Stałam w sierpniowe popołudnie w aptece przed opustoszałą półką z kosmetykami przeciwsłonecznymi. Nie było ani emulsji matującej Vichy, ani nic lekkiego do twarzy z LRP. Kiedy miałam już kierować się do wyjścia, mój wzrok padł na ten krem. Wzięłam opakowanie do ręki, prześwidrowałam wzrokiem skład i z braku laku zdecydowałam się na Cleanance Avene. Przekonało mnie to zapewnienie o lekkiej konsystencji i dedykacji kosmetyku - odpowiedni dla cery tłustej, trądzikowej.
CO MI SIĘ PODOBA W CLEANANCE?
*Skład. Mamy tu połączenie filtrów mineralnych z chemicznymi. Taka mieszanka zapewnia bardziej skuteczną ochronę anty-UV, aniżeli filtry chemiczne solo.
- Dwutlenek tytanu
- Filtry nowej generacji - tinosorb s i m
- Octocrylene
- Parsol
Brak w składzie filtrów przenikających.
Standardowo jak na kosmetyki apteczne przystało, w składzie woda termalna. Rolę antyoksydanta pełni witamina E.
*Opakowanie, czyli charakterystyczna pomarańczowa tubka airless
*Konsystencja jest rzeczywiście lekka i nietłusta, a przynajmniej nie jest to tłustość, którą znam ze zwykłych kremów z filtrami, ale nie ma też niż wspólnego z superlekką, tępą mazią jaką jest Dry touch LRP. Powiedziałabym, że jest to coś pomiędzy.
*Działanie/efekt: Przy nałożeniu niewielkiej ilości kosmetyku, pozostawia skórę wręcz matową. Przy obfitej ilości, w granicach przepisowej, nie ma mowy o macie. Skóra wtedy jest satynowa, z lekkim połyskiem. W ciągu dnia wystarczą dwa przypudrowania, żeby ten efekt zniwelować. Emulsja nie daje efektu charakterystycznej dla filtrów tłustości i ciężkości, dlatego dla mnie jest to dermo-rewolucja w zakresie coraz lżejszej ochrony przeciwsłonecznej, o czym grube lata temu można było jedynie pomarzyć.
Skóra przez cały dzień noszenia tego filtra, jest odżywiona i gładka. Od miesiąca używania, nie zauważyłam zapychania i żadnego podrażnienia, a mam do tego ponadprzeciętne skłonności. Krem nadaje się na serum C, a także pod podkład.
*Zapach - przyjemny, nienachalny. Ledwo wyczuwalna woń.
CO NIE MA DLA MNIE ZNACZENIA
*Cleanance bieli, wbrew zapewnieniom producenta, co jest widoczne zwłaszcza, jeśli smarujesz się przepisową ilością filtra. Ja nie tego szukam w ochronie przeciwsłonecznej, ze względu na jasną cerę nie zwracam na to uwagi.
CO MI SIĘ NIE PODOBA
*Brak podanej deklaracji odnośnie wskaźnika ochrony anty-UVA. Wg europejskich norm w przypadku spf 30, ochrona anty-UVA to minimum 10. Podejrzewam, że w kosmetyku aptecznym, z fotostabilnymi filtrami w dodatku zblendowanymi z dwutlenkiem tytanu, wskaźnik PPD jest wyższy. Szkoda jednak, że producent nie podaje takiej informacji.
*Cena.
PODSUMOWANIE
Jest to chyba najlepiej "wchłaniający się" filtr jaki znam (poza Dry touch), pozostawiający skórę w takim stanie, że da się wyjść do ludzi, a i makijaż na tę powkłokę anty-uva da się nałożyć ;) Łączy dobrą ochrone i świetne właściwości użytkowe.
Jeżeli oczekujesz absolutnego matu i przeszkadza ci bielenie, nie polecam sięgać po ten filtr.
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: jedno