Pierwotnie to miał być prezent dla mojej mamy na urodziny ale w końcu postanowiłam dać jej coś, co bardziej ją ucieszy. Tak więc róż w odcieniu wybranym "pod mamę" został u mnie.
No właśnie, odcien nr 22 VINTAGE PINK, w opakowaniu wygląda na smutny, mocno zgaszony i powiedziałabym, że to zdecydowanie zachowawczy kolor.
W rzeczywistości kolor jest śliczny!
Zgaszony, przybrudzony, chłodny róż.
Idealnie stapia się z moją skórą i to zarówno z opaloną na urlopie jak i z tą jeszcze nie muśniętą słońcem :)
Cały róż składa się z czterech kwadracików, które składają się na odcień.
W przypadku Vintage Pink dwa kwadraciki to jasny róż, jeden bardzo jasny a drugi troszkę ciemniejszy.
Dwa kolejne bloczki to ciemny, brudny róż i ciepły odcień beżu. Cztery kwadraciki dają razem naprawde ciekawy kolor, chociaż mnie konsultantka musiała trochę do tego odcienia przekonywać. Ostatecznie jednak posłuchałam jej rad, ale patrząc tylko przez pryzmat prezentu dla mamy. W końcu to jej miał pasować a nie mi :)
Sama wybrałabym sobie jakiś odważny róż albo pomarańcz, a tak przynajmniej odkryłam fajny odcień różu, delikatny i dziewczęcy.
Dodaje dużo uroku makijażowi, odświeża i "zdejmuje" z twarzy zmęczenie.
Świetny do delikatnego makijażu, bo jest tak lekki, że nie ma szans by z nim przesadzić.
Dobrze sprawdzi się także w mocnym makijażu kiedy stawiamy na oczy albo usta, wtedy róż nie powinien wychodzić przed szereg i ten właśnie taki jest :)
Co ważne nie ma on żadnych rozświetlających drobinek, co generalnie lubię ale wiadomo, że czasami jest to niepotrzebne. Ten róż jest zupełnie matowy, co nie znaczy, że jest gorszy od tych rozświetlających.
Konsystencja jest bardzo przyjemna, aksamitna, gładka, miękka. Zapach różu jest delikatny, kwiatowy i bardzo przyjemny. Widać, że ten róż to klasa wyższa niż róże za 50-70zł, które nigdy nie są tak miękke, aksamitne i tak pachnące... ;)
Aplikacja jest bardzo prosta, naprawdę używanie go to czysta przyjemność.
Ładnie się rozprowadza na skórze i nie pyli.
Oczywiście pędzelek załączony do niego to porażka, trzeba się zaopatrzeć w dobry pędzel np. sephory, jest dobry i niezbyt drogi.
Trwałość- rewelacja, od 7 rano do 21 ciągle widoczny jest na buzi, ewentualnie jakieś drobne poprawki.
Nawet podczas bardzo długich lotów świetnie się sprawdza i rzadko kiedy muszę robić jakieś poprawki.
Upały też temu różowi nie straszne ;)
I zaznaczam, że mam skórę tłustą, co nigdy nie sprzyja trwałości kosmetyków kolorowych.
Opakowanie jest mocne, małe i poręczne.
Ma lusterko, które czasami może się przydać i otwieraną "kieszonkę" na pędzelek o którym już wspominałam.
Cena wysoka, dokładnie nie pamiętam bo kupowałam w Sephorze podczas dni vip, ale mimo to myślę, że warto.
Gramatura jest niestety mała bo tylko 7g. Dla porównania róże Benefita mają aż 12g.
Generalnie polecam nawet dla wybrednych, moja mama czasami go mi podkrada, choć sama nie przepada za kosmetykami kolorowymi, mimo to ten róż uwielbia bo jest łatwy w aplikacji i wygląda bardzo naturalnie.
Naprawde polecam każdemu, na pewno dobry dla niezdecydowanych na konkretną markę, z tego produktu każdy będzie zadowolony.
Mimo tych wszystkich plusów preferuję raczej róże Benefita, które są tak samo dobre a tańsze i w większości odcieni posiadają drobinki rozświetlające.
Givenchy Le Prisme jest dość drogi i mały.
Dlatego ocenę obniżam, znam równie dobre a tańsze róże.
Mimo to ze względu na odcienie i 100% mat na pewno kupię ponownie, polecam czekać na dni vip w Sephorze.
Zawsze to 20% taniej! :)
Używam tego produktu od: lipca 2012
Ilość zużytych opakowań: jedno