Skin cycling kosmetykami L'Oreal Paris. Jak zmieniła się moja skóra? [test redakcji]
Skin cycling pozwala na dobranie składników aktywnych w taki sposób, aby razem tworzyły skuteczną pielęgnację. Postanowiłam przetestować tę metodę. Przez cztery tygodnie stosowałam rutynę skupioną wokół problemów, z którymi borykała się moja cera. To pozwoliło mi wypracować regularność w pielęgnacji, ale też znacząco przyspieszyć efekty działania kosmetyków. Zobaczcie jakich produktów użyłam i jak wpłynęły na kondycję mojej skóry.
Skin cycling uwielbiają użytkowniczki TikToka. Pozwala on na wprowadzenie świadomej, a jednocześnie łatwej pielęgnacji, która działa wielotorowo. Co więcej, ułatwia dobranie odpowiednich składników aktywnych do potrzeb naszej skóry. Testowałam tę rutynę pielęgnacyjną przez cztery tygodnie w czterodniowym cyklu. Postawiłam na kwas glikolowy, retinol, a przy regeneracji na kwas hialuronowy oraz witaminę C w połączeniu z SPF50.
Czym jest Skin cycling?
Cykliczna pielęgnacja twarzy, która w social mediach określana jest jako Skin cycling, to metoda aplikacji kosmetyków poprawiających kondycję skóry. Może być stosowana przy każdym rodzaju skóry, np. do suchej, reaktywnej, ale też trądzikowej, ze zmarszczkami i skłonnością do przetłuszczania i pojawiania się widocznych naczynek. Skin cycling pozwala poprawić wygląd cery, dodając jej blasku, zmniejszając niedoskonałości jak wypryski i zaskórniki, ale też wygładzając jej strukturę i wyrównując jej koloryt przez redukcję przebarwień. Pozwala też na wzmocnienie bariery hydrolipidowej i nawilżenie. Tym bardziej chciałam sprawdzić ją na własnej skórze. Bywa ona kapryśna, ma pierwsze zmarszczki, zwłaszcza mimiczne wokół oczu i na czole, które pojawiły się na niej po 30. roku życia i nieco się już pogłębiły. Moja cera od czasu do czasu ma też problem z przebarwieniami.
Zasadą Skin cycling jest stosowanie produktów do pielęgnacji twarzy w sposób cykliczny. Na prosty cykl składają się cztery dni. Można go nieco wydłużyć, jeśli nie mamy zbudowanej tolerancji na retinoidy i skóra potrzebuje więcej czasu na regenerację. Ja zostałam przy klasycznym, 4-dniowym cyklu. Jak on wyglądał?
Pierwszy wieczór to złuszczenie twarzy kwasami (przy użyciu peelingu chemicznego). Kolejnego dnia pielęgnacja nocna opiera się na użyciu retinoidów - w moim przypadku retinolu. Następne dwa dni poświęcamy regeneracji, ukojeniu i nawilżaniu. Codziennie w pielęgnacji dziennej stosowane są produkty z antyoksydacją i ochroną UV. To niezwykle ważne przy stosowaniu kwasów i retinolu (ale nie tylko wtedy!).
Noc 1: złuszczanie
W pierwszy dzień, zgodnie z zasadami Skin cyclingu, w pielęgnacji wieczornej postawiłam na eksfoliację, czyli złuszczanie martwego naskórka przy użyciu peelingu chemicznego. Do wyboru jest tu zarówno peeling kwasowy, jak i enzymatyczny. Ja postawiłam na ten pierwszy. Dociera do głębszych warstw naskórka, działa na zmarszczki, ale też przebarwienia i rozszerzone pory. Wybrałam Revitalift tonik z 5% kwasem glikolowym od L'Oréal Paris, który delikatnie złuszcza, wygładza cerę i ma właściwości rozświetlające. Ma optymalne stężenie i jest jednym z łagodniejszych kwasów AHA. Nie jest więc podrażniający i powinien sprawdzić się też na cerze wrażliwej - u mnie nie powodował zaczerwienień i silnych reakcji. Dał wstępne glow, zadziałał też na niedoskonałości. Szybko zauważyłam, że dzięki tonikowi skóra mniej się wyświeca. W dotyku była miękka i gotowa na dalsze etapy pielęgnacji. Co ważne, tonik wygładzał od razu po aplikacji. Dzięki temu, że ma w składzie m.in. sok z aloesu i panthenol, łagodził skórę i nawilżał.

Noc 2: wprowadzenie retinolu
Drugim etapem Skin cycling jest wprowadzenie retinoidów, a w moim przypadku retinolu (silniejszego od retinalu). Postawiłam na niego w formie serum do twarzy. Przez cztery tygodnie aplikowałam serum na noc z czystym retinolem L’Oreal Paris Revitalift Laser. To produkt o dość gęstej formule, który okazał się być bardzo wydajny. Ze względu na budowanie tolerancji na składnik, stosowałam go w niewielkiej, choć wystarczającej ilości. Nie powodował dzięki temu podrażnień. To coś, czego zawsze boję się przy wprowadzaniu retinolu do rutyny. Początkowo zdziwiło mnie, że pojawił się w cyklu zaraz po kwasie glikolowym, jednak jest to na tyle długi odstęp między aplikacjami, że nie stanowi zagrożenia dla skóry. Ten produkt to jedna z moich perełek ostatnich miesięcy.
Serum z retinolem (w jego stabilnej formie) na pewno nadało mojej cerze młodzieńczy wygląd. Nie jestem posiadaczką cery z głębokimi zmarszczkami, ale przed 35. rokiem życia na twarzy zaczyna być widać upływ czasu. Cera była bardziej promienna, wygładzona. Czekam na dalsze rezultaty, bo produkt ma zredukować zmarszczki nawet o 36%. Chętnie ukryłabym nieco poziome linie na czole! Po jego stosowaniu wraz z pozostałymi kosmetykami do twarzy, zmiany trądzikowe i powstałe przebarwienia zostały rozjaśnione. Widzę mniej zaskórników (zwłaszcza na nosie). Skóra jest przyjemna w dotyku i jakby zyskała na elastyczności. Czy serum zapobiegło powstawaniu nowych niedoskonałości? Według mnie tak, znacząco je ograniczyło. Dodatkowo produkt ma w składzie kwas hialuronowy, który nawilżał skórę.

Noc 3 i 4: dwudniowa regeneracja skóry
Kolejne dni to czas na odnowę, odżywienie i nawilżenie naskórka. Według zasad rutyny cyklicznej, uwielbianej przez TikTokerki, najlepszymi składnikami są tutaj m.in. ceramidy, kwas hialuronowy, ale też np. witamina E czy aloes. Warto sięgać również po kosmetyki z trehalozą i mocznikiem. W mojej pielęgnacji wieczornej (ale i dziennej) pojawiły się więc krem i serum z kwasem hialuronowym.
Revitalift Filler serum do twarzy to bardzo wydajny produkt, którego niewielka ilość wystarczy, żeby pokryć całą twarz i szyję. Jest produktem o średniej gęstości, co sprawia, że łatwo się rozprowadza. Skóra spijała serum z powierzchni. To, co od razu można zauważyć po aplikacji to nawilżenie i wstępne wrażenie wygładzenia skóry. Dzięki temu, że ma skoncentrowany, czysty kwas hialuronowy w formie mikro, makrocząsteczkowej i mikrowypełniającej, pomaga redukować zmarszczki, ale też ujędrnić skórę. Przy 4 tygodniach jest to zauważane. Skóra wygląda naprawdę lepiej. Liczy się jednak regularność.

Ujędrniający krem do twarzy Revitalift Filler Water Cream od L'Oréal Paris to produkt, który przykuwa uwagę już opakowaniem. Krem ma dozownik, który pozwala na aplikację odpowiedniej ilości produktu. Jest wodnym kremem o lekkiej konsystencji, ale bogatej formule. U mnie wchłaniał się błyskawicznie i przede wszystkim nie lepił na skórze. Określiłabym go jako aksamitny.
Krem do twarzy ma w składzie dwa rodzaje kwasu hialuronowego (jeden z TOP składników w mojej pielęgnacji, którego ubywa w skórze po 25. roku życia) - w tym mikrowypełniający, który ma działać ujędrniająco. Poza tym dzięki mikrocząsteczkowemu kwasowi hialuronowemu, produkt dobrze nawilża, redukuje uczucie ściągnięcia skóry i wygładza ją. Do tego w kremie obecne są ceramidy, wspierające barierę ochronną skóry, niacynamid i glicerynę.

Pielęgnacja dzienna – jaki produkt wybrałam?
Skin cycling opisuje głównie pielęgnację wieczorną. Oczywiście nie pomija się przy tym rutyny dziennej. W moim przypadku opierała się na regeneracji i nawilżeniu - była przedłużeniem dla zasad z dnia 3. i 4. Oprócz wspomnianych wcześniej serum i kremu z kwasem hialuronowym w pielęgnacji na dzień stosowałam SPF 50. Ochrona przeciwsłoneczna powinna być obecna w rutynie przez cały rok - a zwłaszcza jeśli stosujemy kwasy i retinol! Wybrałam produkt, który doskonale znam, a który uwielbia również redakcyjna koleżanka. Revitalift Clinical krem z filtrem od L'Oreal Paris jest kremem z filtrem, który ma w składzie witaminę C. To produkt, który ma rzadką konsystencję. Tym, co w nim cenię jest to, że nie bieli, szybko się wchłania i nigdy mnie nie zapchał. Ten hit lekko rozświetla cerę, ale nie daje efektu wyświecania. Nie roluje się przy reaplikacji i sprawdza się pod makijaż. Krem nawilża, pomaga wyrównać koloryt cery i dobrze współpracuje z produktami do pielęgnacji.

Jakie efekty dał mi Skin cycling?
Od metody Skin cyclingu wymagałam wiele - w końcu trend zapoczątkowała dermatolog i chwalą go użytkowniczki TikToka. Nie zawiodłam się. Nie tylko w bezpieczny sposób stosowałam retinol, ale też poprawiłam kondycję cery. Porównując moją skórę sprzed 4 tygodni i tę dziś, widzę ogromną zmianę. Decyzja o włączeniu cyklicznej pielęgnacji przypadła na najgorszy czas dla mojej cery. Wyświecająca się w strefie T, z niedoskonałościami, przebarwieniami, nierównym kolorytem - zaburzona i reagująca na każdy błąd w pielęgnacji, diecie i trybie życia. Po włączeniu kosmetyków L'Oreal Paris do pielęgnacji, "wyszła na prostą". Zauważalna była odbudowa bariery hydrolipidowej skóry.
Po pierwsze, zmniejszyły się na skórze przebarwienia i niedoskonałości. Wypryski niemal zniknęły. Sama nie wierzyłam, kiedy porównałam zdjęcia sprzed tych kilku tygodni, że produkty tak bardzo wyciszyły stany zapalne. Zmiany zostały rozjaśnione. Skóra ładnie się zregenerowała, stała się mniej wrażliwa, nie wyświeca mi się tak pod makijażem. Po drugie, jest bardziej wygładzona, miękka w dotyku. Nawet jeśli nie jest to widoczne podczas pierwszego spojrzenia na skórę, to widzę to przy nakładaniu makijażu. Wygląda na niej po prostu lepiej. Nawet podkład mniej osadzał się w załamaniach skóry, było ich jakby mniej. Tutaj możecie zobaczyć efekt przed i po. Różnica jest ogromna!
