Nie wiem, co mnie podkusiło do kupienia tego szamponu. Produkty Garnier Fructis nigdy mnie nie zadowalały, jednak przeczytałam gdzieś na Wizażu, że niektóre są całkiem niezłe. Kupiłam więc ten szampon - bez silikonów, parabenów - głównie to mnie skusiło -, w duecie z odżywką.
+ Pięknie pachnie, cudowne, egzotyczne owoce, jakiś ananas, brzoskwinia... pycha! W końcu nie cytrusy!
+ Przyjemna, perłowa konsystencja, odpowiednio gęsta, ale też nie za bardzo - nie spływa z dłoni, łatwo się rozprowadza.
+ Bardzo dobrze się pieni, wytwarza mnóstwo gęstego puchu na włosach.
+ Lekki, nie zwiększa przetłuszczania włosów.
+ Oczyszcza włosy i skórę głowy... zdziera wszystko.
+ Cena - może w porównaniu z wydajnością nie jest aż taka niska, ale ogólnie 10 zł za szampon to dla mnie nie majątek.
+/- Średnie opakowanie; co prawda łatwo wydobyć z niego odpowiednią ilość kosmetyku, ale zamknięcie nie zawsze się sprawdza w połączeniu z mokrymi, śliskimi dłońmi, na dodatek butelki nie można postawić do góry nogami.
- Koszmarnie wysusza włosy! Takiego siana na głowie dawno nie miałam. Używam różnych szamponów bez silikonów, lekkich, ziołowych, typowo oczyszczających, ale to jest po prostu niewyobrażalne... Włosy są przeraźliwie szorstkie, okropne w dotyku, matowe, sianowate. Żadna odżywka nie jest w stanie tego zmienić, nic nie daje też nałożony wcześniej olej. Ma-sa-kra!
- Owszem, zwiększa objętość włosów (czego ja nie potrzebuję), ale wątpię, by ktokoliwiek oczekiwał takiego efektu - włosy nastroszone wokół głowy, jak u jakiegoś... nie wiem, jeżozwierza? :-p Ogromna, spuszona masa, kołtuniąca się wokół. A przy skórze głowy uniesienie znikome...
- Plącze włosy - tak, mam z tym problem, ale tutaj nie da się tego w żaden sposób niwelować - moje włosy to po tym szamponie jeden wielki kołtun, którego, nawet gdy zaatakuję go serią odżywek, nie mogę rozczesać bez strat w postaci wyrwanych włosów.
- Powoduje wypadanie włosów. Nie wiem, jak to się dzieje, ale przy tym szamponie włosy wypadają "od ręki" - akurat, jak nim umyję włosy, wanna i szczotka są ich pełne. Zmieniam szampon - problem znika. Dopóki nie doszłam do tego, że to on, nieźle się wystraszyłam. Oczywiście jakieś ziołowe wcierki w skórę głowy, zapobiegające wypadaniu, na nic się zdają przy tym mordercy.
- Potrzeba go więcej niż innych szamponów na jedno umycie włosów, a, co za tym idzie, wydajność produktu jest niska.
Naprawdę, dawno się nie spotkałam z tak tragicznym produktem. Resztkę zużyłam jako żel pod prysznic... Uciekajcie od niego!
Używam tego produktu od: ok. 3 miesięcy, z dłuższą przerwą
Ilość zużytych opakowań: jedno, 250 ml