Mam cienkie loki do ramion i muszę przyznać, że Joanną jestem zachwycona.
Od momentu zakupu kremu (zapłaciłam 14,50 zł), przestałam używać lakieru i pianki. Oczywiście, włosy mogą przez to być nieco bardziej oklapnięte, ale w zasadzie różnica jest niewielka, bo z kolei skręt jest lepszy.
Ja nakładam krem na wilgotne, czasem nawet bardzo mokre, włosy - jeśli po umyciu włosy zdążą przeschnąć, należy je znów zwilżyć (np. wodą w pojemniczku z rozpylaczem lub po prostu mokrymi rękami). To prosta sztuczka, o której nie pomyślałam wcześniej, a dzięki niej przestały mi się puszyć włosy po suszeniu!
Zanim nałożę krem, rozczesuję włosy, a następnie wyprostowanymi palcami dłoni rozdzielam na grubsze pasma - dzięki temu loki są bardziej wyraziste i mniej się puszą (naprawdę polecam spróbować tej metody!). Po nałożeniu kremu suszę dyfuzorem letnim powietrzem, głową w dół (nie gorącym, bo fryzura gorzej wychodzi) i na średnim nawiewie. Fakt, trwa to dłużej, ale odkąd zmieniłam metodę suszenia (jakieś 1,5 miesiąca) jestem baaardzo zadowolona z efektów.
Krem nakładam porcjami wielkości pistacji, ponieważ lepiej się go rozprowadza w małej ilości, trzymając głowę w dole, pamiętając o włosach u nasady. Dzięki tej technice i temu kremowi naprawdę mam sprężynki, w dodatku często skręt zaczyna się już w pierwszych centymetrach włosa. Ponieważ w ciągu dnia często zakładam włosy za ucho, logicznym jest, że po kilku godzinach loki przy twarzy mogą być mniejsze.
Niemniej jednak - moja ocena jest jak najwyższa, a fakt, że dzięki temu kremowi odstawiłam piankę i lakier (mniej alkoholu i wysuszania) sprawia tylko, że efekt końcowy dla włosów jest o niebo lepszy :)
Gdyby ktoś szukał tego produktu w Szczecinie, ja kupiłam go na Manhattanie w jednym ze sklepików.
PS: Do wszystkich Wizażanek - jeśli kupujecie jakieś produkty, które nie występują w sieciówkach, piszcie, skąd je macie. Ułatwi nam to życie :)
Wybaczcie długi opis, ale często szukam sposobu postępowania z włosami, więc może to, co napisałam o suszeniu, komuś się przyda :)