Reklama

Posiadanie sztucznej opalenizny nie jest już faux pas. A to za sprawą coraz lepszych kosmetyków dostępnych na rynku, które dają efekty do złudzenia przypominające naturalną opaleniznę. Ale czy to możliwe, aby produkty, których różnica cenowa to prawie 130 zł działały tak samo? Postanowiłyśmy to sprawdzić.

Reklama

Zobacz także: To najpopularniejszy, nieświadomy błąd podczas używania samoopalacza. Pewnie też go popełniasz

Samoopalacze w piance

Swoją przygodę ze sztucznym opalaniem zaczęłam około dwa lata temu. Choć nie jestem posiadaczką alabastrowej cery, moja skóra pod wpływem promieni słonecznych jedynie czerwieni się. Z tego powodu sięgnęłam latem po pierwsze samoopalacze. Szybko dostrzegłam, że balsamy brązujące, kremy i spraye nie są dla mnie. Za to polubiłam się ze słynną pianką Lirene i to był mój pierwszy hit do przyciemniania skóry.

Kolejnym ważnym krokiem było zakupienie specjalnej rękawicy do nakładania pianki samoopalającej. Jakiś czas później w moje ręce wpadł samoopalacz marki MineTan w wersji Coconut. Już po pierwszym użyciu stwierdziłam, że na długo się z nim nie rozstanę.

Pianka samoopalająca za 160 zł, MineTan Coconut Foam

MineTan Coconut Foam kosztuje ok. 160 zł i jest to kosmetyk dostępny tylko online. Daje przepiękny brązowy kolor, bez pomarańczowych tonów. Opalenizna jest złocista i naturalna, ale posiada oliwkową poświatę. Daje także możliwość kontrolowania mocy opalenizny - zostawiając produkt na skórze od jednej do trzech godzin, uzyskamy odpowiednio od naturalnej do ciemnej opalenizny.

Jedną z bardzo dużych zalet produktu jest jego zapach – nie posiada charakterystycznej woni utleniającego się produktu do opalania, a przynajmniej jest ona przykryta zapachem kokosa. Opalenizna utrzymuje się przez ok. tydzień, jeśli dobrze dbamy o skórę, regularnie ją nawilżając. Jest to bowiem pianka, która wyjątkowo mocno wysusza skórę. Może pozostawiać widoczne plamy, gdy skóra zaczyna się łuszczyć - wtedy z pomocą przychodzi rękawica do zdejmowania samoopalacza lub mocny peeling. Choć uwielbiam ten produkt, ze względu na wysoką cenę zaczęłam szukać zamiennika.

mat. prasowe

Pianka samoopalająca za 22 zł

O piance St.Moriz słyszałam już wcześniej, jednak nigdy nie zdecydowałam się jej przetestować. Ostatecznie skusiła mnie promocja w Kontigo – piankę w wersji Fast Tan kupiłam za 35 złotych. Po użyciu tej pianki i nie mogłam uwierzyć, że produkt tańszy o 80% może dawać tak podobny efekt. Obecnie można kupić go nawet za 22 zł. St.Moriz również posiada wstępny kolor (jest on zdecydowanie bardziej brązowy niż MineTan) oraz możliwość regulowania jego intensywności, poprzez czas na jaki pozostawimy produkt na skórze. Tańszy mus nie ma tak chłodnego koloru, jak droższa pianka, ale nadal nie jest to typ pomarańczowej opalenizny z tubki.

Pianka St.Moriz jest trochę bardziej wodnista, co w mojej ocenie jest dobre, bo mamy więcej czasu na równomierne rozprowadzenie produktu zanim wniknie barwnik. Jednak największym plusem, który odróżnia go od MineTan, jest fakt, że St.Moriz dużo mniej wysusza skórę. Jego zapach przypomina pinacoladę, niestety, gdy się utlenia, w przeciwieństwie do MineTan, wydziela charakterystyczny zapach samoopalacza. Udaje się go przykryć intensywnie perfumowanym balsamem, jednak wielu osobom może on przeszkadzać. Niestety, szybciej spłukuję się ze skóry, a opalenizna blednie z każdym dniem. Na szczęście, gdy schodzi, nie pozostawia plam.

mat. prasowe

Zaskoczona podobieństwem postanowiłam także porównać same buteleczki i ich zawartość. Składy są niemal identyczne, różnią się tylko proporcjami składników i barwników. Ciężko stwierdzić, który produkt jest lepszy – jeden ma ładny zapach, drugi mniej wysusza, ale oba pod względem jakości opalenizny nie różnią się znacznie. Natomiast patrząc na różnicę w cenię, ciężko nie zdecydować się na tańszy, i też łatwiej dostępny stacjonarnie, samoopalacz z St.Moriz.

Reklama

Zobacz także: Szybki i tani sposób na opaleniznę - ten produkt z każdego kosmetyku zrobi samoopalacz!

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane