The Body Shop Berry Bon Bon, Body Butter Masło do ciała `Owoce leśne`

Masło to kupiłam przy okazji zakupów w The body shop za jedyne £2.5 funta. Normalnie nie kupuję od nich maseł, bo nie mam problemów z suchą skórą, a cena jest wygórowana, ale nie mogłam się powstrzymać. Opakowanie klasyczne z naklejką wskazującą na zapach masła. Bardzo podoba mi się ta etykieta. Urocza i estetyczna. Samo masło ma różowy kolor i niesamowicie intensywny, owocowy zapach. Jest to naprawdę naturalny zapach borówek, malin i żurawiny, który utrzymuje się na skórze. Co do konsystencji to jest rzadko-gęsta. Troche mnie to zawiodło po maśle shea z tej serii, bo mam wrażenie, że przez to produkt jest mało wydajny i mniej nawilżający, niż np. masło shea, ale rozumiem, że ze względu na skład mogą się te produkty różnić. Co do samego nawilżania to w sumie nie mogę się przyczepić. Bez problemu się rozprowadza, momentalnie wchłania, nie klei, nie transferuje, a przede wszystkim świetnie nawilża. Czy jest warte swojej ceny? Nigdy w życiu i na pewno za pełną cenę nigdy bym nie kupiła. Ale świetnie sprawdzi się na prezent, albo np. w promocji.

Pierwszy raz od dawien dawna znalazłam w The Body Shop produkt, który mnie oczarował. Masło to kupiłam sobie podczas jakichś poświątecznych promocji i żałuję, że nie wzięłam jeszcze jednego opakowania, bo aż żal zużywać a to była limitowana edycja! Opakowanie typowe dla maseł tej marki. Plastikowy pojemnik z naklejkami z motywem zapachu. Przeważnie nie znoszę zapachów jakie ta marka oferuje w masłach do ciała, moim zdaniem wszystkie są sztuczne i nie przypominają prawdziwego owocu, czy tam tego czym mają być. To masło to jest coś zupełnie innego, pachnie jak owoce leśne pomieszane z cukierkami. Czy ktoś kojarzy takie cukierki były kiedyś mleczno - owocowe Alpenliebe? To jest właśnie ten zapach! Uwielbiam! Cukierki też uwielbiam, ale niestety już od lat ich nigdzie nie widziałam. No ale mniejsza o cukierki, to jest recenzja masła do ciała. A zatem zapach jest przeboski. Kolor jasno różowy i konsystencja typowa dla maseł do ciała tej marki, czyli raczej gęsta. Potrzeba niewielką ilość, aby rozprowadzić ten produkt na skórze. Potrzebuje on chwilę, żeby się wchłonąć, ale jak już to zrobi to skóra jest miekka, gładka i taka jakby atłasowa w dotyku i to się utrzymuje. Zapach też się utrzymuje, ale mnie to nie przeszkadza, bo przecież mi się podoba. Inne zapachy maseł TBS wydawaly mi się zawsze sztuczne i po prostu nie lubiłam ich na mojej skórze. Niestety tak pokochałam Berry Bon Bon, że zużywam je w ekspresowym tempie i jak się skończy to naprawdę będę za nim tęsknić, bo uwielbiłam sobie to masełko, a musicie wiedzieć, że ogólnie moje recenzje na temat maseł tej marki są zawsze słabe (albo coś capi, albo się nie wchłania dobrze, albo się klei, albo transferuje na ubrania itd), a tutaj mam cud, tyle, że limitowany. Czemu, ach czemu nie kupiłam ich więcej na zapas? Będę polować na nie w przyszłe Święta, o ile tylko marka je wprowadzi i nie namiesza niczego w zapachu. Jeśli macie jeszcze dostęp do tej wersji zapachowej (ja już nie mam, bo produktu już nie ma w sklepach) to powąchajcie i kupujcie, bo to jest coś super (jeśli oczywiście lubicie takie słodkie zapachy).