Krem wg mnie ma nieco korzenny zapach, na twarzy może być nieco trudny do zniesienia, nie jest drażniący, ale z pewnością oryginalny. Ma dość lekką konsystencję, przez co jest wydajny, w kremie zawarte są brązowe drobinki, które wyglądają jak cynamon. To one właśnie mają nadać twarzy zdrowy i promienny wygląd. Z ich też powodu, krem należy nakładać bardzo, bardzo uważnie, bo bez lusterka powstają lekkie smugi (skóra w niektórych miejscach błyszczy się bardziej). Dodam jeszcze, że nie jest to tandetna, brokatowa poświata, której drobinki osadzają się w załamaniach twarzy, ale raczej warstewka, która ładnie odbija światło. Niestety, u osób z widocznymi niedoskonałościami, efekt może przypominać tłustą skórę, dlatego przed wyjściem z domu muszę odczekać do całkowitego wchłonięcia się kremu. Trwa to ok 2 godzin, co ten krem dyskwalifikuje już na samym początku.
Przejdźmy do efektów działania. Kremu używam codziennie rano, na suchą, oczyszczoną skórę, od pierwszego zastosowania minęło 7 tygodni i kończę już pierwsze opakowanie. W czasie tego czasu zauważyłam, że skóra jest bardzo gładka, wręcz alabastrowa, ale efekt widoczny jest tylko podczas noszenia kremu, po wieczornej kąpieli skóra nie wygląda już tak zdrowo. Oczywiście, krem dobrze nawilża, poradzi sobie z odwodnioną skórą, ale nie jest moim zdaniem dla skór suchych, one potrzebują czegoś odżywczego, drobne suche skórki jak były, tak są. Wg mnie najważniejszym plusem tego kremu jest to, że mnie nie uczula, nie blokuje porów, wygładza, optycznie ujednolica skórę i że nie zawiera parabenów. Innych pozytywnych skutków używania nie zauważyłam, dlatego ocena jest raczej neutralna. Najgorsze jest wg mnie niehigieniczne opakowanie, czas do całkowitego wchłonięcia się kosmetyku i jedynie optyczny efekt poprawy stanu skóry.
Używam tego produktu od: 7 tyg.
Ilość zużytych opakowań: jedno