Uciążliwy.
Wiele razy wspominałam już o tym, że niezbyt lubię serię Naturia z Joanny i na dzień dzisiejszy nic się nie zmieniło. Po wpadce z szamponem z biosiarką, a następnie miodowym, za Chiny ludowe nie chciałam już dalszych szamponów z tej serii, ale tak się złożyło, że pewnego dnia otrzymałam darmowy zapasik kosmetyków Joanny, no i w torebce znalazłam również ten oto szampon pomarańczowo-brzoskwiniowy.
Stał on sobie jakiś czas na brzegu mojej wanny, bo niespecjalnie miałam ochotę po niego sięgać, a w użyciu miałam akurat wtedy dwa inne genialne szampony, którymi to ochoczo myłam głowę. Jednak pewnego dnia, po zużyciu wspomnianych dwóch, byłam już zmuszona zacząć przygodę z Joanną (innym domownikom nie było spieszno do tego).
Przejdę do sedna - szampon jest słaby i nie ma w nim nic, co by sprawiło, że zatrzymam się przy nim na dłużej. Zużyłam jedno opakowanie i nie chcę kolejnych.
To, co dobiło mnie w tym szamponie to to, że kiepsko odświeża włosy. Niby są czyste, niby aż tak nie wzmaga przetłuszczania, niby się jako tako pieni, ALE świeżości nie czuję. A bardzo mi na niej zależy. Ponadto włosy po tym szamponie są po prostu nieładne - wywijają się, czasem puszą, ciężko się je układa, ogólnie - przysparzają kłopotu, zwłaszcza podczas porannego pośpiechu. I to niezależnie od tego, czy daję odżywkę bądź nie, czy suszę suszarką bądź daję włosom wyschnąć naturalnie. Są brzydkie. Amen.
Co więcej - mimo umiejętnego mycia oraz solidnych odżywek szampon tak plącze włosy, że tracę masę czasu by je rozczesać. Oczywiście, przy okazji również sporo wyrywam. Tak więc, same straty. Włosy po tym szamponie ogólnie nie są sypkie, są ciągle jakieś takie zbite, gumowate - dziwne po prostu.
Przykrym aspektem tego szamponu jest też dla mnie zapach - chemiczny, duszący, bardziej pomarańczowy, ale ta pomarańcza jest taka gorzka, plastikowa, uciążliwa. Brzoskwini nie wyczułam. W sumie cieszę się, że to już koniec i nie muszę tego wąchać co rano.
Dodam jeszcze, że szampon jest mega rzadki, potrafi przelać się przez palce, jest niewydajny, ale najgorsze jest to, że mimo Sodium Laureth Sulfate mamy tutaj mało piany. Zawsze myślałam, że skoro już pakuję jakieś bardziej agresywne spieniacze na siebie to ta piana faktycznie BĘDZIE i uprzyjemni mycie. Pudło - jest chemia, a piany jak na lekarstwo. Trzeba sporo szamponu wylać, a nawet umyć dwa razy zanim cokolwiek ciekawego nastąpi.
Acha- butla bez zastrzeżeń. Cena jednak nie jest korzystna - szampon jest niewydajny więc ostatecznie i tak wychodzi drogo. Ja zużyłam 200 ml w nieco ponad 2 tygodnie (włosy niezbyt długe i niezbyt gęste) i... całe szczęście, że tak szybko.
:( nie odświeża włosów
:( włosy po nim są brzydkie
:( drażniący smród chemicznych owoców
:( chemiczny a nie dający nic w zamian (piana)
:( lejący, niewydajny - ostatecznie wychodzi drogo
:) "wesoła" buteleczka
:) rodzimy producent
Poszukajcie sobie czegoś lepszego, a jeśli już ma to być koniecznie Joanna, to odsyłam do serii szamponów Z Apteczki Babuni - mają one więcej zwolenników, bo faktycznie są lepsze.
Używam tego produktu od: ponad 2 tygodnie
Ilość zużytych opakowań: jedno 200 ml