Całkiem, całkiem... Lecz nie dla mnie.
Zakupiłam nie tak dawno ten produkt, tak go sobie od dwóch tygodni testuję i myślę, że mogę już się podzielić moimi wnioskami. Ogólnie to zaczynam odczuwać na plecach śmierdzący oddech starości i od jakiegoś czasu obsesyjnie wpatruję się w moje dwie zmarszczki, zwane uroczo z angielska nasolabial folds:P Intensywnie poszukuję produktów, które zaprowadzą z tym porządek i Line Cover miał być jednym z nich. Jestem jednak z efektów połowicznie tylko zadowolona. Czy ten krem tuszuje zmarszczki? O tak! Muszę powiedzieć, ze bardzo ładnie je wypełnia, nawet te przeklęte, mimiczne. Wygląda się od razu młodziej i ten efekt u mnie utrzymuje się spokojnie przez kilka godzin. Mam jednak do tego kremu jeden konkretny zarzut, mianowicie kolor. Jest niestety tylko jedna wersja, dosyc jasny, taki ciepły, żółto łososiowy odcień, który niestety nie bardzo współgra z moim dziennym BB (obecnie to The Face Shop Power Perfection BB Cream #1) i w miejscu tych moich znienawidzonych folds mam dwie żółtawe smugi:( Nie mogę jednak powiedzieć, że kolor jest całkiem do kitu, bo sprawdzałam go z kremami Skin79 (Vip, Pink i Oriental Gold) i prezentował się o wiele bardziej naturalnie. Jednak ponieważ na razie mam fazę na Power Perfection, Oriental Line Cover sprowadziłam do roli korektora pod oczy. W tym temacie działa o wiele lepiej, jego kolor jest wręcz stworzony do tuszowania sińców, a przy tym maskuje zmarszczki, dzięki czemu zyskuję oczka młodsze o jakieś o pięć lat:D Wielokrotnie w moich recenzjach rozwodziłam się też nad moimi pękniętymi naczyńkami, więc nie omieszkam wspomnieć o nich i teraz. Cóż... Niestety na moje konkretne, duże, czerwone i wstrętne naczyńko to trochę za mało. Kolor jest z resztą bardziej odpowiedni do tuszowania fioletów niż czerwieni więc nie dał rady, ale do tego się właściwie przyzwyczaiłam, że prawie nic nie daje rady. Na koniec muszę powiedzieć, że mogła bym bez bólu obejść się bez tego produktu, ponieważ mój obecny BB w połączeniu z pudrem i korektorem spełnia te same funkcje korekcji zmarszczek i sińców, a wdodatku jest lzejszy, bo Line Cover ma również tę wadę, że ja go czuję na twarzy, a jestem na tym punkcie ostatnio bardzo wrażliwa. Dodam, że jest to pierwszy kolorowy wypełniacz zmarszczek jakiego używam i nie do końca mnie zachwycił, bo miałam po prostu lepsze. Zdecydowanie wolę kosmetyki z Syn Ake, te to dopiero robią cuda.
Wyliczę w punktach...
Plusy:
- Jako korektor pod oczy - po prostu rewelacja
- wypełnia zmarszczki, za równo w okół oczu jak mimiczne, tak, że stają się niewidoczne, co daje super efekt odmłodzenia
- kolor jest kompatybilny z kremami Skin79 (Vip Gold, Hot Pink i Oriental Gold, być moż także z inymi, ale tego nie sprawdzałam)
- jest także kompatybilny z Innisfree Eco Natural Green Tea BB #2 mojej siostryczki, dlatego ciągle mi go podbiera;)
- ładnie wygładza skórę pod oczami
- ma ciekawy skład, myślę, ze jest ogólnie dobry jako pielęgnacja przeciw zmarszczkowa
- łatwy w użyciu
- dość dobrze nawilża i zabezpiecza skórę w okół oczu przed przesuszeniem
- baaardzo wydajny, mi wystarcza 1,5 mm2 pod oczy
- dobra cena, kupiłam porzez Allegro, zapłaciłąm nie całe 30 zł, a pewnie wystarczy mi na dwa lata
Minusy:
- kolor niestety nie jest najlepszy dla mnie, pod oczy jest super, ale już na zmarszkach mimicznych w okół ust jest zbyt żółty i nie wygląda naturalnie, nie pasuje do mojego kremu BB, myślę że ja jestem po prostu ciut za blada
- jest mi właściwie zbędny, ponieważ mam inne kosmetyki, które spełniają te same funkcje i lubię je bardziej
- jest dosyć ciężki, czuję, że mam go na twarzy
- nie zamaskuje duzych pękniętych naczynek, ale nie po to go kupiłam więc nie płaczę
Używam tego produktu od: Od dwóch tygodni
Ilość zużytych opakowań: Jedno w trakcie