Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III - Strona 107 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-03-15, 20:29   #3181
common
Raczkowanie
 
Avatar common
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: RP
Wiadomości: 342
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć

Prokrastynacja - ja 1:0.



Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość

Ojej, ale niefart ze studiami!
Może rozwiązaniem na ten rok mogą być jakieś kursy albo studia podyplomowe? jeśli znajdziesz coś, co Ci się realnie może przydać... albo jakieś prace dorywcze...

Ad. ziół, naprawdę polecam. Mi się takie bóle i ucisk w klatce pojawiły w grudniu, miałam stresującą końcówkę roku. Samoistnie minęły, bo stres minął, ale pod koniec stycznia znów się zaczęło i pojawiało się przy pomyśleniu o jakimkolwiek problemie. Piję zioła, które polecała Cindy, mieszanki: melisa, kozłek lekarski, lawenda lub melisa, lawenda, rumianek lub melisa, lawenda, szyszki chmielu. Widzę poprawę
Studia podyplomowe to duża inwestycja, ajednak chciałabym miec ten tytuł mgr Jeśli chodzi o pracę to udzielam korki na dużą skalę, także nie narzekam na brak zajęcia, a raczej na bezsens życia. Jestem zawieszona w przestrzeni, normalnej pracy finansowo nie opłaca mi się podejmować, bo z licencjatem to sobie mogę. A pracy poza zawodem sobie nie wyobrażam, bo gdzie. Sklep? Nie tego chcę.

Mam tak samo, pomyślę tyko o czyms stresujacym i od razu mnie łapie ' atak ' Piję właśnie rumianek, chociaż smak ma niekoniecznie gustowny.







Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość

Common, lubię Twój przekaz myśli, trafia do mnie .
Dzięki Cindy, to bardzo miłe


Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
To mantra powinna być.
Zgadzam się, złote słowa. Chociaż Mrożek juz mi bokiem wychodzi po zajęciach z jednym wykładowcą,gdy tłumaczyliśmy te wszystkie abstrakcje Mrożka, co było czasami katastrofą.

Cytat:
Napisane przez Lilith890502 Pokaż wiadomość

W ogole to witajcie po mojej dlugiej nieobecnosci. Mam problem gigant z sama soba, juz nie z motywacja, tylko ze soba. Jestem gruba, naprawde przytylam, bo nie potrafie sie zmusic do ruchu a za to.z obzeraniem sie mam problem gigant, poza tym nie robie nic, chyba ze wegetacja przed tv jest uznawana jako robienie czegos. , rozczulam sie nad soba w kolko jak mi zle i niedobrze. Musze cos zrobic tyko nie wiem od czego zaczac, ale dolazlam juz do takiego punktu ze nie moge tak dalej, tylko nie wiem jak sie za to zabrac
Ja robię tak, mniej a częściej. Zawsze jak sobie np układam plan ćwiczeń to na początku chce robić wszystkie możliwe ćwiczenia. Niestety nie dawałam rady. Teraz podchodzę do tego na spokojnie. Zawsze zaplanuje tyle ile wiem na 100%, że jestem w stanie zrobić.

Cześć grenouillette!


Cytat:
Napisane przez Koshatka Pokaż wiadomość
Od dwóch dni porażka totalna. Nawet planu dnia nie zrobiłam, nie mówiąc o jego wykonaniu. Totalna niemoc...
Biedna, też tak mam niestety.

Cytat:


T : Trzeba rzucić przeszłość za siebie. Słuchaj : złe rzeczy się zdarzają i nic się na to nie poradzi, jasne?
S : Jasne.
T : Błąd! Kiedy świat się od Ciebie odwraca, Ty też musisz się od niego odwrócić.

W moim [wolnym] tłumaczeniu : żeby zacząć żyć na prawdę, warto odciąć się grubą krechą [ na ile to możliwe] od wszystkiego co powoduje w Nas smutek.
Tak jak napisałaś na blogu - akceptacja samej siebie. To powinno być na pierwszym miejscu.

I jeszcze jeden dialog z Króla Lwa [ swoja drogą dochodzę po raz kolejny do wniosku, że to BARDZO mądra bajka!].
Rafiki zdzielił Simbę po głowie.
S : Ej, coś Ty, a to za co?
R : To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
S : Ale boli nadal.
R : Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski[U].
Kto by pomyślał, ze bajkach znajdziemy takie słowa.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość


Witam się w Wami z wieczora - podsumowanie dnia:
Posprzątałam dziecka pokój!!!!
Ugotowałam obiad.
Zaniosłam podanie do szkoły
Wpłaciłam pieniądze na konto
Umyłam głowę
Byłam z Julią u dentysty (będziemy żyć)
Byłam z Julią na angielskim
Zrobiłam ręcznikom pranie z gotowaniem

Teraz pacnę na łózko i bedę spać jutro ile wlezie, czuję się wypompowana.

Tu artykuł o wiośnie, może nas to dotyka?
http://wiedza.newsweek.pl/kac-po-zimie,102386,1,1.html
Gratuluję



......................... ......................... ......................... ......................... ......................... .....
Jedyne co robię to ćwiczenia z moich długich, zaawansowanych list. Kompletna porażka. Nie wiem już jak mam od siebie wymagać jakiejś konsekwencji w działaniach. Brak mi motywacji, ja chyba muszę chyba widzieć namacalne konsekwencje swojego lenistwa, ale większość z nich jest długofalowa i później się to na mnie odbije. Wtedy gdzie nie będzie juz można nic zrobić.

Dlatego nie byłam tu przez ostatnie dni, miałam dużą niechęć do przyznania sie do porażki. Ale nic, wszystko toczy się dalej, próbuję ogarnąć te 30 dni zmian.

Też tak macie, że jak wam coś nie wyjdzie to zaczynancie poniedziałkowy cykl? Ja tam przekładam zadania z dnia na dzień, aż w końcu sobie myśle ' dobra, to od poniedziałku juz sie biore za siebie"... i mija tak jeden, drugi, trzeci piętnasty poniedziałek a moim życiu dalej bezsens.

Najgorsze są poranki. Pije te zioła, bo napadają mnie jakieś lęki. Nie wiem czemu, ale ściska mnie wszystko w środku i odczuwam duzy stres. Nigdy tak nie miałam. Dzisiaj rano jak kroiłam ogórka trzęsły mi sie ręce. Mama stała obok, i starałam sie jak mogłam, żeby tego nie widziała. Co mi się dzieje...?
__________________
"racja jest jak dupa, każdy ma swoją"
common jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-15, 20:58   #3182
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość

W takim razie węglowodany + warzywa



To dobrze. Ważne, by nie zalewać wrzątkiem .



Spróbuj na wodę z miodem .
A ziemniaki to węglowodany czy warzywa?

Po prostu do wody z miodem dolać żeń-szeń i wypić?
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-15, 21:39   #3183
L_ka
Rozeznanie
 
Avatar L_ka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 645
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Mam kilka refleksji... jest w "Zjedz tę żabę" fragment o tym, że zanim się zacznie wchodzić po drabinie, trzeba sprawdzić, czy jest oparta o właściwy budynek Stwierdzam, że ja rozmieniam się na drobne w wielu różnych działaniach, przeskakuję z drabinki na drabinkę, nie angażując się z właściwą mocą w to, co jest dla mnie takie istotne. Tym samym obrasta to w różne lęki i nastawienia...
To w sumie poruszony już m.in. przez L-kę, temat nieumiejętności rezygnowania. Mogę ten problem zracjonalizować i w zasadzie tak też zrobiłam, uzasadniając "branie" na siebie zbyt wielu tematów. Jednak coraz bardziej utwierdzam się w tym, że to jest kluczowe, wiele moich problemów wynika ze zbyt dużej ilości zobowiązań, co do których sama zdecydowałam, że się ich podejmę.
(...)
Postanowiłam również powrócić do myślenia pozytywnego. Brzmi jak truizm, ale ostatnio jestem stale zatroskana i przewidująca rychłą katastrofę. Z drugiej strony mam wieloletnie doświadczenie w snuciu myśli pozytywnych i budowania dobrego nastawienia , które dawały mi jakieś psychiczne wytchnienie.
Emilka, fajnie że wróciłaś do tematu (sama, dla siebie), bo po pierwszym poście (o którym piszesz, że racjonalizowałaś) miałam wrażenie, że odpierasz jakiś atak, bronisz się (tzn. tak bym oceniła gdyby to była moja odpowiedź ). To prawda, że wiele sytuacji jest od nas niezależnych, szczególnie tych zawodowych. Tylko że ja pisałam bardziej w kontekście prywatnym i tego co chcesz robić ze swoim czasem "po godzinach". Jak widać częściowo możesz to również odnieść do pracy.

W temacie wytłuszczonego oraz tego: Mam bardzo bogate, wieloletnie doświadczenie takich "chwil dla siebie", które jednak gdzieś się rozpłynęły - kilka lat temu... Wiem do czego chcę wrócić...Nie musi to być kalendarz, raczej chodzi o czas...

Właśnie o to mi chodzi, może właśnie to jest za dużo. Ok, masz doświadczenia, pozytywne. Fajnie, że możesz z nich czerpać, ale może niekoniecznie trzeba stosować dokładnie te same techniki, by efekt był podobny? Z jakiegoś powodu zarzuciłaś to. Może, mimo iż dobre, to jednak było zbyt uciążliwe? Bo w zwykłego niechcieja trudno mi uwierzyć. Czytając Twoje wypowiedzi nie odnoszę wrażenia jakbyś miała (obecnie) problem z pro, jeśli już to raczej z organizacją czasu, którego brakuje na wszystko, priorytetami. Może warto zastosować okrojoną wersję pewnych działań, taką wystarczająco dobrą?

I jeszcze, całkiem na marginesie, snucie myśli pozytywnych i budowanie dobrego nastawienia mi się mocno i negatywnie kojarzy z amerykańskim coachingiem. Wiem, że możesz mieć co innego na myśli, jednak z reguły Twoje słowa trafiają tam gdzie mają trafić, więc akurat te rzuciły mi się w oczy. Z resztą, dla części ludzi nie ma w tym nic złego, a jest wiele dobrego, tylko ja mam negatywne skojarzenia z nachalna reklamą i sprzedawaniem remediów, które de facto nie są potrzebne. (Może to dlatego, że dopiero odkrywam świat własnych uczuć i na razie bardziej skupiam się na ich definiowaniu niż sterowaniu nimi? Hmmm. Pytanie na ile uczucia są sterowalne? Uczucia jako uczucia, nie sytuacje czy widzenie świata, które je wywołują).

reading in progress....
__________________
Lekarstwem na przyzwyczajenie jest inne przyzwyczajenie (Epiktet)
L_ka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-15, 21:49   #3184
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Witam się w Wami z wieczora - podsumowanie dnia:
Posprzątałam dziecka pokój!!!!
Ugotowałam obiad.
Zaniosłam podanie do szkoły
Wpłaciłam pieniądze na konto
Umyłam głowę
Byłam z Julią u dentysty (będziemy żyć)
Byłam z Julią na angielskim
Zrobiłam ręcznikom pranie z gotowaniem

Teraz pacnę na łózko i bedę spać jutro ile wlezie, czuję się wypompowana.
No nooo...obrotnie dzisiaj

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
W Polsce metr śniegu (gdzieniegdzie)... w Warszawie warstwa śniegu i wicher mroźny, że aż strach, choć słońce świeciło.
To co się dzieje na dworze to jakaś tragedia - coraz więcej śniegu i coraz zimniej

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Też tak macie, że jak wam coś nie wyjdzie to zaczynancie poniedziałkowy cykl? Ja tam przekładam zadania z dnia na dzień, aż w końcu sobie myśle ' dobra, to od poniedziałku juz sie biore za siebie"... i mija tak jeden, drugi, trzeci piętnasty poniedziałek a moim życiu dalej bezsens.
Oczywiście, że tak mamy...ale od poniedziałku już będę idealna

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
A ziemniaki to węglowodany czy warzywa?
Bardzo słuszne pytanie Wszystkie warzywa mają węglowodany...ale ziemniaki mają ich wyjątkowo dużo - to głównie skrobia, czyli cukier. Ubolewam, bo jestem uzależniona od frytek

Ja akurat nie wierzę w tą dietę nie łączenia węglowodanów z białkiem, ale warzywa to już tak...to jeszcze myślę kilka warzywek by odpadło, bo już fasolka niet, soja niet, bo za dużo białka, czyli jeszcze dodatkowo trzeba stworzyć sobie listę, które warzywa mogą być, a które nie
Za to wierzę w kolejność jedzenia - raczej chodzi w niej o to, żeby najpierw najeść się możliwie najbardziej surówką, później dopiero dojeść białkiem, a następnie uznać, że na ziemniaka zabrakło miejsca

Żywiec...a próbowałaś kiedyś zmusić się do picia przez tydzień niesłodzonej herbaty? Takie wyzwanie, tylko tydzień...to krótko Spróbowałabyś? Bo człowiek bardzo się przyzwyczaja do smaku...a smak słodki jest naprawdę mega uzależniający. Myślę, że już tydzień czasu zmniejszyłby Ci chęć na wypicie słodzonej dwoma łyżeczkami cukru herbaty...dla mnie taka herbatka smakuje jak przesłodzony syrop (a sama przecież piłam kiedyś słodką )

Jeśli uznasz jednak, że to nie dla Ciebie...to kup sobie np. stewię, ponoć jest tak samo słodka, a nie podwyższa cukru i nie ma tylu kalorii. Albo zostaje jeszcze morwa biała...ogranicza wchłanianie cukru. Ale naprawdę...najtaniej i najprościej będzie jednak zrezygnować ze słodzenia herbaty
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-15, 22:57   #3185
L_ka
Rozeznanie
 
Avatar L_ka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 645
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
mam przesyt wszystkiego, mnóstwo rzeczy do ogarnięcia i wolę o tym w necie napisać niz je ogarnąć.... pokój młodej...
w zasadzie ok, dużo ogarnęłam, bo patrze na swój pokój i jest calkiem w porządku, zmyłam też naczynia. Nadal wisi nade mną i to i to i to i to i to i bosz ile tego jeszcze.....

Czasem cieszę się bo zdołałam posprzątać w swojej szafce na przykład i ten porządek dzisiaj mnie tak zaskoczył, że aż się uśmiechnęłam. No ale zostało mi (...)
Jak to wszystko sobie zorganizować, żeby zdążyć i nie mieć do siebie pretensji, ze tego nie dopilnowałam czy czego innego..........

Jutro kolejny dzień, a ja kolejny raz przepiszę plan, który miałam na wczoraj i przedwczoraj...?

Dziewczyny, jestem chyba powolna jak ślimak, zniechęcona już na starcie i kocham pisać za pomocą komputera... Realne życie jakoś ciągle czeka aż się nie niego odwrócę... Jak, jak, jak, jak, jak, jak?

... jak wyżej, pewne inne sprawy mamy do zrobienia - inny kaliber - ale dokładnie to - podejmuję się zbyt wielu rzeczy i klops!.
Tylko czego ja się tak znowu podejmuję?

Dosłownie się nie ogarniam.

Tak jak u mnie teraz branie jeszcze jakichś korepetycji, albo obiecywanie uczniom pomocy przez FB. Dobrze, że z tej pomocy tak strasznie nie korzystają. I owszem lubię to i daje mi to energię, ale nie mam tyle czasu!!!!
Patri , jak Cię czytam to widzę tyle podobieństw, a potem Emilka wrzuci dwa zdania i bańka pryska

Mi szkoda czasu na pisanie w necie, często wystarczy, że sobie zaplanuję co napiszę (z reguły w drodze do pracy, przespany umysł jest pełen tfurczych myśli), a potem zwlekam, i jednak coś skrobię, a jak już zacznę to tak szybko nie kończę.
Piszesz 10 palcami, czy stukasz 2-3?

Z pomocą przez FB to pewnie też akceptacja - porzuć, nie proponuj więcej. Może czasowo dużo się nie zmieni, ale będziesz mieć świadomość, że masz więcej czasu dla siebie

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Patri, to wypowiedź idealnie obrazuje typowe bicie się z myślami, ważenie spraw i zdarzeń i nieuznawanie faktów!
Piszesz zrobiłam tylko to. A potem: zrobiłam jeszcze to, to i to - ale to normalne (a nawet jeśli nadprogramowe, to bez uznania...)
Później piszesz: wieczorem zrobię to i to. No i jeszcze to i to i to - ale to oczywiste...


Patri, ale właśnie Twój czas rozkłada się nie tylko na szczególne plany, ale przede wszystkim na wiele drobnych codziennych obowiązków związanych z organizacją dziecka, korepetycjami i domowymi sprawami. To nie jest nic, to jest konkret.

Rozumiem potrzebę usprawnienia bardzo dobrze, ale trzeba zacząć od uznania faktów. Co się da zoptymalizować, to pewnie zoptymalizujesz, pewnie w wielu sytuacjach uda się zwiększyć tempo, ale to jest kolejny krok. A pierwszy to taki, żeby nie wmawiać sobie, że nic nie robisz...
Przeszłam to, biłam się bardzo mocno z przekonaniem, że nic nie robię (zresztą nadal się to zdarza, gdy tempo działań nie odpowiada moim wyobrażeniom na ten temat), ale problem tkwił właśnie w tych drabinkach opartych nie o te budynki. Jednak to nadal jest aktywność, choćby z zaprzeczoną ważnością.

Jesteś na dobrej drodze

A swoją drogą koncentracja jest mega istotna i faktycznie media (komórka, internet, tv) jej nie wzmacniają...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Całość postu zmierzała do tego, że nie jestem z siebie zadowolona, a te zrywy na porządkowanie życia muszą zakończyć się porażką, bo życia się kurka nie da uporządkować. O.
Jak doszłam do tego odkrywczego wniosku (piszę to bez ironii, z pełną powagą!!!!) to zaczęły się dziać u mnie lepsze rzeczy.
Nie da się wszystkiego uporządkować, wszystkiego nauczyć i przygotować na wszystkie życiowe okoliczności.
Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Trening wdrożeniowy...
Istnieje też do zadań typu korepetycje i ogarnianie domu?
Myślę, że jest do zastosowania odnośnie wszystkiego!!!!

[...]
(surówka z selera i tartej pietruszki boska!)
Muszę doczytać.

Mam seler i orzechy, ale mi się nie chce robić sałatki (czyt. mało jadam sałatek i dawno żadnej nie robiłam). Poszukam grzybków lub dyni i w niedzielę zrobię na drugie śniadanie, ha
seler z pietruchą w tygodniu

Pietruszka tarta, czyli korzeń a seler też naciowy czy korzeń?

keep reading...
__________________
Lekarstwem na przyzwyczajenie jest inne przyzwyczajenie (Epiktet)
L_ka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-15, 23:09   #3186
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 603
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
A ziemniaki to węglowodany czy warzywa?
Klasyfikacja niestety nie wypadła pomyślnie, mimo że warzywa, to jednak węglowodany. Ubolewam takoż.

Cytat:
Po prostu do wody z miodem dolać żeń-szeń i wypić?
Si.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Bardzo słuszne pytanie Wszystkie warzywa mają węglowodany...ale ziemniaki mają ich wyjątkowo dużo - to głównie skrobia, czyli cukier. Ubolewam, bo jestem uzależniona od frytek
Byłam, mam odwyk - łatwo nie jest, ale daję radę .

Cytat:
Ja akurat nie wierzę w tą dietę nie łączenia węglowodanów z białkiem, ale warzywa to już tak...to jeszcze myślę kilka warzywek by odpadło, bo już fasolka niet, soja niet, bo za dużo białka, czyli jeszcze dodatkowo trzeba stworzyć sobie listę, które warzywa mogą być, a które nie
Za to wierzę w kolejność jedzenia - raczej chodzi w niej o to, żeby najpierw najeść się możliwie najbardziej surówką, później dopiero dojeść białkiem, a następnie uznać, że na ziemniaka zabrakło miejsca
Nie ma co wierzyć czy nie, tylko spróbować .
2 lata temu na łączeniu jedynie mięsa z warzywami [ m.in szparagowa z kurczakiem ] schudłam 12 kg.
Później wróciły stare nawyki żywieniowe i efekt jojo. W zeszłym roku było podobnie.
Liczę, że w to podejście będzie ostatnim - wszak do 3 razy sztuka.

Cytat:
Jeśli uznasz jednak, że to nie dla Ciebie...to kup sobie np. stewię, ponoć jest tak samo słodka, a nie podwyższa cukru i nie ma tylu kalorii. Albo zostaje jeszcze morwa biała...ogranicza wchłanianie cukru. Ale naprawdę...najtaniej i najprościej będzie jednak zrezygnować ze słodzenia herbaty
Jest słodsza od cukru. Trzeba uważać, np. podczas dodawania do ciast. Morwa jest dostępna w postaci tabletek [Humavit] albo herbaty. Możesz też skusić się na ksylitol [ najzdrowszy cukier - brzozowy]. Ale tak jak napisała Kocurka najlepiej zrezygnować ze słodzenia herbaty, albo np. ograniczyć się do jednej słodzonej, a resztę zastępować czerwoną, yerbą czy ziołami .
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 00:10   #3187
L_ka
Rozeznanie
 
Avatar L_ka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 645
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Tak długo zastanawiam się czy moja drabina jest oparta o właściwy budynek, że nie robię zbyt wiele by to sprawdzić. Po prawdzie to po prostu nic nie robię No bo po co marnować czas i energię jeśli to nie jest ten budynek? Ale skąd mam to wiedzieć? (próbując...nie robię tego...). Za dużo myślę, za mało robię, ot co.
Tak, czasem też tak mam, (miałam?), never mind, ważne że zaobserwowane, z resztą i tak szukam złotego środka między myśleniem a działaniem, no i jeszcze usprawiedliwionym leniuchowaniem . He he, właśnie doczytałam, że to próba wdrożenia rady Emilki.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Wyrabiam sobie nawyk. Trzymam się tego przez tydzień, czasem 2, zależy na ile jest to ciężkie dla mnie. Po czym wracam do poprzedniego stanu, całkowicie! Nic na mnie nie działa...żadne sztuczki, specjalne kalendarze (Swoją drogą nie otworzyłam swojego kalendarza od dwóch miesięcy - po co go kupiłam w ogóle? ), żadne rady, aplikacje. Nic. Nic na mnie nie działa.
I ciągle sobie wybaczam te moje słabości...zacznę być lepsza od jutra. Wtedy będzie idealnie.
Może powinnam zacząć się karać?
Nie polecam. Zdołujesz się dodatkowo, a z dużym prawdopodobieństwem kara też nie zadziała. Przerobione. Musi się pojawić odpowiednia motywacja, lub jak Emi pisze działanie "bo tak".
Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Masz na to radę: mniej myślenia, więcej działania - "bo tak". Czuję, że argumentacja to nie najlepsze do Ciebie podejście, bo przebijesz wszystkie argumenty
I tu tkwi sendo, "bo tak trzeba", bez szukania furtki "a może wcale nie trzeba". (a to już sobie wypominam)
Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Oczywiście energię POWINNAM wykorzystać w jakimś celu, który byłby chociaż odrobinę ok, ale nie pożytkuję jej wcale (i dlatego odkłada mi się w postaci boczków ).
(...)
Chyba zastosuję się do własnej rady, którą dałam w klubie Patri...zainstaluję sobie na nadgarstku gumkę anty-marudzeniową
Jakby to ładnie po polskiemu napisać: zrobiłaś mój dzień serio, dawno się tak dobrze nie śmiałam (również z genezy moich własnych boczków).

Ponieważ nie mam klubu, proszę o instrukcję obsługi gumki anty-marudzeniowej
Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Oczywiście, że CHCESZ wykorzystać satysfakcjonująco tę energię, tylko z braku pewności co do satysfakcji, nie podejmujesz ryzyka
a, to o to chodzi? dumam...

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Byłam na warsztatach o stawianiu sobie celów i zmianie. D.u.p.a Tzn. fajne były, fajni ludzie, fajna prowadząca...dobre rady i coś nowego zawsze się dowiedziałam. Ale dotarło do mnie z całą wyrazistością, że ja nie potrafię sobie postawić celu...bo nadal nie mam sprecyzowanej wizji tego, co ja właściwie chcę od życia. Raz jedno, raz drugie, innym razem jest mi po prostu wszystko jedno. Nawet nie mogę sobie powiedzieć: "Boże...tak bardzo chciałam spełnić to marzenie, ale nie potrafię". Ja nie mam takich marzeń! Do każdego "chcę" potrafię błyskawicznie znaleźć milion minusów, które sprawiają, że jednak "nie chcę".
Jestem leniwa po prostu. Moje marzenia opierają się na tym, żeby móc sobie żyć przyjemnie i nie narobić się za dużo...no niezbyt to ambitne szczerze powiedziawszy

Dlaczego ja nie mogę być normalna?! Kiedy przestawiło mi się coś w głowie nie w tą stronę co trzeba? Może ja się urodziłam taka, sama nie wiem...nie wydaje mi się, żeby takie podejście do życia było kwestią genów
Wydaje mi się, że sporo ludzi chce żyć przyjemnie, spokojnie, a różnica polega na tym, że są nauczeni wywiązywać się z obowiązków, które traktują jako część życia. Nie rozkładają wszystkiego na czynniki pierwsze - są obowiązki i jest odpoczynek. I autentycznie odpoczynek lepiej smakuje, jeśli poprzedzony jest pracą. Sam w sobie nie daje satysfakcji, rodzi niezadowolenie z nie wiadomo czego (przynajmniej u mnie).

Cytat:
I pokutuje u mnie nadal myślenie..."Już i tak za późno Kocur...już zawsze będziesz w tyle, daleko za innymi. Możesz sobie odpuścić". Nie mogę tego pohamować
Czy chcesz żyć swoim życiem, czy innych? Bo jeśli swoim to co Cię obchodzi że będziesz za innymi. Ważne byś nie była w tyle za sobą, szczególnie za ileś tam lat. Ostatnio rzuciło mi sie w oczy (pewnie na fejsie): Nie ważne by być lepszym od innych. Ważne by być lepszym od siebie, jakim się było wczoraj (coś w tym guscie, Dalajlama chyba).
Spiralę frustracji łatwo jest nakręcić.

---------- Dopisano o 01:10 ---------- Poprzedni post napisano o 00:47 ----------

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
R : To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
S : Ale boli nadal.
R : Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski[U].
Ałć. Tyle tych wniosków do wyciągania.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ja akurat nie wierzę w tą dietę nie łączenia węglowodanów z białkiem, ale warzywa to już tak...to jeszcze myślę kilka warzywek by odpadło, bo już fasolka niet, soja niet, bo za dużo białka, czyli jeszcze dodatkowo trzeba stworzyć sobie listę, które warzywa mogą być, a które nie
Za to wierzę w kolejność jedzenia - raczej chodzi w niej o to, żeby najpierw najeść się możliwie najbardziej surówką, później dopiero dojeść białkiem, a następnie uznać, że na ziemniaka zabrakło miejsca
Też nie wierzę w niełączenie, warzywa w zasadzie wciągam do oporu, tzn. wciągałam zanim znów nie zaczęłam sobie folgować. Węglowodany są potrzebne, więc całkowita rezygnacja z nich nie jest wskazana. Poza tym obciąża tarczycę. Ważne by wybierać te mało przetworzone - ryż brązowy, płatki owsiane, grube kasze, gotowane strączkowe, a unikać cukru i białej mąki, szczególnie w połączeniu z tłuszczami. Oczywiście tłuszczy nie unikać - oliwa, orzechy, awokado.
Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Nie ma co wierzyć czy nie, tylko spróbować .
2 lata temu na łączeniu jedynie mięsa z warzywami [ m.in szparagowa z kurczakiem ] schudłam 12 kg.
Później wróciły stare nawyki żywieniowe i efekt jojo. W zeszłym roku było podobnie.
Hmm, to nie tyle nie łączenie co eliminacja węglowodanów. Owszem zadziała, ale ja i tak się będę swego trzymać (tzn. wrócić muszę). Efekt jojo jest najgorszy, za każdym razem jest trudniej. A dobra dieta to taka, którą można bez problemu utrzymać do końca życia. Mi moja generalnie pasi, co mnie gubi to folgowanie i za mało warzyw (dzięki którym nie chce się folgować) .
W ogóle muszę się zabrać za znalezienie przyczyny tego autosabotażu, bo coraz częściej robię sobie dobrze pod względem smakowym, a zaraz potem wyrzucam, że zamiast zadbać o siebie i zrzucić to co mi przeszkadza, to robię wręcz odwrotnie i produkuję nowe sadełko.

Ja tam cukru praktycznie nie używałam ze 2-3 lata, ostatnio wróciłam właśnie dla herbaty z cytryną, ale to też płaska łyżeczka na wielki kubas, więc bez tragedii (tak, tak ziarnko do ziarnka ), a tak to owocówki, ziołówki i inne mieszanki, właśnie dlatego że czarna niesłodzona jest dla mnie zbyt gorzka.

A i jeszcze w temacie też rzuciło się w oczy: Wielkie rzeczy składają się z małych rzeczy. Pamiętaj, że to nie niedzielny obiad u mamy cię tuczy tylko te ciasteczka podjadane codziennie.
I co? I nic. Obiad obiadem, już dawno rozgrzeszony, a "ciasteczka" i tak kuszą.
Chodzą za mną kopytka
też chyba z 2 lata nie jadłam
__________________
Lekarstwem na przyzwyczajenie jest inne przyzwyczajenie (Epiktet)

Edytowane przez L_ka
Czas edycji: 2013-03-16 o 00:13
L_ka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 09:06   #3188
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość
Jakby to ładnie po polskiemu napisać: zrobiłaś mój dzień serio, dawno się tak dobrze nie śmiałam (również z genezy moich własnych boczków).

Ponieważ nie mam klubu, proszę o instrukcję obsługi gumki anty-marudzeniowej

Wydaje mi się, że sporo ludzi chce żyć przyjemnie, spokojnie, a różnica polega na tym, że są nauczeni wywiązywać się z obowiązków, które traktują jako część życia. Nie rozkładają wszystkiego na czynniki pierwsze - są obowiązki i jest odpoczynek. I autentycznie odpoczynek lepiej smakuje, jeśli poprzedzony jest pracą. Sam w sobie nie daje satysfakcji, rodzi niezadowolenie z nie wiadomo czego (przynajmniej u mnie).

Czy chcesz żyć swoim życiem, czy innych? Bo jeśli swoim to co Cię obchodzi że będziesz za innymi. Ważne byś nie była w tyle za sobą, szczególnie za ileś tam lat. Ostatnio rzuciło mi sie w oczy (pewnie na fejsie): Nie ważne by być lepszym od innych. Ważne by być lepszym od siebie, jakim się było wczoraj (coś w tym guscie, Dalajlama chyba).
Spiralę frustracji łatwo jest nakręcić.

Hmm, to nie tyle nie łączenie co eliminacja węglowodanów. Owszem zadziała, ale ja i tak się będę swego trzymać (tzn. wrócić muszę). Efekt jojo jest najgorszy, za każdym razem jest trudniej. A dobra dieta to taka, którą można bez problemu utrzymać do końca życia. Mi moja generalnie pasi, co mnie gubi to folgowanie i za mało warzyw (dzięki którym nie chce się folgować) .
W ogóle muszę się zabrać za znalezienie przyczyny tego autosabotażu, bo coraz częściej robię sobie dobrze pod względem smakowym, a zaraz potem wyrzucam, że zamiast zadbać o siebie i zrzucić to co mi przeszkadza, to robię wręcz odwrotnie i produkuję nowe sadełko.

Ja tam cukru praktycznie nie używałam ze 2-3 lata, ostatnio wróciłam właśnie dla herbaty z cytryną, ale to też płaska łyżeczka na wielki kubas, więc bez tragedii (tak, tak ziarnko do ziarnka ), a tak to owocówki, ziołówki i inne mieszanki, właśnie dlatego że czarna niesłodzona jest dla mnie zbyt gorzka.

A i jeszcze w temacie też rzuciło się w oczy: Wielkie rzeczy składają się z małych rzeczy. Pamiętaj, że to nie niedzielny obiad u mamy cię tuczy tylko te ciasteczka podjadane codziennie.
I co? I nic. Obiad obiadem, już dawno rozgrzeszony, a "ciasteczka" i tak kuszą.
Chodzą za mną kopytka
też chyba z 2 lata nie jadłam
No to po kolei...

1) Fajnie, że się uśmiałaś

2) Rada z gumką jest taka, żeby sobie takową zainstalować na nadgarstku i strzelać z niej kiedy złe myśli nadchodzą Czemu Ty właściwie nie jesteś w klubie?

3) Czyli, że tak naprawdę...po prostu za dużo w tym wszystkim rozkminiania, a za mało pracy. Czyli to co zwykle! Poza tym ja chcę oczywiście od razu perfekcyjnie...w teorii świetnie akceptuję porażki. Jasne, każda porażka to lekcja, nie ma sukcesu bez porażki - wszystko to znam. W teorii...a w praktyce, to nadal chcę żeby wszystko było od razu takie jak według mnie powinno być

4) Tak...chcę żyć dla siebie...jednak nadal żyję według innych

5) Też mi się wydaje, że tu jednak chodzi po prostu o eliminację węgli (albo ograniczenie ich) - to z pewnością działa odchudzająco
Ja słodzę tylko kawę, jedną łyżeczkę...nie wypleniłam tego jeszcze Chyba, że jem do niej coś słodkiego - wtedy mogę sobie darować cukier.

6) No zrób sobie kilka tych kopytek noo...(też uwielbiam Z kapustką zasmażaną - już milknę )

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Studia podyplomowe to duża inwestycja, ajednak chciałabym miec ten tytuł mgr Jeśli chodzi o pracę to udzielam korki na dużą skalę, także nie narzekam na brak zajęcia, a raczej na bezsens życia. Jestem zawieszona w przestrzeni, normalnej pracy finansowo nie opłaca mi się podejmować, bo z licencjatem to sobie mogę. A pracy poza zawodem sobie nie wyobrażam, bo gdzie. Sklep? Nie tego chcę.
Przyszło mi do głowy, żebyś jednak poszukała pracy...a właściwie praktyk jakichś bądź stażu. Ile masz czasu jeszcze? Pół roku czy rok? Mogłabyś zdobyć minimum doświadczenia gdziekolwiek lub chociaż zarobić jakieś pieniądze w międzyczasie

To co piszesz tak trochę przypomina tą chorobę, o której Brian Tracy pisał w polecanej ostatnio przez Change książce (już odsłuchana ) - Zapalenie gruczołu wymówkowego
__________________


Edytowane przez bura kocurka
Czas edycji: 2013-03-16 o 09:07
bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 09:43   #3189
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć sobotnie!

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
No nooo...obrotnie dzisiaj


Żywiec...a próbowałaś kiedyś zmusić się do picia przez tydzień niesłodzonej herbaty? Takie wyzwanie, tylko tydzień...to krótko Spróbowałabyś? Bo człowiek bardzo się przyzwyczaja do smaku...a smak słodki jest naprawdę mega uzależniający. Myślę, że już tydzień czasu zmniejszyłby Ci chęć na wypicie słodzonej dwoma łyżeczkami cukru herbaty...dla mnie taka herbatka smakuje jak przesłodzony syrop (a sama przecież piłam kiedyś słodką )

Jeśli uznasz jednak, że to nie dla Ciebie...to kup sobie np. stewię, ponoć jest tak samo słodka, a nie podwyższa cukru i nie ma tylu kalorii. Albo zostaje jeszcze morwa biała...ogranicza wchłanianie cukru. Ale naprawdę...najtaniej i najprościej będzie jednak zrezygnować ze słodzenia herbaty
Słuszne słowa!
Ja rok temu (równo) rzuciłam cukier, bez którego nie wyobrażałam sobie herbaty i kawy. Udało mi się bardzo szybko przyzwyczaić do zmienionego smaku (w herbacie pomagała cytryna, a w kawie gorące spienione mleko). Teraz słodzone napoje są dla mnie zaskakująco nie do zniesienia. W chwilach kryzysowych ratowałam się ksylitolem (np. robiąc desery), więc polecam też taki zastępnik.

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość

Emilka, fajnie że wróciłaś do tematu (sama, dla siebie), bo po pierwszym poście (o którym piszesz, że racjonalizowałaś) miałam wrażenie, że odpierasz jakiś atak, bronisz się (tzn. tak bym oceniła gdyby to była moja odpowiedź ). To prawda, że wiele sytuacji jest od nas niezależnych, szczególnie tych zawodowych. Tylko że ja pisałam bardziej w kontekście prywatnym i tego co chcesz robić ze swoim czasem "po godzinach". Jak widać częściowo możesz to również odnieść do pracy.

W temacie wytłuszczonego oraz tego: Mam bardzo bogate, wieloletnie doświadczenie takich "chwil dla siebie", które jednak gdzieś się rozpłynęły - kilka lat temu... Wiem do czego chcę wrócić...Nie musi to być kalendarz, raczej chodzi o czas...

Właśnie o to mi chodzi, może właśnie to jest za dużo. Ok, masz doświadczenia, pozytywne. Fajnie, że możesz z nich czerpać, ale może niekoniecznie trzeba stosować dokładnie te same techniki, by efekt był podobny? Z jakiegoś powodu zarzuciłaś to. Może, mimo iż dobre, to jednak było zbyt uciążliwe? Bo w zwykłego niechcieja trudno mi uwierzyć. Czytając Twoje wypowiedzi nie odnoszę wrażenia jakbyś miała (obecnie) problem z pro, jeśli już to raczej z organizacją czasu, którego brakuje na wszystko, priorytetami. Może warto zastosować okrojoną wersję pewnych działań, taką wystarczająco dobrą?

I jeszcze, całkiem na marginesie, snucie myśli pozytywnych i budowanie dobrego nastawienia mi się mocno i negatywnie kojarzy z amerykańskim coachingiem. Wiem, że możesz mieć co innego na myśli, jednak z reguły Twoje słowa trafiają tam gdzie mają trafić, więc akurat te rzuciły mi się w oczy. Z resztą, dla części ludzi nie ma w tym nic złego, a jest wiele dobrego, tylko ja mam negatywne skojarzenia z nachalna reklamą i sprzedawaniem remediów, które de facto nie są potrzebne. (Może to dlatego, że dopiero odkrywam świat własnych uczuć i na razie bardziej skupiam się na ich definiowaniu niż sterowaniu nimi? Hmmm. Pytanie na ile uczucia są sterowalne? Uczucia jako uczucia, nie sytuacje czy widzenie świata, które je wywołują).
Powtórzyłaś kwestię, na którą jakiś czas temu już ktoś zwrócił moją uwagę: zafiksowanie na tym, co kiedyś "działało"... faktycznie teraz może to nie działać i nie ma co tracić energii na reanimację czegoś od dawna martwego... Dzięki - trafiasz bardzo celnie!

Sama ostatnio radziłam to Halimce, ale jak widać identyfikowanie tego u siebie jest o wiele trudniejsze. Niełatwo przestawić myślenie i działanie, po części dlatego, że to też jednak sytuacja, w której częściowo można pozbawić siebie nadziei - jeśli odcinam się od sprawdzonych sposobów, to jednocześnie pozbawiam się algorytmu, który prowadził do pozytywnego efektu i de facto pozostaję bez narzędzia... Tu pojawia się dylemat z podjęciem ryzyka...

Faktycznie mój problem z prokrastynacją zmienił się w problem z organizacją czasu i koncentracją na zadaniu. Co do propozycji, myślę, że miałabym trudność w przyjęciu co już jest "wystarczająco dobre". Ale to słuszny trop...

Co do pozytywnego myślenia - bardzo jestem uczulona na samorozwojową i couchingową nowomowę!
Raczej chodzi mi o to, że albo mogę spodziewać się samych negatywów, albo mieć nadzieję, że mogę doświadczać wielu miłych splotów zdarzeń.
Jeśli sobie zrobimy taki eksperyment "wewnętrznego łagodnego uśmiechu i otwarcia" - to pojawiają się inne uczucia, niż wtedy, gdy utrwalamy zgorzknienie (a'la zgryźliwi tetrycy ), jako dominujący rys codziennego wyglądu (wyraz twarzy) i samopoczucia. Chodzi mi więc właśnie o ten wewnętrzny łagodny uśmiech nie zaś o tyrady argumentacyjne na rzecz pozytywnego myślenia, czy afirmacje-manipulacje.

A co do sterowalności uczuć - rozpoznanie jest kluczowe, przyjęcie i akceptacja, szczególnie tych trudnych - bardziej oczyszczające, niż zaprzeczanie i walka, a modelowanie tych o niskich częstotliwościach chyba możliwe i wcale nie manipulacyjne...

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość


Mam seler i orzechy, ale mi się nie chce robić sałatki (czyt. mało jadam sałatek i dawno żadnej nie robiłam). Poszukam grzybków lub dyni i w niedzielę zrobię na drugie śniadanie, ha
seler z pietruchą w tygodniu

Pietruszka tarta, czyli korzeń a seler też naciowy czy korzeń?
To była w zasadzie taka surówka obiadowa: cienko pokrojony seler naciowy, płatki pietruszki - korzenia (można obieraczką, ja robiłam w malakserze na takich ostrzach, które dały kawałki szersze i cieńsze niż tarka o grubych oczkach), do tego dwie dymki ze szczypiorkiem, trzy łyżki kukurydzy, łyżka posiekanych orzechów włoskich i sos na bazie jogurtu nat. z octem winnym.

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Nie ma co wierzyć czy nie, tylko spróbować .
2 lata temu na łączeniu jedynie mięsa z warzywami [ m.in szparagowa z kurczakiem ] schudłam 12 kg.
Później wróciły stare nawyki żywieniowe i efekt jojo. W zeszłym roku było podobnie.
Liczę, że w to podejście będzie ostatnim - wszak do 3 razy sztuka.

Trzymam kciuki za trzecią próbę

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
No to po kolei...



To co piszesz tak trochę przypomina tą chorobę, o której Brian Tracy pisał w polecanej ostatnio przez Change książce (już odsłuchana ) - Zapalenie gruczołu wymówkowego
Rewelacyjna rekomendacja Biorę się za tę książkę!
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 10:24   #3190
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć! Kiedyś Was nadrobię.
Dalej w oku cyklonu dziś i jutro w doskokach praca, praca (czyli pisanie programu na poniedziałek).
Czyli żyję, ale mogłoby być lepiej. brak mi snu i sił.
rzuciło mi sie w oczy co piszecie o jedzeniu - zdecydowanie jem mniej warzyw w nowym roku, a więcej węgli. miewam awersję do robienia zdrowych śniadań; otwieram lodówkę - na nic (czytaj zdrowego) nie mam ochoty, nie chce mi się robić "skomplikowanych" śniadań, siekać sałaty itp.
To chyba zima...
(u mnie dobre pół metra śniegu wczoraj spadło)
Aper jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 10:24   #3191
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej, a ja wczoraj nieco zmarzłam, rano wspomogłam się tabletką od bólu gardła.

Coraz bardziej widzę, że problem jest we mnie, nic mi się nie podoba, nie wywołuje błysku w oku. Wszystko "bez sensu". Ostatnie dwa dni starałam się prawie nie włączać komputera, siedzenie przed nim też bez sensu. Może to mi dobrze zrobi.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-16, 10:46   #3192
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość

Żywiec...a próbowałaś kiedyś zmusić się do picia przez tydzień niesłodzonej herbaty? Takie wyzwanie, tylko tydzień...to krótko Spróbowałabyś? Bo człowiek bardzo się przyzwyczaja do smaku...a smak słodki jest naprawdę mega uzależniający. Myślę, że już tydzień czasu zmniejszyłby Ci chęć na wypicie słodzonej dwoma łyżeczkami cukru herbaty...dla mnie taka herbatka smakuje jak przesłodzony syrop (a sama przecież piłam kiedyś słodką )

Jeśli uznasz jednak, że to nie dla Ciebie...to kup sobie np. stewię, ponoć jest tak samo słodka, a nie podwyższa cukru i nie ma tylu kalorii. Albo zostaje jeszcze morwa biała...ogranicza wchłanianie cukru. Ale naprawdę...najtaniej i najprościej będzie jednak zrezygnować ze słodzenia herbaty
Odkąd piłam dużo czerwonej herbaty to napoje i soki były dla mnie za słodkie, ale herbata nie... I tak słodziłam kiedyś 3 łyżeczki, zeszłam na dwie.. Jk mam wypić niesłodzoną to wolę w ogóle nie wypić herbaty.

Czytałam o stewii, ale podobno zmienia smak potraw no i jest stosunkowo droga....


Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Klasyfikacja niestety nie wypadła pomyślnie, mimo że warzywa, to jednak węglowodany. Ubolewam takoż.



Si.



Byłam, mam odwyk - łatwo nie jest, ale daję radę .



Nie ma co wierzyć czy nie, tylko spróbować .
2 lata temu na łączeniu jedynie mięsa z warzywami [ m.in szparagowa z kurczakiem ] schudłam 12 kg.
Później wróciły stare nawyki żywieniowe i efekt jojo. W zeszłym roku było podobnie.
Liczę, że w to podejście będzie ostatnim - wszak do 3 razy sztuka.



Jest słodsza od cukru. Trzeba uważać, np. podczas dodawania do ciast. Morwa jest dostępna w postaci tabletek [Humavit] albo herbaty. Możesz też skusić się na ksylitol [ najzdrowszy cukier - brzozowy]. Ale tak jak napisała Kocurka najlepiej zrezygnować ze słodzenia herbaty, albo np. ograniczyć się do jednej słodzonej, a resztę zastępować czerwoną, yerbą czy ziołami .
O ksylitolu też słyszałam. Może jak się zrobi cieplej to odstawię praktycznie w ogóle tą herbatę.

Czyli ziemniaki mogę łączyć tylko z innymi warzywami tak? Bo z mięsem już jako połączenie warzywa + mięso nie będą funkcjonować?


Cindy właśnie piję przegotowaną wodę z miodem i cytryną i połową ampułki żeń-szenia - pycha! Dzięki za radę

Edytowane przez zywieczdroj
Czas edycji: 2013-03-16 o 10:52
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 11:36   #3193
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Jedyne co robię to ćwiczenia z moich długich, zaawansowanych list. Kompletna porażka. Nie wiem już jak mam od siebie wymagać jakiejś konsekwencji w działaniach. Brak mi motywacji, ja chyba muszę chyba widzieć namacalne konsekwencje swojego lenistwa, ale większość z nich jest długofalowa i później się to na mnie odbije. Wtedy gdzie nie będzie juz można nic zrobić.

Dlatego nie byłam tu przez ostatnie dni, miałam dużą niechęć do przyznania sie do porażki. Ale nic, wszystko toczy się dalej, próbuję ogarnąć te 30 dni zmian.

Też tak macie, że jak wam coś nie wyjdzie to zaczynancie poniedziałkowy cykl? Ja tam przekładam zadania z dnia na dzień, aż w końcu sobie myśle ' dobra, to od poniedziałku juz sie biore za siebie"... i mija tak jeden, drugi, trzeci piętnasty poniedziałek a moim życiu dalej bezsens.

Najgorsze są poranki. Pije te zioła, bo napadają mnie jakieś lęki. Nie wiem czemu, ale ściska mnie wszystko w środku i odczuwam duzy stres. Nigdy tak nie miałam. Dzisiaj rano jak kroiłam ogórka trzęsły mi sie ręce. Mama stała obok, i starałam sie jak mogłam, żeby tego nie widziała. Co mi się dzieje...?
Z tymi poniedziałkami kiedyś tak miałam. Teraz mam zamiast poniedziałku jutro. Jutro za jutrem przemija a srawy mają się jak się miały. I te jutra to już a lata można liczyć...

W tych 30 dniach jest jedna dobra rzecz. Gdy wyrzucił dużo szpargałów, zrobiło się w pokoju klarowniej. I to już zostanie, tego nikt mi nie zabierze.

Tak jak z pieniędzmi - przychodzą i w nic nie inwestujesz, ale jak zapłacisz za kurs angielksiego, to odczujesz że ta kasa nie została w całości przejedzona, i to jest fajne. Na przykład mam kupionych kilka rzeczy i za kazdym razem gdy je zakładam jestem zadowolona, że własnie na to wydałam pieniądze.

Ogólnie poranek mam ohydny.
Od 9 obiecuję sobie że 30 po wstaję, potem o pełnej godzinie, aż o 11:30 z wielkim trudem się zwlekłam. Tak bardzo chce mi się spać.

Bardzo brakuje mi wyjścia z domu w celach czysto rozrywkowych - klub, muzyka, piwo, pogaduchy i dużo tańczenia. Usycham w tym domu.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-16, 14:21   #3194
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

O chorobach umysłu typu depresja, schizofrenia, lekach i jakichś doświadczeniach na muszkach owocówkach.
Gość twierdzi, że mózg to nie tylko zupa chemiczna.
Dalej oglądam teraz.
http://www.ted.com/talks/david_ander...chemicals.html
Dość ciekawy, ale dla nas mało w tym do wykorzystania, prócz wniosków czemu na jednych działają leki, na innych nie.

A teraz drugie filmik 20 min - po co nam mózg. (Do przystosowywania się)
Ciekawe jakie wnioski wyciągnę w kwestii prokrastynacji.
(Właśnie maluję paznokcie - czynność z listy.)
http://www.ted.com/playlists/1/how_d...rain_work.html

Już w drugiej minucie mogę wysnuć wniosek, że najwyraźniej mózg przestał byc mi potrzebny do rozgryzania zawiłości zewnętrznego świata...
Hm, w sumie to ostatnie to seria 8 przemówień na temat mózgu.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-03-16 o 15:28
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 09:59   #3195
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć Dziewczynki!
Nie pisałam już ze 2 tygodnie chyba - brak czasu, weny i koncentracji. Czytam Was, niby jestem na bieżąco, ale za każdym razem jak tu wchodzę (na ogół przez koma, dlatego nie odpisuję), to niby czytam, ale myśli mi się gdzieś rozlatują, zresztą ze wszystkim tak mam. Nie jestem w stanie już od dłuższego czasu zmusić się do pełnej koncentracji, no chyba że się mocno w jakąś książkę wciągnę.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
I ciągle sobie wybaczam te moje słabości...zacznę być lepsza od jutra. Wtedy będzie idealnie.
Może powinnam zacząć się karać?

Ale dotarło do mnie z całą wyrazistością, że ja nie potrafię sobie postawić celu...bo nadal nie mam sprecyzowanej wizji tego, co ja właściwie chcę od życia. Raz jedno, raz drugie, innym razem jest mi po prostu wszystko jedno. Nawet nie mogę sobie powiedzieć: "Boże...tak bardzo chciałam spełnić to marzenie, ale nie potrafię". Ja nie mam takich marzeń! Do każdego "chcę" potrafię błyskawicznie znaleźć milion minusów, które sprawiają, że jednak "nie chcę".

Jestem leniwa po prostu. Moje marzenia opierają się na tym, żeby móc sobie żyć przyjemnie i nie narobić się za dużo...no niezbyt to ambitne szczerze powiedziawszy
Kocurek, co do tego na niebiesko - z mojego doświadczenia wynika, że nie tędy droga. Bo wiesz co, ja faktycznie się zmieniłam "na lepsze" - i moje obecnie przygnębienie wynika chyba częściowo z tego, że chociaż się zmieniłam, to wcale nie jest mi lepiej. Rok temu miałam mnóstwo "wad", wkurzających mnie nawyków, które udało mi się wykorzenić i zmienić - np. odwoływanie lekcji tylko dlatego, że miałam złe samopoczucie (nie fizycznie) albo po prostu uznawałam, że jestem zbyt śpiąca albo wolę coś porobić w domu; spóźnianie się, jeżdżenie na poranne zajęcia taksówkami, bo nie chciało mi się wcześniej wstać, przepuszczanie kasy na głupoty, rezygnowanie z zajęć, które wymagały zbyt wiele pracy albo z uczniami, którzy byli z jakiegoś powodu "trudni". Czułam się przez to strasznie rozmemłana i niepoważna. Ostatnio oświeciło mnie, że tamtej rozmemłanej osoby już nie ma, ograniczyłam te powyższe rzeczy do minimum , OGRANICZYŁAM PROKRASTYNACJĘ do minimum i cała ta praca w pewnym sensie poszła na marne, bo cel był taki, żebym wreszcie czuła się dobrze ze sobą - a czuję się co najmniej równie źle Tak więc jak dla mnie to niewybaczanie sobie słabości to wcale niekoniecznie musi być remedium

W marzeniu żeby było przyjemnie i niezbyt męcząco nie widzę nic dziwnego. Nikt nie marzy chyba o tym, żeby mu było ciężko i niemiło w życiu A tak na próbę - może mogłabyś napisać, co mogłabyś chcieć i dopisać te wszystkie minusy które przychodzą Ci do głowy? Może mają one jakiś wspólny mianownik (np. brak pewności siebie, strach przed czymś itp.) który tu wspólnie zauważymy i gdybyś go odkryła łatwiej byłoby się zorientować nad czym powinnaś pracować?

---------- Dopisano o 10:59 ---------- Poprzedni post napisano o 10:48 ----------

A dzisiaj idę na "Sen nocy letniej" (balet). W związku z tym wymyśliłam sobie, że w końcu o siebie zadbam (cały tydzień chodziłam w warkoczu, bo wtedy nie widać, że nie mam czasu rozczesać włosów po myciu - dobrze że chociaż do tego mycia się jeszcze motywuję), bo wyglądam już jak zombie - a plan jest taki, że dziś o siódmej będę wyglądać tak, jakbym wiodła życie niczym Izabela Łęcka Pewnie coś mi nie wyjdzie i nie będę zadowolona albo uznam znów, że zmarnowałam dzień na głupoty, ale trudno, nie mam czasu na wymyślenie niczego lepszego.
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2013-03-17, 10:26   #3196
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Daj znać, jak Ci się podobało. Zapewne obsada nie będzie ta sama.

Edytowane przez Halimaa
Czas edycji: 2013-03-17 o 10:53
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 10:41   #3197
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Cześć Dziewczynki!
Nie pisałam już ze 2 tygodnie chyba - brak czasu, weny i koncentracji. Czytam Was, niby jestem na bieżąco, ale za każdym razem jak tu wchodzę (na ogół przez koma, dlatego nie odpisuję), to niby czytam, ale myśli mi się gdzieś rozlatują, zresztą ze wszystkim tak mam. Nie jestem w stanie już od dłuższego czasu zmusić się do pełnej koncentracji, no chyba że się mocno w jakąś książkę wciągnę.



Kocurek, co do tego na niebiesko - z mojego doświadczenia wynika, że nie tędy droga. Bo wiesz co, ja faktycznie się zmieniłam "na lepsze" - i moje obecnie przygnębienie wynika chyba częściowo z tego, że chociaż się zmieniłam, to wcale nie jest mi lepiej. Rok temu miałam mnóstwo "wad", wkurzających mnie nawyków, które udało mi się wykorzenić i zmienić - np. odwoływanie lekcji tylko dlatego, że miałam złe samopoczucie (nie fizycznie) albo po prostu uznawałam, że jestem zbyt śpiąca albo wolę coś porobić w domu; spóźnianie się, jeżdżenie na poranne zajęcia taksówkami, bo nie chciało mi się wcześniej wstać, przepuszczanie kasy na głupoty, rezygnowanie z zajęć, które wymagały zbyt wiele pracy albo z uczniami, którzy byli z jakiegoś powodu "trudni". Czułam się przez to strasznie rozmemłana i niepoważna. Ostatnio oświeciło mnie, że tamtej rozmemłanej osoby już nie ma, ograniczyłam te powyższe rzeczy do minimum , OGRANICZYŁAM PROKRASTYNACJĘ do minimum i cała ta praca w pewnym sensie poszła na marne, bo cel był taki, żebym wreszcie czuła się dobrze ze sobą - a czuję się co najmniej równie źle Tak więc jak dla mnie to niewybaczanie sobie słabości to wcale niekoniecznie musi być remedium

W marzeniu żeby było przyjemnie i niezbyt męcząco nie widzę nic dziwnego. Nikt nie marzy chyba o tym, żeby mu było ciężko i niemiło w życiu A tak na próbę - może mogłabyś napisać, co mogłabyś chcieć i dopisać te wszystkie minusy które przychodzą Ci do głowy? Może mają one jakiś wspólny mianownik (np. brak pewności siebie, strach przed czymś itp.) który tu wspólnie zauważymy i gdybyś go odkryła łatwiej byłoby się zorientować nad czym powinnaś pracować?

---------- Dopisano o 10:59 ---------- Poprzedni post napisano o 10:48 ----------

A dzisiaj idę na "Sen nocy letniej" (balet). W związku z tym wymyśliłam sobie, że w końcu o siebie zadbam (cały tydzień chodziłam w warkoczu, bo wtedy nie widać, że nie mam czasu rozczesać włosów po myciu - dobrze że chociaż do tego mycia się jeszcze motywuję), bo wyglądam już jak zombie - a plan jest taki, że dziś o siódmej będę wyglądać tak, jakbym wiodła życie niczym Izabela Łęcka Pewnie coś mi nie wyjdzie i nie będę zadowolona albo uznam znów, że zmarnowałam dzień na głupoty, ale trudno, nie mam czasu na wymyślenie niczego lepszego.
Cieszę się, że się odezwałaś. Często myślę o Tobie Tygrysie.
Obecne przygnebienie tak powszechne teraz na wątku może być spowodowane .....wiosną.....
Jeśli moge jakoś pomóc, pobyć z Tobą, ponarzekać, podekupażować, daj znać....

W klubie wpisałam objawienie dzisiejszego poranka..... Proszę o informacje zwrotne, może ktoś z Was ma doświadczenia z podobnym typem osób.... Może ksiażki macie do polecenia. Idę się ubierać, malować i zjeżdżam na korki.

Lecę. Do później.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-03-17 o 10:44
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 13:07   #3198
L_ka
Rozeznanie
 
Avatar L_ka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 645
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
3) Czyli, że tak naprawdę...po prostu za dużo w tym wszystkim rozkminiania, a za mało pracy. Czyli to co zwykle! Poza tym ja chcę oczywiście od razu perfekcyjnie...w teorii świetnie akceptuję porażki. Jasne, każda porażka to lekcja, nie ma sukcesu bez porażki - wszystko to znam. W teorii...a w praktyce, to nadal chcę żeby wszystko było od razu takie jak według mnie powinno być
Stwierdzam, że gumka na mnie nie podziała. Lepsze jest wyszydzenie samej siebie. A na klub chyba za wcześnie.
Dumam i dumam (sama sobie też) i wychodzi mi, że po prostu te rozkminy są nieefektywne, zmierzają nie wiadomo do czego. Przeczytałam kiedyś u Patri o mózgu myślącym i robiącym, szczegółów już nie pamiętam. Ale to chyba o to chodzi, że jak się pogrążymy w myśleniu o ... myśleniu to się jakoś zapętla i donikąd nie prowadzi. Potrzebne jest działanie. I w sumie to samo jest w TEDzie, podesłanym przez Patri - mózg jest po to by lepiej działać.
A co do akceptowania porażek - wcale nie akceptujesz świetnie porażek w teorii, jedyną teorią jest wiedza, że porażki są istotną częścią naszego życia, ale jeśli chodzi o akceptację jest tylko praktyka, to bardziej brzmi jakbyś chciała je akceptować.
Dzięki Halimce znalazłam fajny tekst, myślę, że mimo iż sytuacja jest diametralnie inna to częściowo tłumaczy on to co gdzieś tam siedzi mi (Wam?) w głowie:
Cytat:
Napisane przez Hanako Pokaż wiadomość
jeśli coś mocno wybija z tego tekstu, to że jesteś utalentowana, pracowita, oczytana, wykształcona, usportowiona i uduchowiona, masz pasje naukowe i filozoficzne, jesteś do kompletu ładna i zdrowo się odżywiasz i tak dalej w ten deseń, tiruriru, kupa żwiru. co ciekawe, kontrastujesz to zawsze ze swoimi problemami, w kontekście: taka jestem zajefajna, a taki mam problem. bardzo mocno to podkreślasz na końcu. i tu pojawia się podstawowe pytanie: czy ty wierzysz, że masz problem? czy ty potrafisz w to uwierzyć? ponieważ ty to wiesz na poziomie racjonalnym, to widać - ale czy ty sama, gdzieś w środku, przekonałaś się do takiej diagnozy? ponieważ to ciągle brzmi, jakbyś nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli: miałam fajne dzieciństwo, czułam się szczęśliwa, mam świetną macochę, jestem genialnie fajna, a tu mi nie wychodzi - niemożliwe! co się dzieje? jakbyś nie dowierzała, że komuś takiemu jak ty może się przytrafić coś takiego jak to. przecież wszędzie ci się udaje, dlaczego tu nie, no dlaczego, dlaczego...
więc czy ty wierzysz, że masz problem, czy tylko obserwujesz to, co on wywołuje, nie będąc w stanie zaakceptować tak naprawdę, że nie jesteś idealna i coś ci w środku mocno nie gra?
Wydaje mi się, że próbując ogarnąć ten dysonans idziemy o krok za daleko: jesteśmy be, fe i do niczego. Brak tu akceptacji siebie, swoich ułomności na pewnym polu, a przez to negowanie zalet na innym.
Ale nie o to mi chodziło, bardziej o rozróżnienie wiedzy i akceptacji, może to dotyczyć nie tylko własnej osoby i działań, ale także pewnych zdarzeń, sytuacji, na które nie mamy wpływu. Mimo, że od strony racjonalnej je rozumiemy, widzimy przyczyny i konsekwencje to jednak akceptacja nie przychodzi automatycznie. Tu nie ma teorii, jest tylko praktyka - wiem, ale nie akceptuję, a przez to nie mogę zrobić kroku naprzód, tylko wciąż się kręcę w kółko, może z czasem trochę większe, ale jednak wciąż kółko. Czasem próbuję odsunąć problem, nie myśląc o nim, ale on wraca i będzie wracał dopóki go nie zaakceptuję.
Ehh, gdzieś się zapętliłam w tym wnioskowaniu.

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Powtórzyłaś kwestię, na którą jakiś czas temu już ktoś zwrócił moją uwagę: zafiksowanie na tym, co kiedyś "działało"... faktycznie teraz może to nie działać i nie ma co tracić energii na reanimację czegoś od dawna martwego... Dzięki - trafiasz bardzo celnie!

Sama ostatnio radziłam to Halimce, ale jak widać identyfikowanie tego u siebie jest o wiele trudniejsze. Niełatwo przestawić myślenie i działanie, po części dlatego, że to też jednak sytuacja, w której częściowo można pozbawić siebie nadziei - jeśli odcinam się od sprawdzonych sposobów, to jednocześnie pozbawiam się algorytmu, który prowadził do pozytywnego efektu i de facto pozostaję bez narzędzia... Tu pojawia się dylemat z podjęciem ryzyka...

Faktycznie mój problem z prokrastynacją zmienił się w problem z organizacją czasu i koncentracją na zadaniu. Co do propozycji, myślę, że miałabym trudność w przyjęciu co już jest "wystarczająco dobre". Ale to słuszny trop...

Co do pozytywnego myślenia - bardzo jestem uczulona na samorozwojową i couchingową nowomowę!
Raczej chodzi mi o to, że albo mogę spodziewać się samych negatywów, albo mieć nadzieję, że mogę doświadczać wielu miłych splotów zdarzeń.
Jeśli sobie zrobimy taki eksperyment "wewnętrznego łagodnego uśmiechu i otwarcia" - to pojawiają się inne uczucia, niż wtedy, gdy utrwalamy zgorzknienie (a'la zgryźliwi tetrycy ), jako dominujący rys codziennego wyglądu (wyraz twarzy) i samopoczucia. Chodzi mi więc właśnie o ten wewnętrzny łagodny uśmiech nie zaś o tyrady argumentacyjne na rzecz pozytywnego myślenia, czy afirmacje-manipulacje.

A co do sterowalności uczuć - rozpoznanie jest kluczowe, przyjęcie i akceptacja, szczególnie tych trudnych - bardziej oczyszczające, niż zaprzeczanie i walka, a modelowanie tych o niskich częstotliwościach chyba możliwe i wcale nie manipulacyjne...
A widzisz, mi łatwiej przychodzi przenoszenie własnych doświadczeń na inne osoby, ciężko mi identyfikować coś o czym nie mam zielonego pojęcia. Z tym zafiksowaniem to wiem, że ja mam/miałam ten problem, ok, w zupełnie innym wymiarze, ale jednak pewien algorytm ten sam.

I odkryłam to przypadkiem, gdy wyczytałam, że nie ma co żałować własnych decyzji, bo z reguły są one w danym momencie optymalne (akurat byłam na etapie żałowania wieeelu własnych decyzji). I to samo można przenieść na pewne ciągłe działania.
Piszesz, że pozostajesz bez narzędzi. To też nie do końca tak. Po prostu przestajesz mieć złudzenia, że te narzędzia, które masz, Ci wystarczą. Życie jest ciągłą niespodzianką, a mając "wewnętrzny łagodny uśmiech i otwarcie" będziemy na tę niespodziankę przygotowani (tak mi się wydaje).
Przyznam, że "wewnętrzny łagodny uśmiech i otwarcie" wyświetla mi w mózgu zupełnie inny (pozytywny) obraz niż "pozytywne myślenie". Może dlatego, że nakłada się na mój wewnętrzny uśmiech

Już miałam pytać o te częstotliwości, ale coś tam wujcio znalazł. Czyli znów wracamy do akceptacji i zmiany w widzeniu świata. Fajnie, że nie trzeba do tego tony coachingu.

Właśnie, macie może dostęp do pdf z polecanym Brianem. Bo znalezione mp3 kiepsko do mnie przemawia, lektor, pomijając, że mlaska i ma bardzo zmienne tempo czytania, to jest za bardzo coachingowy w swej wymowie

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
To była w zasadzie taka surówka obiadowa: cienko pokrojony seler naciowy, płatki pietruszki - korzenia (można obieraczką, ja robiłam w malakserze na takich ostrzach, które dały kawałki szersze i cieńsze niż tarka o grubych oczkach), do tego dwie dymki ze szczypiorkiem, trzy łyżki kukurydzy, łyżka posiekanych orzechów włoskich i sos na bazie jogurtu nat. z octem winnym.
Właśnie na to liczyłam, surówki obiadowe praktykuję regularnie

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Z tymi poniedziałkami kiedyś tak miałam. Teraz mam zamiast poniedziałku jutro. Jutro za jutrem przemija a srawy mają się jak się miały. I te jutra to już a lata można liczyć...

W tych 30 dniach jest jedna dobra rzecz. Gdy wyrzucił dużo szpargałów, zrobiło się w pokoju klarowniej. I to już zostanie, tego nikt mi nie zabierze.
o tak, jutro za jutrem. Mi trochę pomaga uświadomienie sobie, że jutro będzie takie samo jak dziś, i że jedyny sposób to zmienić dziś, bo na jutro nie mam co liczyć.

Mnie przeraża to odgruzowywanie życia, za dużo tego na raz, na raty też. Szukam mobilizacji na poziomie duchowym, bo racjonalnie to już mam opanowane fakt, ten porządek buduje i zachęca do dalszej pracy. Spróbuję się trzymać tego i braku jutra.

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Kocurek, co do tego na niebiesko (I ciągle sobie wybaczam te moje słabości...zacznę być lepsza od jutra. Wtedy będzie idealnie.) - z mojego doświadczenia wynika, że nie tędy droga. Bo wiesz co, ja faktycznie się zmieniłam "na lepsze" - i moje obecnie przygnębienie wynika chyba częściowo z tego, że chociaż się zmieniłam, to wcale nie jest mi lepiej. Rok temu miałam mnóstwo "wad", wkurzających mnie nawyków, które udało mi się wykorzenić i zmienić - np. odwoływanie lekcji tylko dlatego, że miałam złe samopoczucie (nie fizycznie) albo po prostu uznawałam, że jestem zbyt śpiąca albo wolę coś porobić w domu; spóźnianie się, jeżdżenie na poranne zajęcia taksówkami, bo nie chciało mi się wcześniej wstać, przepuszczanie kasy na głupoty, rezygnowanie z zajęć, które wymagały zbyt wiele pracy albo z uczniami, którzy byli z jakiegoś powodu "trudni". Czułam się przez to strasznie rozmemłana i niepoważna. Ostatnio oświeciło mnie, że tamtej rozmemłanej osoby już nie ma, ograniczyłam te powyższe rzeczy do minimum , OGRANICZYŁAM PROKRASTYNACJĘ do minimum i cała ta praca w pewnym sensie poszła na marne, bo cel był taki, żebym wreszcie czuła się dobrze ze sobą - a czuję się co najmniej równie źle Tak więc jak dla mnie to niewybaczanie sobie słabości to wcale niekoniecznie musi być remedium
Tygrysku, a może po prostu przyczyną złego samopoczucia nie była pro? Może to rozmemłanie było tylko efektem, bardzo zauważalnym, tak bardzo, że zdawał się przyczyną, niemniej tylko efektem? I nie pisz, że ta praca poszła na marne. Na pewno zauważasz, że codzienne życie jest łatwiejsze, mimo, że nie daje Ci takiej satysfakcji jakbyś chciała. Może to chodzi o ten właściwy budynek? Może trzeba przestawić drabinę, bo teraz dopiero widać ten właściwy, nie przysłonięty przez pro?
Strzelam, szukam, rozkminiam - na ile moja własna pro jest przyczyną, na ile skutkiem, próbuję znaleźć praprzyczynę, tak aby nie wspinać się zbyt wysoko na niewłaściwy budynek, by jak najszybciej dostrzec ten właściwy.

dobra, zbieram się do mojej listy na dzień dzisiejszy, znów pół dnia przebimbane ehh
__________________
Lekarstwem na przyzwyczajenie jest inne przyzwyczajenie (Epiktet)
L_ka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 17:03   #3199
Dilayla
Zadomowienie
 
Avatar Dilayla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 235
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

bardzo fajny blog polecam dla niezorganizowanych
http://iheartorganizing.blogspot.com/
__________________
„…to żaden powód nic nie robić tylko dlatego,
że nie można zrobić wszystkiego…”

Dilayla jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-17, 17:27   #3200
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej!
Weekend minął mi całkiem przyjemnie, towarzysko, miło jedzeniowo, rozmownie. Chociaż wczoraj dopadł mnie jakiś dziki smutek. Trudno było go zwalczyć. Dziś ok., ale jakaś galaretowata wewnętrznie jestem, trzęsąca się. Schemat jest taki: mierzę się z problemem, który wydaje się łatwy do rozwiązania, mam pojęcie, co z nim zrobić. Nie powinno to zająć za dużo czasu. A potem wpadam, rozgrzebuję, doszukuję, komplikuję i ledwo co robię jeden krok w kierunku rozwiązania. No jak tu się nie frustrować???
No nic. Kolejne podejście.
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 17:36   #3201
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Właśnie spotkałam się z Fairy.

Rzuciła mi inne światło na sprawę uczelni, gdzie już właściwie się "poddałam", a chyba zapomniałam o jednej opcji, od razu szykując się i skazując na gorszą..
Muszę zrobić rozeznanie.

Jeśli chodzi o sprawy osobiste konkluzja płynąca z kilku stron jest taka, żeby sobie odpuścić i szukać szczęścia gdzie indziej. Ja się jeszcze łudzę.

Powinnam co najmniej co tydzień zapraszać gości, a miałabym porządek. Moim ideałem jest dom otwarty = zawsze gotowy na przyjęcie gości.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 18:37   #3202
grey_cat
Raczkowanie
 
Avatar grey_cat
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: Londyn
Wiadomości: 183
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Czesc dziewczyny!

Di - ciekawy link, weszlam na tego bloga

Niedziela wieczor, glowa mnie boli, prawie nic nie zrobione. Niech to :/

Dziewczyny, jak rozroznic lenistwo od prokrastynacji? Bo mi sie czasem wydaje, ze ja jestem leniwa, ze mi sie nic nie chce, ze nie odniose sukcesu, bo na niego nie zasluguje :/ Ze tak naprawde jestem rozpuszczona jak dziadoski bicz i ze nic mi sie nie uda, jesli musze na to zapracowac... Meh
grey_cat jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 19:21   #3203
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Cześć Dziewczynki!



Rok temu miałam mnóstwo "wad", wkurzających mnie nawyków, które udało mi się wykorzenić i zmienić - np. odwoływanie lekcji tylko dlatego, że miałam złe samopoczucie (nie fizycznie) albo po prostu uznawałam, że jestem zbyt śpiąca albo wolę coś porobić w domu; spóźnianie się, jeżdżenie na poranne zajęcia taksówkami, bo nie chciało mi się wcześniej wstać, przepuszczanie kasy na głupoty, rezygnowanie z zajęć, które wymagały zbyt wiele pracy albo z uczniami, którzy byli z jakiegoś powodu "trudni". Czułam się przez to strasznie rozmemłana i niepoważna. Ostatnio oświeciło mnie, że tamtej rozmemłanej osoby już nie ma, ograniczyłam te powyższe rzeczy do minimum , OGRANICZYŁAM PROKRASTYNACJĘ do minimum i cała ta praca w pewnym sensie poszła na marne, bo cel był taki, żebym wreszcie czuła się dobrze ze sobą - a czuję się co najmniej równie źle Tak więc jak dla mnie to niewybaczanie sobie słabości to wcale niekoniecznie musi być remedium

A dzisiaj idę na "Sen nocy letniej" (balet). W związku z tym wymyśliłam sobie, że w końcu o siebie zadbam (cały tydzień chodziłam w warkoczu, bo wtedy nie widać, że nie mam czasu rozczesać włosów po myciu - dobrze że chociaż do tego mycia się jeszcze motywuję), bo wyglądam już jak zombie - a plan jest taki, że dziś o siódmej będę wyglądać tak, jakbym wiodła życie niczym Izabela Łęcka Pewnie coś mi nie wyjdzie i nie będę zadowolona albo uznam znów, że zmarnowałam dzień na głupoty, ale trudno, nie mam czasu na wymyślenie niczego lepszego.
Hej
Tygrysie, gratuluję! Widzisz realną zmianę na poziomie faktów (Twoje dokonanie!)
Bez tych faktów było Ci jednak gorzej, choć nadal czujesz nienasycenie... Sporo już o tym tu było, ale mam wrażenie, że trafiłaś na dobrą ścieżkę również do tej zmiany wewnętrznej...

Mam nadzieję, że plan się powiódł

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość

Wydaje mi się, że próbując ogarnąć ten dysonans idziemy o krok za daleko: jesteśmy be, fe i do niczego. Brak tu akceptacji siebie, swoich ułomności na pewnym polu, a przez to negowanie zalet na innym.
Ale nie o to mi chodziło, bardziej o rozróżnienie wiedzy i akceptacji, może to dotyczyć nie tylko własnej osoby i działań, ale także pewnych zdarzeń, sytuacji, na które nie mamy wpływu. Mimo, że od strony racjonalnej je rozumiemy, widzimy przyczyny i konsekwencje to jednak akceptacja nie przychodzi automatycznie. Tu nie ma teorii, jest tylko praktyka - wiem, ale nie akceptuję, a przez to nie mogę zrobić kroku naprzód, tylko wciąż się kręcę w kółko, może z czasem trochę większe, ale jednak wciąż kółko. Czasem próbuję odsunąć problem, nie myśląc o nim, ale on wraca i będzie wracał dopóki go nie zaakceptuję.
Ehh, gdzieś się zapętliłam w tym wnioskowaniu.

o tak, jutro za jutrem. Mi trochę pomaga uświadomienie sobie, że jutro będzie takie samo jak dziś, i że jedyny sposób to zmienić dziś, bo na jutro nie mam co liczyć.
Bardzo trafna obserwacja i częste doświadczenie zdaje się...

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Właśnie spotkałam się z Fairy.

Rzuciła mi inne światło na sprawę uczelni, gdzie już właściwie się "poddałam", a chyba zapomniałam o jednej opcji, od razu szykując się i skazując na gorszą..
Muszę zrobić rozeznanie.

Jeśli chodzi o sprawy osobiste konkluzja płynąca z kilku stron jest taka, żeby sobie odpuścić i szukać szczęścia gdzie indziej. Ja się jeszcze łudzę.

Powinnam co najmniej co tydzień zapraszać gości, a miałabym porządek. Moim ideałem jest dom otwarty = zawsze gotowy na przyjęcie gości.
Co to za opcja ze studiami?

Cytat:
Napisane przez grey_cat Pokaż wiadomość
Czesc dziewczyny!


Dziewczyny, jak rozroznic lenistwo od prokrastynacji? Bo mi sie czasem wydaje, ze ja jestem leniwa, ze mi sie nic nie chce, ze nie odniose sukcesu, bo na niego nie zasluguje :/ Ze tak naprawde jestem rozpuszczona jak dziadoski bicz i ze nic mi sie nie uda, jesli musze na to zapracowac... Meh
Nie umiem odpowiedzieć, wydaje mi się, że nie ma co koncentrować się na rozwikłaniu tego problemu, pewnie granice gdzieś się zacierają...
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 21:15   #3204
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Powinnam co najmniej co tydzień zapraszać gości, a miałabym porządek. Moim ideałem jest dom otwarty = zawsze gotowy na przyjęcie gości.
To co, kiedy mam wpadać? U mnie też już się bałagan uczynił...sam, jak zwykle

Dobrze, że jest jakaś opcja na uczelni - chociaż nie wiem o co chodzi. Ale trzymam kciuki

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Kocurek, co do tego na niebiesko - z mojego doświadczenia wynika, że nie tędy droga. Bo wiesz co, ja faktycznie się zmieniłam "na lepsze" - i moje obecnie przygnębienie wynika chyba częściowo z tego, że chociaż się zmieniłam, to wcale nie jest mi lepiej. Rok temu miałam mnóstwo "wad", wkurzających mnie nawyków, które udało mi się wykorzenić i zmienić - np. odwoływanie lekcji tylko dlatego, że miałam złe samopoczucie (nie fizycznie) albo po prostu uznawałam, że jestem zbyt śpiąca albo wolę coś porobić w domu; spóźnianie się, jeżdżenie na poranne zajęcia taksówkami, bo nie chciało mi się wcześniej wstać, przepuszczanie kasy na głupoty, rezygnowanie z zajęć, które wymagały zbyt wiele pracy albo z uczniami, którzy byli z jakiegoś powodu "trudni". Czułam się przez to strasznie rozmemłana i niepoważna. Ostatnio oświeciło mnie, że tamtej rozmemłanej osoby już nie ma, ograniczyłam te powyższe rzeczy do minimum , OGRANICZYŁAM PROKRASTYNACJĘ do minimum i cała ta praca w pewnym sensie poszła na marne, bo cel był taki, żebym wreszcie czuła się dobrze ze sobą - a czuję się co najmniej równie źle Tak więc jak dla mnie to niewybaczanie sobie słabości to wcale niekoniecznie musi być remedium

W marzeniu żeby było przyjemnie i niezbyt męcząco nie widzę nic dziwnego. Nikt nie marzy chyba o tym, żeby mu było ciężko i niemiło w życiu A tak na próbę - może mogłabyś napisać, co mogłabyś chcieć i dopisać te wszystkie minusy które przychodzą Ci do głowy? Może mają one jakiś wspólny mianownik (np. brak pewności siebie, strach przed czymś itp.) który tu wspólnie zauważymy i gdybyś go odkryła łatwiej byłoby się zorientować nad czym powinnaś pracować?:-
Po pierwsze - mam nadzieję, że wieczór się udał I miło Cię tu widzieć

Ad wytłuszczonego...niestety jestem taką osobą. Tzn. nie, właściwie nie! Jestem taka jakby...w myślach. To jest tak, że np. nie chce mi się czegoś robić, wymyślam więc miliard wymówek typu: dziś źle się czuję, coś mi strzyka o tutaj, a w ogóle to głowa zaczyna mnie chyba boleć...no to może by w domu zostać jednak. Tak, tak. Zostanę to wezmę się za coś innego...
I ostatecznie...idę gdzie mam iść Więc nie jest ze mną aż tak źle, ale te wymówki i to rozmarudzenie już nawet dla mnie są męczące...

Ehh...moje minusy zawsze odnoszą się do strachu i braku pewności siebie - ja nie jestem w żaden sposób oswojona z tym, żeby gdzieś burzyć mury własną głową i nie mam twardego tyłka. Jeśli się coś idzie nie tak - to bardzo sobie ten tyłek tłuczę, a to boli. A nie lubię jak boli, ot co Zwykle już na wstępie stwierdzam, że do czegoś się zwyczajnie nie nadaję - w takim przypadku, więc po co próbować? A może właśnie nie wiem jeszcze, że jednak się nadaję...to wiem tylko w teorii

Zastanawiam się Tygrys nad Tobą...dlaczego mimo takich sukcesów nie potrafisz być zadowolona z siebie? Myślę, że tak jak większość z nas, masz wobec siebie za duże wymagania. Chcesz być idealna? No weź...wiesz sama, że to by było nudne

Ogólnie stwierdzam, że ludzie mają na wszystko kompletnie wyje*ane...i tylko nieliczni się przejmują tak jak my. Trzęsą się nie wiadomo o co, a inni wyluzowani - na wszystko znajdą odpowiednie wyjaśnienie, szczerze wierzą w to, że wszystko będzie OK, każdą ranę wyliżą jak kot w ciągu godziny, zapominają i lecą dalej...
Naprawdę za dużo myślimy

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość
Stwierdzam, że gumka na mnie nie podziała. Lepsze jest wyszydzenie samej siebie. A na klub chyba za wcześnie.
Dumam i dumam (sama sobie też) i wychodzi mi, że po prostu te rozkminy są nieefektywne, zmierzają nie wiadomo do czego. Przeczytałam kiedyś u Patri o mózgu myślącym i robiącym, szczegółów już nie pamiętam. Ale to chyba o to chodzi, że jak się pogrążymy w myśleniu o ... myśleniu to się jakoś zapętla i donikąd nie prowadzi. Potrzebne jest działanie. I w sumie to samo jest w TEDzie, podesłanym przez Patri - mózg jest po to by lepiej działać.
A co do akceptowania porażek - wcale nie akceptujesz świetnie porażek w teorii, jedyną teorią jest wiedza, że porażki są istotną częścią naszego życia, ale jeśli chodzi o akceptację jest tylko praktyka, to bardziej brzmi jakbyś chciała je akceptować.
Dzięki Halimce znalazłam fajny tekst, myślę, że mimo iż sytuacja jest diametralnie inna to częściowo tłumaczy on to co gdzieś tam siedzi mi (Wam?) w głowie:

Wydaje mi się, że próbując ogarnąć ten dysonans idziemy o krok za daleko: jesteśmy be, fe i do niczego. Brak tu akceptacji siebie, swoich ułomności na pewnym polu, a przez to negowanie zalet na innym.
Ale nie o to mi chodziło, bardziej o rozróżnienie wiedzy i akceptacji, może to dotyczyć nie tylko własnej osoby i działań, ale także pewnych zdarzeń, sytuacji, na które nie mamy wpływu. Mimo, że od strony racjonalnej je rozumiemy, widzimy przyczyny i konsekwencje to jednak akceptacja nie przychodzi automatycznie. Tu nie ma teorii, jest tylko praktyka - wiem, ale nie akceptuję, a przez to nie mogę zrobić kroku naprzód, tylko wciąż się kręcę w kółko, może z czasem trochę większe, ale jednak wciąż kółko. Czasem próbuję odsunąć problem, nie myśląc o nim, ale on wraca i będzie wracał dopóki go nie zaakceptuję.

A widzisz, mi łatwiej przychodzi przenoszenie własnych doświadczeń na inne osoby, ciężko mi identyfikować coś o czym nie mam zielonego pojęcia. Z tym zafiksowaniem to wiem, że ja mam/miałam ten problem, ok, w zupełnie innym wymiarze, ale jednak pewien algorytm ten sam.

I odkryłam to przypadkiem, gdy wyczytałam, że nie ma co żałować własnych decyzji, bo z reguły są one w danym momencie optymalne (akurat byłam na etapie żałowania wieeelu własnych decyzji). I to samo można przenieść na pewne ciągłe działania.
Piszesz, że pozostajesz bez narzędzi. To też nie do końca tak. Po prostu przestajesz mieć złudzenia, że te narzędzia, które masz, Ci wystarczą. Życie jest ciągłą niespodzianką, a mając "wewnętrzny łagodny uśmiech i otwarcie" będziemy na tę niespodziankę przygotowani (tak mi się wydaje).
Czyli znowu...po raz n-ty już wychodzi na to, że za dużo tu wszędzie myślenia, tej rozkminy...siedzimy i myślimy co jest nie tak, zamiast cokolwiek robić, żeby to zmienić. Tzn. przepraszam za to generalizowanie - ja tak mam, i to jest do zmiany zdecydowanie. Jeszcze nie wiem jak. Chyba cokolwiek robiąc

Ad. wytłuszczonego - na tych warsztatach, o których ostatnio wspominałam robiliśmy takie koło życia. To coś na podobnej zasadzie co robiła Patri kiedyś (niektóre wiedzą) - tylko tam bardziej było to względem czasu ujęte. Chodzi o to, że są różne sfery życia - wpisujemy co chcemy, w kawałki "tortu". Po czym zamalowujemy odpowiednią jego część - tak, jak uważamy, że dana sfera jest u nas spełniona, ok, jesteśmy z niej zadowoleni. I patrzymy co nam wyszło. Czy ujechalibyśmy na tym kole? Oczywiście w większości przypadków nie, nie ujechalibyśmy...
Ale trenerka powiedziała coś mądrego...że to koło nie musi być równe. I to jest to, co jest w danym momencie naszego życia. Być może w tej właśnie chwili mamy taką wewnętrzną potrzebę, żeby np. odpocząć i dlatego słabo nam wychodzi praca, za to bardziej skupiamy się na relacjach z innymi? A może to że zawodzą finanse, to nie dlatego, że praca jest zła, tylko dlatego, że akurat polepszamy relacje i np. swój rozwój i na to kierujemy pieniądze? I to wszystko jest ok Czasem po prostu nie zastanawiamy się nad tym czego akurat potrzebujemy w danym czasie i jak jedna sfera wpływa na drugą....
Jakoś to do mnie przemówiło w każdym razie Ja teraz potrzebuję rzucić swoją nudną i idiotyczną pracę...i chyba podjęłam już decyzję

Cytat:
Napisane przez grey_cat Pokaż wiadomość
Dziewczyny, jak rozroznic lenistwo od prokrastynacji? Bo mi sie czasem wydaje, ze ja jestem leniwa, ze mi sie nic nie chce, ze nie odniose sukcesu, bo na niego nie zasluguje :/ Ze tak naprawde jestem rozpuszczona jak dziadoski bicz i ze nic mi sie nie uda, jesli musze na to zapracowac... Meh
Oto jest pytanie...myślę, że cierpię na jedno i drugie Ale...czy będąc wyłącznie leniwą i rozbestwioną istotą...miałabyś wyrzuty sumienia, że nic nie robisz? Myślałabyś o tym w takich kategoriach w jakich myślisz?
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 22:49   #3205
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Kocurko, i nie tylko :p w najblizsszy weekend bede miala w sumie wolna chate

Myslalam ze pojde spac, ale zebralo mi sie na placz
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 22:59   #3206
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Kocurko, i nie tylko :p w najblizsszy weekend bede miala w sumie wolna chate

Myslalam ze pojde spac, ale zebralo mi sie na placz
Czemu płaczesz?
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-17, 23:15   #3207
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Hm... zabrzmiało poważnie i rozważnie... Życzę znalezienia dobrej pomocy. Trzymaj się.
Dzięki.
Piszę i kasuję i chyba za wcześnie na jakieś wnioski. Do niedawna wyglądało, że znam przyczynę problemów, potem ją zlikwidowałam, więc jak teraz znowu zrobiło się gorzej, nie mam nawet do czego dążyć.



Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ad wytłuszczonego...niestety jestem taką osobą. Tzn. nie, właściwie nie! Jestem taka jakby...w myślach. To jest tak, że np. nie chce mi się czegoś robić, wymyślam więc miliard wymówek typu: dziś źle się czuję, coś mi strzyka o tutaj, a w ogóle to głowa zaczyna mnie chyba boleć...no to może by w domu zostać jednak. Tak, tak. Zostanę to wezmę się za coś innego...
I ostatecznie...idę gdzie mam iść Więc nie jest ze mną aż tak źle, ale te wymówki i to rozmarudzenie już nawet dla mnie są męczące...
Mam wrażenie, że byłoby naprawdę dobrze, gdyby właśnie to się ze mną działo. Nie chcę w ten sposób negować Twoich odczuć, tylko zastanawiam się, jak się do tego stanu doprowadzić i dokąd zmierzać dalej.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ad. wytłuszczonego - na tych warsztatach, o których ostatnio wspominałam robiliśmy takie koło życia. To coś na podobnej zasadzie co robiła Patri kiedyś (niektóre wiedzą) - tylko tam bardziej było to względem czasu ujęte. Chodzi o to, że są różne sfery życia - wpisujemy co chcemy, w kawałki "tortu". Po czym zamalowujemy odpowiednią jego część - tak, jak uważamy, że dana sfera jest u nas spełniona, ok, jesteśmy z niej zadowoleni. I patrzymy co nam wyszło. Czy ujechalibyśmy na tym kole? Oczywiście w większości przypadków nie, nie ujechalibyśmy...
Ale trenerka powiedziała coś mądrego...że to koło nie musi być równe. I to jest to, co jest w danym momencie naszego życia. Być może w tej właśnie chwili mamy taką wewnętrzną potrzebę, żeby np. odpocząć i dlatego słabo nam wychodzi praca, za to bardziej skupiamy się na relacjach z innymi? A może to że zawodzą finanse, to nie dlatego, że praca jest zła, tylko dlatego, że akurat polepszamy relacje i np. swój rozwój i na to kierujemy pieniądze? I to wszystko jest ok Czasem po prostu nie zastanawiamy się nad tym czego akurat potrzebujemy w danym czasie i jak jedna sfera wpływa na drugą....
Tą kołczingową wizualizację z kołem podzielonym na kilka równych części po promieniu i zaznaczaniem stopnia satysfakcji/spełnienia uważam za mocno niedopracowaną. W puencie czai się to "jak daleko ujedziesz". A przecież jadę, wszyscy jadą, nawet jak ten wykresik wygląda bardziej na blokadę niż koło, życie się jakoś turla, bo nie stoi.
Dlatego ta wersja bardziej przypominająca procentowy wykres kołowy ma według mnie więcej sensu - i wtedy widać, że niczego nie jest po równo, a jednak się kręci.

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Jakoś to do mnie przemówiło w każdym razie Ja teraz potrzebuję rzucić swoją nudną i idiotyczną pracę...i chyba podjęłam już decyzję
Można gratulować?


Zrobione:
* śniadanie dla 3 osób
* ustalona wymianka
* zdobycie informacji o b. + zaaranżowanie spotkania zainteresowanych
* czytanie o Prouście
* spotkanie z M.
* wysłanie posłańca z paczką do E.
* uploadowanie grafiki
* sprzątanie "spiżarni"
* ustawienia sprzedaży na allegro
* imienionowanie u Z.
* składanie ciuchów
* porządki w szufladzie skarpetkowej
* zakwas na czerwony barszcz
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2013-03-17 o 23:18
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2013-03-18, 06:38   #3208
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Tygrysie - powiem krotko - jestem na tym samym etapie, co Ty.
Powoli mi swita, ze nie tedy droga - nie osiagne samoakceptacji przez coraz bardziej spektakularne osiagniecia, szybsze tempo, znajomosc wiekszej ilosci jezykow obcych etc. Przeciwnie - mam nadzieje, ze zdrowe poczucie wlasnej wartosci spowoduje, ze dojde do celu z lekkoscia, bez bata nad soba. Sprobuje, a co mi szkodzi. Pisalam juz o tym, ze w zasadzie nie mam wyboru, poniewaz absolutnie NIC innego nie skutkuje.
Aha, jako lekture w temacie polecam Siddharthe Hessego.
__________________


Be the change you want to see in the world!
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-18, 07:40   #3209
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć!
Halimko, przytulam Mam nadzieję, że to będzie dla Ciebie dobry tydzień i ogólnie lepszy czas. Jakie masz plany na środę?

Próbuję wykrzesać z siebie coś, co chyba wielu ludziom pomaga, a u mnie nie jest nawykowe - wola walki, z postanowieniem, że dam z siebie wszystko, żeby cośtam się udało. Stosujecie taki okrzyk bojowy? Mam wrażenie, że może on pomóc wygenerować trochę więcej mocy... Jest mi to obce, bo zabezpieczam w ten sposób ewentualny brak tego efektu, ale spróbuję to w sobie podkręcić.

Dobrego dnia!!!
Piękne słońce za oknem.
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-18, 07:54   #3210
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Przebimbałam cały weekend, ale chociaż porządnie odpoczęłam. Za to dzisiaj od rana biorę się do pracy
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-09-23 01:47:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:02.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.