Deborah, Puro Volume Estremo Mascara (Tusz zwiększający objętość rzęs)

pomimo kilku jej wad, dotychczas nie miałam lepszej.

Makijażowa szafa od Deborah w Rossmannie interesowała mnie zawsze. Pomadki i tusze szczególnie, choć udało mi się też kupić fantastyczny podkład do twarzy (naturalny! a 3 lata temu nie było z tym jeszcze łatwo; zdecydowanie wybór takowych bardzo się ograniczał).
Mascarę zakupiłam na promocji makijażowej -51% , ach co to były za szalone czasy. Po zapoznaniu się z wyglądem szczoteczki (jakimś trafem drogeria dysponowała testerem); byłam przekonana, że sprawdzi się w moim przypadku dobrze- to dokładnie taka, jaką lubię i po które zazwyczaj sięgam.
Nylonowa, z równomiernie rozłożonymi włoskami pod odpowiednim kątem.

I faktycznie! Już po pierwszej aplikacji byłam zachwycona! Szczoteczka łapie włoski o najróżniejszej długości, natychmiastowo je oblepia. Wydłuża i daje spektakularny efekt pogrubienia. Oczywiście gdy mascara jest zaaplikowana umiejętnie z wykorzystaniem ruchów posuwistych. Wtedy nie pozostawi grudek. Mniej umiejętna aplikacja powoduje powstawanie grudek, ale i tych można się jeszcze pozbyć (nie zasycha szybko).

Tusz można dokładać dowolnie, bo zasycha bardzo powoli. Ja dla najbardziej spektakularnego efektu aplikowałam aż 3 warstwy (z żadnym innym taka sztuka mi się nigdy nie udawała). Dla efektu dziennego wystarczą 1 lub 2.
Rzęsy są przyczernione - to najczarniejsza czerń - w moim przypadku robi wrażenie, bo naturalnie dysponuję rzęsami jasnymi i w zasadzie dość krótkimi.

Nie jest niestety niezawodna. Dlatego choć daje satysfakcjonujący efekt, raczej warto jej używać w okolicznościach małoekstremalnych. Maseczka na twarzy, śnieżna zima lub duża wilgotność powietrza? To nie dla niej. Niestety. Wtedy potrafi się i odbić na górnej i dolnej powiece, i obkruszyć. Wówczas naprawdę nie daje rady, ale ile maskar daje rade? Na tej w takich warunkach niestety nie można polegać.

Potrafi dać efekt sztucznych rzęs- przynajmniej w moim przypadku efekt jest spektakularny jeśli chodzi o objętość.
Ale!
1)Wymaga umiejętnego aplikowania (już samą szczoteczką można odbić tusz zna powiece)
2)Wymaga stosowania w sprzyjających warunkach klimatyczno-atmorferycznych. To znaczy suchych.

Ja pomimo jej kilku wad bardzo się z nią polubiłam i w efekcie używałam dłużej niż zaleca producent po otwarciu. A to wszystko przez to, że ona mi po prostu nie zaschnęła w opakowaniu i ciągle pozwalała na uzyskanie bardzo dobrych efektów.

Jej skład jest bardzo ciekawy, naturalny jak na czas, w którym pojawiła się w dystrybucji. Bez silikonów, parabenów i substancji zapachowych.
Nie wpływa negatywnie na stan rzęs (a już i z takim mascarami miałam do czynienia- które intensywnie wspomagały ich utratę), nigdy nie powodowała pieczenia i łzawienia.

Pomimo kilku jej generalnych wad z całą przyjemnością przyznaję jej 5 gwiazdek. To jedna z lepszych mascar, jakich kiedykolwiek używałam.
A z tymi wadami można sobie jednak łatwo poradzić :)

Bezksztaltna mazia i papka, ktora naklada się kawalami na rzęsy, tworząc skawalane zlepy rzęs-najgorszy jaki mialam, nie warty 15 pln, plusza skład nez parabenów.