Annick Goutal Eau du Fier EDT 

Eau du Fier teoretycznie od dawna spoczywa w olfaktorycznym grobie, w praktyce jednak kręci się tu i ówdzie, zawierając nowe znajomości zdecydowanie częściej, niżby należało tego oczekiwać od porządnej nieboszczki. ;) I dobrze robi, jako że tak przyjemnego odzwierciedlenia woni starego garażu nie spotyka się codziennie. EdF pachnie benzyną, smarami i olejami, rozpuszczalnikiem, metalem, plastikiem, kurzem oraz skórą. I nie ma wielkiego znaczenia, że w istocie ich rolę pełnią sucha czarna herbata, ozonowe nuty morskie i słone, mięta oraz brzoza, która przywodzi na myśl Cuir de Russie od L. T. Piver. Eau du Fier lubię, ponieważ przywołuje dawne wspomnienia, w pewnym sensie cofając do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było proste i oczywiste. Nigdy jej tego nie zapomnę. :) Produktu nie kupię z jednego tylko powodu: znalezienie gdzieś flakonu byłoby cudem pierwszej rangi. ;) Poza tym zastrzeżeń brak. Używam tego produktu od: kilku tygodni (?) Ilość zużytych opakowań: próbka

Skuszona pieknie brzmiacymi nutami i opisem Reunion w myslach drafowalam po wodzie szukajac natchnienia i zapomnienia. Niestety w momencie niuchniecia tego unikatu wizja wyspy, odpoczynku i przyjemnosci takiej tajemniczej i bezkresnej odeszla w niepamiec. Najpierw uderzyla mnie won spalenizmy z pogranicza najgorszych kompotentow farmaceutycznych, po chwili wydobyl sie smierdzacy dym - ktory niestety nie minal... Dym mial przypominac wedzona herbate a przypomina najgorsze koszmary i palace sie wysypisko. Gdy dalam powachac zapach TZ podsumowal: "pachnie jak but z gumowa podeszwa wrzucony do ogniska - ten dym smierdzi tak jak te perfumy". Przyznaje mu racje. Niestety nie czuje nic poza smierdzacym dymem i tlacymi sie gumiakami. W rankingu najgorszych zapachow - wygrywa bezsprzecznie Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań:probka