Właściwie powinnam recenzować oba elementy zestawu oddzielnie, ponieważ tak omawiane zasługują na cztery pełne gwiazdki, jak nie na więcej.
Dodam, że produkty stosuję w odwrotnej kolejności, bo... bo tak mi się w trakcie używania utrwaliło. :)
Bardzo podoba mi się baza w formie bezbarwnego sztyftu. Bardzo ładnie wygląda na ustach, nie rozlewa się, nie smakuje - coraz więcej pań woli kosmetyki niearomatyzowane i chyba powoli dołączam do ich grona. Łączyłam tę bazę z różnymi pomadkami, z Oriflame, z Celii, Factora - kolor faktycznie utrzymywał się bardzo długo, ale z tą odpornością na pożywienie to duża przesada. Wygrała, co prawda, starcie z kawą, ale przy ciastku poniosła sromotną klęskę.
Mam wrażenie, że baza sprawia, iż po kilku minutach od nałożenia pomadki jej odcień staje się o kilka tonów ciemniejszy. Najlepiej widać to na czerwonych pomadkach z Oriflame - mam taką w intensywnym karmazynowym odcieniu, która po pięciu minutach zamieniła się w wiśnię pierwszej klasy.
Co do pomadki, testowałam bardzo przyjemny kolor, Spicy. Jest to coś w okolicach rdzawej czerwieni w niezbyt nachalnym odcieniu. Na tle innych pomadek Max Factora prezentuje się nieźle: bez bazy trzyma się tyle, co przeciętna pomadka - u mnie, bez jedzenia i picia, jakieś dwie godziny. Nie przepadam za płynnymi pomadkami, ale doceniłam dość precyzyjną aplikację. Tę część zestawu oceniłabym jako produkt dobry, ale w granicach przeciętności.
Ale jak to się stało, że baza i pomadka razem stanowią nieporozumienie? Ano, po bożemu i zgodnie z zaleceniem producenta nałożyłam bazę i pomadkę, a po kwadransie zaczęły się kłopoty. Pomadka wyschła i zbierała się w kącikach, nie wytrzymałam i całość starłam. Nie znoszę uczucia spierzchniętych ust, a po nałożeniu Lipfinity miałam wrażenie, że mam usta pełne piasku. Jak już pisałam, w połączeniu z innymi pomadkami baza tak starsznego efektu nie dawała.
Samą bazę oceniłabym na 4,5 gwiazdki, pomadkę, na 3. Razem wyszło 3,5 - na zachętę.
Używam tego produktu od: kilku tygodni
Ilość zużytych opakowań: 1 w trakcie