brzydal


Cytat:
Z kim pogadać? Bo póki co funkcje mojego nadwornego terapeuty pełni mój biedny TŻ I zasadniczo mówi to samo co Wy, że nie wolno się tak porównywać z innymi, przypomina mi ile razem sobie zwiedziliśmy świata i wmawia mi (z różną skutecznością) jaka jestem mądra i fajna Nie wiem ile on tego jeszcze wytrzyma

Eh, no w każdym razie mam nadzieję, że w końcu ruszę z miejsca, bo póki nie ruszę, to nie widzę poprawy swojego nastroju...
Masz wspaniałego TŻ. Może idź za radą Joanny: zagłuszaj nieprzyjemne myśli tymi dobrymi. Coś czuję, że masz naprawdę ochotę ruszyć, ale coś cię powstrzymuje.


Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość



Ale u mnie taki stan trwa już od września/października. A u mnie zero postępu. Dalej olewam zajęcia, nie uczę się na egzamin z angielskiego i mam wrażenie, że nie robię po prostu nic.

Też jak jestem sama w domu w Łodzi to włączam telewizor, ale tylko wieczorami.

A ja gdzieś wyczytałam, że taki stan trwa do ok. 3 dni i później może przejść sam. Nie miałam jakichś poważnych objawów wydawało mi się - musiałam chodzić często do łazienki, fakt, ale piłam dużo, więc nie czułam jakiegoś bólu czy pieczenia. Kupiłam wczoraj suszoną żurawinę - podobno lepsza niż sok, ale ja się nie znam. Chociaż naturalny sok to pewnie co innego.
Dostałam antybiotyk Ciphin, furaginum i scopolan. Niby mi przeszło, nie boli mnie ten prawy jajnik, do łazienki też często nie muszę chodzić, ale mój mocz ma intensywnie żółty kolor (nigdy tak nie miałam). Mogłam poczekać do rana i iść do mojej studenckiej przychodni, ale to był taki ból... A w sumie może wzięłabym od razu ketonal i jakoś dotrwała do rana.




Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale w przyszłym tygodniu idę do tego ginekologa (w tym nie mam już na to pieniędzy).



Ja też nie cierpię lekarzy i chodzenia do nich. Dlatego tak zwlekam z wizytami. A właśnie jak patrzę na tych studentów co będą ludzi leczyć to jakaś masakra będzie....

Póki co nie widzę żadnych upławów i swędzenia. Dostałam ten ciphin a on jest i na zakażenia układu moczowego jak i narządów płciowych, więc może coś tam zdziała, gdyby to nawet nie był do końca pęcherz.

Dzięki za tak liczny odzew i wsparcie dziewczyny
Żywiec dobrze, że nic wam się nie stało
Koniecznie idź do lekarza jak najszybciej. A może któryś z leków spowodował inną barwę moczu? Może brałaś wit c?
Co do lekarzy to szkoda pisać...


Joanno ile lat uczyłaś niemieckiego? Wow, C2 to jest górna półka

Ponarzekałam, wczoraj byłam jednym wielkim wyrzutem sumienia, że nic nie robię, a dzisiaj mi się poprawiło. Wiedziałam, że tak będzie. Ale rozsyłanie cv zostawię sobie na Nowy Rok.
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 12:34   #1751
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 359
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość

[/COLOR]

Z kim pogadać? Bo póki co funkcje mojego nadwornego terapeuty pełni mój biedny TŻ I zasadniczo mówi to samo co Wy, że nie wolno się tak porównywać z innymi, przypomina mi ile razem sobie zwiedziliśmy świata i wmawia mi (z różną skutecznością) jaka jestem mądra i fajna Nie wiem ile on tego jeszcze wytrzyma

Eh, no w każdym razie mam nadzieję, że w końcu ruszę z miejsca, bo póki nie ruszę, to nie widzę poprawy swojego nastroju...
No może z jakimś faktycznie psychoterapeutą -choć sama za bardzo w nich nie wierzę A najlepiej samej sobie wszystko przetłumaczyć ... I za dużo nie myśleć - prawda jest taka że ludzie którzy dużo robią/działają w wielu tematach raczej tego nie analizują ... Czasem myślę że za dużo się zastanawiamy
Ja też smęcę mężowi (niektórzy faceci to chyba masochiści) ale jakiś czas temu złapałam się na tym że ile można słuchać tego samego Dla dobrz mojego małżeństwa zaczęłam smęcić tutaj
Az ruszeniem z miejsca niestety nie jest tak łatwo - czekamy na ten magiczny moment kiedy wszystko się ułoży ale on ... raczej nie jest tak przełomowy jakbyśmy chciały Raczej niezauważalnie następują małe zmiany ...

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość


Ale u mnie taki stan trwa już od września/października. A u mnie zero postępu. Dalej olewam zajęcia, nie uczę się na egzamin z angielskiego i mam wrażenie, że nie robię po prostu nic.

A ja gdzieś wyczytałam, że taki stan trwa do ok. 3 dni i później może przejść sam. Nie miałam jakichś poważnych objawów wydawało mi się - musiałam chodzić często do łazienki, fakt, ale piłam dużo, więc nie czułam jakiegoś bólu czy pieczenia. Kupiłam wczoraj suszoną żurawinę - podobno lepsza niż sok, ale ja się nie znam. Chociaż naturalny sok to pewnie co innego.
Dostałam antybiotyk Ciphin, furaginum i scopolan. Niby mi przeszło, nie boli mnie ten prawy jajnik, do łazienki też często nie muszę chodzić, ale mój mocz ma intensywnie żółty kolor (nigdy tak nie miałam). Mogłam poczekać do rana i iść do mojej studenckiej przychodni, ale to był taki ból... A w sumie może wzięłabym od razu ketonal i jakoś dotrwała do rana.



Zazdroszczę C1, a jak będziesz miała C2 to już w ogóle będziesz lepsza niż native
Co do wysyłania cv, mi w większości brakuje wymaganego doświadczenia, a to chyba kluczowe, więc odpadam w przedbiegach...
Śpisz po 6 godzin i dajesz radę, dla mnie to za mało albo już się tak przyzwyczaiłam. Niemniej jednak - podziwiam
Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale w przyszłym tygodniu idę do tego ginekologa (w tym nie mam już na to pieniędzy).
Suszona żurawina ma sporo cukru - jeśli nie musisz się martwić o wagę to spoko ale w przeciwnym razie - niestety to dużo kalorii... Herbatki są dobre - trzeba tylko patrzeć ile jest żurawiny w składzie (bo czasem piszą żurawinowaa żurawiny jest 5% a reszta jabłka czy hibiskusa)
Zapalenie pęcherza w wersji standardowej to przede wszystkim ciągle bieganie do wc na parę kropelek z bólem i pieczeniem Duzo picia (rzeczy moczopędnych zwłaszcza) przepłukuje pęcherz ...
No właśnie mi też brakuje doświadczenia
Też sądziłam ze 6 godzin to mało - ale jestem w lepszym stanie niż po 8-10 No chyba że to tylko początek ...
Co do certyfiktów - to niestetty zdanie egzaminów to troche co innego niż posługiwanie się językiem na codzień (w pracy)... A poziom nativa - hm polski native spod budki z piwem np to raczej niezbyt dobry wzór Ale zmierzam do tego że zdałam to C1 z angielskiego(rok temu) i z niemieckiego( w czerwcu) i szczerze jak czytam wytyczne poziomu c1 to się nie bardzo czuję na tym poziomie... Także to są tylko papierki - mój mąż zna świetnie angielski , pracuje od lat w tym języku, mówi o niebo lepiej ode mnie a jak rozwiązywałam testy przed egzaminem to miał gorsze wyniki ode mnie .. No bo to właśnie testy -wymagają wprawy i specyficznych umiejętności .
Ale ja lubię języki a jednak te papierki mobilizują i dają satysfakcje ... Trochę drogie hobby ale w miarę pożyteczne
Spróbuj może małymi kroczkami - nie wszystko na raz ... np 15 minnut angielskiego dziennie brzmi lepiej niż 2h ....a zawsze to coś... Ja się tak przekonywałam - tu troche poczytam , tamtą książkę otworzę ... i człowiek się wciąga a potem dochodzi satysfakcja z wykonanego zadania


Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Hmm..ja tak mam kiedy właśnie za mało piję...to dziwne...
Ja też ... Jak się dużo pije to mocz chyba powinnien być słomkowy Tylko dużo to ja mam na myśli naprawdę dużo 4-5 l (przynajmniej tyle wlewam jak czuje mój pęcherz )

Właśnie zrobiłam porządek w szafce której nie sprzątałam od ... lepiej nie mówić ... Powoli zaczęłam sprzątanie kuchni - chciałabym wszystko porządnie do świąt wysprzątać, powyrzucać rzeczy ... Juz pół śmietnika przeterminowanych rzeczy poszło ...Najbardziej przerażają mnie chyba papiery i ciuchy Ale stwierdziłąm -nie wszystko na raz, po jednej szafce - to może mi się nie znudzi i jakoś dobrnę do końca ...

---------- Dopisano o 12:34 ---------- Poprzedni post napisano o 12:14 ----------

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość

Joanno ile lat uczyłaś niemieckiego? Wow, C2 to jest górna półka

Ponarzekałam, wczoraj byłam jednym wielkim wyrzutem sumienia, że nic nie robię, a dzisiaj mi się poprawiło. Wiedziałam, że tak będzie. Ale rozsyłanie cv zostawię sobie na Nowy Rok.
Niemieckiego uczę się hmmm.. 3 lata w lo (bez żadnych efektów), 2 lata lektoratu na studiach (bo postanowiłam coś z tym zrobić że ciągle go nieznam ) - efekt bardzo mierny ... po 2 kolejnych latach przerwy zebrałam się w sobie i pojechałąm na Erasmusa do DE - przeżyłam ale ciężko było I nie przesadzam - miałam problemy żeby na dworcu się porozumieć ... Na drugich studiach mam kontakt cały czas - uczę się w miarę regularnie od powiedzmy 3 lat ... Czyli w sumie około 8 lat z różna intensywnością i niestety z przerwami ...W sumie nie wiem czy jestem na poziomie C2 - wiem że udało mi się zdać Goethe Zertifikat C1 (ale ocena zadowalająca 78/100 )... W każdym razie chciałabym dążyć do tego C2 - który dla mnie jest po prostu swobodnym porozumiewaniem się językiem w mowie (bez błędów gramatycznych, wyraźnego akcentu, zawiasów w poszukiwaniu słówek i wątpliwości czy dobrze zrozumiałam co ktoś mówi) i piśmie (bez błędów i bez słownika).. No i najważniejsze - na każdy temat ...
W przeciwieństwie do angielskiego (w którym mam solidny problem z wymową/akcentem oraz którego właściwie nie lubie a uczę się już milion lat) niemiecki jakoś mi się podoba, lubię w nim dłubać ...także powoli planuję związać z nim swoja zawodowa przyszłość - to i muszę na ten poziom C2 wskoczyc
Prawda jest taka że nie mam jakiś specjalnych talentów językowych , systematyczności(która jest tu kluczowa) dopiero się uczę ... No i wiadomo troche późno zaczęłam . W ogóle jeśli czegoś żałuję w swoich wyborach edukacyjnych to tego że nie poszłam na filologię (próbowałam z anglistyką ale tonie był mój język) - bo prawda jest taka że widzę się i w roli nauczyciela i tłumacza (pisemnego) ... Ale -no cóż - dopiero niedawno do tego doszłam inna sprawa że pracowita w liceum i na początku studiów nie byłam - więc pewnie i tak bym poleciała z tak wymagających studiów

Co do cv-ek to mozemy się umówić na intensywne działania od stycznia ... Ja chwilowo odpuściłam z uwagi na spotkanie z promem , potem mam 2-3 tygodnie w Pl (tak wiem wiem tłumaczenia , wymówki, porkrastynacja ale od stycznia zamierzam dać temu priorytet ... No może coś zrobię jeszcze w grudniu jak zamknę temat pierwszej części pracy
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 12:40   #1752
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Masz wspaniałego TŻ. Może idź za radą Joanny: zagłuszaj nieprzyjemne myśli tymi dobrymi. Coś czuję, że masz naprawdę ochotę ruszyć, ale coś cię powstrzymuje.
Owszem, jest kochany

A to coś, co mnie powstrzymuje, to chętnie przywiązałabym do rakiety i wysłała w kosmos

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
No może z jakimś faktycznie psychoterapeutą -choć sama za bardzo w nich nie wierzę A najlepiej samej sobie wszystko przetłumaczyć ... I za dużo nie myśleć - prawda jest taka że ludzie którzy dużo robią/działają w wielu tematach raczej tego nie analizują ... Czasem myślę że za dużo się zastanawiamy
Ja też smęcę mężowi (niektórzy faceci to chyba masochiści) ale jakiś czas temu złapałam się na tym że ile można słuchać tego samego Dla dobrz mojego małżeństwa zaczęłam smęcić tutaj
Az ruszeniem z miejsca niestety nie jest tak łatwo - czekamy na ten magiczny moment kiedy wszystko się ułoży ale on ... raczej nie jest tak przełomowy jakbyśmy chciały Raczej niezauważalnie następują małe zmiany ...
Ja też tak średnio wierzę w moce psychoterapeutów...w sumie to czasem zastanawiam się czy sam fakt, że ja w mało co wierzę nie ma na mnie destrukcyjnego wpływu. Bo jak mam uwierzyć w to, że mogę się zmienić, jak tak ciężko przychodzi mi wierzenie w cokolwiek..
Też powinnam przestać marudzić TŻowi...

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Co do certyfiktów - to niestetty zdanie egzaminów to troche co innego niż posługiwanie się językiem na codzień (w pracy)... A poziom nativa - hm polski native spod budki z piwem np to raczej niezbyt dobry wzór Ale zmierzam do tego że zdałam to C1 z angielskiego(rok temu) i z niemieckiego( w czerwcu) i szczerze jak czytam wytyczne poziomu c1 to się nie bardzo czuję na tym poziomie... Także to są tylko papierki - mój mąż zna świetnie angielski , pracuje od lat w tym języku, mówi o niebo lepiej ode mnie a jak rozwiązywałam testy przed egzaminem to miał gorsze wyniki ode mnie .. No bo to właśnie testy -wymagają wprawy i specyficznych umiejętności .
Ale ja lubię języki a jednak te papierki mobilizują i dają satysfakcje ... Trochę drogie hobby ale w miarę pożyteczne
Spróbuj może małymi kroczkami - nie wszystko na raz ... np 15 minnut angielskiego dziennie brzmi lepiej niż 2h ....a zawsze to coś... Ja się tak przekonywałam - tu troche poczytam , tamtą książkę otworzę ... i człowiek się wciąga a potem dochodzi satysfakcja z wykonanego zadania
Wow, to Ty z dwóch języków masz certyfikaty na C1? Jesteś taka zdolna...mimo, że zgadzam się z tym co napisałaś o certyfikatach, że to nie do końca jest tak super jak wygląda Ale i tak wymaga dużo pracy Ja mam z angielskiego C1, ale zdany na C...także marnie, marniutko...i nie czuję, żeby odzwierciedlał moje umiejętności np. komunikacji, ponieważ akurat część ustną zdałam bardzo kiepsko (chociaż zdałam, a można nawet jednej części nie zdać, a jeśli reszta jest super to i tak wychodzi C na certyfikacie ). Jak się nie używa, to się zapomina, niestety...

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Ja też ... Jak się dużo pije to mocz chyba powinnien być słomkowy Tylko dużo to ja mam na myśli naprawdę dużo 4-5 l (przynajmniej tyle wlewam jak czuje mój pęcherz )
No jak ja piję standardowo jak na mnie to mam jasny, słomkowy...ale ja generalnie piję mało. Nie wyobrażam sobie wypić 5 litrów płynu dziennie!
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 12:55   #1753
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość


Niemieckiego uczę się hmmm.. 3 lata w lo (bez żadnych efektów), 2 lata lektoratu na studiach (bo postanowiłam coś z tym zrobić że ciągle go nieznam ) - efekt bardzo mierny ... po 2 kolejnych latach przerwy zebrałam się w sobie i pojechałąm na Erasmusa do DE - przeżyłam ale ciężko było I nie przesadzam - miałam problemy żeby na dworcu się porozumieć ... Na drugich studiach mam kontakt cały czas - uczę się w miarę regularnie od powiedzmy 3 lat ... Czyli w sumie około 8 lat z różna intensywnością i niestety z przerwami ...W sumie nie wiem czy jestem na poziomie C2 - wiem że udało mi się zdać Goethe Zertifikat C1 (ale ocena zadowalająca 78/100 )... W każdym razie chciałabym dążyć do tego C2 - który dla mnie jest po prostu swobodnym porozumiewaniem się językiem w mowie (bez błędów gramatycznych, wyraźnego akcentu, zawiasów w poszukiwaniu słówek i wątpliwości czy dobrze zrozumiałam co ktoś mówi) i piśmie (bez błędów i bez słownika).. No i najważniejsze - na każdy temat ...
W przeciwieństwie do angielskiego (w którym mam solidny problem z wymową/akcentem oraz którego właściwie nie lubie a uczę się już milion lat) niemiecki jakoś mi się podoba, lubię w nim dłubać ...także powoli planuję związać z nim swoja zawodowa przyszłość - to i muszę na ten poziom C2 wskoczyc
Prawda jest taka że nie mam jakiś specjalnych talentów językowych , systematyczności(która jest tu kluczowa) dopiero się uczę ... No i wiadomo troche późno zaczęłam . W ogóle jeśli czegoś żałuję w swoich wyborach edukacyjnych to tego że nie poszłam na filologię (próbowałam z anglistyką ale tonie był mój język) - bo prawda jest taka że widzę się i w roli nauczyciela i tłumacza (pisemnego) ... Ale -no cóż - dopiero niedawno do tego doszłam inna sprawa że pracowita w liceum i na początku studiów nie byłam - więc pewnie i tak bym poleciała z tak wymagających studiów

Co do cv-ek to mozemy się umówić na intensywne działania od stycznia ... Ja chwilowo odpuściłam z uwagi na spotkanie z promem , potem mam 2-3 tygodnie w Pl (tak wiem wiem tłumaczenia , wymówki, porkrastynacja ale od stycznia zamierzam dać temu priorytet ... No może coś zrobię jeszcze w grudniu jak zamknę temat pierwszej części pracy
Tak, intensywne poszukiwanie pracy zaczynamy od stycznia
Hmm, ja też właśnie zauważyłam, że lubię się uczyć tego języka. Wszak jestem filologiem, trochę zakurzonym, ale jestem i może właśnie przypominam sobie o tym. Tłumacz - to chyba dla mnie nieosiągalne, z racji wieku, musiałabym bodajże skończyć filologię norweską, a zanim osiągnę odpowiedni poziom języka minie kilka lat. Gdzieś tam po cichu myślałam również o tym. Zobaczymy, co życie przyniesie. Póki co jest fajnie, bo w sumie robię coś, co lubię. Praca pozwoli mi wejść w kontakt z żywym językiem i zarobić na dalszą naukę.
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 13:19   #1754
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 472
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

To ja na szybko a propo lekarzy - moja lekarka internistka jest tu chlubnym wyjatkiem. Spedzilam u niej ponad pol godziny, wypytala, obadala, dala wszystkie mozliwe skierowania.. Teraz bede sie bawic w badania i wizyty, ale przynajmniej nie boje sie juz tak, ze kojfne na wylew (jak to zrobili moj dziadek ze strony mamy i babcia ze strony taty).
Ale tez niestety w ciagu swojego zycia wiecej spotkalam tych machajacych reka.
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 14:48   #1755
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Żywiec dobrze, że nic wam się nie stało
Koniecznie idź do lekarza jak najszybciej. A może któryś z leków spowodował inną barwę moczu? Może brałaś wit c?
Co do lekarzy to szkoda pisać...
Nie pomyślałam, to na pewno od tej witaminy C. Uff, trochę mi ulżyło

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość

Suszona żurawina ma sporo cukru - jeśli nie musisz się martwić o wagę to spoko ale w przeciwnym razie - niestety to dużo kalorii... Herbatki są dobre - trzeba tylko patrzeć ile jest żurawiny w składzie (bo czasem piszą żurawinowaa żurawiny jest 5% a reszta jabłka czy hibiskusa)
Zapalenie pęcherza w wersji standardowej to przede wszystkim ciągle bieganie do wc na parę kropelek z bólem i pieczeniem Duzo picia (rzeczy moczopędnych zwłaszcza) przepłukuje pęcherz ...
No właśnie mi też brakuje doświadczenia
Też sądziłam ze 6 godzin to mało - ale jestem w lepszym stanie niż po 8-10 No chyba że to tylko początek ...
Co do certyfiktów - to niestetty zdanie egzaminów to troche co innego niż posługiwanie się językiem na codzień (w pracy)... A poziom nativa - hm polski native spod budki z piwem np to raczej niezbyt dobry wzór Ale zmierzam do tego że zdałam to C1 z angielskiego(rok temu) i z niemieckiego( w czerwcu) i szczerze jak czytam wytyczne poziomu c1 to się nie bardzo czuję na tym poziomie... Także to są tylko papierki - mój mąż zna świetnie angielski , pracuje od lat w tym języku, mówi o niebo lepiej ode mnie a jak rozwiązywałam testy przed egzaminem to miał gorsze wyniki ode mnie .. No bo to właśnie testy -wymagają wprawy i specyficznych umiejętności .
Ale ja lubię języki a jednak te papierki mobilizują i dają satysfakcje ... Trochę drogie hobby ale w miarę pożyteczne
Spróbuj może małymi kroczkami - nie wszystko na raz ... np 15 minnut angielskiego dziennie brzmi lepiej niż 2h ....a zawsze to coś... Ja się tak przekonywałam - tu troche poczytam , tamtą książkę otworzę ... i człowiek się wciąga a potem dochodzi satysfakcja z wykonanego zadania



Ja też ... Jak się dużo pije to mocz chyba powinnien być słomkowy Tylko dużo to ja mam na myśli naprawdę dużo 4-5 l (przynajmniej tyle wlewam jak czuje mój pęcherz )

Właśnie zrobiłam porządek w szafce której nie sprzątałam od ... lepiej nie mówić ... Powoli zaczęłam sprzątanie kuchni - chciałabym wszystko porządnie do świąt wysprzątać, powyrzucać rzeczy ... Juz pół śmietnika przeterminowanych rzeczy poszło ...Najbardziej przerażają mnie chyba papiery i ciuchy Ale stwierdziłąm -nie wszystko na raz, po jednej szafce - to może mi się nie znudzi i jakoś dobrnę do końca ...


Niemieckiego uczę się hmmm.. 3 lata w lo (bez żadnych efektów), 2 lata lektoratu na studiach (bo postanowiłam coś z tym zrobić że ciągle go nieznam ) - efekt bardzo mierny ... po 2 kolejnych latach przerwy zebrałam się w sobie i pojechałąm na Erasmusa do DE - przeżyłam ale ciężko było I nie przesadzam - miałam problemy żeby na dworcu się porozumieć ... Na drugich studiach mam kontakt cały czas - uczę się w miarę regularnie od powiedzmy 3 lat ... Czyli w sumie około 8 lat z różna intensywnością i niestety z przerwami ...W sumie nie wiem czy jestem na poziomie C2 - wiem że udało mi się zdać Goethe Zertifikat C1 (ale ocena zadowalająca 78/100 )... W każdym razie chciałabym dążyć do tego C2 - który dla mnie jest po prostu swobodnym porozumiewaniem się językiem w mowie (bez błędów gramatycznych, wyraźnego akcentu, zawiasów w poszukiwaniu słówek i wątpliwości czy dobrze zrozumiałam co ktoś mówi) i piśmie (bez błędów i bez słownika).. No i najważniejsze - na każdy temat ...
W przeciwieństwie do angielskiego (w którym mam solidny problem z wymową/akcentem oraz którego właściwie nie lubie a uczę się już milion lat) niemiecki jakoś mi się podoba, lubię w nim dłubać ...także powoli planuję związać z nim swoja zawodowa przyszłość - to i muszę na ten poziom C2 wskoczyc
Prawda jest taka że nie mam jakiś specjalnych talentów językowych , systematyczności(która jest tu kluczowa) dopiero się uczę ... No i wiadomo troche późno zaczęłam . W ogóle jeśli czegoś żałuję w swoich wyborach edukacyjnych to tego że nie poszłam na filologię (próbowałam z anglistyką ale tonie był mój język) - bo prawda jest taka że widzę się i w roli nauczyciela i tłumacza (pisemnego) ... Ale -no cóż - dopiero niedawno do tego doszłam inna sprawa że pracowita w liceum i na początku studiów nie byłam - więc pewnie i tak bym poleciała z tak wymagających studiów
No właśnie mnie bardzo nie piekło. Ciągle chciało mi się siku, ale nie miałam z tym problemu, bo piłam dużo i wcale to nie było kilka kropelek. Ale jednak nie mogłam tego zrobić do końca.

Mów co chcesz, dla mnie i tak jesteś bardzo zdolna. 2 języki na takim poziomie Chodziło mi o poziom np. typowego Anglika

Ja zrobiłam porządku w szufladzie, zaraz się zabieram za porządki w notatkach. Od kilku tygodni nie mogę się do tego zebrać.

Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość
To ja na szybko a propo lekarzy - moja lekarka internistka jest tu chlubnym wyjatkiem. Spedzilam u niej ponad pol godziny, wypytala, obadala, dala wszystkie mozliwe skierowania.. Teraz bede sie bawic w badania i wizyty, ale przynajmniej nie boje sie juz tak, ze kojfne na wylew (jak to zrobili moj dziadek ze strony mamy i babcia ze strony taty).
Ale tez niestety w ciagu swojego zycia wiecej spotkalam tych machajacych reka.
Ja mam dwie fajne internistki. Ale na pogotowiu same wiecie jakie podejście mają lekarze.

Mój plan na dziś - dotrzeć na francuski.

Dziewczyny a macie jakieś sposoby na przygryziony język? Tak się ugryzłam w sobotę, że aż mi łzy poleciały. Zrobiły mi się w tym miejscu afty. Nie mogę jeść i mówić. Cierpię bardzo
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 15:36   #1756
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Dlatego właśnie warto próbować nawet jak pasujemy w 80% bo niczym nie ryzykujemy... I podobno ludzie tak właśnie próbują ...


---------- Dopisano o 15:28 ---------- Poprzedni post napisano o 15:18 ----------

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
ciphin
Ale się nazywa

---------- Dopisano o 15:31 ---------- Poprzedni post napisano o 15:28 ----------

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Będzie cię odpytywał z tego kodeksu? Najważniejsze, żebyś pewniej poczuła się na drodze i przypomniała sobie przepisy w praktyce.
A co TŻ na to?
Nie, nie, nie odpytywał. To dla mnie, ku przypomnieniu. Zostawił mi jeszcze tę książkę, we wtorek kolejna jazda, dam rade doczytać.
Powiedział, że widzi postęp od pierwszego momentu gdy wsiadłam, ale może tylko był miły.

TŻ - milczenie owiec.

---------- Dopisano o 15:32 ---------- Poprzedni post napisano o 15:31 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Spróbuj może małymi kroczkami - nie wszystko na raz ... np 15 minnut angielskiego dziennie brzmi lepiej niż 2h ....a zawsze to coś... Ja się tak przekonywałam - tu troche poczytam , tamtą książkę otworzę ... i człowiek się wciąga a potem dochodzi satysfakcja z wykonanego zadania


---------- Dopisano o 15:34 ---------- Poprzedni post napisano o 15:32 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Nie wyobrażam sobie wypić 5 litrów płynu dziennie!
Chyba jest to raczej niezdrowe...

---------- Dopisano o 15:36 ---------- Poprzedni post napisano o 15:34 ----------

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Tłumacz - to chyba dla mnie nieosiągalne, z racji wieku, musiałabym bodajże skończyć filologię norweską, a zanim osiągnę odpowiedni poziom języka minie kilka lat. Gdzieś tam po cichu myślałam również o tym. Zobaczymy, co życie przyniesie. Póki co jest fajnie, bo w sumie robię coś, co lubię. Praca pozwoli mi wejść w kontakt z żywym językiem i zarobić na dalszą naukę.
Ale ten czas i tak upłynie
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 17:18   #1757
Nebula
Zakorzenienie
 
Avatar Nebula
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 5 131
GG do Nebula
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

jestem wlasnie po ponad 4h spotkaniu z promotorami...znalezlismy 4ry kolejne bledy z programie... zaczelam sie juz podsmiechu*jkowac, ze nazwe moj doktorat 'errors in DigitalMicrograph'

w kazdym razie, jestem nieprzzytomna z wysilku i zestresowana tym co mnie teraz czeka....

ide na joge. buziaki.

PS. zanabylam dzis bilety na ukochany koncert (Halima wie o co biega, bo rozmawiajac z nia na skype nagle zaczelam machac rekami i krzyczec) i uwaga uwaga... oplata manipulacyjna za kazdy bilet wynosi 50 zl... smiesznie, ale nie odpuscilam. bilety w Londynie wyprzedane po 5 minutahc, w Glasgow nie bylo ich po okolo 2h....
__________________
Lubisz metal? Poznaj Strain!

Edytowane przez Nebula
Czas edycji: 2013-11-20 o 17:20
Nebula jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-20, 23:38   #1758
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
to i muszę na ten poziom C2 wskoczyc
Prawda jest taka że nie mam jakiś specjalnych talentów językowych , systematyczności(która jest tu kluczowa) dopiero się uczę ... No i wiadomo troche późno zaczęłam . W ogóle jeśli czegoś żałuję w swoich wyborach edukacyjnych to tego że nie poszłam na filologię (próbowałam z anglistyką ale tonie był mój język) - bo prawda jest taka że widzę się i w roli nauczyciela i tłumacza (pisemnego) ... Ale -no cóż - dopiero niedawno do tego doszłam inna sprawa że pracowita w liceum i na początku studiów nie byłam - więc pewnie i tak bym poleciała z tak wymagających studiów
Joanno, a jestes pewna, ze ten certyfikat C2 jest Ci potrzebny? Wydaje mi sie, ze warto od razu celowac w egzamin panstwowy (mam na mysli Staatlich gepr. Uebersetzer/Dolmetscher).
Nie chce Ci namieszac, ale wydaje mi sie, ze sam certyfikat C2 nie uprawnia do wykonywania zawodu nauczyciela/tlumacza. Tak na logike to w sumie tylko dowod na to, ze wspaniale opanowalo sie jezyk, ale ani do nauczania ani do tlumaczenia nie uprawnia? Chyba, ze cos sie zmienilo?
Sprobuj dopytac, bo w sumie duzo pieniedzy i wysilku to wszystko kosztuje a szkoda byloby dochodzic do celu okrezna droga.
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Tak, intensywne poszukiwanie pracy zaczynamy od stycznia
Hmm, ja też właśnie zauważyłam, że lubię się uczyć tego języka. Wszak jestem filologiem, trochę zakurzonym, ale jestem i może właśnie przypominam sobie o tym. Tłumacz - to chyba dla mnie nieosiągalne, z racji wieku, musiałabym bodajże skończyć filologię norweską, a zanim osiągnę odpowiedni poziom języka minie kilka lat. Gdzieś tam po cichu myślałam również o tym. Zobaczymy, co życie przyniesie. Póki co jest fajnie, bo w sumie robię coś, co lubię. Praca pozwoli mi wejść w kontakt z żywym językiem i zarobić na dalszą naukę.
Elle, jesli moge Cie pocieszyc - najbardziej spektakularne efekty osiaga sie w pierwszym roku nauki. Tak po prostu jest, ze wraz z poznawaniem regul gramatycznych zaczyna sie szybko wszystko klarowac i postep jest niesamowity. Dopiero potem znowu jest zastoj, bo gramatyke sie juz zna i chodzi o "szlifowanie" umiejetnosci. A to juz wyzwanie na czas nieokreslony. Moim zdaniem do konca zycia .

A w ogole dziewczyny, co do certyfikatow jezykowych to ja mam zupelnie inne podejscie niz wiekszosc...
Bo mysle sobie tak: przeciez gdybym byla osoba rekrutujaca kandydatow np. w Polsce, to przeciez nie obchodziloby mnie to, ze ktos mi przedstawi certyfikat ze znajomoscia polskiego, no litosci, przeciez to warunek konieczny. Przeciez jesli zaprosze taka osobe na rozmowe a ona mnie najzwyczajniej nie rozumie, to i zaden certyfikat nie pomoze.
Wiec ja robie tak: w rubryce znajomosc jezykow w CV wpisuje: polski jako jezyk ojczysty, niemiecki - znajomosc biegla. Jezeli jest jednak wymagany tez jezyk angielski, to wtedy oczywiscie dolaczam certyfikat wlasnie z angielskiego (bo to tutaj jezyk obcy). Ale nigdy z niemieckiego. Po prostu dla pracodawcy to logiczne, ze ubiegasz sie o pozycje w danym kraju = znasz jego jezyk. W ten sposob startuje niejako na rownej pozycji z tubylcami a nie jako "obcokrajowiec".
Tak mi sie przynajmniej wydaje, tak do tej pory robilam i zdaje mi sie, ze zle na tym nie wyszlam .
Takze z tymi certyfikatami to roznie bywa. Warto je robic, ale o ostatecznym sukcesie decyduje co innego: sposob komunikacji, znajomosc specyfiki danej kultury, cechy osobowosci.
__________________


Be the change you want to see in the world!
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-21, 08:21   #1759
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Konwalio chyba wiem, co masz na myśli

Tu jest specyficznie, bo:
1. wyjątkiem są oferty, w których w wymaganiach nie jest zaznaczona znajomość języka norweskiego (płynnie, w mowie i w piśmie, itd.)
2. jest tu bardzo wielu starających się o pracę obcokrajowców, oczywiste jest, że największą szansę mają ci ze znajomością języka norweskiego, jeśli ja nie zaznaczę w swoim cv, że znam język, moje podanie z miejsca wyląduje w koszu. A im lepiej znam ten język (na poziomie wysyłania aplikacji świadczy o tym posiadanie jakiegoś certfikatu, potem oczywiście rozmowa), tym mam większą szansę przebicia.

Lecę zawieźć córce 2. śniadanie, gapcio zapomniał, tak to jest jak się odpuści i nie dopilnuje


Moje dzisiejsze odkrycie, posłuchajcie, dawno żadna muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia:



I jeszcze ta:

Edytowane przez ellefant
Czas edycji: 2013-11-21 o 12:49
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-21, 16:35   #1760
grey_cat
Raczkowanie
 
Avatar grey_cat
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: Londyn
Wiadomości: 183
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
Mam nadzieje, ze jajka i szpinak to nie kopenhaska (tzw. trzynastka).
Gratuluje utraconych kg
Kopenhaskiej kiedyś próbowałam, bardzo się odwodniłam i przestałam po trzech dniach. Po prostu mam zalecenia od dietetyka, co teraz mogę jeść (trzy saszetki + jeden posiłek), zaczęlam od jajek i szpinaku, wczoraj było pak choi i ryba, dzisiaj znowu miałam ochotę na jajka; codziennie coś innego

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość


Przepraszam jeśli zadam niewłasciwe pytanie - omijam raczej wpisy o dietach, moze pisałam i nie jestem w temacie.
Stosujesz sama dietę czy z dietetykiem? Z powodów chęci schudniecia dla siebie, czy zdrowotnych? Ile już ta dieta trwa i czemu sie nie możesz doczekać aż zaczniesz jeść? Dwa jajka i szpinak - to brzmi smacznie


Aha - to był projekt.
(A jaki? Bo pewnie było juz pisane. :/ )
Zaintrygowała mnie ilość kg, o których pisze Grey cat, ale zaniepokoiło zdanie, że tęskni za jedzeniem...

Wow, brzmi nieźle.
Patri, materiały ze szkolenia zamieszczę, jak się trochę ogarnę (może w weekend). Jest to szkolenie organizowane przez Psychological Services u mnie na uniwersytecie, robią różne fajne rzeczy - to oni mi załatwili terapię wcześniej

Było pisane, ale chętnie Ci wyjaśnię: biorę udział w projekcie u mnie na uniwerku - oni mnie odchudzają, ja na początku i na końcu oddałam im próbki krwi i tak dalej do badań nad tym, jak waga wpływa na rozwój różnych chorób czy czegoś (dokładnie nie pamiętam, bo byłam głównie skupiona na korzyściach dla mnie). Jestem pod opieką lekarską, co tydzień widzę się z dietetykiem, mogę przerwać w każdej chwili. Robiłam Cambridge Weight Plan (czyli 4 saszetki dziennie plus mleko), w chwili obecnej powoli wprowadzam 'normalne' jedzenie do diety. Jestem bardzo zadowolona - czuję się dużo lepiej (BMI spadło z 38 na 31, więc jeszcze powinnam schudnąć), mam dużo energii.

Joanna, C2 - wow...
Konwalia - robię podobnie. Nie mam żadnych certyfikatów (no dobra, IELTS, ale już ważność się skończyła - potrzebowałam, żeby dostać się na uni w UK, mimo że robiłam maturę tutaj) i jakoś jeszcze na tym źle nie wyszłam. Odpukać...
grey_cat jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-21, 17:28   #1761
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Elle - w sumie to chyba zalezy to od indywidualnej sytuacji, tu przyznaje Ci racje.
Mimo wszystko mysle, ze taki papierek przydaje sie ewentualnie do momentu podjecia pierwszej pracy. Pozniej juz masz swiadectwo od pracodawcy i to oznacza dla innych, ze sie sprawdzilas i dalas sobie rady.
Poczatki sa najgorsze, potem jest juz z gorki.
A muzyczka bardzo ladna, ale jak dla mnie zbyt smutna i sentymentalna, zazwyczaj jestem rozbita po takich utworach.

A dzis znowu poczucie zmarnowanego dnia.
Niby fajnie sie zaczal, ale do tej pory nie zalatwilam niemalze nic. I tak mam zawsze, kiedy pracuje przy komputerze. Internet to jednoczesnie blogoslawienstwo i przeklenstwo. Kocurka ma racje piszac o kompulsywnych zachowaniach. A najgorsze, ze jak z jednego sie zrezygnuje, przychodzi cos innego. Ja z telewizora zrezygnowalam 5 lat temu, facebooka ani nk nawet nie zakladalam, myslalam o zalozeniu bloga, ale to tez bylby tylko pozeracz czasu jak znam zycie.
I co? Nadal nie jest tak, jak bym chciala.
Wlasciwie jedynie w trakcie medytacji, tuz po niej lub w jej wyniku jestem w stanie jakos sie okielznac. Jednak mam wrazenie, ze musialabym miec jakis paralizator, ktory mnie porazi pradem za kazdym razem, kiedy oddalam sie od czynnosci docelowych.
Nie jestem w stanie zrozumiec tego dualizmu. Ja dzialam przeciwko sobie, bez sensu.
__________________


Be the change you want to see in the world!
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 00:27   #1762
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV



Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Ale u mnie taki stan trwa już od września/października. A u mnie zero postępu. Dalej olewam zajęcia, nie uczę się na egzamin z angielskiego i mam wrażenie, że nie robię po prostu nic.
Z tego co tutaj piszesz, to jednak robisz i to dużo.
Myślałam raczej o takim tygodniu konkretnego nic nie robienia z wyebką na wszystko .
Zajmujesz się tylko sobą, zapominasz co jest do zrobienia na uczelnie, w domu. Ważna JESTEŚ Ty. Nic innego.
To taka moja wersja tego, o czym Dziewczyny piszą 'bycie tu i teraz'.
To ma być właśnie Twój odpoczynek - tu i teraz. Bez rozmieniania się na drobne.

Cytat:
A ja gdzieś wyczytałam, że taki stan trwa do ok. 3 dni i później może przejść sam. Nie miałam jakichś poważnych objawów wydawało mi się - musiałam chodzić często do łazienki, fakt, ale piłam dużo, więc nie czułam jakiegoś bólu czy pieczenia. Kupiłam wczoraj suszoną żurawinę - podobno lepsza niż sok, ale ja się nie znam. Chociaż naturalny sok to pewnie co innego.
Dostałam antybiotyk Ciphin, furaginum i scopolan. Niby mi przeszło, nie boli mnie ten prawy jajnik, do łazienki też często nie muszę chodzić, ale mój mocz ma intensywnie żółty kolor (nigdy tak nie miałam). Mogłam poczekać do rana i iść do mojej studenckiej przychodni, ale to był taki ból... A w sumie może wzięłabym od razu ketonal i jakoś dotrwała do rana.
Jeśli to sprawa bakteryjna - samo nie przejdzie. Jeśli przeziębieniowe - jest szansa.
Ktoś Ci wcisnął kit z tą suszoną żurawiną . Żeby był efekt taki, jak w 50 ml soku [to dzienna dawka przy problemach z układem moczowym] musiałabyś zjeść jej +/- kg.

Ciphinu nie znam, o Scopolanie słyszałam. Poczytałam trochę i S. nie tknęłabym w ogóle - biorąc pod uwagę, że i tak mam problemy z oczami i niskie ciśnienie.

Co do koloru moczu - pijesz? Przy 3 litrach wody + ziołach [pokrzywa, urosan] powinien być przezroczysty.

W ogóle znalazłam Nolicin na dozie. A ponoć wycofany miał być.Muszę powiedzieć Mamie, żeby wypisała z 6 opakowań na zaś . Może to z zapasów jakiś.


Właśnie przesłuchuję 12 zespół weselny. Tragedia dla mych uszu .
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 03:15   #1763
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 115
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Baby kochane, na co wy sie tak meczycie, w aptece za 14zl mozna kupic urofuraginum - antybiotyk na zapalenie pecherza, bez recepty, wlasnie na takie przypadki. Lekarz zazwyczaj wlasnie to przepisuje, tylko na recepte dostaje sie wersje nazywajaca sie furagina i wtedy kosztuje 3zl. Ale jak mnie czasem zlapie zapalenie pecherza, to od pierwszego ucisku i klucia do siusiana krwia mijaja mniej niz 24h - nawet do lekarza nie zdaze sie zarejestrowac i mam wtedy w nosie te 10zl wiecej - zaraz jak poczuje pierwsze objawy lykam dwie tabletki, pozniej co 12h jeszcze dwa razy po jednej i spokoj. Jak kiedys prawie trafilam na pogotowie z zapaleniem pecherza to lekarz sie popukal w glowe i powiedzial, ze zamiast czekac bog wie ile i pozniej musiec zjadac dwa opakowania lekow powinnam reagowac jak tylko poczuje, ze cos sie dzieje.

(przepraszam za brak polskich znakow, komorka )
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 03:26   #1764
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez cholernarejestracja Pokaż wiadomość
Baby kochane, na co wy sie tak meczycie, w aptece za 14zl mozna kupic urofuraginum - antybiotyk na zapalenie pecherza, bez recepty, wlasnie na takie przypadki. Lekarz zazwyczaj wlasnie to przepisuje, tylko na recepte dostaje sie wersje nazywajaca sie furagina i wtedy kosztuje 3zl. Ale jak mnie czasem zlapie zapalenie pecherza, to od pierwszego ucisku i klucia do siusiana krwia mijaja mniej niz 24h - nawet do lekarza nie zdaze sie zarejestrowac i mam wtedy w nosie te 10zl wiecej - zaraz jak poczuje pierwsze objawy lykam dwie tabletki, pozniej co 12h jeszcze dwa razy po jednej i spokoj. Jak kiedys prawie trafilam na pogotowie z zapaleniem pecherza to lekarz sie popukal w glowe i powiedzial, ze zamiast czekac bog wie ile i pozniej musiec zjadac dwa opakowania lekow powinnam reagowac jak tylko poczuje, ze cos sie dzieje.

(przepraszam za brak polskich znakow, komorka )
Na mnie np. urofuraginum/furagin nie działa, tym bardziej przy krwiomoczu. W skrajnych przypadkach jedynie co pomaga, to Biseptol .
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 03:34   #1765
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 115
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Na mnie np. urofuraginum/furagin nie działa, tym bardziej przy krwiomoczu. W skrajnych przypadkach jedynie co pomaga, to Biseptol .
Widocznie "Twoje" bakterie sa uodpornione na ten antybiotyk mnie na szczescie, odpukac, pomaga. Wiekszosci osob, z tego co wiem, tez, warto sprobowac.
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 11:58   #1766
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 359
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Joanno, a jestes pewna, ze ten certyfikat C2 jest Ci potrzebny? Wydaje mi sie, ze warto od razu celowac w egzamin panstwowy (mam na mysli Staatlich gepr. Uebersetzer/Dolmetscher).
Nie chce Ci namieszac, ale wydaje mi sie, ze sam certyfikat C2 nie uprawnia do wykonywania zawodu nauczyciela/tlumacza. Tak na logike to w sumie tylko dowod na to, ze wspaniale opanowalo sie jezyk, ale ani do nauczania ani do tlumaczenia nie uprawnia? Chyba, ze cos sie zmienilo?
Sprobuj dopytac, bo w sumie duzo pieniedzy i wysilku to wszystko kosztuje a szkoda byloby dochodzic do celu okrezna droga.

Elle, jesli moge Cie pocieszyc - najbardziej spektakularne efekty osiaga sie w pierwszym roku nauki. Tak po prostu jest, ze wraz z poznawaniem regul gramatycznych zaczyna sie szybko wszystko klarowac i postep jest niesamowity. Dopiero potem znowu jest zastoj, bo gramatyke sie juz zna i chodzi o "szlifowanie" umiejetnosci. A to juz wyzwanie na czas nieokreslony. Moim zdaniem do konca zycia .

A w ogole dziewczyny, co do certyfikatow jezykowych to ja mam zupelnie inne podejscie niz wiekszosc...
Bo mysle sobie tak: przeciez gdybym byla osoba rekrutujaca kandydatow np. w Polsce, to przeciez nie obchodziloby mnie to, ze ktos mi przedstawi certyfikat ze znajomoscia polskiego, no litosci, przeciez to warunek konieczny. Przeciez jesli zaprosze taka osobe na rozmowe a ona mnie najzwyczajniej nie rozumie, to i zaden certyfikat nie pomoze.
Wiec ja robie tak: w rubryce znajomosc jezykow w CV wpisuje: polski jako jezyk ojczysty, niemiecki - znajomosc biegla. Jezeli jest jednak wymagany tez jezyk angielski, to wtedy oczywiscie dolaczam certyfikat wlasnie z angielskiego (bo to tutaj jezyk obcy). Ale nigdy z niemieckiego. Po prostu dla pracodawcy to logiczne, ze ubiegasz sie o pozycje w danym kraju = znasz jego jezyk. W ten sposob startuje niejako na rownej pozycji z tubylcami a nie jako "obcokrajowiec".
Tak mi sie przynajmniej wydaje, tak do tej pory robilam i zdaje mi sie, ze zle na tym nie wyszlam .
Takze z tymi certyfikatami to roznie bywa. Warto je robic, ale o ostatecznym sukcesie decyduje co innego: sposob komunikacji, znajomosc specyfiki danej kultury, cechy osobowosci.
Hmm ja planuje kurs C2 a nie kolejny certyfikat - bo jak się przekonałam na własnej skórze certyfikat nie do końca odzwierciedla umiejętności językowe. Po prostu nie czuję się jeszcze w niemieckim swobodnie - i dlatego chcę iść na kurs "tutaj" - a te wszystkie levele C1, C2 -traktuje orientacyjnie.
Konwalio we wszystkim co napisałaś jest sporo racji - i właśnie o to chodzi że certyfikat nic nie da jeśli nie czujemy się pewnie w języku . A ja w sutuacjach stresowych (np rozmowa kwalifikacyjna) nie czuje się wystarczajaco pewnie.
Moja sytuacja jest o tyle specyficzna, że my prawdopodobnie będziemy za parę lat wracać do Polski (2-5 ) , także moja przygoda tutaj jest ograniczona w czasie. W Polsce już certyfikat C1 (czy to Advance czy goethe) uprawnia do nauczania w szkole państwowej na każdym szczeblu (trzeba mieć zrobione w czasie studiów lub po -przygotowanie pedagogiczne)
Przy egzaminie państwowym Staatlich gepr. Uebersetzer/Dolmetscher - wymaganie językowe to właśnie C2 (plus parę dodatkowych formalnych kwestii -ogolnie doświadczenie w języku-studia/praca).
Tak czy owak : na chwilę obecna uważam że moj jezyk jest za "słaby" i na tym mam zamiar się skupić. Dojrzałam do tego że to konkretne umiejętności powinny być wyznacznikiem a nie papierki

Masz absolutną rację co do postępów w pierwszym roku- wtedy faktycznie jest efekt wow i wielki entuzjazm ... Potem juz postępy przychodzą wolniej to zapał często spada ... U siebie zaobserwowałam jeszcze 2 przełom - moment w którym wpada się w taki "flow" w obcym języku- momentami zaczynasz rozumieć/mówić bez żadnego dodatkowego wysiłku/skupienia ...Przychodzi Ci to w miarę naturalnie ...Ja z rozumieniem nie mam problemu - z mówieniem tak i stąd kurs

---------- Dopisano o 11:58 ---------- Poprzedni post napisano o 11:49 ----------

Grey Cat nieustająco jestem pod wielkim wrażeniem Nie bagatelizuj swojego sukcesu (bo to głównie Twój sukces, mimo wsparcia) - bo naprawdę odchudzanie to ciężki temat Kolejna walka którą toczymy głownie ze sobą ...

Urofuraginum też słyszałam dobre opinie ... Ja czasem biorę Urosept (ale to jest lek ziołowy wiec zapewne moc ma niewielką) - w kazdym razie raczej nie zaszkodzi.
A 4-5 l płynu - hmmm duży kubek na herbatę ma 0,5 l ... 3 duże herbatki, 2 kawy z mlekiem po 250 ml , 1,5 l butelka wody przez cały dzień - i już jest 3,5 litra ... Jak do tego dorzucić jakiś sok i piwo to wychodzi 5l jak nic Wiadomo że nie piję tak codziennie - ale jak czuje że coś mnie bierze to wolę się "opić" niż potem cierpieć... Normalnie piję 2-3 l ale jestem nieco zwichrowana przez to całe odchudzanie
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 12:35   #1767
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
A 4-5 l płynu - hmmm duży kubek na herbatę ma 0,5 l ... 3 duże herbatki, 2 kawy z mlekiem po 250 ml , 1,5 l butelka wody przez cały dzień - i już jest 3,5 litra ... Jak do tego dorzucić jakiś sok i piwo to wychodzi 5l jak nic Wiadomo że nie piję tak codziennie - ale jak czuje że coś mnie bierze to wolę się "opić" niż potem cierpieć... Normalnie piję 2-3 l ale jestem nieco zwichrowana przez to całe odchudzanie
Aaa..ja myslalam, ze piszesz o piciu 5 litrow wody...to bylo ciezkie do wyobrazenia Ale jesli liczysz wszystkie plyny to nawet ja niewiele pijaca robie z 3 albo wiecej litrow (chociazby jedzac ulubiona zupke pomidorowa, mniam )

Wlasnie uslyszalam w TV slowa Teresy Lipowskiej na temat tego czym jest starosc wedlug niej: "Starosc to jest >>nie chce mi sie<<. Nie chce sie wstac z lozka, nie chce sie wyjsc na spacer, nic sie nie chce. I wtedy niezaleznie od wieku jest wie starym"

Takze ja juz mam ze 70 lat...
__________________


Edytowane przez bura kocurka
Czas edycji: 2013-11-22 o 12:38
bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 12:49   #1768
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Tak czytam co piszecie o tym pęcherzu... i ja przez dwa dni nie miałam żadnej krwi ani dużego pieczenia i bólu... Po prostu ciągle chciało mi się siku i miałam czym je robić niby, ale było to bardzo uciążliwe. Zastanawiam się co to mogło być. Może tylko lekkie przeziębienie pęcherza? Biorę ten antybiotyk cały czas i Furaginum też, ale w sumie to nie jestem przekonana czy powinnam.

W każdym razie czekają mnie w przyszłym tygodniu znowu wizyty u lekarzy...


A z pozytywów - dotarłam w środę na ten francuski. Wczoraj zaliczyłam szkolenie bhp i zrobiłam cały unit z języka angielskiego. Zaraz wychodzę na zajęcia i mam nadzieję, że jutro wrócę do domu.
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 14:27   #1769
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cześć!
U mnie bardzo intensywnie, produktywnie, ale też nie wystarcza mi czasu na wszystko...
Odhaczyłam ostatnio dwa duże projekty - jeden, nad którym pracowałam w zespole przez ostatni rok, a ostatnie miesiące były szczególnie kłopotliwe. Drugi mniejszy, ale stresujący, bo nie miałam czasu się na nim skupić.
Fitnessuję, co mi daje wielką przyjemność, mimo pośpiechu postawiłam na zadbanie o zmysły, otoczyłam się lawendą, słodkimi balsamami itp. W domu pojawił się syndrom dopieszczania gniazdka. Pierwszy raz włączył mi się klimat "christmas".
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-11-22, 14:32   #1770
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Joanno - rozumiem, widze, ze mamy bardzo podobne myslenie w tych tematach. Co do plynnosci w mowieniu - to samo przychodzi w zmaganiach ze zwyklymi sytuacjami codziennymi. Niestety jezyk ksiazkowy, szkolny, jest zazwyczaj zbyt "pompatyczny" na codzienny uzytek. Na poczatku mialam wrazenie, ze ludzie patrza na mnie, jakbym sie z choinki urwala, pomimo, ze mowilam przeciez poprawnie. Wyczucie co do tego, co w danej sytuacji wypada powiedziec przychodzi znacznie pozniej, tak samo jak gietkosc w mowieniu. Podobno wyznacznikiem dobrego wczucia sie w dany jezyk jest myslenie, a nawet snienie w nim .

Kocurko - to juz ktorys Twoj post, gdzie musze sie conajmniej usmiechnac. Masz wyjatkowe poczucie humoru - takie cierpkie. Przypomina mi sie na tym miejscu Twoj starszy post o mieszkaniu pod mostem - piszesz czasem niby smutne teksty, ale kazdy z nich zabarwiony jest jakas tam szczypta ironii i humoru. Mam propozycje kariery - moze zostaniesz satyrykiem? Bardzo Cie widze w tej roli - swietnie obserwujesz rzeczywistosc i widzisz bardzo wyraznie niedociagniecia innych i swoje.
To chyba to, czego Ci brak - nie korzystasz ze swoich talentow. Problem w tym, ze wcale nie wiesz, jaka chcialabys byc, ale jestes pewna, ze na pewno nie tym, kim juz jestes. To Cie bardzo hamuje.
Bardzo Cie rozumiem kiedy opisujesz poczucie beznadzieji i bezsensu. Jest ono spowodowane brakiem wyraznej wizji co do tego, czego wlasciwie chcesz od zycia, siebie i innych. Nie dziwie sie, ze nic Ci sie nie chce, bo w sumie jak ma sie chciec, kiedy nic nie ma sensu?
Najtrudniej jest ten sens znalezc.
Wiem, ze to zabrzmi gornolotnie, ale ten sens mieszka w nas samych, nie na zewnatrz. Wejrzyj w siebie. Mam dla Ciebie nawet kilka cwiczen:
  • Przypomnij sobie, kim chcialas byc, kiedy bylas dzieckiem. Wypisz na kartce nawet najbardziej odjechane pomysly. (Ja tam chcialam byc miedzy innymi z zawodu ksiezniczka , a wiec nie ma granic).
  • Usiadz w ciszy na jakies 20 minut i wyobraz sobie swoj idealny dzien. Zacznij od idealnego poranka z idealnym sniadaniem, skoncz na polozeniu sie do lozka. Kim jestes? Jak zyjesz? Spisz sobie taka fantazje na kartce.
  • Wyobraz sobie, ze masz do dyspozycji 5 zyć. Kim jestes w kazdym z nich? Zapisz refleksje!
(Cwiczenia oczywiscie nie moje, tylko profesjonalnego coacha, ktory pomaga w wyborze kariery. Ksiazka niedostepna w PL).


Przytoczylam te cwiczenia, bo dla mnie byly one kolosalnie wazne - zdalam sobie sprawe, co mnie kreci, co kocham, do czego tesknie - a o czym dawno zapomnialam. Moze i Tobie sie przydadza (lub innym dziewczynom).

Mysle, ze brakuje Ci celu i pasji Kocurko, dlatego nie ma co probowac sie motywowac, dopoki sie nie dowiesz, w jakim celu masz to robic.
__________________


Be the change you want to see in the world!
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-12-29 14:49:51


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 22:29.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.