Reklama

Każda dieta odchudzająca nieco rozregulowuje naszą przemianę materii. A każde ponowne przytycie podnosi punkt równowagi ciała (tzw. „set point”), do którego organizm będzie dążył, zwalniając metabolizm, kiedy znowu będziesz starała się zrzucić kilogramy.Dlatego tak ważne jest, by szczególnie pilnować się w tygodniach tuż po zakończeniu odchudzania. Naukowcy z Uniwersytetu z Maastricht przeprowadzili badanie, które dowodzi, że włączenie jednego składnika pokarmowego do menu po odchudzaniu powoduje, że efekt jo-jo nie występuje lub występuje w ograniczonym zakresie.

Reklama

Ten rewolucyjny składnik to białko

Jak tego dowiedziono? 113 ochotników odchudzało się przez cztery tygodnie, stosując bardzo niskokaloryczną dietę. Jej efektem był 5-10-procentowy spadek masy ciała. Następnie podzielono uczestników badania na dwie grupy i przez sześć miesięcy obserwowano ich dietę - jednej z nich dodano do zwykłego menu 30 gramów białka. Efekt? Ta grupa lepiej poradziła sobie z utrzymaniem nowej, niższej wagi. Naukowcy tłumaczą to zjawisko zwiększonym poczuciem sytości, szybszym metabolizmem podczas snu i poprawioną termogenezą po spożyciu białka. Proste, prawda? Jesz, co chcesz (byle bez łasuchowania!) i dodajesz… no właśnie, co?

Rodzaj białka ma znaczenie

Białko białku nierówne! Badania dowodzą, że jako odstraszacze jo-jo najlepiej sprawdzają się ryby i białko serwatkowe. Dlaczego? Udowodniono, że najskuteczniej zmniejszają apetyt. Jak? Uwaga, trzeba się skupić, oto cytat z rewelacyjnej książki Gerarda E. Mullina „Zadbaj o równowagę mikroflory jelitowej” (gorąco polecamy!):

Ryby wywierają ten wpływ poprzez podniesienie poziomu tryptofanu we krwi, aminokwasu będącego prekursorem i cząsteczką sygnałową serotoniny (…). A białko serwatkowe nie tylko wpływa na hormony normujące apetyt, lecz także wywołuje korzystniejsza odpowiedź insulinową i niższy wzrost poziomu glukozy we krwi niż inne formy białka.

Przetłumaczyć? Robi się. Ryby i białko serwatkowe powodują, że do krwi wydziela się hormon szczęścia (serotonina), który z kolei hamuje wydzielanie hormonu głodu (greliny). Po prostu nie chce ci się jeść! A białko serwatkowe działa podwójnie, bo pobudza też wydzielanie hormonu sytości (czyli leptyny), oraz ma tę magiczną zdolność, że dzięki niemu poziom cukru we krwi po posiłkach wzrasta wolniej - jest takim cukrzycowym strażnikiem!

Dlaczego nie mięso?

Żywieniowcy odradzają jednak dodawanie białka w postaci mięsa. Dlaczego, skoro to też białko? Oddajmy głos Gerardowi E. Mullinowi.

Istnieją wiarygodne dowody na to, że spożywanie czerwone mięso (…) naszpikowane antybiotykami i hormonami, pochodzące od zwierząt karmionych kukurydzą i soją modyfikowaną genetycznie (…), wpływa na przyrost masy ciała. (…) Czerwone mięso i jego przetwory obfitują w prozapalne tłuszcze i antybiotyki, które w takich dawkach mogę prowadzić do tycia (…).
Reklama

Ten problem dotyczy także mięsa białego. Na szczęście do krótkiej listy pokarmów białkowych, które wspomagają odchudzanie, można dopisać też chudy nabiał i jajka. Pysznie tym bardziej, że o ile ryby są łatwo dostępne, to białko serwatkowe nie występuje w naturze, a jest produktem ubocznym produkcji przetworów mlecznych i można je spożywać w postaci białkowych proszków mieszanych z płynami (dostępne w sklepach z odżywkami dla sportowców). Zatem brawo jajka!Życzymy powodzenia w utrzymaniu wagi :)A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak się odżywiać, by już nigdy nie musieć się odchudzać i walczyć z jo-jo, sięgnij po książkę „Zadbaj o równowagę mikroflory jelitowej” Gerarda E. Mullina (Galaktyka, 59,90 zł)

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane