Daen Depilatory Wax in Pan Microwaves Aroma Wosk na ciepło (różne rodzaje)

Po raz pierwszy i ostatni w swoim 34 letnim życiu zdecydowałam się na głupi pomysł zakupienia wosku do depilacji w warunkach domowych. Idea była jedna- wakacje z wydepilowanymi pachami bez problemów, podrażnień i ciągłego myślenia o depilacji. Jak już zapewne się domyślacie żeby proceder przeprowadzić należy zapuścić nieco włoski aby wosk czy tam plaster mógł bez problemu je chwycić. Tak też uczyniłam co okupione było chodzeniem w bluzkach z rękawkiem i ciągłym dyskomfortem związanym z antyperspirantem. Wosk znajduje się w małym pojemniczku do podgrzania. W zestawie mamy patyczek którym mamy równomiernie nałożyć sobie wosk na wybraną część ciała i zerwać go po zastygnięciu. Nie używamy w tym celu plastrów i nie dokupujemy ich. Zamysł wosku, jak rozumiem, miał być taki sam jak Pearl wax które rozpuszczają się pod wpływem temperatury i nałożone na skórę pięknie się zrywają pozostawiając skórę super gładką. W tym przypadku tak nie jest. Wosk udaje taki dobrej jakości ratując się jedynie zapachem bodajże czekoladowym który faktycznie pachnie po podgrzaniu. Wosku jest za mało na nogi, za dużo na pachy. Jak to zużyć żeby było ekonomicznie? Żeby zrobić nim całe łydki należy zużyć przynajmniej dwa opakowania przy dobrych lotach. Na pachy to zdecydowanie za dużo. Zostawić? Producent nie zadbał o żadne wieczko zakrywające wosk do następnego użycia. Wszystko jest tak przemyślane żeby kupić jak najwięcej i jeb$% się z tym niemożliwie. Po podgrzaniu nałożony na pachy zastyga ale po zerwaniu nie zrywa całości owłosienia. Nie ma możliwości nałożenia ponownej warstwy gdyż skóra jest już podrażniona. W konsekwencji idziesz do łazienki i dogalasz maszynką. Dołączony patyczek służy jedynie w wypadku golenia wąsika chyba gdyż nakładanie na nogi to jakiś absurd. Wszystko jakieś niedopilnowane, niedograne, żart. Nie polecam. Lepiej zainwestować w golenie u kosmetyczki lub po prostu ciąć się maszynką. Nawet na wakacjach.