Yves Saint Laurent Gloss Lisse 

Skusil mnie kolor, mam 11 ktora na ustach wyglada na intesywny koral z drobinkami mieniacymi sie. Jak na blyszczyk kolor bardzo intensywny na ustach, ale mnie sie wydal zbyt gesty, taki kleisty. Zbyt intensywny zapach jak na moj gust. Drogi, opakowanie takie sobie. Nie kupie jest obecnie duzy wybor blyszczykow znacznie tanszych. Używam tego produktu od:roku Ilość zużytych opakowań:1

mam mieszane uczucia co do tego błyszczyka , posiadam kolorek 13 , taki delikatny łososiowy beż. błyszczyk fatalnie nabiera sie aplikatorem. musze aplikowac go chyba z 3 razy aby pomalowac całe usta. jest gęsty , dosc długo utzymuje sie na ustach , sa przepieknie lsniace , wygładzone !!!choc efektu nawilzenia nie zauwazyłam. wygladaja pieknie ! mieszane uczucia dlatego ze raczej nie rózni sie zbyt wiele od duzo tanszych specyfików. (np. błyszczyk powiekszajacy usta Deborah ) różnica w cenie znaczna dlatego mysle ze nie ponowie tego zakupu , bede szukac dalej :) dodam jeszcze ze radze przetestowac w perfumerii gdyz mnie osobiscie przeszkadza lekkie odretwienie ust ( czuje sie jak po zabiegu wstrzykniecia kolagenu w usta ). delikatnie barwi i nie jest to błyszczyk kryjacy. Używam tego produktu od:23.11.2006 Ilość zużytych opakowań:1

Jestem super zadowolona z tego blyszczyka mam numer 12 piekny rozowo liliowy ale nie cukierkowy. Bardzo dlugo utrzymuje sie na ustach nawet po jedzeniu co dla mnie jest duza zaleta. Rzeczywiscie kiepsko nabiera sie aplikatorem ale mnie to nie przeszkadza. Konsystencja gesta ale nie lepka. Uzywam jeszcze blyszczyka Heleny Rubinstein nr.36 (rozowy) i mam problem bo rowniez jest doskonaly... Używam tego produktu od:3 miesiecy Ilość zużytych opakowań:1 nie cale

ale rownie przyjemnym jest blyszyczyk 3D Eveline za nieporownanie nizsza cene. W ogole Eveline i Gloss Lisse maja sporo wspolnego - przede wszystkim gesta, troszke "ciagnaca" sie, ale nie lepka konsystencje. Podobnie jak blyszyczyk Eveline, Gloss Lisse rownie kiepsko nabiera sie na wyciorek i trzeba kilka razy "gmerac" w pojemniczku by wyciagnac odpowiednia ilosc (nie mam wielkich ust ;-) ). Co dalej - blyszczyk YSL ma szalenie dziwny zapach i smak, tu raczej podobienstwo do blyszczyka Shiseido, ow zapach bowiem jest raczej adekwatny dla perfum a nie dla kosmetyku noszonego w okolicy kubkow smakowych. Na szczescie jest subtelny i szybko sie ulatnia. Przyznam ze oczekiwalam tez wlasnosci pielegnacyjnych jak rowniez w miare przyzwoitej trwalosci, niestety zawiodlam sie srodze. Co prawda Gloss Lisse nie wysusza mi warg tak jak czynily to niektore inne blyszczyki, ale tez nie pielegnuje ich i potrafi troche draznic. Trwalosc jest srednia, zjada sie powoli, ale znika rowniez wtedy gdy nic nie jem i nie pije (czyli znika od samego gadania, znam blyszczyki ktore sa w stanie przetrzymac drobna przekaske i kosztuja mniej!). Plusem jest niewatpliwie opakowanie, bardzo eleganckie (coz, np. Revlon mu niczym nie ustepuje) oraz kolor, dla ktorego zreszta kupilam ten blyszczyk - nr 9, ogniscie pomaranczowy w buteleczce i delikatnie pomaranczowy na ustach. Generalnie - gdyby nie fakt ze kupilam go na aukcji za symboliczna cene bylybym wsciekla na siebie za niepotrzebnie wydane pieniadze, gdyz duuuzo tansze blyszczyki nie ustepuja mu jakoscia.