Hanae Mori

Hanae Mori
Hanae Mori urodziła się w Shimane Prefecture w Japonii. Po ukończeniu Tokyo Women's Christian University wyszła za mąż i zaczęła naukę w szkole krawieckiej. Swoje pierwsze atelier potwarła w Tokio w 1951 roku. Znakiem rozpoznawczym jej kreacji był wizerunek motyla.
Najlepiej ocenione produkty marki Hanae Mori
Zobacz wszystkieBardzo przyjemny
Być może nie jest to najbardziej skomplikowana kompozycja zapachowa, jaką było mi dane nosić, ale mnie się ten zapach po prostu bardzo podoba. Jest słodki, miękki, ciasteczkowy (nie czuję wanilii, tylko zapach świeżo upieczonych ciastek posypanych cukrem pudrem). Podoba mi się to, że przy całej swojej intensywności nie mdli i nie powoduje migreny. Jest jednym z najfajniejszych słodziaków jakie znam, taki prosty, a zarazem kobiecy i elegancki. Bardziej w klimacie Wish Choparda, niż tandetnych i ulepkowatych Escad. Do tego trwały jak diabli. Na mojej skórze dwa poranne psiknięcia wyczuwalne są do wieczornego prysznica. Flakon i opakowanie - równie słodkie jak zapach. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego 50 ml
Przejdź do recenzjiRównonoc jesienna
Moje pierwsze spotkanie z MM zakończyło się (po wstępnej fali zachwytu) dwudniowym bólem głowy. Zapamiętałam go jednak jako zapach na tyle upajający, że postanowiłam zaryzykować kolejną migrenę i dać mu jeszcze jedną szansę. Pierwsze skojarzenie: Feerie Van Cleef&Arpels. Pomimo raczej rozbieżnych kompozycji, w powstałych w zeszłym roku Czarach definitywnie gdzieś na dnie odbija się Księżyc. Pomijam już budowane przez obu producentów magiczno-fantastyczne pejzaże i szeroko pojętą niebieskość ;) Magical Moon posiada jednak pewną głębię i ostrość, której Feerie - w moim odczuciu - zabrakło. Więcej w nim intrygujących kontrastów - słodyczy z cierpkością, nut pobudzających z relaksującymi. Plus oczywiście kadzidło (klasyczne i intensywne!) - dla mnie nieodzowne, jeśli coś ma mnie odurzyć na sposób "magiczny". Lubię mieć go na sobie wieczorem, w najgłębszej nucie, gdy wszelka cierpkość zaczyna już delikatnie przygasać, a ciepło własnej skóry zdaje się niwelować obecny w zapachu kamforowo-balsamiczny chłód. Niezależnie od rzeczywistej pory roku wieczór z MM to zawsze późne lato/wczesna jesień, skąpany w zimnym blasku księżyca sad pełen owoców, muzyka świerszczy i jakieś dzikie, pierwotne pragnienie, by dać się jej porwać, i skończyć - być może - w elfowym kręgu ;) Jak już pisałam, MM jednocześnie odpręża i pobudza - w ciągu dnia powraca falami w coraz to nowych odsłonach, i za każdym razem pozwala na chwilę odpłynąć, jednocześnie trzymając w gotowości na coś radośnie nieprzewidywalnego. Polecam wszystkim stęsknionym za odrobiną białej magii w mrokach codzienności ;) Aha, gwoli jasności - fizycznych boleści z powodu Księżyca nigdy już więcej nie odnotowałam. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: -
Przejdź do recenzjiBardzo przyjemny
Być może nie jest to najbardziej skomplikowana kompozycja zapachowa, jaką było mi dane nosić, ale mnie się ten zapach po prostu bardzo podoba. Jest słodki, miękki, ciasteczkowy (nie czuję wanilii, tylko zapach świeżo upieczonych ciastek posypanych cukrem pudrem). Podoba mi się to, że przy całej swojej intensywności nie mdli i nie powoduje migreny. Jest jednym z najfajniejszych słodziaków jakie znam, taki prosty, a zarazem kobiecy i elegancki. Bardziej w klimacie Wish Choparda, niż tandetnych i ulepkowatych Escad. Do tego trwały jak diabli. Na mojej skórze dwa poranne psiknięcia wyczuwalne są do wieczornego prysznica. Flakon i opakowanie - równie słodkie jak zapach. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego 50 ml
Przejdź do recenzji