Tego kremu używam od kilku lat, dlatego czuję się całkowicie pewnie, wystawiając tę recenzję.
CENA
Kupiłam ten krem za ok. 80 zł. Z tego co widzę, przepłaciłam, bo cena sugerowana podana na Wizażu jest znacznie niższa. Zawsze kupuję tańsze produkty za ok. 20-50 zł, chyba nigdy nie miałam droższego kremu niż to cudo Ireny Eris. I od razu napiszę wprost: to nie jest ani najlepszy, ani najłagodniejszy krem, jaki miałam. Tak naprawdę uważam, że jest wart właśnie od ok. 20 zł (za działanie) do 3o zł (za skład), więcej na pewno nie.
No ale dobrze, fakty są takie, że się na niego skusiłam. Przekonały mnie:
- obietnice producenta, że krem będzie łagodnie pobudzał, czyli nawilżał i optycznie ożywiał twarz,
- skład, który jest bardzo naturalny i wiedziałam, że mi krzywdy nie zrobi. Poza tym ostatnio wolę używać mniej chemii: praktycznie każdy kosmetyk do ciała, ktory zużywam, zastępuję droższą, ale naturalniejszą wersją
- cena i wygląd, które kojarzyły mi się z elegancją i luksusem ("skoro coś jest tak drogie i tak ekskluzywne, to na pewno jest dobre" - tak myślałam).
OPAKOWANIE
Słoiczek jest śliczny. Delikatny, z tworzywa sztucznego a nie szkła. Lekki, z piękną srebrną, przypominającą lustro nakrętką (naprawdę mogę się w niej praktycznie cała przejrzeć).
Warto jeszcze dodać, że opakowanie jest bardzo szczelne i dzięki temu higieniczne. Zdecydowanie nadaje się świetnie do zabrania w podróż czy też postawienia go sobie w łazience na półce i wpatrywania się z zachwytem :)
ZAPACH
Świeży, tak jakby odrobinę ogórkowy, ale bez przesady. Jest chemiczny i sztuczny, a jednocześnie łagodny i niedrażniący. Czysty. Mnie się podoba. Przyznaję, że czasem otwieram sobie kosmetyki, żeby je po prostu powąchać (mam wrażliwy węch) i ten krem zdecydowanie się do tego nadaje.
ZWŁASZCZA stosowany z samego rana: pobudza mnie do działania, rozbudza, ale nie drażni. Jest bardzo ładny.
DZIAŁANIE
Cóż mogę napisać.
* Szybciutko i dogłębnie się wchłania, dzięki czemu jest wręcz stworzony do stosowania pod makijaż. Nie roluje się, nie mam po nim tłustej cery.
* Nawilża. To zdecydowanie czuć. Mimo że krem całkowicie się wchłania, moja cera jest gładka, zrelaksowana, świeża. Po prostu nawilżona.
* WAŻNA UWAGA O WYPRYSKACH
Ja mam cerę normalną ze skłonnością do wyprysków. Zła dieta i menstruacja powodują, że co jakiś czas muszę walczyć z nieprzyjaciółmi. Krem Ireny Eris co prawda tego nie utrudnia, ale i - niestety - nie do końca jest obojętny dla skóry.
Nie wiem, od czego to zależy, ale ja mogę go stosować codziennie rano. Nakładam niewielką ilość, potem kładę makijaż. W połowie dnia lub na wieczór zmykwam i stosuję swoje idealnie działające kremy odżywcze lub regenerujące na noc z innej firmy. WTEDY jest ok.
Natomiast zdarzał mi się używać tylko tego kremu i na dzień, i na noc. Zazwyczaj wtedy, kiedy próbowałam zaoszczędzić i nie kupować nowych kremów na noc, tylko zużyć to, co już mam. Czyli Irenę Eris.
I niestety, ale wtedy na mojej skórze po ok. tygodniu lub dwóch zaczynały się pojawiać małe, podskórne niedoskonałości. Niby nic wielkiego, ale jednak. Dopiero gdy zupełnie odstawiałam ten krem, znikały. A do kremu mogłam powracać po paru miesiącach, zresztą nie na długo.
Także nie wiem od czego to zależy, ale ten krem czasem sprawia, że moja cera przestaje być idealna. Plusem jest to, że nawilża i nie podrażnia, nie przesusza. Ale za TAKĄ cenę więcej nie kupię produktu, który działa na buzię nierzadko gorzej niż proste kremiki za kilka złotych z najniższej półki w supermarkecie.
* Jeszcze jedno: krem jest dedykowany Paniom po 30 roku życia. Ja mam 30 lat i pierwsze zmarszczki, ale po tym produkcie nigdy nie zalecałabym go kobietom po trzydziestce. Moim zdaniem nadaje się raczej dla dwudziestoparolatki. bo nawilża i koi, ale nie robi nic więcej. Dosłownie nic.
KONSYSTENCJA
To wielka zaleta produktu: jest delikatny, ma konsystencję typowych kremów nawilżających. Dzięki temu idealnie rozporowadza się po twarzy już w niewielkiej ilości i jest kosmicznie wydajny.
PODSUMOWANIE
Jeżeli macie kasę i lubiecie świecidełka, które ładnie się prezentują w łazience, lubicie to poczucie drogo kupionego luksusu i nadal nie rozumiecie, że cena nie równa się jakości, bo tak naprawdę liczy się wnętrze - to możecie sobie kupować i używać tego kremu do woli. Ja jednak zapewniam, że MIMO WSZYSTKO on nie jest wart swojej ceny.
Za ok. 50 zł kupicie produkty równie ujmujące opakowaniem, zapachem i konsystencją, równie nawilżające i idealne na co dzień.
Za ok. 30 zł znajdziecie kremy, które będą z waszą buzią robić przeciwzmarszczkowe i NAPRAWDĘ pobudzające cuda.
A do 10 zł kupicie w każdym supermarkecie lub drogerii kremy, które dadzą Wam dokładnie to samo nawilżenie, jakie Irena Eris. I też Was nie podrażnią, a może nawet będą bardziej przyjazne cerom normalnym z tendencją do wyprysków, czyli takim jak moja.