Jest to kolejny produkt, który dane mi było "capnąć" za śmieszną cenę (4 euro) w Sadze.
Posiadam odcień 400 Sheer Papaya
Rozbijemy ocenę tej szminki na części pierwsze, poczynając od samego początku.
OPAKOWANIE gustowne, delikatnie mieniące się na złoto i miodowy pomarańcz, nakrętka "chodzi" sprawnie, nie trzeba się z nią siłować. W środku nie wygląda to już tak rewelacyjnie, ten "dinks" po środku nie bardzo do mnie przemawia, ale używa się go całkiem wygodnie, a nie o opakowanie tu przecież chodzi.
ZAPACH jak zapach. Szminka, może z niewielką domieszką jakiegoś bliżej nieokreślonego słodkiego aromatu, nie czuć go na ustach.
KONSYSTENCJA od A do Z kremowa, mięciutka i milutka, ale nie za miękka, szminkę nakłada się niezwykle łatwo, nie potrzeba jakiejś specjalnej precyzji, warstwa jest jednolita.
SMAK, jaki smak? Szminka nie jest od tego, żeby ją jeść, ale specjalnie dla was spróbowałam - trochę jak woskowa świeczka (nie pytajcie skąd wiem, jak smakuje woskowa świeczka :d)
TRWAŁOŚĆ taka sobie, około dwóch godzin bez pocałunków, jedzenia, picia, te czynniki sprawiają, że trwałość zmniejsza się o godzinę, lecz w niczym to nie przeszkadza, ponieważ tą szminką można malować się zawsze i wszędzie, bez użycia lusterka. Kolor ściera się równomiernie, kosmetyk czasami niestety lubi zbierać się w kącikach ust.
KOLOR jest względnie podobny do tego na spodzie, a nawet ładniejszy. Posiada maleńkie, mikroskopijne wręcz drobinki tworzące na ustach delikatnie mieniący się efekt. Po nałożeniu szminka odrobinkę przypomina pobłyskiem "przyćmiony" błyszczyk, bardzo apetycznie to wygląda.
CENA regularna jest odrobinkę za wysoka, jak na tą jakość, lecz szminka na tyle mnie ujęła, że z chęcią wypróbuję i zapewne zakupię inne kolory.
Niemniej, polecam, każdy znajdzie coś dla siebie! : )
Używam tego produktu od: dwa miesiące
Ilość zużytych opakowań: pierwsze w trakcie