Tak na dobry początek- moja mama odkąd użyłam dziś rano Magical Moon co chwilę rzuca coś w stylu "coś kadzidłem pachnie", "może to z przewodu wentylacyjnego coś leci, bo tak jakby ktoś kadzidło palił", teraz niucha właśnie w przedpokoju i może wreszcie odkryje, że to ja :D
Co najlepsze, ja to kadzidło ledwo wyczuwam, ale od początku. Kupiłam trzydziestkę perfum, w ciemno- tak mnie oczarował opis składu, że postanowiłam zaryzykować. Perfumki przyszły dwa dni temu i ze sporym drżeniem serca zrobiłam pierwsze "psik". Zmroziło mnie - poczułam perfumy starej babci wymieszane z takim mentolowym sztyftem do nosa, jak to się dawniej stosowało. Załamka totalna, tyle kasy za babciny sztyft mentolowy. Postanowiłam poczekać co będzie dalej. Całe szczęście zaczęło się robić bardzo, ale to bardzo dobrze. W pierwszej aplikacji wyczułam tylko, że zapach ewoluuje, najpierw w kierunku owoców w syropie, z takim jakimś świeżym mrozem w tle. Nie wiem jak to opisać, ale coś podobnego ma Angel (i jest to chyba jedyna rzecz, która mi się w nim podoba). Jest w tle coś ostrego (ta słodycz przełamana taką wiercącą lekko ostrością kojarzy mi się z Hot Couture, ale ta jest dużo bardziej złożona). Gdzieś tam jest paląca się kostka cukru ze spirytusem. Ten zapach jest przez większość czasu taki właśnie słodki, łamany jakąś chłodną ostrością i odrobiną dymu. Jest też odrobinę mleczny, aksamitny, waniliowy i ten akord robi się coraz bardziej dominujący z czasem. Ogólnie odbieram go jako bardzo skomplikowany zapach. Najczęściej łatwo potrafię wyłapać i zidentyfikować poszczególne nuty, a ten zapach cały czas jakby mi się wymyka. Już wiem, że będę potrzebować trochę czasu, żeby się z nim oswoić, tak więc na razie za zapach ****, ale czuję, że za jakiś czas podwyższę ocenę. Po prostu Magical Moon zachwyca mnie, ale na razie jak dziki zwierzak - taki jakiś nieoswojony i zagadkowy. Najbardziej zagadkowe jest dla mnie to, że jakimś cudem Hanae Mori udało się stworzyć zapach, który jest jednocześnie syropowo-owocowo słodki i bardzo przestrzenny. Z ogniskiem pod gwiazdami i lekkim mrozikiem. Bardzo, bardzo ciekawy. Feralne otwarcie zapachu zaczęłam teraz odczuwać inaczej - mocno owocowo, ziołowo i nadal jakby trochę miętowo (choć wiem, że mięty tam nie ma).
Trwałość - niesamowita, ale tu muszę ponownie zaznaczyć, że mam nie edt, nie edp, ale perfumy, tak więc gdyby nie były trwałe byłby to dla mnie wielki zawód.
Opakowanie piękne, zwłaszcza kolor.Używam tego produktu od:kilku dni
Ilość zużytych opakowań:pierwsze