Myślałam, że zbędna, a jednak...
Gdyby nie fakt, że moja siostra "poczęstowała" mnie ową bazą, pewnie nie czułabym potrzeby rychłego jej nabycia, nie jest to wg mnie produkt pierwszej potrzeby. Skoro jednak już wpadł w moje ręce, uznałam, że należy go przetestować i wyrobić sobie zdanie na jego temat.
Podoba mi się opakowanie w formie słoiczka, o na tyle szerokim wieczku, by z łatwością można było wydobyć zeń zawartość. Zawartość, która nadmieńmy jest gęsta i zwarta, wobec czego inne opakowanie wg mnie nie wchodziłoby w rachubę.
Baza o bladoróżowej barwie i nienachalnym zapachu jest wg mnie podobna w dotyku do miękkiej poduszki, w której lekko zatapia się palec. I o ile zrobi się to delikatnie, taka ilość, która zostaje na opuszku palca w zupełności wystarcza, by pokryć wybraną partię twarzy. Generalnie przy nakładaniu takich specyfików, wolę być ustrożna i najwyżej w razie potrzeby dołożyć, niż usuwać nadmiar, który może bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Moja skóra po nałożeniu bazy na krem rozświetlający staje się jedwabista w dotyku i zyskuje półmatowy efekt, który bardzo mi odpowiada. Dzięki niemu, po nałożeniu podkładu, nie czuję się, jakbym miała na twarzy maskę, skóra jest wypoczęta i promienna, wygląda naturalnie i zdrowo. Co prawda w strefie T efekt półmatowego wykończenia utrzymuje się góra 3-4 godziny, ale uważam, że to i tak bardzo dobry wynik. Poza tym baza, wspomagana drobnymi poprawkami faktycznie pomaga utrzymać makijaż w ryzach aż do wieczornej toalety, a to chyba jej podstawowa funkcja, więc punkt dla niej.
Jedynymi minusami jakie dostrzegam, to, że w jednym miejscu (w okolicy prawego kącika ust), gdzie często mam suchą skórę, nie poradziła sobie z jej wygładzeniem, ale to już byłby istny cud. Drugi minus - stanowczo zbyt wysoka cena. Nawet jak za kosmetyk, który zapewne wystarcza na długo, bo testowany przeze mnie egzemplarz ma już dobrych parę miesięcy, a dna wciąż nie widać.
Używam tego produktu od: 2 tygodni
Ilość zużytych opakowań: 1 w użyciu