Pierre Rene Loose Eyeshadow Cień sypki

Tak ostatnio odgrzebując moją szufladkę z kosmetykami natknęłam na ten sypki cień, postanowiłam go poużywać jakiś czas żebym mogła co kolwiek o nim powiedzieć. A więc cień znajduje się w 5g plastikowym plastikowym słoiczku z czarną nakrętką. Ja mam odcień 025 na pierwszy rzut oka to taka szarość, ale po nałożeniu na powiekę wygląda raczej jak taka delikatna szarość wpadająca w srebrne tony. Oczywiście produkt nakładałam za pomocą pędzelka. A sam cień nakładałam na bazę wcześniej nałożoną pod oczy i na powieki, ponieważ bez tego produktu bardzo się osypywał. Jeśli chodzi o pigmentację to jak dla mnie ok , jak nałoże 2 warstwy jest ciemniejszy, 1 jest jaśniejszy więc w sumie można uzyskać efekt jaki potrzebujemy w danym momencie . Jak wspomniałam wcześniej po nałożeniu bazy się nie osypywał ani nie rolował. Jedyne co tak naprawdę mnie w nim denerwuje to przy wyciąganiu go ze słoiczka mam wrażenie że dużo więcej go wychodzi , a mnie znajduje się na pędzelku po prostu z niego spada.

Znajduje się on w dość sporym, plastikowym słoiczku, zakręconym czarną zakrętką. Opisuję cień w odcieniu nr 26 - taki brudniejszy fiolet, z drobinkami odbijającymi światło. Co do pigmentacji- jest dość średnia, trzeba dość sporo warstw nałożyć na powiekę, aby uzyskać mocny kolor. Poza tym osypuje sie i roluje na powiece. Po całym dniu- zmazuje sie i ledwo co go widać. Bubel - za którego nie warto dać ani złotówki, a szkoda.