Opakowanie
Specjalnie wzięłam balsam w tubce. Jestem pewna, że pojemność 100ml częściej lądowałaby na innych częściach ciała aby zużyć ją przed upływem terminu ważności. Tubka jest wykonana z miękkiego tworzywa jednakże po rozcięciu nadal jest sporo produktu, który spokojnie starczył mi na dwa porządne nawilżania ciała po kąpieli. Chyba najbardziej lubię kolorystykę opakowań z tej zielonej serii. Jest taka optymistyczna, zielona i rzucająca się w oczy. Od razu kojarzy mi się z palmami, plażą i morzem.
Zapach
Zdecydowanie jest to jedna z moich ulubionych serii gdyż jednak otulająca jest według mnie najlepsza. Miałam 3 kosmetyki z relaksującej serii. Każdy z nich miał mniej lub więcej w sobie kokosa. Jeśli ktoś jednak szuka mocno skoncentrowanego zapachu to polecam peeling gdyż tam nawet przez folię zabezpieczającą czujecie co was czeka. Jak dla mnie tutaj kokos oswaja cierpkość cytryny a jednocześnie jest nadal odrębnym zapachem. Mamy tutaj bardziej do czynienia z lemoniadą niż czystym aromatem cytryny, który tak mi przeszkadza w wersji żurawinowej.
Konsystencja
Dla mnie ten balsam nadaje się niestety tylko na noc. Niestety w moim przypadku nie wchłania się zbyt szybko. Zauważyłam też dziwne zjawisko. Jeśli chce użyć go na zewnątrz czyli wieje, pada i jest zimno to on zamiast otulać moje dłonie robi taką obrzydliwą obślizgłą warstwę. Pamiętam, że Es coś o tej glicerynowej warstwie wspominała i sprawdziłam czy z kremami, które stosuje moja mama dzieje się podobnie( wszystkie zawierały glicerynę wysoko w składzie). Otóż odpowiedź brzmi: tak. Zdecydowanie nie polubiłam tego efektu dlatego to był kolejny powód aby stosować go wyłącznie w domowym zaciszu na noc.
Działanie
W moim przypadku sprawdza się tylko na noc i wtedy rzeczywiście dłonie są miękkie, ukojone, nawilżone. W przypadku zastosowania go "na zewnątrz" mam wrażenie jakbym niczego otulającego nie nałożyła na dłonie. Jest to dla mnie dosyć dziwne, że taki kapryśny z niego gagatek. Ogólnie lubię ten krem ale tylko do stosowania w domu na noc. Wtedy działa tak jak powinien i niczym mnie nie irytuje.
Skład
Działanie tych najważniejszych składników, które są okraszone certyfikatem ekologicznych znajdziecie na stronie P&R lub na zdjęciu wyżej. Dodatkowo jak wejdziecie na stronę P&R to po kliknięciu na dowolny składnik możecie poczytać o jego właściwościach i roli w kosmetyku. Mnie natomiast interesuje fakt dlaczego skład na moim opakowaniu różni się od tego podanym na stronie. Nie są to może jakieś wielkie zmiany ale jednak radzę wam aktualnych składów szukać na blogach.
Aqua, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Decyl Cocoate, Glycerin, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Olive Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Stearic Acid, Cetearyl Glucoside, Parfum, Sodium Hyaluronate, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Cymbopogon Citratus Herb Oil, Citral, Geraniol, Limonene, Linalool, Isoeugenol, Citronellol
Podsumowanie
Trochę taki nudziarz z niego gdyż w domu dobrze się sprawuje a przy ludziach zaczyna być kapryśny. W domu nawilża, koi, pielęgnuje za to na zewnątrz pozostawia niemiłą obślizgłą warstwę. Według mnie pachnie kokosem z dodatkiem lemoniady a to zdecydowanie mój klimat. Wiem, że dużo osób bardzo docenia działania tych kremów i nie wyobraża sobie stosowania niczego innego. Ja jednak zauważyłam po wykończeniu masła z Lidla, że o wiele dłużej moje dłonie czują się komfortowo gdy jest jeszcze jakieś masełko w składzie. Wtedy detergenty, warunki pogodowe są niestraszne. Myślę, że jeśli zdecyduję się na kolejny krem to będę szukać czegoś pod tym kątem i po kremy P&R już nie sięgnę.
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: 1 całe