Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz. 5.

[Asji]

Napisane przez MonikaFaustyna

Ja jak byłam mała to marudziłam... dopóki moja mama się nie wściekła i nie powiedziała: a spróbuj chociaż. Dzięki takiej polityce mojej mamy polubiłam pomidory, cebulę, serduszka, wątróbkę... i sporo innych rzeczy.

To jest fajne podejście, moi rodzice niestety w ogóle mnie nie potrafili zachęcić do jedzenia, a byłam niezłym niejadkiem. Wspomnienia z dzieciństwa gdy musiałam zjeść jakiś posiłek są straszne, potrafiłam siedzieć nad talerzem godzinami a rodzice nie odpuścili dopóki nie zjadłam, oczywiście nie przyjmując do wiadomości, że coś może mi zwyczajnie nie smakować Brrr

A ludzie idealni zawsze sprawiają, że zastanawiam się, czemu cały ich ideał polega na poświęcaniu się tylko i wyłącznie jakiejś pracy, pasji itp. a poza tym, są samotne...

Może zwyczajnie podoba się im życie singla? Nie każdego samotność uwiera.

chyba często to jest coś za coś. Nie spotkałam jeszcze osoby mającej udane życie osobiste i jednocześnie super pracę marzeń, która wiąże się z hobby, zainteresowaniami itp.

Ja znam całkiem sporo osób będących w szczęśliwych związkach, a jednocześnie mających świetną pracę, taką jaką zawsze chcieli mieć.

[Mother Hedgehog]

Napisane przez Chatul

No tak, to nie jest miłe. Z drugiej strony, często takie dawne wątki to tzw. trupy w szafie. Ktoś zakłada wątek, w którym opisuje jakiś problem, a potem się okazuje, że ten problem to czubek góry lodowej. I wychodzi na to, że problem opisany w drugim wątku bezpośrednio wynika z tego, który był opisany w pierwszym.

Prawie jak PROBLEMY W RAJU

[visionAM]

Napisane przez Chatul

No tak, to nie jest miłe. Z drugiej strony, często takie dawne wątki to tzw. trupy w szafie. Ktoś zakłada wątek, w którym opisuje jakiś problem, a potem się okazuje, że ten problem to czubek góry lodowej. I wychodzi na to, że problem opisany w drugim wątku bezpośrednio wynika z tego, który był opisany w pierwszym.

To owszem, zdarza się.
Ja jednak miałam sytuacje wyciągania moich wypowiedzi nie dotyczących tematu. Nawet kiedyś w jakimś wątku dziewczyna mi nawrzucała od pryszczatych itp. bo widziała, że się udzielam w wątku o trądziku a nie o tym był temat, na który się tam wypowiadałam

Napisane przez SoBitterSoSweet

Dziwi mnie ten pogląd, zwłaszcza w naszych polskich realiach, gdzie często taka wyprowadzka oznacza wynajmowanie pokoju w jakiś mieszkaniu studenckim, nieraz jeszcze dzielenie tego pokoju z kimś, bo młodych ludzi bardzo często nie stać na kupno lub samodzielny wynajem mieszkania.

No ale to już jest mega dorosłość.

A od kiedy dorosłość oznacza mieszkanie w swoim mieszkaniu/domu?
Mało kogo teraz stać na zakup mieszkania czy budowę domu i mówię tu o ludziach w okolicy 30stki, a nie dwudziestolatkach. Dla mnie wyprowadzenie się z domu i utrzymywanie samodzielne jest dorosłością. A że się tymczasowo mieszka w mieszkaniu ze znajomymi to co w tym złego? Ważne, że się pracuje i utrzymuje za swoje, a nie za rodziców. To jest dorosłość...

[Mother Hedgehog]

.

[SoBitterSoSweet]

no a jak ktoś mieszka z rodzicami ale też się utrzymuje za swoje, to już nie jest dorosły?

To że się mieszka z rodzicami nie oznacza że się od nich ciągnie kasę.

Bo o to mi chodziło, że tutaj osoby mieszkające z rodzicami są uważane za jakieś nieogarnięte życiowo a to wcale tak nie musi być. W sumie o to mi bardziej chodzi, o traktowanie takich osób jako gorsze.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Mother Hedgehog

To ja się przyznam. U mnie jest taka dupa, bieda i pożal się boże nudostan, że daleko mi do ideału.
I zaraz będzie, a jak można się nudzić? No kurde można, jak się nie ma pieniędzy to siedzi się w domu lub chodzi na spacery po osiedlu ale po paru latach staje się to tak męczące, że już nic się nie chce i pozostaje jedynie nuda i użalanie się nad brakiem pracy i ewentualnie, krzyżówki, wizaż, książki.
Więc ja akurat nie rozumiem armii pt. "ja się nigdy nie nudzę, ba nie mam czasu na nudę".

Nie wiem, jak to się miało do posta o chamskich ludziach, uważających, że tylko ci co mają własne mieszkania są zaradni a reszta to plebs.
My też nie mamy własnego mieszkania, bo nas nie stać a sami sobie radzimy. Mój brat mieszka u rodziców, ale pracuje i nie żeruje na nich. W jego przypadku nie ma taryfy ulgowej, że u ojca itp. Od niego ojciec więcej wymaga, niż od reszty, więc nie ma tam lajtowej posadki. Robią nie ważne czy zima, czy święta.

Co do ideałów... fajnie jak komuś się życie tak ułożyło, że ma i piękny związek i pracę marzeń, ratuje świat itd. Oby im się szczęściło .

[visionAM]

Napisane przez SoBitterSoSweet

no a jak ktoś mieszka z rodzicami ale też się utrzymuje za swoje, to już nie jest dorosły?

To że się mieszka z rodzicami nie oznacza że się od nich ciągnie kasę.

Bo o to mi chodziło, że tutaj osoby mieszkające z rodzicami są uważane za jakieś nieogarnięte życiowo a to wcale tak nie musi być. W sumie o to mi bardziej chodzi, o traktowanie takich osób jako gorsze.

Zalezy jak takie mieszkanie z rodzicami wygląda, a tego się nigdy nikt do końca nie dowie
Ciężko zniwelować stereotyp, że jak się mieszka z rodzicami to się nie jest w 100% samodzielnym. Ja pod tym względem ludzi nie osądzam,ale szczerze mówiąc z moich znajomych z rodzicami mieszkają jedynie osoby, które:
- mieszkają na wsi i pomagają w gospodarstwie
- mają ciężko chore rodzeństwo albo jednego rodzica i im pomagają
- studiują w swoim rodzinnym mieście
- nie mają pracy
- mają pracę, ale zarabiają bardzo mało
- tak jest im po prostu wygodniej

Mało znam osób, które mieszkają z rodzicami, bo mieszkają i dokładają się do rachunków oraz utrzymują same. Mogę je wymienić na palcach jednej ręki.

A dla mnie w sumie jak ktoś ma dobrą pracę, mieszka z rodzicami i ma te przykładowe 25 lat, a nie dokłada się do niczego to tak po prostu... jakoś dziwnie Po prostu trochę tego nie rozumiem.

[Mother Hedgehog]

Napisane przez MonikaFaustyna

Nie wiem, jak to się miało do posta o chamskich ludziach, uważających, że tylko ci co mają własne mieszkania są zaradni a reszta to plebs.
My też nie mamy własnego mieszkania, bo nas nie stać a sami sobie radzimy. Mój brat mieszka u rodziców, ale pracuje i nie żeruje na nich. W jego przypadku nie ma taryfy ulgowej, że u ojca itp. Od niego ojciec więcej wymaga, niż od reszty, więc nie ma tam lajtowej posadki. Robią nie ważne czy zima, czy święta.

Co do ideałów... fajnie jak komuś się życie tak ułożyło, że ma i piękny związek i pracę marzeń, ratuje świat itd. Oby im się szczęściło .

To było do fragmentu o ludziach idealnych na wizazu. ja przyznalam, ze idealna nie ejstem a zycia jak z zurnala tez nie mam.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Mother Hedgehog

To było do fragmentu o ludziach idealnych na wizazu. ja przyznalam, ze idealna nie ejstem a zycia jak z zurnala tez nie mam.

Ja też nie... nie wiem czy chciałabym być chodzącym ideałem

[SoBitterSoSweet]

Napisane przez visionAM

Zalezy jak takie mieszkanie z rodzicami wygląda, a tego się nigdy nikt do końca nie dowie
Ciężko zniwelować stereotyp, że jak się mieszka z rodzicami to się nie jest w 100% samodzielnym. Ja pod tym względem ludzi nie osądzam,ale szczerze mówiąc z moich znajomych z rodzicami mieszkają jedynie osoby, które:
- mieszkają na wsi i pomagają w gospodarstwie
- mają ciężko chore rodzeństwo albo jednego rodzica i im pomagają
- studiują w swoim rodzinnym mieście
- nie mają pracy
- mają pracę, ale zarabiają bardzo mało
- tak jest im po prostu wygodniej

Mało znam osób, które mieszkają z rodzicami, bo mieszkają i dokładają się do rachunków oraz utrzymują same. Mogę je wymienić na palcach jednej ręki.

A dla mnie w sumie jak ktoś ma dobrą pracę, mieszka z rodzicami i ma te przykładowe 25 lat, a nie dokłada się do niczego to tak po prostu... jakoś dziwnie Po prostu trochę tego nie rozumiem.

No to może ja patrzę pod kątem tego jak jest w moim otoczeniu i pod swoim. Owszem znam też przypadek gdzie rodzice+ trójka dzieci siedzą na 36m2 a dwie dorosłe córki nawet się dołożą do niczego.

Ale poza tym wśród moich znajomych mieszkających z rodzicami normą jest że pracują i dokładają się do domu.

Po prostu dziwi mnie szufladkowanie ludzi z tego względu i tyle.



Zresztą ja jestem przeciwniczką wszelkiego rodzaju szufladkowania, stereotypów i uogólnień i bardzo mnie one drażnią i irytują.

[Heroldin]

Napisane przez drabineczka

A co myślicie właśnie o nazywaniu pupili w stylu; Aga, Maks, nie wiem Karol Patryk Helmut itp?

Moje wszystkie zwierzaki mają {i miały} "ludzkie" imiona.

Napisane przez Taranka

ale PRZETWORY MUSZĄ BYĆ.

Matko kochana, jak ja Ci zazdroszczę ! Nie ma to jak domowe przetwory. U mnie robił je Ojciec. Gdy Go zabrakło, jedynie pamięć o ich smaku pozostała. Ech te gruszki w kwaśno-słodkiej zalewie, ech te marmolady i konfitury ...

Napisane przez MonikaFaustyna

Po prostu moja znajoma nigdy jasno nie powiedziała, czego nie lubi.

Oj, miałabyś ode mnie listę na parę stron.

Napisane przez Fela Von Helvete

Imprezy to też jest dla mnie męczarnia, bo czuję się strasznie niezręcznie

Jak ja Cię rozumiem. Ile niemalże ekwilibrystycznych umiejętności potrzeba, że by się wykręcić .

Napisane przez MonikaFaustyna

Ja zawsze wychodzę jak Filip z konopi, bo nigdy nie pamiętam dat imienin... bo z urodzinami często mam problem.

Toż w Holandii na każdym kroku - w marketach, w sklepie papierniczym, księgarni, czymś podobnym jak u nas "budka Ruchu" można kupić de verjaardagskalender. U mnie wisi w WC {} i nie mam problemu z zapominaniem.

[Kadin_]

Napisane przez MonikaFaustyna

No właśnie takie zachowanie mnie dziwi i ciekawi. Bo jak ktoś czegoś może nie lubić, skoro nawet nie spróbował? Ja to czego nie lubię, próbowałam i wiem, że nie lubię, bo mi nie smakuje.

Normalnie. Nigdy nie spróbuje wątróbki, flaczków, golonki, podrobów, kaszanki i innych gadżetów. Sam widok sprawia że mam odruchy wymiotne to mimo to mam się męczyć i spróbować ? Dopiero wtedy mogę powiedzieć " nie jem tego- nie lubie" ?

Napisane przez lagerfeldised

To jest właśnie niedojrzałe podejście do posiadania psa. Powinno się wybierać rasę względem charakteru i możliwości, a to przewidzieć można tylko przy psie z dobrej hodowli (nie z każdej zrzeszonej).

Poza tym, moi sąsiedzi z bloku chcieli mieć właśnie Yorka, ale nie płacić za niego dużo... No to mają jazgoczącego, czarnego szczura, którego rodzice koło Yorka może stali
Oczywiście, to nie jest dowodem na to, że tak jest zawsze, tylko ma zobrazować to, że jak bierzemy psa bez metryki, to nawet jeżeli jakimś cudem mamy 100% pewności, że tatuś i mamusia wyglądali jak York (chyba musielibyśmy zrobić testy DNA ) to już dziadkowie mogli mieć gen niosący, np. zakręcony ogonek, białą sierść, klapnięte uszy, czy czego tam sobie nie życzymy w wyglądzie Yorka.

Pewnie, jak już nam wyrośnie na szczura, to i tak będziemy go kochać, ale skoro tak, to po co w ogóle płacić za psa, jak można go adoptować?


A miałam nic już nie pisać w tym temacie... Ale się we mnie gotuje jak widzę takie rzeczy

Rób to co ja - dwa oddechy i przewijam stronę w dół. Szkoda naszego czasu.

Napisane przez Heroldin

Moje wszystkie zwierzaki mają {i miały} "ludzkie" imiona.


Matko kochana, jak ja Ci zazdroszczę ! Nie ma to jak domowe przetwory. U mnie robił je Ojciec. Gdy Go zabrakło, jedynie pamięć o ich smaku pozostała. Ech te gruszki w kwaśno-słodkiej zalewie, ech te marmolady i konfitury ...


Oj, miałabyś ode mnie listę na parę stron.


Jak ja Cię rozumiem. Ile niemalże ekwilibrystycznych umiejętności potrzeba, że by się wykręcić .


Toż w Holandii na każdym kroku - w marketach, w sklepie papierniczym, księgarni, czymś podobnym jak u nas "budka Ruchu" można kupić de verjaardagskalender. U mnie wisi w WC {} i nie mam problemu z zapominaniem.

U mnie to samo

[Oh Peggy Brown]

Napisane przez Duszaniola

To ja mam nieraz coś takiego jak wizaż czytam. Tu się nie można nudzić, można jadać tylko zdrowe rzeczy i idealnie zbilansowane, a nie jakieś byle co z supermarketu, TŻ musi być idealny, bo inaczej do strzału, wyrażać się też tylko idealnie, humorów nie mieć, koniecznie na studiach pracować, a najlepiej pracować i robić jeszcze drugi kierunek itd itp.

Przesadzasz To że ktoś studiuje i pracuje nie oznacza, że oczekuje, że Ty będziesz to robić. Nic nie mam do ludzi, którzy nie pracują.

[olinka123]

Napisane przez --Olka--

Zgadza się, dlatego napisałam: "Rozumiem, że jeszcze z praktykami można różnie trafić i się wymigiwać potem". Ale zwróć uwagę na podstawową różnicę, o którą mi chodziło - ty poszłaś na praktyki, które okazały się niewypałem, ale chciałaś zobaczyć "przyszłość" od środka, strony praktycznej. Mnie po prostu dziwi fakt, że niektórzy od początku W OGÓLE nie mają ochoty iść na takie praktyki, na ŻADNE praktyki, bo: "nie będę robił za darmo/co mnie to obchodzi/nie chce mi się".

No chyba że tak. Ale wiesz, też się zastanawiałam nad pracą (już miałam załatwioną, kwestia jednego telefonu). I rozumiem osoby, które wolą iść do pracy, bo np. utrzymują się same na studiach, i każdy grosz się dla nich liczy. A tu, jakby nie patrząc, pracuje się 6 tygodni za darmo, więc taki ktoś traci pensję z 6 tygodni.
Ale wiem o co Ci chodzi, z tym 'tumiwisizmem' odnośnie praktyk się zgadzam Ja po moich wiem, że nigdy przenigdy nie pójdę pracować do banku

[Melkorka]

Napisane przez drabineczka

Mój kot ma bardzo.. ludzkie imię. A co myślicie właśnie o nazywaniu pupili w stylu; Aga, Maks, nie wiem Karol Patryk Helmut itp?

Dla mnie Maks to zawsze było psie imię, pamiętam jak kieeeedyś usłyszałam, że jakiś chłopak ma tak na imię to nie mogłam się nadziwić jak ktoś mógł zostać nazwany psim imieniem

[titina]

Napisane przez Melkorka

Dla mnie Maks to zawsze było psie imię, pamiętam jak kieeeedyś usłyszałam, że jakiś chłopak ma tak na imię to nie mogłam się nadziwić jak ktoś mógł zostać nazwany psim imieniem

Maksymilian to psie imię? Nie wydaję mi się.

Bardzo nie podoba mi się że ludzie nazywają psy ludzkimi imionami. Uważam to za brak taktu i wyobraźni. Widywałam już psy o imionach Piotruś, Emilka itp. A jest tyle fajnych i zabawnych imion którymi można zwierzęta nazwać.

[Melkorka]

Napisane przez titina;36228851[B

]Maksymilian to psie imię? Nie wydaję mi się. [/B]

Bardzo nie podoba mi się że ludzie nazywają psy ludzkimi imionami. Uważam to za brak taktu i wyobraźni. Widywałam już psy o imionach Piotruś, Emilka itp. A jest tyle fajnych i zabawnych imion którymi można zwierzęta nazwać.

Dla mnie Maks bardziej pasuje do psa, takie jest moje odczucie. A o psie o imieniu Maksymilian jeszcze nie słyszałam ...

[boinnenazwybylyzajete]

Napisane przez titina

Bardzo nie podoba mi się że ludzie nazywają psy ludzkimi imionami. Uważam to za brak taktu i wyobraźni. Widywałam już psy o imionach Piotruś, Emilka itp. A jest tyle fajnych i zabawnych imion którymi można zwierzęta nazwać.

Dlaczego brak taktu?

[asta9126]

Napisane przez MonikaFaustyna

No właśnie takie zachowanie mnie dziwi i ciekawi. Bo jak ktoś czegoś może nie lubić, skoro nawet nie spróbował? Ja to czego nie lubię, próbowałam i wiem, że nie lubię, bo mi nie smakuje.

We mnie to budzi takie jakieś współczucie, nie wiem czemu, zwłaszcza jeśli ktoś nie lubi warzyw czy owoców. Bo jeśli chodzi o jakieś mięsne wyroby np. galaretki, kaszanki, flaki i takie rzeczy, które nie mają zbyt dużo wartości odżywczych to jeszcze można sobie darować.

Albo jeszcze jedna ciekawa sprawa, jak ktoś przyrządzi coś w niewłaściwy sposób i uważa, że to jest blee.

Ja kiedyś nie lubiłam szpinaku, bo moja mama zawsze jadła taką papkę z jajkiem. Polubiłam dopiero niedawno, gdy spróbowałam u koleżanki makaronu ze szpinakiem i serem feta - zupełnie co innego.

---------- Dopisano o 11:22 ---------- Poprzedni post napisano o 11:18 ----------

Napisane przez Kadin_

Normalnie. Nigdy nie spróbuje wątróbki, flaczków, golonki, podrobów, kaszanki i innych gadżetów. Sam widok sprawia że mam odruchy wymiotne to mimo to mam się męczyć i spróbować ? Dopiero wtedy mogę powiedzieć " nie jem tego- nie lubie" ?


Rób to co ja - dwa oddechy i przewijam stronę w dół. Szkoda naszego czasu.

U mnie to samo

Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do wegetarianizmu. Jeszcze pierś z kurczaka mogę zjeść albo jakąś wędlinę, ale wychodzę z założenia, że mięso nie jest niezbędne do funkcjonowania.

[titina]

Napisane przez Melkorka

Dla mnie Maks bardziej pasuje do psa, takie jest moje odczucie. A o psie o imieniu Maksymilian jeszcze nie słyszałam ...

Maks to jest właśnie zdrobnienie od imienia Maksymilian.

Napisane przez boinnenazwybylyzajete

Dlaczego brak taktu?

Dlatego że mając na imię np. Emilia, nie poczułabyś się miło gdyby ktoś obok wołał Emilka do nogi..

Jest tyle fajnych i zabawnych imion dla zwierząt, po co sięgać po ludzkie?

Napisane przez asta9126

Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do wegetarianizmu. Jeszcze pierś z kurczaka mogę zjeść albo jakąś wędlinę, ale wychodzę z założenia, że mięso nie jest niezbędne do funkcjonowania.

Bo faktycznie nie jest

[invisible_01]

Napisane przez titina

Dlatego że mając na imię np. Emilia, nie poczułabyś się miło gdyby ktoś obok wołał Emilka do nogi..

Jest tyle fajnych i zabawnych imion dla zwierząt, po co sięgać po ludzkie?

Ja chyba jestem jakaś dziwna, ale wcale bym się nie oburzyła, gdyby ktoś nazwał pieska moim imieniem Miałoby mi to ujmować, że zwierzę ma na imię tak jak ja-człowiek? Że niby to jakaś obraza? Chyba czasami trzeba mieć trochę dystansu...

[boinnenazwybylyzajete]

Napisane przez titina

Dlatego że mając na imię np. Emilia, nie poczułabyś się miło gdyby ktoś obok wołał Emilka do nogi..

Jest tyle fajnych i zabawnych imion dla zwierząt, po co sięgać po ludzkie?

No, ale jak komuś podoba mi się Emilka, a nie ma/nie chce/nie może mieć dziecka np żeby je tak nazwać, to co w tym złego? Raczej byłoby mi miło, że komuś tak podoba się moje imię, że nazwał nim pupila

[invisible_01]

Napisane przez boinnenazwybylyzajete

Raczej byłoby mi miło, że komuś tak podoba się moje imię, że nazwał nim pupila

Tak samo uważam

[WhiteCherry]

Napisane przez invisible_01

Ja chyba jestem jakaś dziwna, ale wcale bym się nie oburzyła, gdyby ktoś nazwał pieska moim imieniem Miałoby mi to ujmować, że zwierzę ma na imię tak jak ja-człowiek? Że niby to jakaś obraza? Chyba czasami trzeba mieć trochę dystansu...

mnie też takie coś by nie ruszyło ;] prędzej bym się uśmiechnęła niż biła pianę o taką pierdołę.

ja tam wolę ludzkie imiona dla zwierząt niż jakieś Pimpki, Puśki itp.
mój kot miał na imię Marcel ;-)
dużo jest takich imion, które często daje się zwierzętom, np. Kajtek dla psa, Basia dla kozy

[invisible_01]

Napisane przez WhiteCherry

mnie też takie coś by nie ruszyło ;] prędzej bym się uśmiechnęła niż biła pianę o taką pierdołę.

ja tam wolę ludzkie imiona dla zwierząt niż jakieś Pimpki, Puśki itp.
mój kot miał na imię Marcel ;-)
dużo jest takich imion, które często daje się zwierzętom, np. Kajtek.

Moja koleżanka ma kota Zygmunta Powinnam jej powiedzieć, że obraziła wszystkich Zygmusiów świata.

[WhiteCherry]

Napisane przez invisible_01

Moja koleżanka ma kota Zygmunta Powinnam jej powiedzieć, że obraziła wszystkich Zygmusiów świata.

niech zwraca się do niego pieszczotliwie Zygi

[invisible_01]

Napisane przez WhiteCherry

niech zwraca się do niego pieszczotliwie Zygi

Zygi Chajzer

[Kadin_]

Napisane przez asta9126

We mnie to budzi takie jakieś współczucie, nie wiem czemu, zwłaszcza jeśli ktoś nie lubi warzyw czy owoców. Bo jeśli chodzi o jakieś mięsne wyroby np. galaretki, kaszanki, flaki i takie rzeczy, które nie mają zbyt dużo wartości odżywczych to jeszcze można sobie darować.

Albo jeszcze jedna ciekawa sprawa, jak ktoś przyrządzi coś w niewłaściwy sposób i uważa, że to jest blee.

Ja kiedyś nie lubiłam szpinaku, bo moja mama zawsze jadła taką papkę z jajkiem. Polubiłam dopiero niedawno, gdy spróbowałam u koleżanki makaronu ze szpinakiem i serem feta - zupełnie co innego.

---------- Dopisano o 11:22 ---------- Poprzedni post napisano o 11:18 ----------



Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do wegetarianizmu. Jeszcze pierś z kurczaka mogę zjeść albo jakąś wędlinę, ale wychodzę z założenia, że mięso nie jest niezbędne do funkcjonowania.

Ja to samo Na codzień jem cycki kurczaka bądź wędline ( białe, żyłki i inne pierdoły ładnie odkrajam nożykiem ). Może raz na 2 mc zjem schabowego czy mielonego. Mielone jem tylko w domu i u Tżta, bo wiem że mięso nie jest kupne tzn. z tacek czy opakowań tylko wybiera się mięso i na naszych oczach panie mielą. Z pasztetem to samo - jem tylko jak teściu zrobi, bo wiem co tam jest

[Melkorka]

Napisane przez titina

Maks to jest właśnie zdrobnienie od imienia Maksymilian.

Tak, ale też Maks to odrębne imię. I to właśnie to imię kojarzy mi się z psem, a nie Maksymilian.

[ciri15]

Napisane przez siarka40

no, jesli skladacie sie na produkty zywieniowe i dochodzi do takich sytuacji, to irytacje rozumiem^^.


dawaj.

Przypomniało mi się jak szła sobie do drugiego pokoju z torebką szynki z zamiarem zjedzenia wszystkiego, ja to zauważyłam i pytam: "Co Ty robisz?", na co ona: "A bo Ty to zawsze mówisz, że ja długo kanapki robię"... I dlatego nie ukroiła sobie chleba, tylko samą szynkę chciała żreć. Jakbym tego nie zobaczyła to wieczorem by się okazało, że tajemniczo cała torebka szynki zniknęła.
Swoją drogą ona robi 2 kanapki 15 minut. I dlatego jak ja chcę zrobić sobie coś do jedzenia to mnie to irytuje. Ale w tej akurat sytuacji nie chciałam

Nie składamy się, ale to jest wspólne

---------- Dopisano o 12:12 ---------- Poprzedni post napisano o 12:09 ----------

Napisane przez SoBitterSoSweet

No bycie bluszczem, zjawisko z forum intymnego

W założeniu to chyba miało oznaczać owijanie się wokół faceta niczym bluszcz, osaczanie go, chęć nieustannej kontroli itd.

A wygląda to tak, że np dziewczyna pisze, że chciałaby mieć z facetem codzienny kontakt a on się do niej odzywa co trzy dni to zaraz jest nazywana bluszczem bo go ogranicza i nie rozumie jego potrzeby niezależności itd. A nikt nie popatrzy że po prostu ona ma większą potrzebę kontaktu z najbliższą osobą bo np takie ma usposobienie.

I innych wiele zachowań które przeze mnie i osoby z mojego otoczenia i nie tylko uważane są za normalne w związku, na wizażu są określane jako bycie bluszczem

To tylko takie moje obserwacje i przemyślenia ale chyba nie tylko ja to dostrzegam.

Zgadzam się w 100% i nic nie będę dodawać