Moje pierwsze minerały okazały się sporym zaskoczeniem - na szczęście pozytywnym. Nie wybierałam marki, ani koloru, dostałam od znajomej mi osoby, gdyż dla niej podkład ten był za jasny. Niestety firmy Lucy Minerals nie znajdziemy na żadnej polskiej stronie, więc na wstępie jest to spory minus. Wysyłka produktów z ich zagranicznej strony sporo kosztuje, więc dostępność i cena wypadają słabo, a szkoda bo produkt moim zdaniem jest wart uwagi.
Opakowanie zawiera 10g bardzo drobno zmielonego proszku. Niby mało, ale kto nie zna minerałów (zostały jeszcze takie z Was?) ten się zdziwi, bo minerały (przynajmniej te) biją na głowę płynne podkłady, jeśli chodzi o wydajność. Końca nie widać po prostu.
Posiadam najjaśniejszy z gamy kolorystycznej odcień o nazwie Fair. Na mojej skórze wydaje się dość neutralny, ale raczej jest to chłodny odcień, na brudnym pędzlu wydaje się nawet wpadać nieco w róż. Wszystko jednak z umiarem, bo odcień wygląda na mojej skórze idealnie. Teraz ciut się opaliłam i przybyło piegów, więc już jest trochę za blady, ale róż czy bronzer przywracają równowagę. Szczerze? Wolę ciut za jasny niż ciut za ciemny podkład. Szkoda tylko, że o takie w moim przypadku trudno, nawet nie mam z czym mieszać tych ciemniejszych. Porównałabym ten odcień do NW15 z MAC, przynajmniej z korektorem Pro Longwear podkład stanowi doskonały kolorystycznie duet. Naprawdę jasne odcienie, na zdjęciach z imprez z lampą zawsze wychodzę jakbym była biała. Na żywo chyba nie jest tak źle. Taki mój urok.
To, czego najbardziej bałam się próbując minerałów to zbyt pudrowa konsystencja, podkreślanie suchych skórek i włosków na twarzy. Na szczęście z minerałami Lucy Minerals nic takiego nie ma miejsca. Uważałbym jednak w okolicy nosa i wągrów, bo (przynajmniej u mnie) łatwo z kosmetykiem w tym miejscu przesadzić. Wspaniały jest stosunek krycia do naturalnego efektu w przypadku tego produktu. Możemy stopniować krycie, ważne żeby nakładać cieniutką warstwę podkładu - wtedy w miejscach wymagających większego krycia dokładamy produktu i całość prezentuje się nieskazitelnie. Stosuje go również na wypryski jako korektor i również daje radę - kwestia żeby dobrze go wklepać skórę, a doskonale tuszuje zaczerwienienie, a nawet ropne końcówki pewnych niedoskonałości. Odniosłam również wrażenie, że cera ma się lepiej po całym dniu noszenia podkładu mineralnego, aniżeli innego. Zawsze miałam skłonność do niedoskonałości tworzących się w bardzo szybkim tempie w ciągu dnia, z tym podkładem o wiele trudniej pewnym niespodziankom się wykluć, co bardzo mnie cieszy.
Godna pochwały jest również trwałość kosmetyku - wytrzymuje wiele, ale to wiele godzin, nie ściera się, nie znika, krycie ciągle trwa. Powiedziałabym również, że lepiej trzyma się na nim róż czy bronzer. Jakieś minusy? Zdarzało się mu lekko ważyć na brodzie i środkowej partii czoła, nie wiem z czego to wynikało, ale wyglądało to dość sucho i nie przyjemnie, podkreślone były zaskórniki. Mam jednak teorię, że wpływ na to miały kremy stosowane pod podkład - najlepiej się sprawdzał nakładany na czystą skórę, szkoda bo w lecie taka opcja dla mnie nie istnieje, filtr jest u mnie obowiązkowy. Nie mam tłustej skóry, więc nie wiem jak się sprawuje jeśli chodzi o przetłuszczanie się skóry. Nie używałam na niego nigdy żadnego pudru matującego i nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby. Zdjęcia bez żadnego rozmycia, tylko w ostatnim przesadziłam z kontrastem, reszta dobrze oddaje efekt, jaki daje podkład mineralny Lucy Minerals.
Polubiłam się z nim bardzo, mam ogromną ochotę przetestować inne, chwalone wszędzie minerały - mam nadzieję, że będę jeszcze bardziej zadowolona.
Używam tego produktu od: paru miesięcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego