Bell Frozen Baroque, Glitter Pigment Połyskujące sypkie cienie do powiek

O tych pigmentach dużo słyszałam jednak w szafach Bell w Biedronkach w moim mieście były wiecznie wyprzedane. Dostałam jednak szarą wersję w prezencie i jestem z niej naprawdę zadowolona. Biorąc pod uwagę relację jakość / cena mało jest tutaj rzeczy o które można się czepić. Niestety nigdzie nie udało mi się kupić dedykowanej bazy , posiłkuje się więc tym co mam :) Bardzo malutkie opakowanie z dobrego gatunku plastiku. Delikatna kobieca stylistyka w której utrzymywana jest zatyczka jest miła dla oka. Trzymam w kufrze i mimo iż lata sobie w nim na wszystkie strony dalej wygląda dobrze- nic nie pękło , napisy nie starły się. Nawet cieniutkie plastikowo kółeczko które jest osłonką świetnie się spisuje Cienie mają ciekawą konsystencje- dla mnie to taka pasta ale w formie musu , niesamowicie leciutka. Nie jest może aż tak lepka jak cienie strukturowe w paletach z wysokiej półki ale naprawde świetnie chwyta się pędzla( aplikuje pędzlem płaskim jednak miękkim- paznokcie mam za długie bym mogła sobie wygrzebać ze słoiczka :) ) Cień w kolorze ciemno szarym z drobinkami o wielu tonach jest i srebro i złoto i zieleń i błękit. Naprawdę sporo. Cień aplikowałam na bezę do brokatów jednak z racji tego iż ostatnio najczęściej jako bazę używam cielistego Color Tatoo , to właśnie na ten produkt aplikuje ten pigment ( a ten sławny słoiczek od Maybelline ma w domu sporo z nas ) Cień pięknie przykleja się do oka- jestem pod wielkim wrażeniem , nie spodziewałam się tego. Po prostu delikatnie go wklepuje miejsce po miejscu , bo jak wiadomo brokaty nie są do rozcierania i już pierwsza warstwa świetnie kryje powiekę i doskonale się do niej przyczepia.Pigment nie migruje na rzęsy i do oka , osyp jest naprawdę minimalny. No jeśli idzie o załamanie powieki to przy rozcieraniu granicy cień lekko blaknie tutaj muszę już po prostu dokładać i rozcierać ale nie jest to wielka wada- dołoże 2 razy mała ilość i jest super Cienie nie zbierają się w załamaniach , nie rolują się , drobinki w ciągu dnia nie tracą na intensywności. Mamy bardzo ładny efekt roziskrzonego spojrzenia- oczywiście nie jest to tak oczywiście widoczne jak np u Hudy ale wygląda po prostu elegancko , kobieco i ładnie :) Czasem w pochmurne dni w lusterku mało co widzę te drobinki ale np w świetle sztucznym widzę każdą roziskrzona drobinkę i to mi sie podoba :) Dodatkowo produkt nie podrażnia i jest łatwy do zmycia. Nie wiem czy uda mi się go jeszcze kupić. Ale chętnie bym to zrobiła

Wersja jaśniejsza - beżowa błyszczy pięknie ale pigment czarny/szary jest już gorszy. Bez dobrej bazy nie ma co robić do nich podejścia ale bell w tej samej szafie ma bazę pod cienie, która jest rewelacyjna więc można sobie poradzić. Ocena? takie 50/50

Bardzo długo szukałam tych nowości od Bell, ale niestety w każdym punkcie jaki odwiedziłam były pustki - zostały przeważnie tylko lakiery, ale po pigmentach ani śladu. Już straciłam nadzieję, że będę miała okazję je wypróbować aż tutaj pewna miła osóbka podarowała mi je w prezencie - byłam bardzo mile zaskoczona i przeszczęśliwa. Te cienie do powiek są na prawdę warte uwagi, szkoda, że od lutego dostępna jest nowa seria, a ta została wycofana. OPAKOWANIE Opakowanie jest bogato zdobione - wieczko pokrywają misterne srebrne ornamenty, które są na prawdę piękne. Istny majstersztyk! Całość prezentuje się intrygująco razem z nazwą utrzymaną w tej samej tonacji. Opakowanie to słoiczek z zakrętką. W środku znajdziemy plastikową przekładkę zabezpieczająca cienie przed wysypaniem. Słoiczek jest malutki, ale pieknie prezentuje się na toaletce. CIENIE Mają formę przypominająca pigment - posiadam odcień nr 1 czyli brzoskiwoniowo-różowo-złoty, w zależności od światła mieni się na różne kolory, ciepłe, brzoskwiniowe ze słotą poświatą. Pigment ma formę sypką, jest drobno zmielony i przypomina sypkie cienie do powiek. Na początku bałam się, czy jakakolwiek baza nada się pod nie i nie sprawi, że będą się po chwili osypywać. Niestety nie udało mi sie kupić bazy im dedykowanej. Użyłam do nich bazy z Paese w słoiczku i okazała się wręcz idealna. Pigment aplikuję palcem (pędzelek sprawia, że lekko się osypuje, a nie o to chodzi) na wcześniej nałożoną bazę i delikatnie wklepuję do uzyskania pożądanego efektu. Efekt końcowy jest wspaniały - makijaż jest roziskrzony, rozświetlony, idealny na czas karnawału lub większe wyjście. Obawiałam się, że pigment będzie osypywał się w ciągu dnia tworząc nieestetyczne plamy - nic takiego się nie dzieje, makijaż wytrzymuje cały dzień, nic się nie sypie i nie spada, ale baza musi być lepka i zapewniać dobrą przyczepność. Kosmetyk jest tani, z pewnością bardzo wydajny, ale szkoda, że już niedostępny, bo kupiłabym zapas. PLUSY + piękne opakowanie + śliczne kolory + efekt jaki daje na oku jest wspaniały - rozświetla makijaż, dodaje mu blasku i uroku + kosmetyk aplikowany na bazę odpowiednio lepką wytrzymuje cały dzień + nie osypuje się + idealny do makijażu wieczorowego lub na większe wyjścia + niska cena + duża wydajność

Kupując ten produkt miałam pewne obawy dotyczące jego trwałości i sposobu nakładania. Oczami wyobraźni widziałam jak cień obsypuje się, wpadając pod powieki oraz zbiera się w ich załamaniach. Na szczęście moje wątpliwości zostały rozwiane już przy pierwszym użyciu. COŚ WSPANIAŁEGO. Produkt ten w połączeniu z bazą Glitter Eyeshadow Base z tej samej serii zachwyca swoją trwałością, nie obsypuje się i nie zbiera w załamaniach powiek, nie daje efektu "skorupki" co jest dużym plusem. Cień nałożony na pędzelek dobrze do niego przylega i przyjemnie rozprowadza się na powiekach. Jeśli chodzi o demakijaż, nie było z tym najmniejszego problemu, cień schodzi "za jednym pociągnięciem wacika". Brokat nie zostaje i nie przylega. Jak dla mnie Bell Glitter Pigment jest zdecydowanym hitem i z pewnością kupię go ponownie.