Zachwycona wazelinami kosmetycznymi z tej samej serii Flos Leku, prędzej czy później musiałam skusić się na te pomadki. Latałam za nimi po całym mieście, aż w końcu zdecydowałam się zamówić je przez internet (na doz).
Dostępne były wszystkie warianty, więc kupiłam od razu 3 - czekoladową, poziomkową i waniliową. Każda z nich kosztowała mnie wówczas 5,49zł, choć ich cena ostatnimi czasy podskoczyła do góry :(
Podobnie jak VXN, mam bardzo problematyczne usta. Raz mogę nie robić z nimi absolutnie nic i nie nakładać żadnego balsamu przez okres 2 tygodni, a prezentują się lepiej niż na niejednej reklamie szminki, a innym razem mogę urządzać im mechaniczne złuszczanie i maziać się przeróżnymi pomadkami do ust co godzinę, a i tak wołają o pomstę do nieba.
Niestety, o ile wazeliny radziły sobie doskonale w każdych warunkach - czy to lato, czy zima, czy to piękne i zdrowe usta, czy "chropatki, czy to przeziębienie i krew tryskająca z pękających ust, czy nos zdarty "do żywego" chusteczkami, skóra błyskawicznie odzyskiwała swój blask i świetność w tempie błyskawicznym, o tyle te pomadki nie radzą sobie w żadnej z tych sytuacji :)
Czekoladowa - zapach z pozoru apetyczny, bardziej kakaowy niż czekoladowy, po dłuższym kręceniu nad nim nosem, staje się chemiczny i tani.
Poziomkowa - pachnie autentycznie jak świeże poziomki, choć nie jest to zapach tak intensywny, jak w przypadku wazeliny... mniej chemiczny, przyjemny dla nosa.
Waniliowa - przypomina waniliowy budyń, jest mdły, ohydny; bywało, że mnie - wielką fankę wszystkiego co waniliowe - przyprawiał o mdłości...
Producent zmienił opakowania (kartonowe). Najprawdopodobniej chodziło o to, by pomadki prezentowały się bardziej apetycznie...
<b>PLUSY:</b>
- solidne opakowanie, nie pęka nawet wtedy, gdy noszone jest w torebce czy kieszeni ;)
- jest w stanie uratować nawet najbardziej przesuszone usta, ale...
<b>MINUSY:</b>
- nawilża na krótką chwilę - po pierwszym użyciu zbierałam szczękę z podłogi, gdyż Lip Care wydał mi się jedną z najlepszych (najszybciej regenerujących) pomadek, jednak to ekspresowe wygładzenie nawet bardzo spierzchniętych ust, znika razem ze ścierającą się pomadką... gdy zniknie całkowicie, moje usta na nowo są szorstkie i przesuszone... ponowna aplikacja i znów przez chwilę cieszę się pięknymi ustami, ściera się i moim oczom ukazują się suche skórki i tak w koło Macieju...
- podejrzanie biały sztyft, wygląda jak sprasowana wazelina albo najtańsze i najzwyklejsze pomadki z kiosku w cenie 2-3zł...
- niezależnie od wersji zapachowej, pachnąca woń błyskawicznie się ulatnia; już po kilku minutach nie czuję żadnego zapachu, a szkoda...
- ja również zauważyłam, że pomadka ma zbyt małą średnicę w stosunku do opakowania, z którego się wysuwa! wystarczy wysunąć ciut więcej niż to jest "wymagane", by móc nią manewrować bez przeszkód po ustach, a cały sztyft lata po opakowaniu jak oszalały! owszem, pomadka nigdy mi się nie złamała, ale nawet wysuwając niewielki jej koniuszek, telepie się tak jakby zaraz miała rozlecieć się na kawałki!
- w sprzedaży dostępne są uszkodzone pomadki! pierwsza z pomadek (waniliowa) rozpadła się już po wyjęciu z opakowania - zdjęłam nasadkę i? sztyft wyleciał mi na rękę (na szczęście w jednym kawałku), musiałam go więc wpychać do środka paluchami (higiena górą! :D), z drugą stało mi się to samo, ale podczas jednej z aplikacji... trzecia póki co jest taka, jak być powinna,
- bardzo szybko się zużywa, a to naprawdę dziwne, bo nie maziam się nią co kilka minut...
Podsumowując, spróbować można, ale wątpię aby któraś z Was wpadła w zachwyt i przecierała oczy ze zdumienia skacząc do góry ze szczęścia, że wrzuciła ją do koszyka...
Używam tego produktu od: 2 lub 3 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: aż 3, o 3 za dużo