Stemple do brwi - hit czy... jednak kit? Te zdjęcia mówią wszystko

Chociaż coraz częściej mówi się, że wyraziste, graficzne brwi są w odwrocie (kobiety wybierają bardziej naturalne warianty), to wciąż wiele z nas ceni sobie look a'la Cara Delevingne. Na fali popularności mocno podkreślonych brwi powstało sporo gadżetów - m.in. szablony pomagające "odrysować" idealny kształt oraz stemple do brwi. Jednak te ostatnie chyba nie do końca spełniły nadzieje, które w nich pokładano.Pamiętacie Vamp Stamp do kresek na powiekach? Brow Stamps działają na tej samej zasadzie - to po prostu stempelki w kształcie łuków brwiowych, które zanurzamy w załączonym cieniu i przyciskamy do brwi. Sama idea jest bez zarzutu (kto by nie chciał idealnych brwi w 3 sekundy?), ale w praktyce... nie jest tak wesoło. A raczej jest, tyle tylko, że aż za bardzo ;)Brow Stamps wzbudziły ogromne zainteresowanie a w mediach społecznościowych zaroiło się od tutoriali i testów. Część kobiet rzeczywiście jest zadowolona (głównie Azjatki), jednak nie da się ukryć, że dominują raczej... wpadki. W czym problem? Przede wszystkim w kształcie - co prawda Brow Stamps występują w kilku wariantach, jednak to wciąż za mało, bo ile twarzy, tyle różnych łuków brwiowych. Raczej trudno stworzyć szablon uniwersalny. Kłopotliwy okazuje się także sam kosmetyk - proszek, który odciskamy na brwiach podobno nie należy do najtrwalszych i łatwo się rozmazuje np. pod wpływem potu. Efekty są komiczne.

Wyświetl ten post na Instagramie

Chociaż Brow Stamps nie są bardzo drogie (można je kupić już za 6 $ - ok. 24 zł), patrząc na instagramowe testy mamy wrażenie, że jednak nie do końca o to chodziło z tym gadżetem...