Zmagam się z cerą tłustą, skłonną do stanów zapalnych oraz przebarwień. Po powrocie ze śródziemnomorskich wakacji zastałam w Polsce zimną deszczową pogodę więc spokojnie rozpoczęłam coroczną jesienną akcję wybielania i złuszczania. Chciałam początkowo kupić Triacneal Avene, ale tak się akurat złożyło że weszłam do Rossmanna. Wypatrzyłam tam serię Dermacos Anti-Spot firmy Farmona. Firmy nie znam, ale skład serum robi przyzwoite wrażenie (w przeciwieństwie do kremu na dzień z tej samej serii).
INCI: Aqua, Polyacrylate-13, Polyisobutene, Polysorbitate-20, Lactid Acid, Glycolic Acid, Citric Acid, Malic Acid, Salicylic Acid, Triethanolamine, Gluconoalctone, Undecylenoyl Phenylalanine, Sodium Benzoate, Parfum, Disodium EDTA.
Jasne, nie jest to żadne eko prosto z krzaka, ale nie poszłam do sklepu w celu kupowania darów natury. Moim celem był kosmetyk z konkretnymi aktywnymi składnikami, które nie będą ginęły w tłumie wypełniaczy, zaduszone parafiną przy okazji. Tutaj, jak widać, skład jest krótki i zawiera aż pięć rodzajów kwasów. Wydało mi się to idealnym rozwiązaniem zarówno na przebarwienia, jak i na wszelkie problemy z tłustością skóry i z krostami. Rozpoczęłam więc używanie, wyłącznie na noc (rzecz jasna). Na dzień bloker z wybielającej serii SVR. Serum jest kremo-żelem koloru białego, o wygodnej, zwartej, jednolitej konsystencji (taka plastikowa jakby) i prześlicznym, delikatnym zapachu. Doskonale się rozprowadza i nie piecze, nawet gdy jest aplikowane na rozwalone krosty. Zaznaczam, że używam na całą twarz i zdecydowanie obficie (dwie warstwy). Co kilka dni robię jednodniową przerwę.
Pytanie zasadnicze: CZY DZIAŁA? :confused:
Producent zaleca systematyczne używanie przez 8 tygodni, ja używam dopiero 6 tygodni. Taki okres używania daje już podstawę do wyrobienia sobie zdania na temat każdego kosmetyku. Najbardziej zaskoczył mnie jego dobroczynny wpływ na wszystkie bolączki cery tłustej: przetłuszczenie, zapchanie, krosty, nierówności. Kondycja skóry odczuwalnie poprawiła się. Cera zrobiła się wyraźnie gładsza, bardziej jednolita i jakaś taka lżejsza, bez ciągłego uczucia wsmarowanej w twarz kostki masła.
Serum nie rozwiązało moich głównych problemów z cerą ponieważ wynikają one z zawirowań hormonalnych oraz z alergii pokarmowej na zboża. Jest więc oczywiste że żaden kosmetyk działający zewnętrznie nie uporządkuje czynników wewnętrznych. ALE: zawartość tej niepozornej tubeczki naprawdę ma potencjał do robienia porządku na twarzy.
Jeśli chodzi o same przebarwienia :what:
Mam wrażenie że jest MOŻE nieco lepiej, ale cudu nie ma i nie będzie :nie:
Przebarwienia są jednym z najtrudniejszych problemów w dermatologii i nadal nie ma skutecznych rozwiązań, czyli takich których efekty faktycznie utrzymałyby się na stałe. Czytałam ostatnio podsumowanie jakiejś konferencji dermatologów na ten właśnie temat i niestety nie ma dobrych wieści. Mało tego, stosowane dotychczas niektóre metody okazały się bardziej szkodzące niż pomagające, w dłuższej perspektywie czasu. Nie wymagajmy więc od Farmony że będzie czarodziejską różdżką mądrzejszą od najmądrzejszych tego świata.
Dla mnie Farmona spełnia złożone obietnice w tym sensie, że serum po prostu złuszcza i wygładza skórę, więc siłą rzeczy przebarwienia świeże lub bardzo płytko umiejscowione, faktycznie tracą na sile. Wielkim atutem tego serum jest wszechstronne działanie czyli ogólna poprawa kondycji i kolorytu skóry, w przypadku skóry tłustej i zanieczyszczonej, a przy okazji z przebarwieniami.
Serum kosztuje 21 PLN i mimo małej pojemności (15 ml) jest atrakcyjnym kosmetykiem, wartym zakupu. Choćby dlatego, że za małą kwotę możemy wypróbować naprawdę ciekawy kosmetyk i zobaczyć czy w ogóle pasuje nam taki rodzaj pielęgnacji.
Używam tego produktu od: ponad miesiąc, ok. 6 tygodni
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze i kupiłam już drugie