Chyba z żadnym peelingiem w życiu nie miałam takich perypetii jak z tym. Dużo dobrego o nim słyszałam, ale cena 30 złotych jest dla mnie absolutnie nieadekwatna dla takiego produktu jak peeling polskiej firmy, dlatego nie kupowałam.
Kiedy wreszcie zdecydowałam się kupić pół roku temu, okazało sie , że nigdzie go nie ma - w żadnym miejsu, w którym dotychczas go widywałam, nic, zero, brak. Odwiedziłam nawet sklepy na przedmieściach, gdzie ponoć bywał i nic. Dopiero po namiętnych poszukiwaniach dowiedziałam się, że Miraculum wycofało całą serię La Rose z produkcji ( bez sensu!) i zastapiło ją jakąś marną namiastką La Rose 45+, w której nie ma połowy produktów ( oczywiście tych do pielęgnacji ciała, czyli balsamu i peelingu! )
Już pogodziłam się z tym, że nigdy go nie wypróbuje, kiedy przypadkowo znalazłam na allegro kilka sztuk w zaskakująco korzystnej cenie.
Peeling użyłam jak dotąd tylko raz, ale to zupełnie wystarczy, żebym wiedziała, jak będzie zachowywał się na skórze.
Po pierwsze: jestem zdziwiona jego konsystencją. Jest tłusty, jakby oliwkowy, bardzo miękki. Pierwszy raz zetknęłam się z takim typem peelingu.
Mimo tej miękkości to zaskakująco ostry zdzierak i naprawdę szoruje jak szczotka druciana, dla mnie nawet za ostro :) Pod wpływem wody, lekko się rozpuszcza, ale nie traci ostrości - rzeczywiście znajdują się w nim drobne, zmielone pestki róży, które widać w trakcie tarcia.
Efekty są zaskakujące. Mam bardzo delikatną skórę , więc u mnie wszystko oczywiście było czerwone i obolałe. Cośmi jednak mówiło, że to się dobrze skończy i nie myliłam się.
Peelingu użyłam wieczorem, oprócz zaczerwienienia zostawił mocno tłustawą powokę - następnego dnia skóra była gładziutka, miękka, delikatna.
Nie jest to peeling typu: mozna użyć 15 minut przed wyjściem i za drzwi. Nic z tych rzeczy - bezpośrednio po uźyciu skóra (przynajmniej moja) jest zaczerwieniona, świeci się od warstwy natłuszczenia, a zapach (trochę zbyt intensywny!)trzyma się przez kilka godzin. Ideałem jest więc użycie go przed snem i podziwianie efektów następnego dnia rano :)
Zapach jest dla mnie chyba trochę zbyt intensywny, ale przyjemny, różany. Co do pudełka - mnie się ten weck w stylu retro podobał, może dlatego, że korzystam z wanny, w wersji szybki prysznic może być z nim problem.
Daję cztery gwiazdki, ponieważ to bardzo specyficzny typ peelingu - trzeba mieć na niego czas. No a skoro firma go wycofała, to niestety muszę poprzestać na pierwszym i ostatnim opakowaniu. Swoją drogą ciekawe dlaczego, skoro produkt ma tak dobre opinie?
Podejrzewam, że ze względu na zaporową cenę i kiepską dostepność ( gdyby był w Rossmanach lub Hebe, na pewno schodziłby jak ciepłe bułki)