Ładny efekt, szkoda że nietrwały.
Nacieszyłam swoje oczy kosmetykami do twarzy W7 u koleżanki, która ma ich niezłą kolekcję. Postanowiłam też coś mieć, a jakże! Polecono mi bronzer Honolulu, ale na Honolulu to ja nie mam odwagi. Tamte rejony świata są obce mnie i mojej cerze, ja obstaję przy słowiańskich klimatach. Choć zimą, kiedy mnie słońce nie muśnie wędruję prawie aż po Norwegię. I choć pewnie się mylę to na brąz Honolulu się nie skusiłam. Kupiłam więc Double Act.
* Tutaj mamy 2w1, a więc bronzer i róż. Tak, zgadzam się - jest to róż, nie wiem co się wszyscy uparli na ten rozświetlacz. W zgłoszeniu produkt jest opisany, jako róż, i tak samo na opakowaniu podana informacja brzmi "bronzer and blusher". Przynajmniej na moim. Kolory są ładne, ani ciemnobrązowe, ani wściekle rude, ani niezdrowo czerwone, ani bladziutkie. Obydwa zawierają w sobie błyszczące drobinki, które mogą wywołać popłoch, ale uspokajam - nie dają efektu dyskotekowej kuli.
* Ile użytkowniczek, tyle sposobów nakładania. Ja nakładam ten produkt pędzelkiem dołączonym do opakowania mieszając ze sobą róż i bronzer. Jest to sposób najłatwiejszy i dla mnie najszybszy. Oczywiście nikt nie zabroni nam użycia swojego pędzla, czy nakładania bronzera i różu osobno. Dla mnie taki "zmieszany" efekt jest najlepszy. Policzki muśnięte tym miksem wyglądają bardzo ładnie i zdrowo. Dominuje bronzer, który ładnie modeluje, choć na pewno ten produkt nie nada się do zaawansowanego i profesjonalnego konturowania twarzy. Do tego dochodzi lekki powiew różu, który dodatkowo podbija efekt. Według mnie nie rozświetla szczególnie, ani też szczęśliwie nie błyszczy brokatem. Całość faktycznie wygląda bardzo świeżo i letnio i przydaje twarzy uroku. Z Double Act nie jestem ani niezdrowo zjarana, ani nie wyglądam, jakby mnie gorączka trawiła.
* Niestety opisany wyżej efekt jest mocno nietrwały. Niby nic się z policzków nie sypie, ale kosmetyk jest mało odporny na ścieranie. Dość szybko złazi w ciągu dnia, uzyskany efekt stopniowo znika. Właściwie ta mierna trwałość jest jedynym, acz dosyć sporym minusem.
* Nakładanie nie jest trudne, ale nie należy przesadzać z ilością kosmetyku. O ile natężenie koloru w górę możemy sobie stopniować to w drugą stronę nie da rady, tak więc nie należy nakładać za wiele kolorków, żeby nie wyglądać, jak dziwak. Zresztą to chyba uniwersalna rada jeśli chodzi o tego typu kosmetyki. Podoba mi się, że bronzer w ogóle nie pyli, nie spada z pędzla i praktycznie od pierwszego muśnięcia przydaje twarzy koloru. W tym momencie również słówko o pędzlu. Nim również musiałam nauczyć się posługiwać. Jest on szeroki, tak więc pokrywa policzek sprawnie i szybko. Jego ogólne gabaryty są dosyć skromne, ma tylko malutki kawałek plastiku do przytrzymania. Nie jest ścięty, tylko całkowicie prosty. Jego włoski są miękkie, nie rozczapierzają się i nie wypadają z trzonka. Nawet specjalnie szybko się nie brudzą.
* Opakowanie w pierwszej chwili bardzo mi się spodobało. Pewnie przez fakt, że chyba nigdy, lub bardzo dawno takiego nie miałam. Jest małe, kwadratowe i tekturowe. I choć na półeczce wygląda dobrze to już do torebki z racji swojej "tekturowości" średnio się nadaje. Mogłoby się zgnieść ekspresem. Również wieczko nie trzyma się reszty, bo zwyczajnie nie ma za co, jest tylko nakładane. W opakowaniu mieści się też pędzelek, dzięki czemu nie muszę go szukać po kosmetyczce. Róż i bronzer są bardzo głęboko osadzone, tak więc nie ma wielkiej możliwości manewrowania wewnątrz pędzlem. Nie wiem, czy można wyjąć z tekturki sam kosmetyk, nie grzebałam.
* Niestety dostępność produktów W7 jest raczej kiepska. Ja mam możliwość kupienia ich jedynie w Internecie. Z tego powodu sprawiam sobie takie prezenty, jak ten jedynie podczas większych zakupów, bo przesyłka kosztuje czasem prawie tyle, ile sam kosmetyk, dlatego jednej sztuki zamawiać nijak się nie opłaca. Mój Double Act na Allegro kosztował około 15 złotych. Jeśli mogłabym dorwać W7 stacjonarnie to byłaby dla mnie bajeczna cena. Dodam jeszcze, że wydajność jest naprawdę dobra, ubytków na razie nie widzę.
Bardzo udany jest to romans. Akurat moje wymagania ten produkt spełnia, daje zdrowy, świeży i letni efekt. Nie wiem, jak Double Act wypada wobec innych, siostrzanych mu kosmetyków, bo zwyczajnie ich nie używałam. Jednocześnie jednak dzięki temu rozbudzone zostały jednocześnie moje chęci na kupno kolejnego produktu W7, ale chyba będzie trzeba na to trochę poczekać.
Używam tego produktu od: Dwóch miesięcy.
Ilość zużytych opakowań: Pierwsze w trakcie.