Ten wybór, to źle ulokowane pieniądze.
Bardzo lubię perfumy, ale wersji w kremie nie miałam nigdy wcześniej.
Uwielbiam klasyczne perfumy, mam swoich ulubieńców, ale w sytuacjach stresowych nie mogę ich używać, każdy, nawet najbardziej ukochany zapach mnie wtedy drażni, męczy, dusi, a jeśli chcę czymś pachnieć, to perfumy w kremie są wybawieniem. Ich zapach jest na tyle delikatny, lekki, że mogę je stosować bez negatywnych wrażeń, nie mdli mnie.
Perfumy są zamknięte w słodkiej, metalowej puszce w kształcie serduszka. Szata graficzna bardzo mi odpowiada, pasuje do zawartości. Opakowanie jest niewielkie, poręczne, otwieranie nie sprawia problemów. Z łatwością można nosić go w torebce, zabierać w podróż. Opakowanie jest mocne, wytrzymałe.
Perfumy mają konsystencję gęstego, mocno zbitego kremu przez co są bardzo wydajne. Na skórze krem pozostawia tłustawą, nieco lepką warstwę, potrzebuje kilkunastu minut, aby całkowicie się wchłonąć. Nie podrażnia skóry, duży plus za brak alkoholu w składzie. Niezbyt higieniczna jest forma aplikacji perfum.
Zapach jest delikatny i miękki, dziewczęcy. Nie jest to typowo spożywcza wiśnia, a raczej kwiatowa jej odmiana. Jest bardzo blisko skórny, wyczuwam go tylko po przytknięciu nadgarstka do nosa, za uszami praktycznie wcale go nie czuję. Jeśli chodzi o trwałość jest słaba, nie łudziłam się, że będą wytrzymywać cały dzień, ale godzina, góra dwie, to dla mnie ciągle za mało.
Jest to miła odmiana od klasycznych perfum, myślę jednak, że w moim przypadku to jednorazowa przygoda.
Na spodzie opakowania widnieje informacja, że są ważne 24 miesiące od otwarcia, u mnie po około roku zapach prawie całkowicie się ulotnił, wyczuwam głównie zapach parafiny, coś potwornego. Bardzo nie podoba mi się wprowadzanie klientów w błąd.
Nie kupię ponownie, bo niczym szczególnym mnie nie zachwyciły.
Używam tego produktu od: ponad roku
Ilość zużytych opakowań: niecałe jedno