Już od dłuższego czasu jestem absolutną fanką ograniczenia używanych kosmetyków do minimum. Niestety, ale kiedy tylko nakładałam podkład na twarz (już od roku tego nie robię i jestem szczęśliwa) czułam się jak w masce i nie ważne jak lekki miał być to produkt. Tak mi się zmieniło i już. Przestawiłam się na początku na korektor i puder, bo niestety, ale tak całkiem bez makijażu to na razie nie można wyjść. Ostatnio skończył mi się Rimmel i postanowiłam spróbować czegoś innego. Impuls sprawił, że wpadłam do apteki i postanowiłam zapytać o jakiś podkład mineralny. Pomyślałam sobie, że jeśli cena będzie przystępna to kupię. Zdziwiłam się, gdyż wcześniej patrzyłam na cenę tego podkładu, a sprzedano mi go za 45zł... Pomyślałam sobie, że może dostałam mniejsza wersję lub przeterminowany, jednak nie. Wszystko z nim ok, może po prostu im nie schodził. Albo jakiś błąd w systemie i ceny im się pomyliły, no nie wiem ;p. Zapytałam w innej aptece, a tam 105zł... Więc dla mnie korzystnie, bardzo korzystnie.
Mam odcień nr 20. Bałam się, że będzie dla mnie nieco za ciemny, jednak wyczytałam gdzieś, że podkłady mineralne mają to do siebie że są jaśniejsze na twarzy niż w opakowaniu. Nie wiem ile w tym prawdy, bo tylko raz miałam do czynienia z tego typu podkładem i to dawno (Rimmel miał kiedyś coś takiego w swojej ofercie, jednak nie wiem na ile był on mineralny - nie przypadł mi wówczas do gustu, miałam jednak więcej do ukrycia niż obecnie). Ale po pierwszej aplikacji byłam pozytywnie zaskoczona, bo kolor pasuje doskonale. Nie odcina się od szyi, a ja nie mam w zwyczaju nakładania kosmetyków również tam, jakoś mam opory, myślę, że moje ubrania również nie byłyby zadowolone. Później dowiedziałam się, że jest jeszcze jaśniejsza 10, jednak dla mnie ten jest dobry i może nawet lepiej, że nie kupiłam jaśniejszego, bo teraz lato idzie, opali się buźka to mogłabym tylko narzekać. A muszę dodać, że do tej pory wszystko co kupowałam miało odcień najjaśniejszy jaki tylko był możliwy, więc jestem na prawdę bladziochem.
Ale do rzeczy:
Opakowanie: Na początku zdziwiło mnie, że takie maleństwo otrzymałam. Ale po już sporej liczbie aplikacji stwierdzam, że pudru jest dużo. Niewielka jego ilość pozwala na pokrycie całej twarzy i to jest super. Nie nakładamy sobie na twarz kolejnych warstw tapety i wszystko wychodzi bardzo naturalnie. Tak więc opakowanie ok. Nieco małe dziurki, troszkę ciężko było mi wydobyć go na wieczko, jednak uważam, że to plus. Lepiej pomęczyć się odrobinę niż później mieć całą kosmetyczkę zasypaną, a wieczko to już na pewno (przez co można nałożyć za dużo na pędzel i na buźkę). Obecnie, kiedy noszę go w kosmetyczce i narażony jest na wstrząsy kiedy tylko go otwieram otrzymuję na wieczku dokładnie tyle, ile potrzebuję ;).
Dodatkowo mały dołączony pędzelek. Pierwsze dwie aplikacje wykonywałam właśnie nim, jednak nie byłam z niego zbytnio zadowolona. Twardy i szorstki, nieco podrażniał buzię. Ale niestety przyzwyczaić się trzeba do coś co jest dodatkiem rzadko kiedy bywa solidne. Ja nie miałam w swojej kosmetyczce pędzelka akurat takiego specjalnego do podkładu mineralnego i w portfelu również pieniędzy na razie na niego nie ma, więc postanowiłam wyciągnąć swój do różu z Inglota. Wiem wiem, zły pędzel, nie nadaje się do tego, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Poza tym ja wcale nie uważam, że on się tak znów nie nadaje. Możliwe że nawet wraz z przypływem gotówki wcale nie kupię nowego.
Jeśli chodzi o nakładanie, to stosuję się do ogólnie przyjętych zasad nakładania podkładu mineralnego. Nabieram na pędzel, strzepuję nadmiar i kolistymi ruchami nakładam na twarz.
Wszystko jest na prawdę super. Lubię samą aplikację. Sam podkład nie pachnie zbyt przyjemnie, jednak dla mnie to zaleta. Powiem tak, jeśli miałby ładny zapach nie wierzyłabym w jego naturalność, bo wówczas musiałabym go podejrzewać o nieładne rzeczy w składzie. A zapach absolutnie mi nie przeszkadza. Aplikacja fajna, lubię ten moment podczas porannego rytuału przygotowania się do wyjścia na uczelnię. Nakładam go na już uprzednio nałożony korektor - zielony, który maskuje moje pojedyncze zaczerwienienia. Wszystko jest na prawdę świetnie. Jednak łatwo przesadzić z jego ilością. Trzeba oszczędnie używać kosmetyku, żeby nie przedobrzyć. Raz udało mi się to na czole i podkreślił mi mocno pory, ale normalnie wcale mi się to nie zdarza :).
Podkład nie jest stricte matujący, daje taki delikatny efekt zdrowego matu, nie płaskiego. W ciągu dnia wymaga jednak lekkiego ściągnięcia nadmiaru sebum, ale od czego mamy pudry matujące, bibułki i inne cuda. Nie czarujmy się, ale osoby z tłustą cerą nigdy nie będą matowe przez cały dzień, taka natura i nie zmieni się tego. Ja nie mam mu nic do zarzucenia w tym temacie, bo robi co może żeby utrzymać przetłuszczanie się cery w wyraz. Czytałam nieco, że powoduje nadprodukcję sebum, jednak u mnie tego nie zauważyłam. Produkuje dokładnie w takiej ilości, jak zawsze czyli i tak dość sporo ;p, ale kwestia przyzwyczajenia się i pogodzenia z samą sobą.
Nie ciemnieje w ciągu dnia na twarzy i generalnie wygląda świeżo i naturalnie. Ja jestem z niego zadowolona ;).
Dodatkowo muszę przyznać, że ma działanie pielęgnacyjne. Nie uczulił mnie, nie zapchał, nie spowodował ani zaskórników, ani ropnych wykwitów. Dodatkowo świetnie podsuszył mi to, co znajdowało się na twarzy już wcześniej. Ale żeby nie było nieścisłości - zaleczył mi to co złe, nie wysuszył buźki. Jak dla mnie cera wygląda na prawdę dużo lepiej, a liczę, że efekt będzie trwał i trwał :). To dla mnie ogromny plus.
Kolejnym jest filtr. No dla mnie rewelacja. 20, więc całkiem spory. Także moja twarz jest chroniona i może czuć się absolutnie bezpieczna :).
Podsumowując dla mnie jest fantastycznie :). Dobry efekt, naturalny, nie szkodzi, współpracuje z kremami, korektorami. Nie waży się, nie robi plam. Co prawda można przedawkować, ale to kwestia wprawy. Wydajny :).
Małym minusem jest ten niezbyt rewelacyjny pędzelek i cena (nie ta za którą go kupiłam, ale ta jaką spotkałam w internecie), ale jeśli tak dobrze działa na moją skórę to nie będę wahała się, żeby zakupić go ponownie, jak tylko skończy się obecne pudełeczko (choć to jeszcze długa droga :)).
Dam znać, kiedy się skończyło (przy codziennym stosowaniu) i czy nic się nie zmieniło :).
Jak na razie 5* i KWC w mojej kosmetyczce :).
Używam tego produktu od: 2 tygodni
Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego